Sylw3g - Być jak Tommy Lee Jones w "Ściganym"
Moderator: infernal
- Sylw3g
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3666
- Rejestracja: 22 sty 2010, 23:47
- Życiówka na 10k: 35:56
- Życiówka w maratonie: 2:57:46
- Lokalizacja: Warszawa
14.05.2013
Dobra do biegania. Start: 21:40
Kolce - Joma Spikes Clavos Cross 6624
Warsaw Track Cup
Sztafeta 4x800m
Wyniki nieoficjalne (mierzone przeze mnie, z kamery): 2:23
Pierwsze 400m - 1:06
Drugie 400m - 1:17
Średnie tempo: 2:59min/km
Nie miałem pojęcia na ile mogę sobie pozwolić na pierwszym okrążeniu (tzn +/- wiedziałem, ale nie potrafiłem tego kontrolować ) No i oczywiście na drugim kółku spuchłem. Końcowe 200 metrów było już bardzo ciężkie, a ostatnie 100m to już w ogóle koszmar, coraz bardziej się zapadałem na kolanach Boże, jakie to było świetne Mimo tego, że w czasie biegu jakoś wysoko rąk nie trzymam, to w połowie zaczęły mnie sowicie palić. Średnie dystanse to zupełnie inne bieganie. Polecam każdemu amatorowi! Zobaczycie jacy jesteście słabi fizycznie Udało mi się solidnie "zdrapać" gardło. Jeszcze teraz muszę od czasu do czasu sobie kaszlnąć. Nogi też zmęczyłem, ale o tym chyba nie muszę wspominać (palenie ud było naprawdę sowite)
Na pewno byłbym w stanie pobiec ten dystans lepiej. Musiałbym tylko lepiej wyczuć tempo pierwszego kółka i najlepiej nie biec tego samemu - jakaś bezpośrednia rywalizacja na pewno by mi pomogła.
Kalkulatorek wyliczył mi jakieś 2:20, więc zbytnio się nie mylił Chciałem mocnego biegu i go miałem I to mimo błędów spowodowanych brakiem wiedzy jak to tak naprawdę biec.
Było naprawdę fajnie.
Nagraliśmy sobie filmik z tego biegu (3min). Jeżeli ktoś ma FB i jest zalogowany, to wystarczy kliknąć poniżej (2 razy się rypłem co do czasów kolegów):
,
Zobaczycie między innymi moje króciutkie kroczki i to, że prawie w ogóle nie podnoszę ud podczas biegu
Albo znaleźć nasz profil klubowy na fb wpisując "Amatorski Klub Biegowy MORT!"
Dobijcie nam do 100 lajków, to wzrośnie nam samoocena!
Ta sztafeta to była chyba tak na dostawkę, bo gdyby nie to, że ustawiłem kamerkę i wsio nagrałem, to nie znalibyśmy nawet swoich czasów - niby mieliśmy zegarki, ale ja np nie zdążyłem go nawet włączyć. Ale pamiątka jest!
Ahoj!
Dobra do biegania. Start: 21:40
Kolce - Joma Spikes Clavos Cross 6624
Warsaw Track Cup
Sztafeta 4x800m
Wyniki nieoficjalne (mierzone przeze mnie, z kamery): 2:23
Pierwsze 400m - 1:06
Drugie 400m - 1:17
Średnie tempo: 2:59min/km
Nie miałem pojęcia na ile mogę sobie pozwolić na pierwszym okrążeniu (tzn +/- wiedziałem, ale nie potrafiłem tego kontrolować ) No i oczywiście na drugim kółku spuchłem. Końcowe 200 metrów było już bardzo ciężkie, a ostatnie 100m to już w ogóle koszmar, coraz bardziej się zapadałem na kolanach Boże, jakie to było świetne Mimo tego, że w czasie biegu jakoś wysoko rąk nie trzymam, to w połowie zaczęły mnie sowicie palić. Średnie dystanse to zupełnie inne bieganie. Polecam każdemu amatorowi! Zobaczycie jacy jesteście słabi fizycznie Udało mi się solidnie "zdrapać" gardło. Jeszcze teraz muszę od czasu do czasu sobie kaszlnąć. Nogi też zmęczyłem, ale o tym chyba nie muszę wspominać (palenie ud było naprawdę sowite)
Na pewno byłbym w stanie pobiec ten dystans lepiej. Musiałbym tylko lepiej wyczuć tempo pierwszego kółka i najlepiej nie biec tego samemu - jakaś bezpośrednia rywalizacja na pewno by mi pomogła.
Kalkulatorek wyliczył mi jakieś 2:20, więc zbytnio się nie mylił Chciałem mocnego biegu i go miałem I to mimo błędów spowodowanych brakiem wiedzy jak to tak naprawdę biec.
Było naprawdę fajnie.
