Buty minimalistyczne

setny
Rozgrzewający Się
Rozgrzewający Się
Posty: 18
Rejestracja: 12 cze 2013, 00:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Dziś, po ciężkim dniu pracy wracam do domu, a tu... paczka ze Skora Phase'ami!!!
Buty są piękne. Rozmiar pasuje! But wydaje się bardzo solidny. Faktycznie- zapiętek trochę zbyt "przegięty", delikatnie wżyna się w ścięgno Achillesa, ale chyba nie powinien mi w biegu przeszkadzać. Chyba będę w nich biegać bez skarpetek, bo tak super leżą. Mam nadzieję, że wystarczy miejsca do paluchów, zwłaszcza prawego (tu czasami bywał problem u mnie). Choć jeszcze nie biegałem (dziś już nie dam rady) to wydaje mi się wstępnie, że to był dobry zakup. Chyba warto było zainwestować, trochę dołożyć, lepiej się w nich czuje niż w M. RG2.

Są to jednak buty dosyć minimalistyczne, amortyzacji to za bardzo nie ma. Ale myślę, że będą dobre. No i teraz mając Sockwy i Phase'y mogę jechać na urlop i w końcu będę mógł biegać (w poprzednich moich wynalazkach była to na prawdę partyzantka, choć i taki etap fajnie było zaliczyć).

Klanger pisze: A od kiedy biegasz w butach bez obcasa (równy poziom przodostopia i pięty)?
Ew. jak szybko zwiększasz dystans dziennych/tygodniowych wybiegań, pewnie jakiś plan pod maraton wykorzystujesz?

Pytam się dlatego, że Sockwa na stopach, i wrześniowy maraton moim skromnym zdaniem nie idą w parze... Delikatnie to nazywając, jest to średni pomysł, no chyba że będzie to marszo-bieg czy coś w ten deseń, ale i w takim wypadku przeszedłbym się na twoim miejscu kiedyś 40km w Sockwach, a najlepiej boso po to by zobaczyć o co mi chodzi, kiedy piszę że to średni pomysł. I to nie chodzi o Sockwa, ale ogólnie o płaskie buty. Ryzykusz dość ostro kontuzją stopy (moim skromnym zdaniem).
(...)
Po co ci ten maraton w tym roku?

Zdejmij buty, pojedź na polną drogę, ale taką ubitą, kamienistą jak cholera, a nie piaszczystą i zacznij biec boso w sposób poprawny, z punktu widzenia biomechaniki, nie na palcach, nie na pięcie, i zobacz ile tak naprawdę twoje ciało wytrzyma. Jak przebiegniesz 3 km i dasz radę na drugi dzień biec po takiej samej hardcoreowej drodze, to będzie duży sukces!
(...)
Zastanów się nad tym, bo jak twoim celem jest maraton (i nie mnie oceniać sensowność tego celu) to minimale, jeśli zaczynasz dziś z nimi przygodę to moim zdaniem bardzo zły pomysł.
W każdym innym przypadku (czyli bieganie bez konkretnego celu kilometrażowego) minimale to świetny pomysł, choć uważam, że skoro jest tak pięknie ze oknem, to lepiej biegać boso, a buty zostawić sobie na zimowe dni, ale... niech każdy robi co lubi najbardziej i co mu sprawia przyjemność, bo w końcu o to w tym wszystkim chodzi :hej:
W "zero dropie" uczynionym domowym sposobem biegam od ok. 1.5 m-ca.
Czy maraton to dobry pomysł? - Nie wiem. Ale trzyma mnie w ryzach, żeby biegać regularnie, zwiększać dystanse. Biegam według schematu treningowego z bieganie.pl - maraton dla początkujących w 14 tygodni.
Czy mi się uda przebiec w minimalach? Czy w ogóle uda mi się go przebiec? - Zobaczymy, ale dlaczego nie spróbować. Jest jeszcze trochę czasu i treningów przede mnie, więc jak zobaczę, że amortyzacja w Skorach jest nie wystarczająca dla mnie, to może kupię coś "grubszego". Z drugiej strony - sam fakt, że po 2 w końcu nie najkrótszych pierwszych biegach w Sockwach zniosłem to "przyzwoicie" i dalej chce w nich biegać - napawa mnie optymizmem. Te doświadczenia w Sockwach zachęcają też by faktycznie całkiem zrzucić obuwie, i kto wie, może podczas urlopy będą do tego okazje.
Choć to co opisuje Klanger - bieganie po ciemku w lesie, gdzie stopy same omijają wszystkie przeszkody - wydaję mi się "czarną magią". :ble: Nie chodzi o to, że nie wierzę, że tak biegasz, ale nie wyobrażam sobie w tej chwili, że ja mógłbym tak biegać.

