ania102 pisze:W ogóle byłam bardzo aktywnym dzieckiem: rower, deskorolka, piłka nożna z bratem i jego kolegami, badminton, tenis stołowy, czasem ziemny i przez cały czas basen. Mam wrażenie, że szkolny w-f odbierał mi wiarę w siebie i jakoś nie kojarzą mi się te zajęcia ze sportem czy chociażby z fajną zabawą - raczej z obskurną szatnią, sztywną biała koszulką, pokrzykiwaniem nauczycielki i wybieraniem drużyn, gdzie zawsze byłam ostatnia.
Nooo, coś jest na rzeczy.
Mnie się też to tak kojarzy, mimo że byłam dzieckiem które poza WF-em z roweru nie zsiadało, a jak już zsiadło to żeby z psem po lesie iść biegać.
Niestety NIC się nie zmieniło.
Moje dzieci już nawet do basenu się zniechęciły, wystarczyło ze mają raz w tygodniu zajęcia na basenie w szkole.
Kiedyś nie można było się opędzić bo ciągle : maaaamo na baaasen, taaato na baaasen.
A teraz proponuję: może do Aqaparku- a córa mi na to: "rzygam już tym basenem". :/
Ale ich basen wygląda tak: 45 minut do dyspozycji, wcześniej ich do szatni nie wpuszczają bo nie ma komu pilnować, jak wejdą o godzinie to już nauczyciel basenowy na nich wrzeszczy ze się spóźnili i rozdaje karniaki, popływają pół godziny z ciagle wrzeszczącym nauczycielem nad głową i już maja stresa ze się spóźnią na kolejną lekcję, lecą się suszyć. 6 ledwo działąjących suszarek na 16 dzieciaków... nauczyciel wrzeszczy ze wychodzą z mokrymi głowami, wracają sie dosuszać całą grupą bo nie wolno im sie rozdzielać, już spóźnione, dolatują na kolejną lekcję spóźnione i dostają co? Wrzask i karę za spóźnienie + odpowiedzialność zbiorową. Jedno się niedosuszy na wszystkich się drą. :/
W ogóle nie są myślami na basenie, tylko cały czas mają stresa ze się spóźnią i będzie wrzask i kara i przez to się miedzy sobą jeszcze kłócą. :/