kachita - maraton sam się nie pobiegnie...
Moderator: infernal
- kachita
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 6639
- Rejestracja: 22 maja 2011, 19:26
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Wrocław
niedziela, 7 lipca
część 1
2,24 km w 14:18
średnie tempo: 6:24
średnie tętno: 156
max tętno 163
część 2
3,82 km w 25:01
średnie tempo: 6:33
średnie tętno: 147
max tętno: 157
Buty: Skechers GoRun
Uwaga, nie czytać przy jedzieniu!
Czymś się dzisiaj strułam. Albo dowożonym makaronem, albo nie do końca dojrzałymi morelami, albo mieszanką tego i jeszcze płatków z mlekiem... W każdym bądź razie jak wyszłam pobiegać, to po dwóch kilometrach zaczął mnie dość mocno boleć brzuch. Pomaszerowałam trochę, myśląc, że mi przejdzie, ale niestety zrobiło mi się do tego jeszcze niedobrze i słabo, więc odwróciłam się na pięcie i miałam nadzieję, że nie zemdleję po drodze do domu. Parę razy zatrzymywałam się przy słupach, żeby mieć się o co wesprzeć podczas rzygania, no ale w końcu nie rzygnęłam Ale parę razy odbiło mi się dość mocno, dzięki czemu nieco mi ulżyło Jak dochodziłam do domu, to czułam się właściwie już całkiem nieźle, więc postanowiłam chwilę poleżeć, żeby żołądek się uspokoił, a potem wyjść jeszcze raz.
Jak pomyślałam, tak zrobiłam, poleżałam godzinkę i wyszłam jeszcze raz. Niestety po 3 kilometrach brzuch znowu zaczął boleć, a pesto odbijać. Więc znowu wróciłam do domu marszem, po drodze zakupiwszy colę - a) żeby wyżarło bakterie, b) żeby po gazowanym lepiej się odbijało
Szkoda, bo nawet nieźle mi się dzisiaj szurało, mimo zakwasów po wczorajszej sile biegowej. Ale trudno, bywa. Może za tydzień będzie lepiej. W ogóle to zaczynam się zastanawiać, czy nie darować sobie tego jesiennego maratonu - po pierwsze, nie wiem, na który się zdecydować - Wrocław i Poznań mi nie bardzo pasują terminowo, a w Warszawie biegłabym sama. A po drugie to jakoś tak mam ostatnio myśli, że się jednak nie nadaję do biegania Pewnie mi te myśli przejdą, jak mi jakiś trening fajnie pójdzie, więc póki co żadnych decyzji nie podejmuję, tylko robię swoje Na przykład idę jutro na TRX. Stay tuned!
część 1
2,24 km w 14:18
średnie tempo: 6:24
średnie tętno: 156
max tętno 163
część 2
3,82 km w 25:01
średnie tempo: 6:33
średnie tętno: 147
max tętno: 157
Buty: Skechers GoRun
Uwaga, nie czytać przy jedzieniu!
Czymś się dzisiaj strułam. Albo dowożonym makaronem, albo nie do końca dojrzałymi morelami, albo mieszanką tego i jeszcze płatków z mlekiem... W każdym bądź razie jak wyszłam pobiegać, to po dwóch kilometrach zaczął mnie dość mocno boleć brzuch. Pomaszerowałam trochę, myśląc, że mi przejdzie, ale niestety zrobiło mi się do tego jeszcze niedobrze i słabo, więc odwróciłam się na pięcie i miałam nadzieję, że nie zemdleję po drodze do domu. Parę razy zatrzymywałam się przy słupach, żeby mieć się o co wesprzeć podczas rzygania, no ale w końcu nie rzygnęłam Ale parę razy odbiło mi się dość mocno, dzięki czemu nieco mi ulżyło Jak dochodziłam do domu, to czułam się właściwie już całkiem nieźle, więc postanowiłam chwilę poleżeć, żeby żołądek się uspokoił, a potem wyjść jeszcze raz.
Jak pomyślałam, tak zrobiłam, poleżałam godzinkę i wyszłam jeszcze raz. Niestety po 3 kilometrach brzuch znowu zaczął boleć, a pesto odbijać. Więc znowu wróciłam do domu marszem, po drodze zakupiwszy colę - a) żeby wyżarło bakterie, b) żeby po gazowanym lepiej się odbijało
Szkoda, bo nawet nieźle mi się dzisiaj szurało, mimo zakwasów po wczorajszej sile biegowej. Ale trudno, bywa. Może za tydzień będzie lepiej. W ogóle to zaczynam się zastanawiać, czy nie darować sobie tego jesiennego maratonu - po pierwsze, nie wiem, na który się zdecydować - Wrocław i Poznań mi nie bardzo pasują terminowo, a w Warszawie biegłabym sama. A po drugie to jakoś tak mam ostatnio myśli, że się jednak nie nadaję do biegania Pewnie mi te myśli przejdą, jak mi jakiś trening fajnie pójdzie, więc póki co żadnych decyzji nie podejmuję, tylko robię swoje Na przykład idę jutro na TRX. Stay tuned!
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic. ... ead#unread]Wyznania kobiety szurającej[/url] || [url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php? ... ead#unread]Komentarze[/url]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
- kachita
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 6639
- Rejestracja: 22 maja 2011, 19:26
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Wrocław
poniedziałek, 8 lipca
55 min body pump
Miał być TRX, ale o przygotowanej do wzięcia torbie z ciuchami przypomniałam sobie w trawmaju A że sztangi były dwie godziny później niż TRX, to zdążyłam po pracy wrócić do domu po rzeczy. Po tak długiej przerwie szło całkiem spoko. Wzięłam najmniejsze obciążenie , ale myślę, że na nogi mogę następnym razem wziąć więcej. Na ręce w żadnym wypadku A TRX będzie w piątek. Może
PS A, i na grzbiet jest głupie ćwiczenie, którego nie mogę za bardzo robić ze względu na problemy z kręgosłupem lędźwiowym. Muszę się spytać pana prowadzącego, czy można to jakoś zmienić...
wtorek, 9 lipca
8,6 km w 57:06
średnie tempo: 6:38
średnie tętno: 166
max tętno: 178
Buty: Skechers GoRun
Oesu, jak gorąco, masakra. I jeszcze te zakwasy - jako, że co parę dni robię coś nowego, to dorzucam czwórkom do pieca i bolą mnie non stop od zeszłej środy No ale nie będę się nad sobą przecież użalać, no pain, no gain I co z tego, że chodzę jak zardzewiały robocop
Mimo upału poszło dość żwawo, ale jakoś nie mogłyśmy zwolnić. Dobrze, że po drodze były światła i krótka przerwa na stacji benzynowej. W przebłysku geniuszu wzięłam z domu jakiś pieniądz, więc kupiłam wodę - bez tego nie dałybyśmy rady dokończyć tego biegu. W czwartek podobno ma być załamanie pogody, no ale z tym to nic nie wiadomo. Ja tam trzymam za to kciuki Stay tuned!
55 min body pump
Miał być TRX, ale o przygotowanej do wzięcia torbie z ciuchami przypomniałam sobie w trawmaju A że sztangi były dwie godziny później niż TRX, to zdążyłam po pracy wrócić do domu po rzeczy. Po tak długiej przerwie szło całkiem spoko. Wzięłam najmniejsze obciążenie , ale myślę, że na nogi mogę następnym razem wziąć więcej. Na ręce w żadnym wypadku A TRX będzie w piątek. Może
PS A, i na grzbiet jest głupie ćwiczenie, którego nie mogę za bardzo robić ze względu na problemy z kręgosłupem lędźwiowym. Muszę się spytać pana prowadzącego, czy można to jakoś zmienić...
wtorek, 9 lipca
8,6 km w 57:06
średnie tempo: 6:38
średnie tętno: 166
max tętno: 178
Buty: Skechers GoRun
Oesu, jak gorąco, masakra. I jeszcze te zakwasy - jako, że co parę dni robię coś nowego, to dorzucam czwórkom do pieca i bolą mnie non stop od zeszłej środy No ale nie będę się nad sobą przecież użalać, no pain, no gain I co z tego, że chodzę jak zardzewiały robocop
Mimo upału poszło dość żwawo, ale jakoś nie mogłyśmy zwolnić. Dobrze, że po drodze były światła i krótka przerwa na stacji benzynowej. W przebłysku geniuszu wzięłam z domu jakiś pieniądz, więc kupiłam wodę - bez tego nie dałybyśmy rady dokończyć tego biegu. W czwartek podobno ma być załamanie pogody, no ale z tym to nic nie wiadomo. Ja tam trzymam za to kciuki Stay tuned!