Jak trochę pobiegam w Skorach, to postaram się tu jeszcze podzielić swoimi opiniami.
A jak tam Hassy w nowo zakupionych Sockwach :)
PKO
Klanger
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1241
Rejestracja: 16 gru 2012, 17:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Im większa amortyzacja w minimalach (ale to brzmi :hej: ) tym większe prawdopodobieństwo, że po 20, 30, 40 km zaczniesz walić z pięty, co przy tego typu obuwiu nie jest dobrym pomysłem.

Nie chcę ciebie zniechęcać, bo dobrze ciebie rozumiem jeśli chodzi o działanie z celem w tle, raczej uczylam na pewne sprawy, żeby później nie było, że tego typu papcie powodują kontuzje (albo brak papci). :oczko:

Co do biegania po ciemku, dałbyś radę, jak my wszyscy. Problem leży bardziej w głowie, niż w stopach :hej:

Swoją drogą, urlop to świetny czas żeby zdjąć buty, i pobiegać boso... w końcu relaks stóp też im się należy :usmiech:

Przyznam się, że jak tylko mogę to po mieście chodzę też boso (o ile sytuacja na to pozwala), i co mnie mocno zdziwiło w tym roku, to brak jakichkolwiek reakcji postronnych ludzi, normalnie tolerancja wkracza w nasz polski świat :bum:
thomekh
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1337
Rejestracja: 10 cze 2009, 16:59
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Klanger pisze:
Przyznam się, że jak tylko mogę to po mieście chodzę też boso (o ile sytuacja na to pozwala), i co mnie mocno zdziwiło w tym roku, to brak jakichkolwiek reakcji postronnych ludzi, normalnie tolerancja wkracza w nasz polski świat :bum:

Myślą, że to kolejny Cejrowski. Pewnie jeszcze yerbę pije cwaniak jeden :hahaha:
Klanger
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1241
Rejestracja: 16 gru 2012, 17:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

thomekh pisze:
Klanger pisze:
Przyznam się, że jak tylko mogę to po mieście chodzę też boso (o ile sytuacja na to pozwala), i co mnie mocno zdziwiło w tym roku, to brak jakichkolwiek reakcji postronnych ludzi, normalnie tolerancja wkracza w nasz polski świat :bum:

Myślą, że to kolejny Cejrowski. Pewnie jeszcze yerbę pije cwaniak jeden :hahaha:
:hej:
setny
Rozgrzewający Się
Rozgrzewający Się
Posty: 18
Rejestracja: 12 cze 2013, 00:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

thomekh pisze:
Myślą, że to kolejny Cejrowski. Pewnie jeszcze yerbę pije cwaniak jeden :hahaha:

Ja akurat piję :bum: Aż mi zrobiłeś smaka na wieczór :hahaha:
hassy
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1219
Rejestracja: 09 paź 2012, 11:09
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Klanger pisze:Im większa amortyzacja w minimalach (ale to brzmi :hej: ) tym większe prawdopodobieństwo, że po 20, 30, 40 km zaczniesz walić z pięty, co przy tego typu obuwiu nie jest dobrym pomysłem.

Co do biegania po ciemku, dałbyś radę, jak my wszyscy. Problem leży bardziej w głowie, niż w stopach :hej:

Przyznam się, że jak tylko mogę to po mieście chodzę też boso (o ile sytuacja na to pozwala), i co mnie mocno zdziwiło w tym roku, to brak jakichkolwiek reakcji postronnych ludzi, normalnie tolerancja wkracza w nasz polski świat :bum:
Klanger, ale czy sądzisz, że jest szansa, aby komuś bieganie nie-piętowe na tyle weszło w krew, że nawet przy zmęczeniu go nie porzuci? Ja np. nie biegam wielkich dystansów, ale może nie rzecz w dystansie bezwzględnym tylko co człowiek robi w stanie zmęczenia przy dystansie długim w jego skali. Ja np. zauważam u siebie oczywiście odpuszczanie techniki, ale główne symptomy to (a) zmniejszenie kadencji; (b) prostowanie nóg (zmniejszanie ugięcia kolan); (c) podświadoma spina gdzieś tam. Oczywiście od (b) do pięty nie jest już daleko i samo wyprostowania nóg już zwiększa obciążenia przy lądowaniu (zmniejsza się skok naturalnego amortyzatora), ale wydaje mi się, że nawet ciężko człapiąc z wywalonym ozorem nie mam tendencji do łomotania piętą. Moim odruchem jest to, żeby przy zmęczeniu zwiększyć luz i wtedy - przy wciąż krótkim kroku - jednak stopa człapie płasko po gruncie, czyli pi razy oko jak trzeba.

