ZACZYNAM ....z niczym;)

Dziewczyny - to nasze miejsce.

Moderator: beata

Hanna77
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 250
Rejestracja: 18 cze 2013, 14:13
Życiówka na 10k: 43:44
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

ania102 pisze:
Ma_tika Hanna77 w szkole bieganie było dla mnie koszmarem, teraz dystanse 10-20km mnie tak nie męczą, jak w podstawówkowe biegi na 800m. Pamiętacie jakieś swoje szkolne czasy?

bieg na 1000 niczym koszmarny sen. i pamiętam ten brak oddechu, ból w płucach, uginające sie nogi; to zmęczenie i zniechęcenie. brrrrrr....nie cierpiałam biegać.
a teraz najbardziej lubię wybiegania na 17 km z mężem.
PKO
Awatar użytkownika
cava
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1701
Rejestracja: 10 gru 2012, 12:13
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Hanna77 pisze:
ania102 pisze:
Ma_tika Hanna77 w szkole bieganie było dla mnie koszmarem, teraz dystanse 10-20km mnie tak nie męczą, jak w podstawówkowe biegi na 800m. Pamiętacie jakieś swoje szkolne czasy?

bieg na 1000 niczym koszmarny sen. i pamiętam ten brak oddechu, ból w płucach, uginające się nogi; to zmęczenie i zniechęcenie. brrrrrr....nie cierpiałam biegać.
a teraz najbardziej lubię wybiegania na 17 km z mężem.
Ja WF nawet lubiłam, ale wyrywkowo.
Od zawsze nienawidziłam sportów z piłką a wiecznie nam kazali grać w piłkę. A to zbijak, a to siatkówka, a to koszykówka a czasami ręczna a na dokładkę zmora moja ostateczna: piłka lekarska i ćwiczenia z tym tłukiem.
Nienawidziłam tego po prostu.
Tak samo cierpiałam na sprintach i skokach w dal.

Za to dobrze mi szła gimnastyka, wszelkie skoki przez konia, długie biegi, gra w ping-ponga, skakanka, lotki.
Awatar użytkownika
szelma
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 400
Rejestracja: 21 sie 2012, 12:19
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Belgia

Nieprzeczytany post

Brrr, WF to moja trauma szkolna :trup: Odwieczne dwa ognie, w których bałam się tej cholernej, smigającej piłki. Potem skakanie przez skrzynię, rzucanie durną piłką lekarską, no i bieganie na 600 m - palące płuca, ślina o konsystencji cementu, drżące nogi, masaaaaaakra. W ciągu wielu lat edukacji mojej i siostry mej spotkałyśmy jednego fajnego wuefistę. Jednego. A obie od ruchu nie stroniłyśmy nigdy, a moja droga siostra to nawet ma puchary z mistrzostw Polski w swoim ukochanym sporcie :hej: A z wuefem zawsze były problemy. Po 10 milach na mecie pomyślałam sobie, że to "in your face", panie wuefisto z LO :sss:
Awatar użytkownika
Doroteczka
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 217
Rejestracja: 18 mar 2013, 08:48
Życiówka na 10k: 58:57
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Ksw
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Dama witaj serdecznie :)

Co do szkoły to lubiłam WF, ale biegania ani trochę - lecieć z językiem na wierzchu i uważać żeby w tym pędzie nie paść na twarz to była porażka i dramat! Niby jakim cudem można było to lubić, no ale nikt nigdy nie powiedział jak się biega...i wszystko było na hura. Uwielbiałam wszystko prócz koszykówki...zawsze wtedy byłam chora ;)

Wilma pięknie! Już niedługo pęknie 10km :) tylko spokojnie i bez wyrywania :)
Dalej, wyżej i na przekór!! http://bliczek.pl :)
ania102
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 730
Rejestracja: 02 kwie 2013, 18:30
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

szelma też nie cierpiałam gry w dwa ognie - to celowanie w kogoś piłką źle mi się kojarzy.

Dama witaj!