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic. ... ead#unread]Wyznania kobiety szurającej[/url] || [url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php? ... ead#unread]Komentarze[/url]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
- kachita
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 6639
- Rejestracja: 22 maja 2011, 19:26
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Wrocław
czwartek, 11 lipca
10,12 km w 1:06:25
średnie tempo: 6:34
średnie tętno: 162
max tętno: 171
15 min rozciągania
Buty: Skechers GoRun
Nadeszły jakże wyczekiwane przeze mnie załamanie pogody i świeżość w kroku, że zacytuję klasyka Dzisiaj biegło się bardzo fajnie, leciutko, bez zmęczenia, pod koniec miałyśmy w sumie siły na więcej, ale stwierdziłam, że lepiej nie szaleć i dycha starczy. Oczywiście całą drogę przegadałyśmy I nawet utrzymujące się zakwasy w udach dziś nie przeszkadzały! Zaczynam patrzeć z nadzieją w przyszłość moją biegową
Tymczasem w skechersach zrobiłam już sporo ponad 300 km i muszę powiedzieć, że są to obecnie moje ulubione buty do biegania Owszem, mogłyby być ciut bardziej przewiewne, bo przy upale noga się poci, ale to szczegół. Na razie nie widać po nich śladu zużycia, więc dobra nasza
Zastanawiam się, czy w obliczu zakwasów iść jutro na TRX. Rano zdecyduję, bo może wreszcie te zakwasy puszczą. A w sobotę prawdopodobnie wybiorę się na BBL, gdzie będziemy biegać na orientację Stay tuned!
10,12 km w 1:06:25
średnie tempo: 6:34
średnie tętno: 162
max tętno: 171
15 min rozciągania
Buty: Skechers GoRun
Nadeszły jakże wyczekiwane przeze mnie załamanie pogody i świeżość w kroku, że zacytuję klasyka Dzisiaj biegło się bardzo fajnie, leciutko, bez zmęczenia, pod koniec miałyśmy w sumie siły na więcej, ale stwierdziłam, że lepiej nie szaleć i dycha starczy. Oczywiście całą drogę przegadałyśmy I nawet utrzymujące się zakwasy w udach dziś nie przeszkadzały! Zaczynam patrzeć z nadzieją w przyszłość moją biegową
Tymczasem w skechersach zrobiłam już sporo ponad 300 km i muszę powiedzieć, że są to obecnie moje ulubione buty do biegania Owszem, mogłyby być ciut bardziej przewiewne, bo przy upale noga się poci, ale to szczegół. Na razie nie widać po nich śladu zużycia, więc dobra nasza
Zastanawiam się, czy w obliczu zakwasów iść jutro na TRX. Rano zdecyduję, bo może wreszcie te zakwasy puszczą. A w sobotę prawdopodobnie wybiorę się na BBL, gdzie będziemy biegać na orientację Stay tuned!
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic. ... ead#unread]Wyznania kobiety szurającej[/url] || [url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php? ... ead#unread]Komentarze[/url]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
- kachita
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 6639
- Rejestracja: 22 maja 2011, 19:26
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Wrocław
sobota, 13 lipca
Biegam Bo Lubię
rozgrzewka i dobieg do startu
1, 95 km w 12:58
śr. tempo: 6:40
orientacja
2,36 km w 22:30
śr. tempo: 9:31
dobieg do stadionu
1,22 km w 7:52
śr. tempo: 6:26
Dzisiaj na wrocławskim BBL był bieg na orientację Najpierw pohasaliśmy po parku Szczytnickim, porobiliśmy jakieś skipy, ćwiczenia, obczajaliśmy oznaczenia map, a potem udaliśmy się na start przy pergoli koło Hali Stulecia. Tam mapa w dłoń i rura. Trasa miała w optymalnej wersji ok. 910 metrów, 5-6 minut. Mi zajęła według oficjalnych wyników 22,5 minuty No ale tak - pierwszy punkt pomyliłam z drugim, co się okazało jak dość długo szukałam drugiego, więc trzeba się było wrócić. Potem już te punkty po kolei, ale niektórych szukałam znowu długo, bo jakoś nie mogłam dopasować odległości na mapie do odległości w terenie - tzn. za daleko lazłam w tym parku, a tymczasem wszystko było dużo bliżej siebie Ale generalnie zabawa była przednia, myślę, że jak mi coś we Wro przypasuje (a są tu biegi na orientację, takie nawet krótsze), to się zapiszę A tu pędzę ostatnie metry do mety
Potem leciałyśmy do samochodu, bo niedoczas, jak zwykle
Jutro popróbuję coś dłuższego, bo dawno nie było. Stay tuned!
Biegam Bo Lubię
rozgrzewka i dobieg do startu
1, 95 km w 12:58
śr. tempo: 6:40
orientacja
2,36 km w 22:30
śr. tempo: 9:31
dobieg do stadionu
1,22 km w 7:52
śr. tempo: 6:26
Dzisiaj na wrocławskim BBL był bieg na orientację Najpierw pohasaliśmy po parku Szczytnickim, porobiliśmy jakieś skipy, ćwiczenia, obczajaliśmy oznaczenia map, a potem udaliśmy się na start przy pergoli koło Hali Stulecia. Tam mapa w dłoń i rura. Trasa miała w optymalnej wersji ok. 910 metrów, 5-6 minut. Mi zajęła według oficjalnych wyników 22,5 minuty No ale tak - pierwszy punkt pomyliłam z drugim, co się okazało jak dość długo szukałam drugiego, więc trzeba się było wrócić. Potem już te punkty po kolei, ale niektórych szukałam znowu długo, bo jakoś nie mogłam dopasować odległości na mapie do odległości w terenie - tzn. za daleko lazłam w tym parku, a tymczasem wszystko było dużo bliżej siebie Ale generalnie zabawa była przednia, myślę, że jak mi coś we Wro przypasuje (a są tu biegi na orientację, takie nawet krótsze), to się zapiszę A tu pędzę ostatnie metry do mety
Potem leciałyśmy do samochodu, bo niedoczas, jak zwykle
Jutro popróbuję coś dłuższego, bo dawno nie było. Stay tuned!
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic. ... ead#unread]Wyznania kobiety szurającej[/url] || [url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php? ... ead#unread]Komentarze[/url]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
- kachita
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 6639
- Rejestracja: 22 maja 2011, 19:26
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Wrocław
niedziela, 14 lipca
11,2 km w 1:15:04
średnie tempo: 6:42
średnie tętno: 165
max tętno: 173
rozciąganie: będzie albo nie będzie
Buty: Skechers GoRun
Chciałam dzisiaj poszurać tak z półtorej godziny, no ale nie wyszło. Wczoraj miałam migrenę-mordercę (w pewnym momencie myślałam, że mi zaraz rozsadzi głowę, masakra ), dzisiaj głowa też lekko pobolewała. I do tego jest parno i duszno. I za szybko zaczęłam. No ale mimo wszystko coś tam wyszło, więc nie jest tak źle. Wprawdzie po 45 minutach musiałam zrobić krótką przerwę w marszu, a ostatnie 2 km to już leciałam na rzęsach, no ale liczy się czas spędzony na nogach, co nie? No Poza tym jest lepiej niż w zeszłym tygodniu. Może jakoś jeszcze się rozruszam przed obozem
W przyszłym tygodniu zaczyna się festiwal Nowe Horyzonty, od czwartku codziennie mam seans, więc będę nieco kombinować, kiedy by tu pobiegać albo zrobić jakiś x-training. Na razie planuję jutro iść na sztangi, a we wtorek szuram. Stay tuned!