Fakt, że większość kwestii zaczyna się / ma się w głowie :) Wiele rzeczy z pozoru niewykonalnych wiąże się z barierami psychicznymi a nie czysto techniczną trudnością (oczywiście dopóki respektowane są prawa fizyki :)). Pamiętam to jeszcze z historii o zdobywaniu niezdobytych ścian tatrzańskich, które latami były legendą a z czasem stały się prawie ćwiczebnymi skałkami na kursach wspinaczkowych :)

W środku miasta na bosaka nie łaziłem, ale po osiedlu owszem, no i zdarza mi się biegać bez butów po terenie zielonym acz miejskim. Są spojrzenia, jakiś czasem (sympatyczny) komentarz, bardziej i najpierw zwracają chyba uwagę buty w rękach (wtedy, kiedy część biegu jest w butach to potem je trzymam w łapach - kiepski pomysł pewnie, ale trudno o alternatywę) a nie ich brak na stopach :)

Aaa, no i te Sockwy.... jeszcze w nich dłużej nie biegłem :) Pierwsze wrażenia są dwa. Po pierwsze, interesujące jest jak but (noo, może raczej "but") może być jednocześnie trochę opięty (czyli nie ma pustego luzu jak w noskach niektórych innych, "normalnych" butów mini) i pozwalać na dużą swobodę ruchów. Po drugie, że jednak taki cienki naleśnik też potrafi stworzyć wrażenie chronienia stopy - co ja wiążę z dość skutecznym tłumieniem tych wszystkich mniej konkretnych mikro-bodźców z podłoża, które przez bose podeszwy są odbierane dużo wyraziściej. A jeśli nawet te 2 mm czy coś potrafi wyczuwalnie zubożyć "orkiestrę doznań" to dopiero człowiek sobie uświadamia jak odcięty od świata jest w żelazkowym interfejsie z 3 centymetrami pod piętą :)

Ekonomicznie był to dobry interes (dzięki, Setny!), bo właśnie widzę, że w necie w Polsce - jak już tu ktoś zapowiadał (w Kadencji 180) - G2 pojawiły się za 255 PLN nie licząc przesyłki :)
Klanger
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1241
Rejestracja: 16 gru 2012, 17:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

http://lh3.ggpht.com/-byQtT1WFb2s/ToC9T ... 25255D.jpg

Fotka już tu się pojawiła kiedyś, ale ona dobrze ilustruje odp. na Twoje pytanie (o ile ja je dobrze zrozumiałem).

Co do dystansu maratońskiego, nie wiem nie przebiegłem nigdy takiej trasy boso (ani w Sockwach). Boso otarłem się o 30km i nie miałem problemów z waleniem z pięty, ale ja nie biegam w ten sposób od 3 tygodni, i nie trenuję pod konkretny maraton.

Moim zdaniem, w pierwszym roku biegania boso/mini raczej powinno się skupić na budowaniu siły nóg, stóp, mięsni tłowia (układ miednicy - "konik" yacoola) etc.
Należałoby dać swojemu ciału te kilka, kilkanaście miesięcy na adaptację, tym bardziej że zewsząd dochodzą info., że ciało naprawdę się zmienia i adaptuje i nie jest to tylko kwestia bólu łydek, czy piekącej pięty z rana (Achilles) - "przeciążenie", a również podnoszenia się łuków stopy, wzmacniania mięści stopy (pojawienia się ich na nowo?), i co równie ważne wytworzenia warstwy tłuszczu na podeszwie stóp również pełniącej funkcję amortyzatora, i izolatora. Często zmienia się też układ żył, ściegna zaczynają być bardziej widoczne na stopie, etc. Czasami pojawia się jakiś okresowy ucisk na nerwy (co objawia się cierpnięciem palcy itp), który następnie zanika - wszystko to wskazuje na to, że zachodzą głębokie zmiany w ciele. Muskularura łydek się też zmienia, itd. Nawet paznokcie stóp się zmieniają (wizualnie).

Naprawdę po kilkunastu miesiącach adaptacji zupełnie inaczej się biega boso. Ciało wie z czym ma do czynienia i tego typu aktywność jest akceptowana przez oragnizm - PONOWNIE - jako noramalna aktywność, a nie stres (coś co wyzwala reakcje stresowe w organizmie, bo zagraża homeostazie organizmu).
Po okresie adaptacji, faktycznie - o ile nie ma się innych kontuzji, albo dysfunkcji, których się nabawiło w między czasie robić głupie rzeczy :hahaha: - można biec niemal jak maszyna, automatycznie, aż nam się nie znudzi.