Doroteczka na ten bieg górski możesz sobie kupić rozwodnione żele energetyczne - mi na maratonie (a było upalnie) naprawdę pomogły. To, że nie trzeba ich popijać jest dużą zaletą. Dwa starczą. Może też zamiast bidonu z wodą izotonik? Wolę wodę, ale izo powinien lepiej nawodnić.

W mojej szkole było dużo siatkówki i koszykówki, których bardzo nie lubiłam, bo jestem krótkowidzem, a grać kazali bez okularów, które wtedy nosiłam i wiele nie widziałam. Od wczesnej podstawówki regularnie pływałam, od liceum jeździłam na nartach biegowych, ale w szkole to nie miało znaczenia... W ogóle byłam bardzo aktywnym dzieckiem: rower, deskorolka, piłka nożna z bratem i jego kolegami, badminton, tenis stołowy, czasem ziemny i przez cały czas basen. Mam wrażenie, że szkolny w-f odbierał mi wiarę w siebie i jakoś nie kojarzą mi się te zajęcia ze sportem czy chociażby z fajną zabawą - raczej z obskurną szatnią, sztywną biała koszulką, pokrzykiwaniem nauczycielki i wybieraniem drużyn, gdzie zawsze byłam ostatnia.

Dziś 1h25minut biegania:-)
Stara Dama
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 405
Rejestracja: 18 cze 2013, 13:39
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Śląsk

Nieprzeczytany post

cava - mam tylko jednego syna oraz kotkę o imieniu Messi (chyba trudno zgadnąć na czyją cześć :hahaha: )

W podstawówce lubiłam wf, choć najczęściej składał się on z biegów do pobliskiego parku oraz gry w 2 ognie lub skoków przez kozła. Nie mieliśmy sali z przyzwoitego zdarzenia tylko byłą aulę oraz nauczycielkę z chorą nogą, która mogła tylko chodzić. :szok: Natomiast w liceum dużo graliśmy siatkówkę, której nie umiałam i tego nie lubiłam oraz kosza, ale tu moja szybkość i wzrost były atutem, więc mimo braków umiejętności sobie radziłam.
Awatar użytkownika
cava
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1701
Rejestracja: 10 gru 2012, 12:13
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

ania102 pisze:W ogóle byłam bardzo aktywnym dzieckiem: rower, deskorolka, piłka nożna z bratem i jego kolegami, badminton, tenis stołowy, czasem ziemny i przez cały czas basen. Mam wrażenie, że szkolny w-f odbierał mi wiarę w siebie i jakoś nie kojarzą mi się te zajęcia ze sportem czy chociażby z fajną zabawą - raczej z obskurną szatnią, sztywną biała koszulką, pokrzykiwaniem nauczycielki i wybieraniem drużyn, gdzie zawsze byłam ostatnia.

Nooo, coś jest na rzeczy.
Mnie się też to tak kojarzy, mimo że byłam dzieckiem które poza WF-em z roweru nie zsiadało, a jak już zsiadło to żeby z psem po lesie iść biegać.

Niestety NIC się nie zmieniło.
Moje dzieci już nawet do basenu się zniechęciły, wystarczyło ze mają raz w tygodniu zajęcia na basenie w szkole.
Kiedyś nie można było się opędzić bo ciągle : maaaamo na baaasen, taaato na baaasen.
A teraz proponuję: może do Aqaparku- a córa mi na to: "rzygam już tym basenem". :/

Ale ich basen wygląda tak: 45 minut do dyspozycji, wcześniej ich do szatni nie wpuszczają bo nie ma komu pilnować, jak wejdą o godzinie to już nauczyciel basenowy na nich wrzeszczy ze się spóźnili i rozdaje karniaki, popływają pół godziny z ciagle wrzeszczącym nauczycielem nad głową i już maja stresa ze się spóźnią na kolejną lekcję, lecą się suszyć. 6 ledwo działąjących suszarek na 16 dzieciaków... nauczyciel wrzeszczy ze wychodzą z mokrymi głowami, wracają sie dosuszać całą grupą bo nie wolno im sie rozdzielać, już spóźnione, dolatują na kolejną lekcję spóźnione i dostają co? Wrzask i karę za spóźnienie + odpowiedzialność zbiorową. Jedno się niedosuszy na wszystkich się drą. :/