Nagraliśmy sobie filmik z tego biegu (3min). Jeżeli ktoś ma FB i jest zalogowany, to wystarczy kliknąć poniżej (2 razy się rypłem co do czasów kolegów):
,
Zobaczycie między innymi moje króciutkie kroczki i to, że prawie w ogóle nie podnoszę ud podczas biegu
Albo znaleźć nasz profil klubowy na fb wpisując "Amatorski Klub Biegowy MORT!"
Dobijcie nam do 100 lajków, to wzrośnie nam samoocena!
Ta sztafeta to była chyba tak na dostawkę, bo gdyby nie to, że ustawiłem kamerkę i wsio nagrałem, to nie znalibyśmy nawet swoich czasów - niby mieliśmy zegarki, ale ja np nie zdążyłem go nawet włączyć. Ale pamiątka jest!
Ahoj!
- Sylw3g
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3666
- Rejestracja: 22 sty 2010, 23:47
- Życiówka na 10k: 35:56
- Życiówka w maratonie: 2:57:46
- Lokalizacja: Warszawa
16.05.2013
Start: Godzina 18, 23°C, słonecznie, duszno.
20min E (4:34min/km)
10x100/100 Trucht
20min E (4:25min/km)
Łączny dystans: ok 11KM
Te powrotne 20min było już na granicy BC2 - śpieszyło mi się. Nadal odczuwam te 800m. Jakoś dużo pluję podczas biegu, uda ciężkie i gardło jeszcze trochę drapie.
Przebieżki robiłem w nowym miejscu, delikatnie pod górkę - wchodziły po ok 18sec.
W sobotę Cooper. Skoro na Stadionie Narodowym, na trawiastej bieżni z 90° zakrętami zrobiłem 3200m, to myślę, że na porządnej bieżni te 3400 powinno wejść
Oby przez piątek nogi zdążyły wypocząć, bo będzie kicha jak znowu zrobię jakiś nędzny wynik
Ahoj.
Start: Godzina 18, 23°C, słonecznie, duszno.
20min E (4:34min/km)
10x100/100 Trucht
20min E (4:25min/km)
Łączny dystans: ok 11KM
Te powrotne 20min było już na granicy BC2 - śpieszyło mi się. Nadal odczuwam te 800m. Jakoś dużo pluję podczas biegu, uda ciężkie i gardło jeszcze trochę drapie.
Przebieżki robiłem w nowym miejscu, delikatnie pod górkę - wchodziły po ok 18sec.
W sobotę Cooper. Skoro na Stadionie Narodowym, na trawiastej bieżni z 90° zakrętami zrobiłem 3200m, to myślę, że na porządnej bieżni te 3400 powinno wejść
Oby przez piątek nogi zdążyły wypocząć, bo będzie kicha jak znowu zrobię jakiś nędzny wynik
Ahoj.
- Sylw3g
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3666
- Rejestracja: 22 sty 2010, 23:47
- Życiówka na 10k: 35:56
- Życiówka w maratonie: 2:57:46
- Lokalizacja: Warszawa
18.05.2013
Start: Godzina 11:00, jeszcze teraz jest 25°C na termometrze za oknem, lampa, duszno, bezchmurnie (Jak spojrzeć na fotkę, to jednak trochę chmur było).
Cooper RKS SKRA
Tempo: 3:45/min/km
Wynik: 3190m
Międzyczasy z Garmina:
1 3:29.2 1.00 3:29
2 3:46.8 1.00 3:47
3 3:58.2 1.00 3:58
4 :46.7 0.20 3:52
Coś nie mam szczęścia do tego Coopera. Poleciałem to tempem odrobinkę szybszym niż na 10km Straszna lampa i duchota była... Żeby odczuwalna temperatura rzeczywiście wynosiła te 25°C, to by było znośnie, ale jak się doda to, co oddawał tartan, to by było pewnie kilka ładnych stopni więcej. W drugiej połowie już było ciężko mieć otwarte oczy przez spływający pot Jedno wielkie zwalnianie. Z założenia to miał być taki bardziej treściwy trening, ale mięśniowo nie zdążyłem się nawet zmęczyć, jedynie oddechowo było na sporym długu - Lipa ten trening wyszedł. Chyba nie będę czekać na jesienną edycję i zrobię sobie własny test - wyczekam tylko jakiś chłodniejszy weekend. Może uda się skrzyknąć parę osób, postawi się jakiegoś boomboxa na starcie i zrobi się własny test, bo jeszcze trochę i zacznę twierdzić, że panuje nade mną jakieś fatum odnośnie tego coopera Trzeba go odczarować. Tak jak mówiłem wcześniej: 3400 musi wejść, ja w to nawet nie wierzę, a po prostu wiem. 3:30 to nie jest jeszcze takie tempo, żebym był w stanie je utrzymać tylko przez 1km, no please...
