22 czerwca 2013
Kupiłam sobie nowe buty, przyszły w środę.
Wierna jestem Mizuno, to już trzecia para, leciutkie jak piórko, tym razem znów Nexus-Lexus, tyle że tym razem 7.
Takie są

No i dzisiaj je próbowałam, tak się złożyło, że na zawodach
I Sucholeska Dziesiątka Fightera, czyli w Suchym Lesie
Fighterem to ja nie jestem

ale po dzisiejszym dniu to się zastanawiam, czy sobie jednak nicka nie zmienić.
Dojechaliśmy (czyli ja i Kosynierzy w ramach obstawy

) sporo wcześniej, biuro zawodów minuta, po wyjściu chwilę pogadałam z Szymonem, dumna byłam, że go rozpoznałam, bo po tej minucie rozmowy we W-ni mogłabym mieć z tym problem, a nie miałam

Potem poszliśmy do pobliskiej galerii, bo przypomniało mi się, że zapomniałam bułki na przegryzienie przed biegiem, a że tam sklep dwojga apostołów, to nawet świeże mieli.
Potem przebranie, rozgrzewki ok 1km, bo stwierdziłam, że skoro zaczyna się robić bardzo gorąco, to jednak nie będę tracić siły. Trochę się porozciągałam, trochę pogadałam ze znajomym z W-ni, potem chwila rozmowy z Michałem, który leciał na 5km, odnaleźliśmy się z Robertem i na start. Gorąc taka, że łomatkoż doloż, choć lepiej niż wczoraj i tak.
Generalnie, to - o naiwna! - miałam nadzieję na życiówkę, czułam się dobrze przygotowana, w piątek na basen nie poszłam tylko odpoczywałam, nogi nie bolały, więc ok.
Plan był lecieć po 4:50. Wiedziałam, że tyle będę w stanie uciągnąć, o ile trasa nie będzie miała niespodzianek w postaci mostów i innych wiaduktów.
No ale plany swoje, życie swoje, więc życiówki nie ma. Uch!
Pierwszy kaem po 4:40, z tłumem, i chyba jakoś w dół polecieliśmy. Drugi po 4:53. Myślę sobie, że jest dobrze, bo chciałam zwolnić a nie gnać na łeb i szyję. Tym bardziej, że co chwila podbieg i zbieg.
Trzeci kaem po 5:01, trzeba przyspieszyć ciut. Czwarty po 4:51. Zaczyna się robić ciężko, a wody ani widu ani słychu; była co prawda, ale chyba z 200m po starcie. Nie skorzystałam, bo byłam przekonana że w taką pogodę tych stanowisk będzie jednak więcej. Marzę o tym, że by zrobić choć łyk i polać się trochę. Lecę i myślę sobie - no super

zapowiada się, że będzie tylko jedno stanowisko z wodą na półmetku. Zaczynam się robić coraz bardziej wściekła, gorąco, trasa taka, że prawie jak kros po mieście - przynajmniej dla mnie, ale po tym jak gadałam ze znajomymi, zgadzamy się, że chyba nie było kilometra, na którym przez cały czas byłoby płasko, tylko wciąż podbieg i zbieg. Najbardziej wkurza mnie ten brak wody i tak jak na 2km nie miałam standardowego pytania "Co ja robię tu?", tak teraz mam ogromną chęć zejścia na 5km, tym bardziej że wiem, że plany życiówkowe wzięły w łeb. Trzyma mnie tylko to, że ten Suchy Las jest ujęty w Grand Prix Wlkp, bo właśnie dlatego tu przyjechałam - to mój 5 z 6 wymaganych do zaliczenia. Po 6km przeszło mi, w sensie chęci zejścia, ale złość pozostała. Niestety, żeby to się na power przełożyło, to nieee
Niby biegnę dalej i staram się nie obijać, ale tempa słabe jak moja wola w niejedzeniu słodyczy: 5:02/ 5:08/ 5:07/ 5:12. Łoż matkoż doloż. Na 9km zaczynam przyspieszać, wymijam jedną panią, która stara się mi na to pozwolić, ale to ja nie pozwalam jej i pomimo prób zostaje pani w tyle. 9km po 5:04. I jeszcze ten koszmarny podbieg na ostatnim kilometrze...I jeszcze to okrążenie na stadionie. Na ostatnich set metrach coś mi w nogi wlazło i pognałam, więc 10km wpadł po 5:02.
Tak więc
całość 50:34 netto.
Open: 200/ 444
Open K: 15/ 100
K 30: 7/ 42
Odczucia moje są inne niż Szymona, bo dla mnie fajna imprezka to nie była
Woda - to raz. Medal naklejany niezbyt ładny - dwa. Posiłek, czyli jego brak - trzy. Atmosfera, a raczej jej brak - cztery.
I to wcale nie dlatego, że nie mam takiego czasu jak chciałam, bo w Wolsztynie poszło mi gorzej, mimo że trasa była o wiele łatwiejsza. Do Wolsztyna pewnie wrócę, do Suchego Lasu raczej nie.
No i tak-to-to mi się dzisiaj biegało. Myślę, że gdyby nie ta pofałdowana trasa, wynik byłby lepszy, ale nie ma co gdybać, tylko poćwiczyć.
Tak więc mam nadzieję, ze jutro w Świebodzinie Cichacz załatwi mi-sobie-i znajomym lepszą pogodę, a i walcem w nocy pojeździ, żeby wszystkie podbiegi zlikwidować