11,2 km w 1:15:04
średnie tempo: 6:42
średnie tętno: 165
max tętno: 173
rozciąganie: będzie albo nie będzie
Buty: Skechers GoRun
Chciałam dzisiaj poszurać tak z półtorej godziny, no ale nie wyszło. Wczoraj miałam migrenę-mordercę (w pewnym momencie myślałam, że mi zaraz rozsadzi głowę, masakra ), dzisiaj głowa też lekko pobolewała. I do tego jest parno i duszno. I za szybko zaczęłam. No ale mimo wszystko coś tam wyszło, więc nie jest tak źle. Wprawdzie po 45 minutach musiałam zrobić krótką przerwę w marszu, a ostatnie 2 km to już leciałam na rzęsach, no ale liczy się czas spędzony na nogach, co nie? No Poza tym jest lepiej niż w zeszłym tygodniu. Może jakoś jeszcze się rozruszam przed obozem
W przyszłym tygodniu zaczyna się festiwal Nowe Horyzonty, od czwartku codziennie mam seans, więc będę nieco kombinować, kiedy by tu pobiegać albo zrobić jakiś x-training. Na razie planuję jutro iść na sztangi, a we wtorek szuram. Stay tuned!
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic. ... ead#unread]Wyznania kobiety szurającej[/url] || [url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php? ... ead#unread]Komentarze[/url]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
- kachita
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 6639
- Rejestracja: 22 maja 2011, 19:26
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Wrocław
poniedziałek, 15 lipca
55 min body pump
Jako, że tydzień temu zakwasy przeszły mi dopiero w piątek, to znów asekuracyjnie wzięłam najmniejsze obciążenie Ale od następnego razu wezmę więcej, chociaż pod koniec przysiadów czułam uda, nie powiem. Ale dzisiaj nogi tylko ciężkie, zakwasy na razie mam tylko w tricu (a w tym zestawie ćwiczenie na trica jest wredne ). I te nieszczęsne ćwiczenia na grzbiet jakoś też mi lepiej szły - chyba się lepiej ułożyłam na stepie. Wprawdzie naciskałam sobie cały czas splot słoneczny, ale wolę jak mnie bolą żebra niż kręgosłup
W ogóle stwierdziłam, że nie ma to jak dobra motywacja, a wczoraj miałam dwie - Badwater i przystojny instruktor
wtorek, 16 lipca
8,86 km w 55:20
średnie tempo: 6:15
średnie tętno: 172
max tętno: 182
rozciąganie: nie chce mi się, a powinnam, ale oj tam, oj tam
Buty: Skechers GoRun
Jak wspomniałam, zakwasów dziś nie mam, chociaż uda są lekko ciężkie. Niestety, zrobiło się znów ciepło. No ale w Badwater mieli dziś gorzej, więc się nie rozczulam nad sobą W planie miałam jakieś 50-60 minut w przyjemnie wymagającym tempie. Weszło nawet spoko, mimo ciężkich nóg. Nawet musiałam się momentami nieco hamować, bo trochę za szybko szło. Nie powiem, żeby było lekko, ale też nie mogę powiedzieć, że się sponiewierałam. Czyli było tak jak powinno - przyjemnie wymagająco
W czwartek chyba pobiegam rano, tak z godzinkę albo dyszkę. Stay tuned!
55 min body pump
Jako, że tydzień temu zakwasy przeszły mi dopiero w piątek, to znów asekuracyjnie wzięłam najmniejsze obciążenie Ale od następnego razu wezmę więcej, chociaż pod koniec przysiadów czułam uda, nie powiem. Ale dzisiaj nogi tylko ciężkie, zakwasy na razie mam tylko w tricu (a w tym zestawie ćwiczenie na trica jest wredne ). I te nieszczęsne ćwiczenia na grzbiet jakoś też mi lepiej szły - chyba się lepiej ułożyłam na stepie. Wprawdzie naciskałam sobie cały czas splot słoneczny, ale wolę jak mnie bolą żebra niż kręgosłup
W ogóle stwierdziłam, że nie ma to jak dobra motywacja, a wczoraj miałam dwie - Badwater i przystojny instruktor
wtorek, 16 lipca
8,86 km w 55:20
średnie tempo: 6:15
średnie tętno: 172
max tętno: 182
rozciąganie: nie chce mi się, a powinnam, ale oj tam, oj tam
Buty: Skechers GoRun
Jak wspomniałam, zakwasów dziś nie mam, chociaż uda są lekko ciężkie. Niestety, zrobiło się znów ciepło. No ale w Badwater mieli dziś gorzej, więc się nie rozczulam nad sobą W planie miałam jakieś 50-60 minut w przyjemnie wymagającym tempie. Weszło nawet spoko, mimo ciężkich nóg. Nawet musiałam się momentami nieco hamować, bo trochę za szybko szło. Nie powiem, żeby było lekko, ale też nie mogę powiedzieć, że się sponiewierałam. Czyli było tak jak powinno - przyjemnie wymagająco
W czwartek chyba pobiegam rano, tak z godzinkę albo dyszkę. Stay tuned!
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic. ... ead#unread]Wyznania kobiety szurającej[/url] || [url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php? ... ead#unread]Komentarze[/url]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
- kachita
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 6639
- Rejestracja: 22 maja 2011, 19:26
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Wrocław
czwartek, 18 lipca
8,02 km w 51:55
średnie tempo: 6:28
średnie tętno: 164
max tętno: 178
Buty: Skechers GoRun
Ponieważ rano miałam inne priorytety (np. wyspanie się ), to poszłam biegać w przerwie na lancz, niemal w samo południe. Chciałam pobiec coś koło godzinki, mniej lub bardziej żwawo. Do świateł (4.6 km) jeszcze jako tako żwawo było, potem już byłam tak sponiewierana upałem, że jednak nieco zwolniłam. Chociaż i tak chyba za mało. Po drodze były jeszcze jedne światła oraz przerwa na stacji benzynowej, żeby się ochłodzić wodą z kranu. Pieniądza na wodę nie wzięłam, nierozsądna ja Ale i tak w sumie wyszło lepiej, niż sądziłam po drodze, że wyjdzie, bo najpierw plan był taki, że polecę 5 km, potem, że 6, potem do stacji, potem do końca pętli, potem do 50 minut, a potem do 8 km. I w sumie na tym się skończyło oszukiwanie samej siebie. Że to działa, to się dziwię, no bo przecież doskonale wiem, że się oszukuję i że jak sobie mówię w myślach "jeszcze tylko kawałek", to już mam plan, że jeszcze dwa kawałki. No ale póki działa, jest dobrze. Ale konkluzję z dzisiejszego treningu mam taką, że może jednak powinnam planować Yukon Arctic Ultra, a nie Badwater
W weekend coś pobiegam. Stay tuned!