Chociaż Lady i maksio jakoś chyba bardzo na warunki nie narzekali Nie wiem, może we mnie to bardziej uderzyło ze względu na to, że głównie biegam po 20 i nie jestem narażony na takie temperatury Mięśniowo było jak najbardziej OK, więc raczej nie można tego zwalić na niedawne 800m.
EDIT: Napatoczyłem się na fajną fotkę. Dobrze obrazuje warunki. Nie wiem które to kółko, ale raczej bliżej końca. Prawie mi na czole żyłka pękła
(fot. Grzegorz Pracoń)
----------------------------------------------------------------
A z ciekawostek...
WUM prężnie działał na tym teście. Było można sobie zrobić test FMS i wejść na taką magiczną wagę (taką poważniejszą niż zwykła łazienkowa ), która mierzy tam różne ciekawe rzeczy:
Oczywiście trudno to nazwać jakimś poważnym badaniem Niemniej, jakaś tam ciekawość może być zaspokojona.
FFM = Waga bez tłuszczu
TBW = Woda
Resztę da się ogarnąć na pierwszy rzut oka. Ale najlepsze jest jedno... BODY TYPE: ATHLETIC
Fuck Yeah!
Ahoj!
Start: Godzina 11:00, jeszcze teraz jest 25°C na termometrze za oknem, lampa, duszno, bezchmurnie (Jak spojrzeć na fotkę, to jednak trochę chmur było).
Cooper RKS SKRA
Tempo: 3:45/min/km
Wynik: 3190m
Międzyczasy z Garmina:
1 3:29.2 1.00 3:29
2 3:46.8 1.00 3:47
3 3:58.2 1.00 3:58
4 :46.7 0.20 3:52
Coś nie mam szczęścia do tego Coopera. Poleciałem to tempem odrobinkę szybszym niż na 10km Straszna lampa i duchota była... Żeby odczuwalna temperatura rzeczywiście wynosiła te 25°C, to by było znośnie, ale jak się doda to, co oddawał tartan, to by było pewnie kilka ładnych stopni więcej. W drugiej połowie już było ciężko mieć otwarte oczy przez spływający pot Jedno wielkie zwalnianie. Z założenia to miał być taki bardziej treściwy trening, ale mięśniowo nie zdążyłem się nawet zmęczyć, jedynie oddechowo było na sporym długu - Lipa ten trening wyszedł. Chyba nie będę czekać na jesienną edycję i zrobię sobie własny test - wyczekam tylko jakiś chłodniejszy weekend. Może uda się skrzyknąć parę osób, postawi się jakiegoś boomboxa na starcie i zrobi się własny test, bo jeszcze trochę i zacznę twierdzić, że panuje nade mną jakieś fatum odnośnie tego coopera Trzeba go odczarować. Tak jak mówiłem wcześniej: 3400 musi wejść, ja w to nawet nie wierzę, a po prostu wiem. 3:30 to nie jest jeszcze takie tempo, żebym był w stanie je utrzymać tylko przez 1km, no please...
Chociaż Lady i maksio jakoś chyba bardzo na warunki nie narzekali Nie wiem, może we mnie to bardziej uderzyło ze względu na to, że głównie biegam po 20 i nie jestem narażony na takie temperatury Mięśniowo było jak najbardziej OK, więc raczej nie można tego zwalić na niedawne 800m.
EDIT: Napatoczyłem się na fajną fotkę. Dobrze obrazuje warunki. Nie wiem które to kółko, ale raczej bliżej końca. Prawie mi na czole żyłka pękła
(fot. Grzegorz Pracoń)
----------------------------------------------------------------
A z ciekawostek...
WUM prężnie działał na tym teście. Było można sobie zrobić test FMS i wejść na taką magiczną wagę (taką poważniejszą niż zwykła łazienkowa ), która mierzy tam różne ciekawe rzeczy:
Oczywiście trudno to nazwać jakimś poważnym badaniem Niemniej, jakaś tam ciekawość może być zaspokojona.
FFM = Waga bez tłuszczu
TBW = Woda
Resztę da się ogarnąć na pierwszy rzut oka. Ale najlepsze jest jedno... BODY TYPE: ATHLETIC
Fuck Yeah!
Ahoj!
- Sylw3g
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3666
- Rejestracja: 22 sty 2010, 23:47
- Życiówka na 10k: 35:56
- Życiówka w maratonie: 2:57:46
- Lokalizacja: Warszawa
22.05.2013
Start: Godzina 21:10, 13°C, mokro - świetna pogoda.
15min E (4:40min/km)
8x30sec / p 2min Trucht
10min E (4:46min/km)
Łączny dystans: 9,4KM
Z powtórzenia na powtórzenie tempo delikatnie mocniejsze. Pierwsze po ok 3:00min/km, a ostatnie 2:45min/km. Przerwy od 5:30 do 6:00 (ok 300m).