W ogóle nie są myślami na basenie, tylko cały czas mają stresa ze się spóźnią i będzie wrzask i kara i przez to się miedzy sobą jeszcze kłócą. :/
ania102
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 730
Rejestracja: 02 kwie 2013, 18:30
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

cava okropne jest to, co napisałaś o basenie w szkole - chyba bym wypisała dziecko, jeżeli tak to ma wyglądać:-( A jak się ma w szkole klasyczny w-f? Moja córa właśnie idzie do pierwszej klasy i ciekawa jestem, jak będzie.
Awatar użytkownika
Doroteczka
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 217
Rejestracja: 18 mar 2013, 08:48
Życiówka na 10k: 58:57
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Ksw
Kontakt:

Nieprzeczytany post

ania102 pisze: Doroteczka na ten bieg górski możesz sobie kupić rozwodnione żele energetyczne - mi na maratonie (a było upalnie) naprawdę pomogły. To, że nie trzeba ich popijać jest dużą zaletą. Dwa starczą. Może też zamiast bidonu z wodą izotonik? Wolę wodę, ale izo powinien lepiej nawodnić.
Mam zamiar brać izotonik, a co do żeli to nigdy ich nie stosowałam i jakoś nie jestem ani trochę do nich przekonana. Podobno strasznie smakują...mam zamiar zaopatrzyć się w rodzynki i morele.
Ostatnio zmieniony 20 cze 2013, 08:10 przez Doroteczka, łącznie zmieniany 1 raz.
Dalej, wyżej i na przekór!! http://bliczek.pl :)
Awatar użytkownika
maly89
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4862
Rejestracja: 10 paź 2011, 23:05
Życiówka na 10k: 37:44
Życiówka w maratonie: 02:56:04
Lokalizacja: Gdańsk / Lidzbark Warmiński
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Hanna77 pisze:bieg na 1000 niczym koszmarny sen. i pamiętam ten brak oddechu, ból w płucach, uginające sie nogi; to zmęczenie i zniechęcenie. brrrrrr....nie cierpiałam biegać.
a teraz najbardziej lubię wybiegania na 17 km z mężem.
Miałem tak samo. Z tym, że u mnie nic się nie zmieniło :) Tak jak nie cierpiałem tysiączków tak dalej ich nie lubię (ale podczas treningów interwałowych latam, bo wiem, że są ważne). Nie przepadam też za biegami na 5km i na 10km - są po prostu dla mnie za szybkie. Jeżeli chodzi o zawody to uwielbiam połówki. Jeżeli zaś chodzi o treningi to powiem uczciwie, że jeżeli podczas treningu zrobię mniej niż 15 kilometrów to mam wyrzuty wobec siebie, że się obijałem i skróciłem sobie trening :)
Awatar użytkownika
Gryzzelda
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1710
Rejestracja: 29 cze 2012, 21:31
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kraina Deszczowcow

Nieprzeczytany post

Doroteczka pisze:
ania102 pisze: Doroteczka na ten bieg górski możesz sobie kupić rozwodnione żele energetyczne - mi na maratonie (a było upalnie) naprawdę pomogły. To, że nie trzeba ich popijać jest dużą zaletą. Dwa starczą. Może też zamiast bidonu z wodą izotonik? Wolę wodę, ale izo powinien lepiej nawodnić.
Mam zamiar brać izotonik, a co do żeli to nigdy ich nie stosowałam i jakoś nie jestem ani trochę do niech przekonana. Podobno strasznie smakują...mam zamiar zaopatrzyć się w rodzynki i morele.
U Deszczowcow rozdaja na zawodach kwasne zelki, ponoc daja kopa i nie zaklejaja :trup:
Awatar użytkownika
franklina
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1395
Rejestracja: 09 gru 2012, 21:57
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: planowana na 2015 r!