---

Tylko, to co napisałem powyżej to sytuacja utopijna, niemal doskonała, a gdzieś w tym wszystkim jest wplątane jeszcze życie, i różne pokusy, plany, ambicje, podpuszczanie kolegów, fajne laseczki na trasie podświadomie mobilizujące do szybszego i "piękniejszego" biegu itd itd.
Przez co większość z nas załapuje syndrom TMTS (za dużo za szybko) i wkurza się na siebie, że się dało wpakować w to pomimo "bręczenia" ludzi na forum :-)

Ja podziwiam ludzi, który potrafili wchodzić w mini/bosaka metodą właściwą - powoli, o 10% więcej itd, bo sam chyba na 2 czy 3 biegu strzeliłem po piachu 5km (wcześniej adaptując się do 2km), i miałem przerwę na 3 tygodznie, ledwo dochodząc na nogach do kibelka rano (ból pięty).
To wszystko przez wiosnę, las, ciepłe-zimne podłoże, coś czego niedoświadczy się nawet w Sockwach. Jak masz to wszystko pod stopami, to po prostu nie da się staną po 2,2km a jutro po 2,3km itd. Chce się dużo za dużo na raz, i od razu. A potem przez jakiś czas boli :hej:
hassy
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1219
Rejestracja: 09 paź 2012, 11:09
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Fajne refleksje, dzięki za nie :)

Ja też nie pisałem o dystansie maratońskim obiektywnie tylko o dystansie, jaki dla danej osoby w danym momencie jest "maratoński" (w sensie hardkorowy). Dla kogoś to będzie 5 km, dla Scotta Jurka może 205 km :) :)

Ale absolutnie się zgadzam, że następuje przebudowa ciała. Raczej nie powstają tam nowe rzeczy nieprzewidziane przez Matkę Naturę, ale z hibernacji czy uwiądu to się oczywiście różne rzeczy budzą i rosną czy wzmacniają. Nie trwa to migiem, więc jeśli ktoś chce rzeczywistych, głębokich, trwałych efektów to nie wystarczy przez magiczne 3 tygodnie pofikać w fitness klubie według kolejnego cud-programu tej czy innej osoby mającej akurat swoje medialne 5 minut. Można mieć efekty, szybko osiągnąć jakiś wynik, cel... ale to trochę jak intensywny kurs języka. Szybko ładuje dużo treści do pamięci krótkotrwałej i potem - jeśli tego nie utrwalić - rdzewieje.

Owszem, zadziwiające, ile trzeba pracy i czasu aby - jak piszesz - PONOWNIE zrekonstruować coś, do czego mieliśmy potencjał jako bobasy. Tylko ten potencjał poszedł się paść np. i m.in. z pierwszymi sztywnymi bucikami czy wysiadywaniem przed TV ze słodkim przysmakiem.

A fota boli, fakt :) Dlatego pisałem, że niewalenie z pięty musi wejść w krew. Nie wiem kim jest osoba na focie ale założenie minimali nastąpiło u niej chyba zanim (a może: zamiast :)) weszło w krew :)
Awatar użytkownika
zoltar7
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 5288
Rejestracja: 12 wrz 2010, 11:13
Życiówka na 10k: żenująca
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

hassy pisze:dla Scotta Jurka może 205 km :) :)
kpisz czy o drogę pytasz? Dla Skota Dżjrka to raczej coś w granicach 72... godzin :bum:
Temu się darzy, kto dobrze waży.
Szczęśliwi kalorii nie liczą.
setny
Rozgrzewający Się
Rozgrzewający Się
Posty: 18
Rejestracja: 12 cze 2013, 00:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Jestem już po pierwszych biegach w Skorach Phase.
Rano 8.5km do pracy. Był to bieg po 2 wcześniejszych biegach w Sockwach (18 i 9 km) i czułem się jakbym biegał na poduszce pod śródstopiem. Niesamowite uczucie, ile bieganie w czymś na prawdę "mini" może zrobić dla stopy. Phase mimo że mają może 1cm odczułem jako bardzo amortyzowane. Z butów jestem zadowolony. Zapiętek nie uciskał, choć po biegu w jego okolicy skóra była nieznacznie odgnieciona. Ten dystans biegłem bez skarpetek i było to fajne uczucie.