To chyba tyle jeżeli chodzi o dzisiaj... Zaraz się jeszcze zabieram za rozciąganie.
Ahoj!
Start: Godzina 21:10, 13°C, mokro - świetna pogoda.
15min E (4:40min/km)
8x30sec / p 2min Trucht
10min E (4:46min/km)
Łączny dystans: 9,4KM
Z powtórzenia na powtórzenie tempo delikatnie mocniejsze. Pierwsze po ok 3:00min/km, a ostatnie 2:45min/km. Przerwy od 5:30 do 6:00 (ok 300m).
To chyba tyle jeżeli chodzi o dzisiaj... Zaraz się jeszcze zabieram za rozciąganie.
Ahoj!
- Sylw3g
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3666
- Rejestracja: 22 sty 2010, 23:47
- Życiówka na 10k: 35:56
- Życiówka w maratonie: 2:57:46
- Lokalizacja: Warszawa
23.05.2013
"Technikalia" czyli rozważania amatora...
Miałem dzisiaj okazję spędzić trochę czasu na duperelach i tak przesiedziałem z 2-3h na przeglądaniu filmików na utubie, przyrównując technikę różnych biegaczy do swojej. Zamieszczę sobie tutaj kilka swoich spostrzeżeń. Tu nie będzie nic odkrywczego, ale niektóre rzeczy lepiej zobaczyć niż przeczytać.
Oglądając "próbki" biegaczy z wydajniejszą techniką - zarówno amatorów jak i zawodowców - zauważyłem kilka cech wspólnych.
Wyszczególnijmy te cechy:
1. Najbardziej popularne - lądowanie na przedzie stopy.
2. "Luźna góra" i praca rąk, która nie lata na boki i nie zaburza ruchu do przodu.
3. Sam krok nie jest wcale taki długi. Stopa styka się z podłożem niewiele dalej od bioder.
4. Moim zdaniem najważniejsze: Prosta, delikatnie wypięta do przodu sylwetka na wysokości klaty.
I teraz tak, dzisiaj wszyscy chcemy biegać ze śródstopia, a same firmy mówią nam, że aby poprawić technikę wystarczy kupić sobie np coś takiego:
Mi to trochę śmierdzi. Wyczuwam tutaj po prostu lekką przesadę i zwyczajną chęć sprzedania nam czegoś, co jest ubrane w jakąś tam modną ideologię.
Tak sobie patrzę na te filmiki i sobie tak myślę... Wydaje mi się, że te porządane przez wszystkich lądowanie jest jedynie skutkiem samej sylwetki, a nie na odwrót. Co mam na myśli: Jeżeli mamy delikwenta, który jest zgarbiony, bo ma na tyle słaby korpus/plecy czy cholera wie co jeszcze, to po założeniu jakichś hardcorowych minimali/zdjęciu butów nic się nie zmieni, przyczyna nie zostanie zniwelowana, czyli nadal będzie się łamać i pozostanie zgarbiony. Ciało nie będzie nadążać za nogami, będzie gdzieś z tyłu, a przesunięty środek ciężkości sprawi, że energia z nogi wybijającej się (tylniej) będzie kierowana nie do przodu, a w górę = marnujemy energię i jesteśmy bardziej narażeni na mikrourazy przez mocniejsze uderzenie o ziemię.
Spójrzta:
Jeżeli ktoś się nasłuchał tego wszystkiego odnośnie poprawności lądowania na przedzie stopy, a jest stosunkowo świeży w zabawie w bieganie, to może dojść do wniosku, że należy biegać tak:
Co z tego, że generowaną przez siebie energię kieruję w powietrze, skoro przecież ląduję poprawnie na śródstopiu To oczywiście hiperbola, ale mam wrażenie, że firmy żerując na modzie minimalizmu sprzedają początkującym amatorom taki obrazek. Kiedy wystrugałem sobie zenki, to przerabiałem coś podobnego. Prowadziłem nogę na oczekiwane lądowanie i zamiast biegać, to sobie podskakiwałem jak 11 letnia dziewczynka zbierająca kwiatki na łące. Ale lądowałem przecież na śródstopiu, nie? Jestem Haile!
A zaczynałem z takiego poziomu (filmik z czerwca 2012):
Samo lądowanie to jest tylko skutek poprawnie ułożonej sylwetki. Jak teraz odkopałem sobie ten filmik, to od razu zidentyfikowałem problem w tamtej postawie. Problemem nie jest samo lądowanie, ale cofnięta dupa i zgarbienie. Samo założenie zenków nie sprawiło, że obudził się we mnie zew przodków i chęć ścigania jakiejś gazeli w nienaganny technicznie sposób. Moje problemy pozostały niezmienne.