8,02 km w 51:55
średnie tempo: 6:28
średnie tętno: 164
max tętno: 178
Buty: Skechers GoRun
Ponieważ rano miałam inne priorytety (np. wyspanie się ), to poszłam biegać w przerwie na lancz, niemal w samo południe. Chciałam pobiec coś koło godzinki, mniej lub bardziej żwawo. Do świateł (4.6 km) jeszcze jako tako żwawo było, potem już byłam tak sponiewierana upałem, że jednak nieco zwolniłam. Chociaż i tak chyba za mało. Po drodze były jeszcze jedne światła oraz przerwa na stacji benzynowej, żeby się ochłodzić wodą z kranu. Pieniądza na wodę nie wzięłam, nierozsądna ja Ale i tak w sumie wyszło lepiej, niż sądziłam po drodze, że wyjdzie, bo najpierw plan był taki, że polecę 5 km, potem, że 6, potem do stacji, potem do końca pętli, potem do 50 minut, a potem do 8 km. I w sumie na tym się skończyło oszukiwanie samej siebie. Że to działa, to się dziwię, no bo przecież doskonale wiem, że się oszukuję i że jak sobie mówię w myślach "jeszcze tylko kawałek", to już mam plan, że jeszcze dwa kawałki. No ale póki działa, jest dobrze. Ale konkluzję z dzisiejszego treningu mam taką, że może jednak powinnam planować Yukon Arctic Ultra, a nie Badwater
W weekend coś pobiegam. Stay tuned!
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic. ... ead#unread]Wyznania kobiety szurającej[/url] || [url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php? ... ead#unread]Komentarze[/url]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
- kachita
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 6639
- Rejestracja: 22 maja 2011, 19:26
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Wrocław
sobota, 20 lipca
9,06 km w 1:00:13
średnie tempo: 6:39
średnie tętno: 159
max tętno: 170
Buty: Skechers GoRun
W końcu się udało potruchtać godzinkę Niby niebo było zachmurzone, niby nieco chłodniej, a i tak po 20 minutach pot zalewał mi uszy Po kolejnych 20 minutach słońce wyszło zza chmur, ale jakoś pojawił się w miarę rześki wiaterek, więc dało radę. Na rozciąganie nie starczyło czasu, bo zaspałam pół godziny, a byłam umówiona ze znajmymi na zwiedzianie miasta ze mną w ramach przewodnika
niedziela, 21 lipca
12,19 km w 1:24:00
średnie tempo: 6:53
średnie tętno: 156
max tętno: 165
5 min rozciągania
Buty: Skechers GoRun
Oesu, jaki upał. Słońce grzało w czerep ostro, białe ciuchy niewiele pomogły, zmoczona czapeczka działała chłodząco może przez kilometr-dwa. Po siedmiu przeszłam się kawałek, potem podbiegłam i zrobiłam pit stop w restauracji po drodze - pooblewałam się zimną wodą, napiłam kranówy (woda w bidonie była już ciepła), zmoczyłam czapeczkę, nalałam zimnej wody do bidonu, i ruszyłam dalej. Krótką przerwę zrobiłam jeszcze raz, w okolicy domu, a potem jakoś już dokręciłam te parę kilometrów, aczkolwiek lekko nie było, bo woda mi się telepała po żołądku Ale ogólnie coś tam udało się natruchtać, zwłaszcza, że plan na dziś mówił, że ma być bardzo spokojnie. Kilometraż tygodniowy też w sumie niczego sobie, ponad 38 km.
W przyszłym tygodniu coś potruchtam we wtorek i czwartek, a od soboty Szklarska Stay tuned!
9,06 km w 1:00:13
średnie tempo: 6:39
średnie tętno: 159
max tętno: 170
Buty: Skechers GoRun
W końcu się udało potruchtać godzinkę Niby niebo było zachmurzone, niby nieco chłodniej, a i tak po 20 minutach pot zalewał mi uszy Po kolejnych 20 minutach słońce wyszło zza chmur, ale jakoś pojawił się w miarę rześki wiaterek, więc dało radę. Na rozciąganie nie starczyło czasu, bo zaspałam pół godziny, a byłam umówiona ze znajmymi na zwiedzianie miasta ze mną w ramach przewodnika
niedziela, 21 lipca
12,19 km w 1:24:00
średnie tempo: 6:53
średnie tętno: 156
max tętno: 165
5 min rozciągania
Buty: Skechers GoRun
Oesu, jaki upał. Słońce grzało w czerep ostro, białe ciuchy niewiele pomogły, zmoczona czapeczka działała chłodząco może przez kilometr-dwa. Po siedmiu przeszłam się kawałek, potem podbiegłam i zrobiłam pit stop w restauracji po drodze - pooblewałam się zimną wodą, napiłam kranówy (woda w bidonie była już ciepła), zmoczyłam czapeczkę, nalałam zimnej wody do bidonu, i ruszyłam dalej. Krótką przerwę zrobiłam jeszcze raz, w okolicy domu, a potem jakoś już dokręciłam te parę kilometrów, aczkolwiek lekko nie było, bo woda mi się telepała po żołądku Ale ogólnie coś tam udało się natruchtać, zwłaszcza, że plan na dziś mówił, że ma być bardzo spokojnie. Kilometraż tygodniowy też w sumie niczego sobie, ponad 38 km.
W przyszłym tygodniu coś potruchtam we wtorek i czwartek, a od soboty Szklarska Stay tuned!
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic. ... ead#unread]Wyznania kobiety szurającej[/url] || [url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php? ... ead#unread]Komentarze[/url]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
- kachita
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 6639
- Rejestracja: 22 maja 2011, 19:26
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Wrocław
wtorek, 23 lipca
7,15 km w 46:31
średnie tempo: 6:32
średnie tętno: 158
max tętno: 169
Buty: Skechers GoRun
Wtorkowe ploty Ciepło było, więc czasami oddech się trochę rwał, ale jakoś poszło. Mogłoby być więcej, ale jak zwykle byłam w niedoczasie, więc po bieganiu tylko zjadłam trochę czereśni, wzięłam prysznic i pojechałam do kina. Czyli tak jakby wpadło wczoraj też prawie 25 km rowerem.
Jutro mam w planach coś pobiegać, ale jest też mała imprezka po pracy. Nie planuję zbyt dużo balować, bo jednak będę jechać rowerkiem do domu, no ale to różnie może być Stay tuned!
PS U fryzjera dziś byłam i mam niezwykle aerodynamiczny sznyt na obóz
7,15 km w 46:31
średnie tempo: 6:32
średnie tętno: 158
max tętno: 169
Buty: Skechers GoRun
Wtorkowe ploty Ciepło było, więc czasami oddech się trochę rwał, ale jakoś poszło. Mogłoby być więcej, ale jak zwykle byłam w niedoczasie, więc po bieganiu tylko zjadłam trochę czereśni, wzięłam prysznic i pojechałam do kina. Czyli tak jakby wpadło wczoraj też prawie 25 km rowerem.
Jutro mam w planach coś pobiegać, ale jest też mała imprezka po pracy. Nie planuję zbyt dużo balować, bo jednak będę jechać rowerkiem do domu, no ale to różnie może być Stay tuned!
PS U fryzjera dziś byłam i mam niezwykle aerodynamiczny sznyt na obóz
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic. ... ead#unread]Wyznania kobiety szurającej[/url] || [url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php? ... ead#unread]Komentarze[/url]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
- kachita
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 6639
- Rejestracja: 22 maja 2011, 19:26
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Wrocław
Obóz bieganie.pl
sobota, 27 lipca
Coś koło 4,5-5 km, w ok. 35 minut. Połowa pod górkę, połowa z górki. Nie wiem, dokładnie, ile to było, bo w zegarku padła bateria... Oczywiście przed biegiem zainaugurowaliśmy obóz w Fantazji Biegłam w Skechersach, stopy mocno wymasowane, ale generalnie git.
niedziela, 28 lipca
Rano test progresywny na stadionie, oczywiście w GoRunach. Słońce grzało mocno, ale jakoś mi lepiej ten test wyszedł niż w zeszłym roku. Tętno od 130 do 180, końcówka mi poszła na tyle dobrze, że Adam chciał mnie przydzielić do grupy trzeciej (z czterech), ale się nie dałam namówić, jednak brakuje mi wytrzymałości. Może w przyszłym roku
A, jak szliśmy na stadion, to wykręciłam kostkę i zaliczyłam glebę, lekko rozwalając kolano. Na szczęście zanim doszliśmy, kostka już nie bolała, ale zadrapane kolano owszem
Po obiedzie 20 basenów.