Po pracy oczywiście musiałem również wrócić biegiem. Dystans dłuższy bo co najmniej 10 km albo trochę więcej (musiałem wstąpić do sklepu). Tym razem założyłem cienkie skarpetki, żeby sprawdzić jak sobie w takiej opcji stopa da radę. Muszę przyznać, że bez skarpetek lepiej - przewiewniej, lepsze czucie podłoża, skarpetka może jednak też trochę uwierać. Ten drugi bieg (nie za bardzo zgodny z planem treningowym), ewidentnie byłem bardziej zmęczony, już stopy nie czuły się jak na poduszkach, już czuły że podeszwa jest jednak dość twarda, plusem była niemal zupełne nieodczuwanie krótkich fragmentów z kamykami jako bólu.

Na pewno chcę dużo ćwiczyć w Sockwach, w czasie urlopu również boso. Jakie dystanse polecacie na początek boso? Czy powinien to być "izolowany" bieg na bosaka czy jako część dłuższego biegu (jeśli tak to czy na początek czy na koniec)? Czy jeszcze jakieś rady dla początkującego?

I jeszcze uwaga do Sockw(ów) - na początku pisałem że jednak muszę w skarpetkach w nich biegać, bo bez są za luźno - po tych dwóch biegach okazuje się, że chyba dostosowują się do indywidualnej stopy, bo gdy teraz zakładałem je do chodzenia bez skarpet - dobrze przylegały. Kolejny plus tych "butów".
Klanger
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1241
Rejestracja: 16 gru 2012, 17:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Boso, lepiej przed lub wtedy kiedy masz stopy suche (bez potu po trzymaniu godzinami w butach) czyli np. 1-2 po biegu głównym.
Ale skoro trenujesz pod maraton, to bosaka chyba traktuj jako zabawę, co byś sobie kuku nie zrobił i nie stracił treningów pod swój cel.

Jak bOso to raczej nie po piachu, a po twardym. Szyszki, to twój wróg nr. 1, nr. 2 to piach, nr. 3 emocje, które poniosą cię za daleko, jak na 1 czy 2,3 raz :hej: ,
setny
Rozgrzewający Się
Rozgrzewający Się
Posty: 18
Rejestracja: 12 cze 2013, 00:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Dzięki Klanger,
Myślę, że boso mógłbym biegać w dni wolne od biegów "treningowych".

Co rozumiesz przez "bieganie po twardym" - asfalt, płytki? Czy może ubitą drogę wiejska ??
Klanger
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1241
Rejestracja: 16 gru 2012, 17:18
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Asfalt raczej nie, a napewno nie na początek.

Droga gruntowa, lecz nie bardzo piaszczystą będzie ok.

Masz kilka możliwości, twardo i gładko (np. kostka brukowa, beton etc), najlepiej bez kamyków, lub naturalnie miękko, za to z kamieniami.

Sam zobaczysz na czym różnica polega i czemu beton i kamyczki, nawet te drobne to mało fajny mix.

Generalnie baw się tym, uważaj żebyś pęcherzy sobie nie zrobił. Legendarne rozbite butelki i inne szkła omijają, ale uważaj na ciernie np. na drodze gdzie rosną akacje czy jeżyny czy inne tego typu rośliny.

Nie zapomnij butów (Sockw) włożyć do plecaka, plan B zawsze warto mieć ze sobą :hej:
Awatar użytkownika
zoltar7
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 5288
Rejestracja: 12 wrz 2010, 11:13
Życiówka na 10k: żenująca
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

setny pisze:ile bieganie w czymś na prawdę "mini" może zrobić dla stopy.
Ot jest prawdziwy Wyznawca. Chwała ci o wielki MINIMUSIE :tonieja: :hahaha:
Temu się darzy, kto dobrze waży.
Szczęśliwi kalorii nie liczą.
Awatar użytkownika
Adam Klein
Honorowy Red.Nacz.
Posty: 32176
Rejestracja: 10 lip 2002, 15:20
Życiówka na 10k: 36:30
Życiówka w maratonie: 2:57:48
Lokalizacja: Polska cała :)

Nieprzeczytany post

Klanger pisze:Im większa amortyzacja w minimalach (ale to brzmi :hej: ) tym większe prawdopodobieństwo, że po 20, 30, 40 km zaczniesz walić z pięty,
To akurat nie ma wielkiego związku. Choćby Pete Larson robił badania na jakimś barefoot marathon i chyba 60% zawodników uderzała na jakims etapie piętą (nie wiem czy nawet nie na poczatkowym - nie wiem, nie chce mi się szukać) .
New Balance but biegowy
ODPOWIEDZ