A teraz spójrzmy jak to wygląda po 8 miesiącach systematycznego robienia ćwiczeń core, ogólnorozwojówk i zejścia z człapania objętości:
Oczywiście samo porównanie nie jest zbytnio obiektywne, bo tutaj mamy przebieżki, a tam dawne tempo Easy, ale jednak... Nie mówię też, że teraz jest jakoś bosko, ale na pierwszy rzut oka widać, że te ćwiczenia nie poszły na marne. Udało mi się wzmocnić korpus i wyeliminować chociażby te zgarbienie. Moje spostrzeżenie odnośnie aktualnej techniki jest takie, że nie jestem w stanie przez dłuższy okres czasu utrzymać górę delikatnie skierowaną do przodu - nie wyrabiają korpus i plecy - i w przypadku szybszego tempa (w tym przypadku przebieżek), ciało zostaje w tyle, nie nadąża za nogami i środek ciężkości jest nie tam, gdzie być powinien, a to z kolei sprawia, że sypie się cała reszta, tj lądowanie i wybicie.
Wyrobiłem sobie takie zdanko na podstawie kilku filmików, ale te dwa są chyba najdobitniejsze:
Pierwszy ukazuje świetne porównanie dwóch bardzo szybkich semi-amatorów (32min/10k) + jednego gościa na poziomie 37min/10k.
Kolejny filmik. Tutaj mamy np gościa od średnich dystansów, ale jego technika jest spójna z techniką biegacza w fioletowej koszulce z pierwszego filmiku:
Udaje mu się biec "poprawnie" nawet w jakichś obudowanych butach. Czemu? Przecież nie ma minimali. Udaje mu się to, bo jest dobrze ogólnie rozwinięty, nie ma jakichś naleciałości po 20latach siedzenia przy biurku. Kwitując: Uważam, że jeżeli ktoś chce nauczyć się biegać poprawnie, to niestety, ale kupno pigułki w postaci minimali niewiele tutaj pomoże. Główną poprawę zauważycie nie po zdjęciu butów i biegania na boso, a po wzmocnieniu tych partii ciała, które są zardzewiałe. Nawet jeżeli po zdjęciu butów zaczniecie lądować na wymarzonym śródstopiu (przez jakiś czas), to potencjalna przyczyna, która doprowadziła nas do biegania "brzydko" pozostanie niewzruszona. Nadal będziemy zgarbionymi troglodytami, ale w małpich butach:
Ja specem od techniki oczywiście nie jestem, kaleczę ją jak większość amatorów, ale jakieś tam zapatrywania na swoją postawę podczas biegu jednak mam.
Trening dopiero będzie - zedytuję wpis.
--------------------------------------------------------------------------
Start: Godzina 21:00, 10°C, mokro.
40min E (4:40min/km)
Łądczny dystans: 8,6KM
Ahoj
"Technikalia" czyli rozważania amatora...
Miałem dzisiaj okazję spędzić trochę czasu na duperelach i tak przesiedziałem z 2-3h na przeglądaniu filmików na utubie, przyrównując technikę różnych biegaczy do swojej. Zamieszczę sobie tutaj kilka swoich spostrzeżeń. Tu nie będzie nic odkrywczego, ale niektóre rzeczy lepiej zobaczyć niż przeczytać.
Oglądając "próbki" biegaczy z wydajniejszą techniką - zarówno amatorów jak i zawodowców - zauważyłem kilka cech wspólnych.
Wyszczególnijmy te cechy:
1. Najbardziej popularne - lądowanie na przedzie stopy.
2. "Luźna góra" i praca rąk, która nie lata na boki i nie zaburza ruchu do przodu.
3. Sam krok nie jest wcale taki długi. Stopa styka się z podłożem niewiele dalej od bioder.
4. Moim zdaniem najważniejsze: Prosta, delikatnie wypięta do przodu sylwetka na wysokości klaty.
I teraz tak, dzisiaj wszyscy chcemy biegać ze śródstopia, a same firmy mówią nam, że aby poprawić technikę wystarczy kupić sobie np coś takiego:
Mi to trochę śmierdzi. Wyczuwam tutaj po prostu lekką przesadę i zwyczajną chęć sprzedania nam czegoś, co jest ubrane w jakąś tam modną ideologię.
Tak sobie patrzę na te filmiki i sobie tak myślę... Wydaje mi się, że te porządane przez wszystkich lądowanie jest jedynie skutkiem samej sylwetki, a nie na odwrót. Co mam na myśli: Jeżeli mamy delikwenta, który jest zgarbiony, bo ma na tyle słaby korpus/plecy czy cholera wie co jeszcze, to po założeniu jakichś hardcorowych minimali/zdjęciu butów nic się nie zmieni, przyczyna nie zostanie zniwelowana, czyli nadal będzie się łamać i pozostanie zgarbiony. Ciało nie będzie nadążać za nogami, będzie gdzieś z tyłu, a przesunięty środek ciężkości sprawi, że energia z nogi wybijającej się (tylniej) będzie kierowana nie do przodu, a w górę = marnujemy energię i jesteśmy bardziej narażeni na mikrourazy przez mocniejsze uderzenie o ziemię.