Nieprzeczytany post

cava a kto tu jest Matką Założycielką? :hej: MY wszyscy tworzymy to forum,nieprawdaż? :ble:

Stara Dama-ja mam kocurka :hej: 4mce chłopak ma :hahaha: strasznie sie "żrą" z moim 6letnim synkiem,trzeba ich rozdzielać siłą bo by sie zjedli :spoko: Moze jak Kociak podrośnie to te wojny ucichną? :hejhej:

a ja od niedzieli nie biegam :taktak: moje nogi ,miesnie i wszystko inne maja urlop do piatku :ble: nie wiem czy uwierzycie ale czuje jak "odpływa" ze mnie zmęczenie :taktak: jakkolwiek głupio to zabrzmi to swiadomie sie obijam :taktak: bez wyrzutów sumienia :oczko: poza tym kilka dni przestoju zawsze lepiej mi robi psychicznie :hej: w piatek swietojanski,w sobote krótki sobótkowy ,niedziela wolne i wracamy do normalnego biegania.Poza tym wraca mój K.-bedzie łatwiej organizacyjnie :oczko: Bede biegac jak oni beda wcianać kolacje bo wczoraj weszłam na wage i... :orany: :orany: :orany: Nie jestem jakąś przesadnie dbająca o linie ale dwa kilo na plusie to akurat TO co mi ciąży :hej: hehehhe :ble: reszta fałdek mi nie przeszkadza :uuusmiech: :uuusmiech: :uuusmiech: :uuusmiech:
Obrazek
Ma_tika
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1427
Rejestracja: 29 paź 2012, 22:34
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

A mnie połamało w szyi. Od wczoraj chodzę owinięta w szalik - w 30-stopniowym upale :ojoj: Ot, taka przymusowa regeneracja. Mąż ma zapalenie gardła i antybiotyk. Pies ma poharataną łapę (no idea co się stało). I w tym wszystkim pakujemy się na wakacje - w sobotę wybywamy do Włoch :). Dziecko, odpukać, zdrowe, nie licząc niezdrowej ekscytacji wyjazdem :hahaha:
Obrazek
ania102
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 730
Rejestracja: 02 kwie 2013, 18:30
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Ma_tika współczuję pokręcenia:-( na szczęście do soboty jeszcze trochę zostało.

Doroteczka przed maratonem nie korzystałam z żeli, na półmaratonie i Biegu Łosia były rodzynki i suszone morele, które fajnie się sprawdziły. Na Półmaratonie Warszawskim zostałam poczęstowana żelem isostar (malutka tubka). Był całkiem smaczny, niczego poza nim nie jadłam na trasie. Miałam wrażenie, że pomógł. W sumie do forum dołączyłam właśnie pytając o żel na maraton. Uważam, że warto korzystać. Przy dużym zmęczeniu łatwiej jest wciągnąć żel niż rodzynki, które trzeba żuć, łatwo się nimi udławić, wysypać połowę w trakcie jedzenia itp. Na maratonie zdecydowanie żel mi pomógł, dodał energii. Zrobisz jak uważasz.

Maly kiedyś też nie piłam w trakcie biegu (ponad dwa lata biegania na sucho), ale zaczęłam- jednak organizm się odwadnia i uzupełnianie płynów to konieczność. Widzę różnicę. Zawsze możesz sobie gdzieś na trasie schować butelkę:-)
Awatar użytkownika
Doroteczka
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 217
Rejestracja: 18 mar 2013, 08:48
Życiówka na 10k: 58:57
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Ksw
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Myślę, że na razie nie będę się decydować na żele energetyczne...może na dłuższych dystansach o tym pomyślę :) Dzięki za rady! O kwaśnych żelkach słyszałam właśnie, że bardzo dobrze się sprawdzają - a nie powiem żelki mogę wciągać w ilościach niezliczonych :taktak:

Dziewczyny widzę chorują, mam nadzieję że mnie nic nie dopadnie. Nie wyobrażam sobie chorować w taki gorąc...dlatego współczuję i zdrowiejcie.

Matika!! Włochy! Ah pojechałabym :D

Mały ja należę do osób które bez picia sobie biegania nie wyobrażają, w zimnie około 10-13km było ok, a teraz to nawet na 10km ciężko...chowanie w krzakach butelki mam opanowane ;)
Dalej, wyżej i na przekór!! http://bliczek.pl :)
New Balance but biegowy
ODPOWIEDZ