Wieczorem drugi trening, znowu na Reglach, 18 min pod górkę, podobnie z górki. Tym razem w Mirażach 2. Potem rozciąganie, przebieżki, skipy, takie tam.
Razem wyszło jakieś 9,5 km.
poniedziałek, 29 lipca
Wycieczka ze Świeradowa do Szklarskiej. W wyciągu delikatna panika, ale tak mnie wszyscy zagadywali, opowiadając o katastrofach lotniczych i innych strasznych rzeczach, że jakoś przeżyłam Grupa luzaków może była najmniej liczna, ale za to jakże sympatyczna
Niestety, w okolicy 1-1,5 km odwróciłam się do Adama, żeby mu coś powiedzieć, i mocno wykręciłam kostkę na kamieniu. A tu jeszcze 18 km przed nami, w niełatwych warunkach. No ale co zrobię, przecież nie siądę. Więc jakoś tam truchtałam. Na podbiegach wszyscy znikali mi z oczu we mgle, ale potem na zbiegach dogoniłam grupę (chociaż na zbiegach kostka bolała bardziej). Po drodze zbieraliśmy też niedobitki z pozostałych grup (kontuzje!), trochę szliśmy, gadaliśmy, było spoko. Nawet nie przybiegłam do hotelu ostatnia Wyszło 19 km w 2,5 h.
Po obiedzie szybki basen, jakieś 10 długości, więcej nie dało rady, bo kostka bolała (a ja potrafię pływać tylko dyrektorską żabką ). Po południu rozciąganie. Ból kostki jakby nieco zelżał, chociaż nadal lekko spuchnięta.
wtorek, 30 lipca
Miały być interwały na stadionie, ale nie poszłam, bo ledwo byłam w stanie przejść z łóżka do łazienki. Kostka spuchnięta wprawdzie symbolicznie, ale lekko ciemnieje, więc coś tam się musiało wylać i blokuje ruch. Poszłam do strumyka chłodzić kostkę, pomaga. Im więcej chodzę i ruszam kostką, tym mniej boli, więc jestem dobrej myśli. Po obiedzie 30 basenów oraz core stability na orliku. Masakra, jak zwykle , chociaż widzę tak jakby lekką poprawę. Grzbiet idzie mi całkiem nieźle
środa, 31 lipca
Na dłuższy bieg moja kostka nadal nie jest gotowa, więc znowu przerwa. Ponieważ więcej osób ma małe kuku, robimy sobie sekcję basenową - pożyczamy od Darka-fizjoterapeuty pasy do aqua-joggingu. Chłopaki na początku mi nie wierzyli, że można się przy tym zmęczyć, ale szybko zmienili zdanie Złachałam się na tym basenie nieźle, może też spaliłam choć jeden deser z Fantazji... Po południu walnęłam jeszcze 30 basenów, a potem był trening równowagi na karnych jeżykach.
czwartek, 1 sierpnia
Zakupiłam sobie stabilizującą skarpetę babuni w aptece, kostka miała się coraz lepiej, więc wybrałam się na poranny trening interwałowy. Żeby nie szaleć, ustaliłam sobie, że robię 4 tysiączki w tempie na dychę na 3-minutowej przerwie w marszu. W skali zmęczenia coś koło czwóreczki. Trenejro Krzysiek potwierdził, że to łatwy trening. Oczywiście pobiegłam to zdecydowanie za szybko (5:30-5:35 zamiast 5:55-6:00), ale oj tam oj tam Kostka bdb, w biegu nie bolała w ogóle, w marszu bardzo delikatnie. Nawet mogłam się uśmiechnąć i pozdrowić poddanych
Po obiedzie trening z piłkami lekarskimi, zdecydowanym hajlajtem było ćwiczenie ostatnie, kiedy to mieliśmy w klęku wyrzucić piłkę znad głowy do partnera, a następnie opaść do pompki, podnieść się i złapać nadlatującą piłkę. Jak padłam do pompki, to ręce jakoś nie wytrzymały ciężaru rezerw wagowych i się pode mną załamały. Ania prawie popłakała się ze śmiechu, fotografujący Piotrek również
Przy okazji zagadka - która noga jest moja?
piątek, 2 sierpnia
Rekreacyjna wycieczka do Jakuszyc. Najpierw dobiegliśmy do schroniska Orle, tam mała przerwa na siku i pogaduchy, potem truchcik w pełnej lampie do Izery, tam moczenie nóg w rzece, słit focie i znowu pogaduchy - w międzyczasie minęła nas grupa Krzyśka. Potem powrót do Orle, przerwa na picie, jagódki, pogaduchy, a następnie powrót do Jakuszyc, tym razem nie asfaltem, tylko przez Samolot. Podbieg był konkretny, do tego palące słońce, sapałyśmy równo. Mijający nas turyści patrzyli albo z niedowierzaniem, albo z szacunkiem. Ci ostatni nawet spytali, czy trenujemy do jutrzejszego maratonu Na zbiegu szło nam zdecydowanie szybciej, tempo było momentami bardzo dobre (5:50). Wyszło 13,5 km w 1,5 h (nie licząc przerw). Wróciliśmy dość późno, po obiedzie oczywiście Fantazja, więc na basen nie starczyło czasu. Po Fantazji poszliśmy się rozciągać i wykonywać różne ćwiczenia siłowe, ale na lajcie, bo w końcu następnego dnia wyścig.
sobota, 3 sierpnia
Wyścig na 3 km. Generalnie dobrze nie było. Mimo wczesnej pory był upał i grzało strasznie, rozgrzewka była fatalna, zero mocy w nogach, mega wolny truchcik męczył mnie niesamowicie. Dramat. Wystartowałam jako druga i dość szybko wyprzedziłam pierwszą laskę. Po 500 metrach miałam dość, no ale biegnę. Po kilometrze wyprzedził mnie Leon, po nawrotce coraz więcej osób. Ale jakoś szło, chociaż bez szału. Jakieś 200-300 metrów przed metą potknęłam się i o mało co nie zaliczyłam spektakularnej gleby. Wybiło mnie to z rytmu, opadłam z sił i zwolniłam. Ale zaraz już było widać metę, więc jednak się zmobilizowałam, byle szybciej to skończyć... Udało się. Czas parę sekund lepszy niż w zeszłym roku, co mnie cieszy, ponieważ warunki były trudniejsze - pogoda i kostka. Wynik nadal żenujący, ale ktoś musi wolno biegać, żeby szybciej biegać mógł ktoś
A tu cierpię:
No i po obozie. Przy pożegnaniu trenejro Gajdus mnie podniósł (siła nadal jest, nie powiem), więc wspomniałam coś tam o rezerwach wagowych. Na co usłyszałam, że mam nie przesadzać, bo z chudej kury rosołu nie ugotujesz Od razu poszłam po kolejny kawałek pysznego ciasta Bo w Bornicie mieli pyszne ciasta, rewelacja. I pączucie do śniadania, ale tym się opierałam...
Potem pojechaliśmy na Szrenicę kibicować Marcinowi. Pogoda była masakrująca, a mimo to była walka do ostatnich metrów. Paru zawodników z czołówki wyglądało, jakby się miało za chwilę rozpaść... Rispekt. A potem czas było wrócić do domu. I teraz mam poobozowy smuteczek...