Spójrzta:
Jeżeli ktoś się nasłuchał tego wszystkiego odnośnie poprawności lądowania na przedzie stopy, a jest stosunkowo świeży w zabawie w bieganie, to może dojść do wniosku, że należy biegać tak:
Co z tego, że generowaną przez siebie energię kieruję w powietrze, skoro przecież ląduję poprawnie na śródstopiu To oczywiście hiperbola, ale mam wrażenie, że firmy żerując na modzie minimalizmu sprzedają początkującym amatorom taki obrazek. Kiedy wystrugałem sobie zenki, to przerabiałem coś podobnego. Prowadziłem nogę na oczekiwane lądowanie i zamiast biegać, to sobie podskakiwałem jak 11 letnia dziewczynka zbierająca kwiatki na łące. Ale lądowałem przecież na śródstopiu, nie? Jestem Haile!
A zaczynałem z takiego poziomu (filmik z czerwca 2012):
Samo lądowanie to jest tylko skutek poprawnie ułożonej sylwetki. Jak teraz odkopałem sobie ten filmik, to od razu zidentyfikowałem problem w tamtej postawie. Problemem nie jest samo lądowanie, ale cofnięta dupa i zgarbienie. Samo założenie zenków nie sprawiło, że obudził się we mnie zew przodków i chęć ścigania jakiejś gazeli w nienaganny technicznie sposób. Moje problemy pozostały niezmienne.
A teraz spójrzmy jak to wygląda po 8 miesiącach systematycznego robienia ćwiczeń core, ogólnorozwojówk i zejścia z człapania objętości:
Oczywiście samo porównanie nie jest zbytnio obiektywne, bo tutaj mamy przebieżki, a tam dawne tempo Easy, ale jednak... Nie mówię też, że teraz jest jakoś bosko, ale na pierwszy rzut oka widać, że te ćwiczenia nie poszły na marne. Udało mi się wzmocnić korpus i wyeliminować chociażby te zgarbienie. Moje spostrzeżenie odnośnie aktualnej techniki jest takie, że nie jestem w stanie przez dłuższy okres czasu utrzymać górę delikatnie skierowaną do przodu - nie wyrabiają korpus i plecy - i w przypadku szybszego tempa (w tym przypadku przebieżek), ciało zostaje w tyle, nie nadąża za nogami i środek ciężkości jest nie tam, gdzie być powinien, a to z kolei sprawia, że sypie się cała reszta, tj lądowanie i wybicie.
Wyrobiłem sobie takie zdanko na podstawie kilku filmików, ale te dwa są chyba najdobitniejsze:
Pierwszy ukazuje świetne porównanie dwóch bardzo szybkich semi-amatorów (32min/10k) + jednego gościa na poziomie 37min/10k.
Kolejny filmik. Tutaj mamy np gościa od średnich dystansów, ale jego technika jest spójna z techniką biegacza w fioletowej koszulce z pierwszego filmiku:
Udaje mu się biec "poprawnie" nawet w jakichś obudowanych butach. Czemu? Przecież nie ma minimali. Udaje mu się to, bo jest dobrze ogólnie rozwinięty, nie ma jakichś naleciałości po 20latach siedzenia przy biurku. Kwitując: Uważam, że jeżeli ktoś chce nauczyć się biegać poprawnie, to niestety, ale kupno pigułki w postaci minimali niewiele tutaj pomoże. Główną poprawę zauważycie nie po zdjęciu butów i biegania na boso, a po wzmocnieniu tych partii ciała, które są zardzewiałe. Nawet jeżeli po zdjęciu butów zaczniecie lądować na wymarzonym śródstopiu (przez jakiś czas), to potencjalna przyczyna, która doprowadziła nas do biegania "brzydko" pozostanie niewzruszona. Nadal będziemy zgarbionymi troglodytami, ale w małpich butach:
Ja specem od techniki oczywiście nie jestem, kaleczę ją jak większość amatorów, ale jakieś tam zapatrywania na swoją postawę podczas biegu jednak mam.
Trening dopiero będzie - zedytuję wpis.
--------------------------------------------------------------------------
Start: Godzina 21:00, 10°C, mokro.
40min E (4:40min/km)
Łądczny dystans: 8,6KM
Ahoj
Ostatnio zmieniony 21 cze 2013, 15:09 przez Sylw3g, łącznie zmieniany 1 raz.