Dziś rano się zważyłam, jest pół kilo mniej. Czyli nieźle, wziąwszy pod uwagę, że jadłam naprawdę dużo, a miałam dwa dni przerwy
sobota, 27 lipca
Coś koło 4,5-5 km, w ok. 35 minut. Połowa pod górkę, połowa z górki. Nie wiem, dokładnie, ile to było, bo w zegarku padła bateria... Oczywiście przed biegiem zainaugurowaliśmy obóz w Fantazji Biegłam w Skechersach, stopy mocno wymasowane, ale generalnie git.
niedziela, 28 lipca
Rano test progresywny na stadionie, oczywiście w GoRunach. Słońce grzało mocno, ale jakoś mi lepiej ten test wyszedł niż w zeszłym roku. Tętno od 130 do 180, końcówka mi poszła na tyle dobrze, że Adam chciał mnie przydzielić do grupy trzeciej (z czterech), ale się nie dałam namówić, jednak brakuje mi wytrzymałości. Może w przyszłym roku
A, jak szliśmy na stadion, to wykręciłam kostkę i zaliczyłam glebę, lekko rozwalając kolano. Na szczęście zanim doszliśmy, kostka już nie bolała, ale zadrapane kolano owszem
Po obiedzie 20 basenów.
Wieczorem drugi trening, znowu na Reglach, 18 min pod górkę, podobnie z górki. Tym razem w Mirażach 2. Potem rozciąganie, przebieżki, skipy, takie tam.
Razem wyszło jakieś 9,5 km.
poniedziałek, 29 lipca
Wycieczka ze Świeradowa do Szklarskiej. W wyciągu delikatna panika, ale tak mnie wszyscy zagadywali, opowiadając o katastrofach lotniczych i innych strasznych rzeczach, że jakoś przeżyłam Grupa luzaków może była najmniej liczna, ale za to jakże sympatyczna
Niestety, w okolicy 1-1,5 km odwróciłam się do Adama, żeby mu coś powiedzieć, i mocno wykręciłam kostkę na kamieniu. A tu jeszcze 18 km przed nami, w niełatwych warunkach. No ale co zrobię, przecież nie siądę. Więc jakoś tam truchtałam. Na podbiegach wszyscy znikali mi z oczu we mgle, ale potem na zbiegach dogoniłam grupę (chociaż na zbiegach kostka bolała bardziej). Po drodze zbieraliśmy też niedobitki z pozostałych grup (kontuzje!), trochę szliśmy, gadaliśmy, było spoko. Nawet nie przybiegłam do hotelu ostatnia Wyszło 19 km w 2,5 h.
Po obiedzie szybki basen, jakieś 10 długości, więcej nie dało rady, bo kostka bolała (a ja potrafię pływać tylko dyrektorską żabką ). Po południu rozciąganie. Ból kostki jakby nieco zelżał, chociaż nadal lekko spuchnięta.
wtorek, 30 lipca
Miały być interwały na stadionie, ale nie poszłam, bo ledwo byłam w stanie przejść z łóżka do łazienki. Kostka spuchnięta wprawdzie symbolicznie, ale lekko ciemnieje, więc coś tam się musiało wylać i blokuje ruch. Poszłam do strumyka chłodzić kostkę, pomaga. Im więcej chodzę i ruszam kostką, tym mniej boli, więc jestem dobrej myśli. Po obiedzie 30 basenów oraz core stability na orliku. Masakra, jak zwykle , chociaż widzę tak jakby lekką poprawę. Grzbiet idzie mi całkiem nieźle
środa, 31 lipca
Na dłuższy bieg moja kostka nadal nie jest gotowa, więc znowu przerwa. Ponieważ więcej osób ma małe kuku, robimy sobie sekcję basenową - pożyczamy od Darka-fizjoterapeuty pasy do aqua-joggingu. Chłopaki na początku mi nie wierzyli, że można się przy tym zmęczyć, ale szybko zmienili zdanie Złachałam się na tym basenie nieźle, może też spaliłam choć jeden deser z Fantazji... Po południu walnęłam jeszcze 30 basenów, a potem był trening równowagi na karnych jeżykach.
czwartek, 1 sierpnia
Zakupiłam sobie stabilizującą skarpetę babuni w aptece, kostka miała się coraz lepiej, więc wybrałam się na poranny trening interwałowy. Żeby nie szaleć, ustaliłam sobie, że robię 4 tysiączki w tempie na dychę na 3-minutowej przerwie w marszu. W skali zmęczenia coś koło czwóreczki. Trenejro Krzysiek potwierdził, że to łatwy trening. Oczywiście pobiegłam to zdecydowanie za szybko (5:30-5:35 zamiast 5:55-6:00), ale oj tam oj tam Kostka bdb, w biegu nie bolała w ogóle, w marszu bardzo delikatnie. Nawet mogłam się uśmiechnąć i pozdrowić poddanych
Po obiedzie trening z piłkami lekarskimi, zdecydowanym hajlajtem było ćwiczenie ostatnie, kiedy to mieliśmy w klęku wyrzucić piłkę znad głowy do partnera, a następnie opaść do pompki, podnieść się i złapać nadlatującą piłkę. Jak padłam do pompki, to ręce jakoś nie wytrzymały ciężaru rezerw wagowych i się pode mną załamały. Ania prawie popłakała się ze śmiechu, fotografujący Piotrek również
Przy okazji zagadka - która noga jest moja?
piątek, 2 sierpnia
Rekreacyjna wycieczka do Jakuszyc. Najpierw dobiegliśmy do schroniska Orle, tam mała przerwa na siku i pogaduchy, potem truchcik w pełnej lampie do Izery, tam moczenie nóg w rzece, słit focie i znowu pogaduchy - w międzyczasie minęła nas grupa Krzyśka. Potem powrót do Orle, przerwa na picie, jagódki, pogaduchy, a następnie powrót do Jakuszyc, tym razem nie asfaltem, tylko przez Samolot. Podbieg był konkretny, do tego palące słońce, sapałyśmy równo. Mijający nas turyści patrzyli albo z niedowierzaniem, albo z szacunkiem. Ci ostatni nawet spytali, czy trenujemy do jutrzejszego maratonu Na zbiegu szło nam zdecydowanie szybciej, tempo było momentami bardzo dobre (5:50). Wyszło 13,5 km w 1,5 h (nie licząc przerw). Wróciliśmy dość późno, po obiedzie oczywiście Fantazja, więc na basen nie starczyło czasu. Po Fantazji poszliśmy się rozciągać i wykonywać różne ćwiczenia siłowe, ale na lajcie, bo w końcu następnego dnia wyścig.
sobota, 3 sierpnia
Wyścig na 3 km. Generalnie dobrze nie było. Mimo wczesnej pory był upał i grzało strasznie, rozgrzewka była fatalna, zero mocy w nogach, mega wolny truchcik męczył mnie niesamowicie. Dramat. Wystartowałam jako druga i dość szybko wyprzedziłam pierwszą laskę. Po 500 metrach miałam dość, no ale biegnę. Po kilometrze wyprzedził mnie Leon, po nawrotce coraz więcej osób. Ale jakoś szło, chociaż bez szału. Jakieś 200-300 metrów przed metą potknęłam się i o mało co nie zaliczyłam spektakularnej gleby. Wybiło mnie to z rytmu, opadłam z sił i zwolniłam. Ale zaraz już było widać metę, więc jednak się zmobilizowałam, byle szybciej to skończyć... Udało się. Czas parę sekund lepszy niż w zeszłym roku, co mnie cieszy, ponieważ warunki były trudniejsze - pogoda i kostka. Wynik nadal żenujący, ale ktoś musi wolno biegać, żeby szybciej biegać mógł ktoś
A tu cierpię:
No i po obozie. Przy pożegnaniu trenejro Gajdus mnie podniósł (siła nadal jest, nie powiem), więc wspomniałam coś tam o rezerwach wagowych. Na co usłyszałam, że mam nie przesadzać, bo z chudej kury rosołu nie ugotujesz Od razu poszłam po kolejny kawałek pysznego ciasta Bo w Bornicie mieli pyszne ciasta, rewelacja. I pączucie do śniadania, ale tym się opierałam...
Potem pojechaliśmy na Szrenicę kibicować Marcinowi. Pogoda była masakrująca, a mimo to była walka do ostatnich metrów. Paru zawodników z czołówki wyglądało, jakby się miało za chwilę rozpaść... Rispekt. A potem czas było wrócić do domu. I teraz mam poobozowy smuteczek...
Dziś rano się zważyłam, jest pół kilo mniej. Czyli nieźle, wziąwszy pod uwagę, że jadłam naprawdę dużo, a miałam dwa dni przerwy
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic. ... ead#unread]Wyznania kobiety szurającej[/url] || [url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php? ... ead#unread]Komentarze[/url]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
- kachita
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 6639
- Rejestracja: 22 maja 2011, 19:26
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Wrocław
niedziela, 4 sierpnia
9,65 km w 1:03:38
średnie tempo: 6:36
Buty: Skechers GoRun
Takie tam poobozowe bieganie wieczorową porą. Niby późno, niby ciemno, niby rano padało, a i tak upał straszny. No ale coś tam się poleciało. Oczywiście nie wpadłam na pomysł, żeby naładować garmina po obozie, więc poleciałam tylko ze stoperem. Po pierwszych pięciu minutach kostka zaczęła mocno boleć, tak, że aż kulałam, więc zawróciłam do domu. Ale jak już dobiegałam, to coś zaskoczyło i przestała boleć, więc poleciałam dalej. I w sumie tyle.
9,65 km w 1:03:38
średnie tempo: 6:36
Buty: Skechers GoRun
Takie tam poobozowe bieganie wieczorową porą. Niby późno, niby ciemno, niby rano padało, a i tak upał straszny. No ale coś tam się poleciało. Oczywiście nie wpadłam na pomysł, żeby naładować garmina po obozie, więc poleciałam tylko ze stoperem. Po pierwszych pięciu minutach kostka zaczęła mocno boleć, tak, że aż kulałam, więc zawróciłam do domu. Ale jak już dobiegałam, to coś zaskoczyło i przestała boleć, więc poleciałam dalej. I w sumie tyle.
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic. ... ead#unread]Wyznania kobiety szurającej[/url] || [url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php? ... ead#unread]Komentarze[/url]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
- kachita
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 6639
- Rejestracja: 22 maja 2011, 19:26
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Wrocław
wtorek, 6 sierpnia
9,52 km w 1:03:41
średnie tempo: 6:41
średnie tętno: 158
max tętno: 174
15 min rozciągania
Buty: Saucony Mirage 2
Poszłam ci ja wczoraj na sztangi, zmotywowana i pełna poobozowego entuzjazmu. Zarzuciłam na gryf podwójne obciążenie, w końcu przez ten tydzień w górach się wzmocniłam niby, co nie? No i trzaskamy te przysiady, uda nieco pieką, ale trzymam się dzielnie, a tu nagle alarm ewakuacyjny. Jak się potem okazało, ktoś zadzwonił, że bomba jest w budynku Co było robić, pojechałam do domu. A dziś lekkie zakwasy są i tak. Pfff.
Za to bieganie poszło bdb. Wyszłyśmy wieczorem, jak już zaszło słońce, więc temperatura wynosiła zaledwie 30 stopni. Wzięłam wodę i bardzo dobrze, bo lało się ze mnie masakrycznie. Biegło się fajnie, oczywiście przeplotkowałyśmy z Iką cały czas, podobno wysmuklałam przez te dwa tygodnie, które się nie widziałyśmy Po pętelce Ika pojechała do domu, a ja jeszcze dokręciłam do 8 km i zrobiłam 7 przebieżek po 30 sek z minutą przerwy w truchciku wolniutkim. Trochę ciężko lata się przebieżki z butelką w ręku , ale weszły, pierwsza chyba nieco za szybko albo GPS przekłamał, na co zresztą stawiam, bo pozostałe już mają tempo w miarę równo - zresztą starałam się nie biec tego za szybko, pomna słów trenejro GG
W ogóle to tęsknię za basenem (ten w Bornicie był naprawdę fajny, do tego z fajnymi triatlonistami ), pysznymi ciastami (kakaowe petitki się nie umywają), endorfinami (chociaż dzisiaj nieco ich wpadło), no i oczywiście ekipą. Smuteczek...
W czwartek interwały, jeszcze nie wiem, jakie. Stay tuned!
9,52 km w 1:03:41
średnie tempo: 6:41
średnie tętno: 158
max tętno: 174
15 min rozciągania
Buty: Saucony Mirage 2
Poszłam ci ja wczoraj na sztangi, zmotywowana i pełna poobozowego entuzjazmu. Zarzuciłam na gryf podwójne obciążenie, w końcu przez ten tydzień w górach się wzmocniłam niby, co nie? No i trzaskamy te przysiady, uda nieco pieką, ale trzymam się dzielnie, a tu nagle alarm ewakuacyjny. Jak się potem okazało, ktoś zadzwonił, że bomba jest w budynku Co było robić, pojechałam do domu. A dziś lekkie zakwasy są i tak. Pfff.
Za to bieganie poszło bdb. Wyszłyśmy wieczorem, jak już zaszło słońce, więc temperatura wynosiła zaledwie 30 stopni. Wzięłam wodę i bardzo dobrze, bo lało się ze mnie masakrycznie. Biegło się fajnie, oczywiście przeplotkowałyśmy z Iką cały czas, podobno wysmuklałam przez te dwa tygodnie, które się nie widziałyśmy Po pętelce Ika pojechała do domu, a ja jeszcze dokręciłam do 8 km i zrobiłam 7 przebieżek po 30 sek z minutą przerwy w truchciku wolniutkim. Trochę ciężko lata się przebieżki z butelką w ręku , ale weszły, pierwsza chyba nieco za szybko albo GPS przekłamał, na co zresztą stawiam, bo pozostałe już mają tempo w miarę równo - zresztą starałam się nie biec tego za szybko, pomna słów trenejro GG
W ogóle to tęsknię za basenem (ten w Bornicie był naprawdę fajny, do tego z fajnymi triatlonistami ), pysznymi ciastami (kakaowe petitki się nie umywają), endorfinami (chociaż dzisiaj nieco ich wpadło), no i oczywiście ekipą. Smuteczek...
W czwartek interwały, jeszcze nie wiem, jakie. Stay tuned!
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic. ... ead#unread]Wyznania kobiety szurającej[/url] || [url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php? ... ead#unread]Komentarze[/url]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
- kachita
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 6639
- Rejestracja: 22 maja 2011, 19:26
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Wrocław
środa, 7 sierpnia
30 min ćwiczenia siłowe
8 min ABS, grzbiet, jakieś pompki i core. A poniżej tysiąc słów o moich ćwiczeniach na core
czwartek, 8 sierpnia
Plan: 10'E + 6* (1000m T8/3' przerwa) + 10'E
Wykonanie:
Rozgrzewka: 1,65 km w 11:21, śr. tempo 6:54
5 min rozciągania
Tysiączki:
1. 5:43
2. 5:44
3. 5:49
4. 5:45
5. 5:46
6. 5:37
Schłodzenie:
1,58 km w 11:04, śr. tempo 7:01
Buty: Skechers GoRun
Trenejro Krzysiek stwierdził na obozie, że się zamulałam ostatnio moim treningiem i powinnam polatać coś szybszego. Trenera trzeba się słuchać, więc na dziś wybrałam sobie wariant sześciu tysiączków w tempie na 8 km, czyli w moim wypadku 5:47. Miałam się zmęczyć tym treningiem i faktycznie nieco się zmęczyłam Wyszłam przed dziewiątą, więc już było tylko coś koło 30 stopni, nawet się zdarzył jakiś jeden czy dwa podmuchy chłodnego wiaterku. Może to na te burze, co to dziś miały być, a ich nadal nie widać ani nie słychać Co mnie dziwi, to bardzo niskie tętno jak na moje możliwości. Maksymalne było w granicach 165-170. Strange, doprawdy. Może przez ten upał serce mi zwalnia? Dzisiaj w sumie cały dzień straszne śpiąca byłam...