- Sylw3g
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3666
- Rejestracja: 22 sty 2010, 23:47
- Życiówka na 10k: 35:56
- Życiówka w maratonie: 2:57:46
- Lokalizacja: Warszawa
25.05.2013
Jadymy szybko z postem, bo spać mi się chce.
Start: Godzina 11:00, 10°C, pochmurno, wiatr, deszcz, kałuże.
Faas 300
III Szelkowski Bieg Długodystansowy (W ramach półmaratonu)
Trasa: 10,5KM, dziurawy asfalt, w połowie nawrotka o 180°
Podziałka 4m.
Wyniki (Margines błędu 1~3sec):
Czas: 40:02
Tempo: 3:50
Międzyczasy z garmina:
1 3:34.6 1.00
2 3:45.4 1.00
3 3:49.7 1.00
4 3:47.0 1.00
5 3:53.3 1.00
6 3:51.2 1.00
7 3:52.9 1.00
8 3:58.7 1.00
9 3:52.1 1.00
10 3:56.7 1.00
11 1:41.3 0.46
Gdyby trasa miała równe 10km, to miałbym czas w granicy 38:22. W tych warunkach to naprawdę dobry - jak na mnie, that is - wynik.
Rok temu (wpis sprzed roku - CLICK) zająłem tutaj 4 miejsce Open, a dzisiaj:
Niby to płytkie, że bądź co bądź dorosły człowiek podnieca się takim wyróżnieniem, ale dla mnie to coś w rodzaju wynagrodzenia pracy na treningu i to mimo tego, że reprezentuję aktualnie taki, a nie inny poziom. A że sam bieg jest kameralny? Mi to nie przeszkadza - jam amator! Gdzie, jak nie tu? Mnie to cieszy i tyle. Nie wiem na ile to prawda, ale z zasłyszanych w szatni rozmów wynikało, że Ci goście biegali kiedyś nawet po 32min/10k W doświadczeniu siła. Szacun.
Przed biegiem udało się spotkać kilkoro znajomych, nawet kapolo w końcu dojechał Nie powiem, z tym deszczem było jednak dość zimnawo i ciężko było się zmusić do rozgrzewki na początku.
Zacząłem o jakieś 20sec/km za szybko Usprawiedliwianie się jest słabe, ale ja jestem słaby, więc się pousprawiedliwiam. Ruszyłem tak mocno z dwóch powodów. Pierwszym powodem jest to, że chciałem się trochę potrzymać na plecach znajomego, który notabene wygrał połówkę robiąc 1:16, a drugim był jakiś gościu w podobnym do mnie wieku, który ruszył równie mocno. Po kilometrze było wiadomo, że rywal z tak ciężkim oddechem długo nie pociągnie, więc się uspokoiłem i usiadłem na plecach dwóm innym osobom. W sumie nie wiedziałem jaki dystans mieli zamiar biec, ale najbezpieczniej było podejrzewać, że biegną ten sam co ja (stwierdzić to było można jedynie po spojrzeniu na numer startowy). Powoziłem się tak może do 4km i puściłem. Nie wytrzymałem ich tempa. Na mecie mieli nade mną z 30-40sec, więc mogło to być z 200m przy dobrych lotach. Los chciał, że reszta biegła półmaraton Teraz oczywiście żałuję, że nie dałem rady wykrzesać z siebie wtedy siły na jakąś bezpośrednią walkę, byłoby to na pewno duuużo ciekawsze, ale cóż...
Oczywiście wszystko co miałem na sobie było potem przemoczone do suchej nitki
Zemściłem się za tamten rok i mam teraz takie poczucie spełnienia
Ahoj!
Jadymy szybko z postem, bo spać mi się chce.
Start: Godzina 11:00, 10°C, pochmurno, wiatr, deszcz, kałuże.
Faas 300
III Szelkowski Bieg Długodystansowy (W ramach półmaratonu)
Trasa: 10,5KM, dziurawy asfalt, w połowie nawrotka o 180°
Podziałka 4m.
Wyniki (Margines błędu 1~3sec):
Czas: 40:02
Tempo: 3:50
Międzyczasy z garmina:
1 3:34.6 1.00
2 3:45.4 1.00
3 3:49.7 1.00
4 3:47.0 1.00
5 3:53.3 1.00
6 3:51.2 1.00
7 3:52.9 1.00
8 3:58.7 1.00
9 3:52.1 1.00
10 3:56.7 1.00
11 1:41.3 0.46
Gdyby trasa miała równe 10km, to miałbym czas w granicy 38:22. W tych warunkach to naprawdę dobry - jak na mnie, that is - wynik.