W sobotę może wstanę na BBLa, a może nie. Okaże się w sobotę Stay tuned!
PS Mały wtręt kulturoznawczy - mój (były) Niemiec zawsze twierdził, że Polacy mają słabość do zdjęć grupowych. Hmmmm. Coś w tym chyba jest
30 min ćwiczenia siłowe
8 min ABS, grzbiet, jakieś pompki i core. A poniżej tysiąc słów o moich ćwiczeniach na core
czwartek, 8 sierpnia
Plan: 10'E + 6* (1000m T8/3' przerwa) + 10'E
Wykonanie:
Rozgrzewka: 1,65 km w 11:21, śr. tempo 6:54
5 min rozciągania
Tysiączki:
1. 5:43
2. 5:44
3. 5:49
4. 5:45
5. 5:46
6. 5:37
Schłodzenie:
1,58 km w 11:04, śr. tempo 7:01
Buty: Skechers GoRun
Trenejro Krzysiek stwierdził na obozie, że się zamulałam ostatnio moim treningiem i powinnam polatać coś szybszego. Trenera trzeba się słuchać, więc na dziś wybrałam sobie wariant sześciu tysiączków w tempie na 8 km, czyli w moim wypadku 5:47. Miałam się zmęczyć tym treningiem i faktycznie nieco się zmęczyłam Wyszłam przed dziewiątą, więc już było tylko coś koło 30 stopni, nawet się zdarzył jakiś jeden czy dwa podmuchy chłodnego wiaterku. Może to na te burze, co to dziś miały być, a ich nadal nie widać ani nie słychać Co mnie dziwi, to bardzo niskie tętno jak na moje możliwości. Maksymalne było w granicach 165-170. Strange, doprawdy. Może przez ten upał serce mi zwalnia? Dzisiaj w sumie cały dzień straszne śpiąca byłam...
W sobotę może wstanę na BBLa, a może nie. Okaże się w sobotę Stay tuned!
PS Mały wtręt kulturoznawczy - mój (były) Niemiec zawsze twierdził, że Polacy mają słabość do zdjęć grupowych. Hmmmm. Coś w tym chyba jest
Ostatnio zmieniony 15 sie 2013, 16:06 przez kachita, łącznie zmieniany 1 raz.
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic. ... ead#unread]Wyznania kobiety szurającej[/url] || [url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php? ... ead#unread]Komentarze[/url]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
- kachita
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 6639
- Rejestracja: 22 maja 2011, 19:26
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Wrocław
piątek, 9 sierpnia
40 min ćwiczenia siłowe
8 min ABS, 80 przysiadów, jakieś wymachy nogami, co to je Krzysiek pokazywał, pompki, no i 2 serie na core. Nie chciało mi się bardzo, no ale zjadłam wcześniej całe opakowanie Oreo, więc jakoś się zmotywowałam
sobota, 10 sierpnia
10,96 km w 1:10:55
średnie tempo: 6:28
średnie tętno: 156
max tętno: 169
5 min rozciągania
Buty: Skechers GoRun
Na BBL nie wstałam, bo musiałam się wyspać, poza tym mam teraz beznadziejny dojazd. I będzie beznadziejny jeszcze długo, bo jak już skończą robić jedno skrzyżowanie, to zaraz rozkopią moją ulicę i tramwaj w ogóle nie będzie do mnie jeździł A rowerem to daleko...
No ale nic to, wyszłam pobiegać wieczorem, dość późno, bo musiałam podładować zegarek najpierw (btw coś mi się dzieje z baterią, zdecydowanie za szybko się rozładowuje, hmmm). Na dworze przyjemnie chłodno, chociaż się spociłam, a jakże W każdym razie najpierw wyszło 9,5 km w 6:30, a potem 7 przebieżek po 30 sek na minutowej przerwie w świńskim truchcie. Bardzo fajnie mi się biegło, w ogóle się nie zmęczyłam. Oby więcej takich treningów
Jutro coś dłuższego. Stay tuned!
40 min ćwiczenia siłowe
8 min ABS, 80 przysiadów, jakieś wymachy nogami, co to je Krzysiek pokazywał, pompki, no i 2 serie na core. Nie chciało mi się bardzo, no ale zjadłam wcześniej całe opakowanie Oreo, więc jakoś się zmotywowałam
sobota, 10 sierpnia
10,96 km w 1:10:55
średnie tempo: 6:28
średnie tętno: 156
max tętno: 169
5 min rozciągania
Buty: Skechers GoRun
Na BBL nie wstałam, bo musiałam się wyspać, poza tym mam teraz beznadziejny dojazd. I będzie beznadziejny jeszcze długo, bo jak już skończą robić jedno skrzyżowanie, to zaraz rozkopią moją ulicę i tramwaj w ogóle nie będzie do mnie jeździł A rowerem to daleko...
No ale nic to, wyszłam pobiegać wieczorem, dość późno, bo musiałam podładować zegarek najpierw (btw coś mi się dzieje z baterią, zdecydowanie za szybko się rozładowuje, hmmm). Na dworze przyjemnie chłodno, chociaż się spociłam, a jakże W każdym razie najpierw wyszło 9,5 km w 6:30, a potem 7 przebieżek po 30 sek na minutowej przerwie w świńskim truchcie. Bardzo fajnie mi się biegło, w ogóle się nie zmęczyłam. Oby więcej takich treningów
Jutro coś dłuższego. Stay tuned!
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic. ... ead#unread]Wyznania kobiety szurającej[/url] || [url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php? ... ead#unread]Komentarze[/url]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
- kachita
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 6639
- Rejestracja: 22 maja 2011, 19:26
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Wrocław
niedziela, 11 sierpnia
27,19 km w 3:02:50
średnie tempo: 6:43
średnie tętno: 158
max tętno: 169
rozciąganie: jeszcze będzie
Buty: Skechers GoRun
Cytując Birdie:
Gdy ci smutno, gdy ci źle,
idź na trening, zarżnij się.
A że jest mi bardzo smutno i źle, no to postanowiłam się dziś zarżnąć. I tym sposobem long run mi wyszedł w sumie dość długi. Po 10. i 20. km zrobiłam sobie krótkie przerwy w marszu na żele i wodę oraz dla złapania oddechu. Bo coś mi nieco za szybko to szło. Ale ogólnie czuję się spoko, mogłabym biec dalej, tylko stopy mocno bolą No ale Skechersy mają tej pianki naprawdę mało, więc się nie dziwię. I jak tak sobie myślę, że ewentualnie w Warszawie miałabym zrobić jeszcze 15 km i miałabym na to 3,5 h, to pewnie bym dała radę, co nie?
W ogóle zobaczymy, jak to będzie jutro. Na sztangach na ten przykład Stay tuned!
27,19 km w 3:02:50
średnie tempo: 6:43
średnie tętno: 158
max tętno: 169
rozciąganie: jeszcze będzie
Buty: Skechers GoRun
Cytując Birdie:
Gdy ci smutno, gdy ci źle,
idź na trening, zarżnij się.
A że jest mi bardzo smutno i źle, no to postanowiłam się dziś zarżnąć. I tym sposobem long run mi wyszedł w sumie dość długi. Po 10. i 20. km zrobiłam sobie krótkie przerwy w marszu na żele i wodę oraz dla złapania oddechu. Bo coś mi nieco za szybko to szło. Ale ogólnie czuję się spoko, mogłabym biec dalej, tylko stopy mocno bolą No ale Skechersy mają tej pianki naprawdę mało, więc się nie dziwię. I jak tak sobie myślę, że ewentualnie w Warszawie miałabym zrobić jeszcze 15 km i miałabym na to 3,5 h, to pewnie bym dała radę, co nie?
W ogóle zobaczymy, jak to będzie jutro. Na sztangach na ten przykład Stay tuned!
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic. ... ead#unread]Wyznania kobiety szurającej[/url] || [url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php? ... ead#unread]Komentarze[/url]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]