Rok temu (wpis sprzed roku - CLICK) zająłem tutaj 4 miejsce Open, a dzisiaj:
Niby to płytkie, że bądź co bądź dorosły człowiek podnieca się takim wyróżnieniem, ale dla mnie to coś w rodzaju wynagrodzenia pracy na treningu i to mimo tego, że reprezentuję aktualnie taki, a nie inny poziom. A że sam bieg jest kameralny? Mi to nie przeszkadza - jam amator! Gdzie, jak nie tu? Mnie to cieszy i tyle. Nie wiem na ile to prawda, ale z zasłyszanych w szatni rozmów wynikało, że Ci goście biegali kiedyś nawet po 32min/10k W doświadczeniu siła. Szacun.
Przed biegiem udało się spotkać kilkoro znajomych, nawet kapolo w końcu dojechał Nie powiem, z tym deszczem było jednak dość zimnawo i ciężko było się zmusić do rozgrzewki na początku.
Zacząłem o jakieś 20sec/km za szybko Usprawiedliwianie się jest słabe, ale ja jestem słaby, więc się pousprawiedliwiam. Ruszyłem tak mocno z dwóch powodów. Pierwszym powodem jest to, że chciałem się trochę potrzymać na plecach znajomego, który notabene wygrał połówkę robiąc 1:16, a drugim był jakiś gościu w podobnym do mnie wieku, który ruszył równie mocno. Po kilometrze było wiadomo, że rywal z tak ciężkim oddechem długo nie pociągnie, więc się uspokoiłem i usiadłem na plecach dwóm innym osobom. W sumie nie wiedziałem jaki dystans mieli zamiar biec, ale najbezpieczniej było podejrzewać, że biegną ten sam co ja (stwierdzić to było można jedynie po spojrzeniu na numer startowy). Powoziłem się tak może do 4km i puściłem. Nie wytrzymałem ich tempa. Na mecie mieli nade mną z 30-40sec, więc mogło to być z 200m przy dobrych lotach. Los chciał, że reszta biegła półmaraton Teraz oczywiście żałuję, że nie dałem rady wykrzesać z siebie wtedy siły na jakąś bezpośrednią walkę, byłoby to na pewno duuużo ciekawsze, ale cóż...
Oczywiście wszystko co miałem na sobie było potem przemoczone do suchej nitki
Zemściłem się za tamten rok i mam teraz takie poczucie spełnienia
Ahoj!
- Sylw3g
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3666
- Rejestracja: 22 sty 2010, 23:47
- Życiówka na 10k: 35:56
- Życiówka w maratonie: 2:57:46
- Lokalizacja: Warszawa
26.05.2013
Start: Godzina 19:00, 13°C, morko.
50min E (4:57min/km)
Łączny dystans: 10,1KM
Dostałem w prezencie kilka ampułek magnezu (250mg magnezu i 120mg witaminy C w 25ml). O takich:
Zapach i smak bardzo intensywny. No, ale skoro dostałem, to czemu nie spróbować? Poczytałem sobie o tym w necie i pomyślałem, że sobie wypróbuję i strzelę "jednego" przed dzisiejszym rozbieganiem. Byłem ciekaw czy pojawią się jakieś negatywne skutki podczas wysiłku Doigrałem się. Do 3km było wszystko ok, ale potem tak zaczęło mi telepać w żołądku, że dystans zacząłem już dzielić od jednego miejsca adekwatnego na toi-toi'a na drugie Dobrze, że nie wziąłem tego wczoraj przed biegiem, bo byłby lament. Najcięższe rozbieganie ever. Nawet jakbym chciał, to pod koniec szybciej niż 5:10 bym nie dał rady biec. Nie mam problemów z magnezem, ale z witaminą C już tak. Żołądek źle reaguje na większe dawki tej witaminy. Jak dłuższy czas mam jakieś problemy z trawieniem, to sobie zjadam takie 2 pomarańcze i po 2h jestem leciutki. Udało mi się opanować ten patent już na tyle dobrze, że potrafię określić czas wypróżnienia i z wyrachowaniem korzystam z tego przed ważniejszymi biegami - przed Łodzią i Orlenem to stosowałem i się udało Teraz chyba mam już pewność, że to nie pomarańcze same w sobie działają na mnie przeczyszczająco, a ich witamina C.
Jak wróciłem do domu, to pierwszą rzeczą było... Do tej pory mam jeszcze delikatny dyskomfort. Nigdy więcej
Oj mogę mieć problemy z tym swoim żołądkiem na dłuższych biegach... Podczas MW2012 już były tego pierwsze objawy, ale teraz się o tym przekonałem. Jak za jakiś czas najdzie mnie ochota na poważniejszy start w maratonie, to będę musiał solidnie przetestować jedzenie, bo znowu cały wysiłek pójdzie w cholerę i będzie płacz.
Ahoj!
Start: Godzina 19:00, 13°C, morko.
50min E (4:57min/km)
Łączny dystans: 10,1KM
Dostałem w prezencie kilka ampułek magnezu (250mg magnezu i 120mg witaminy C w 25ml). O takich:
Zapach i smak bardzo intensywny. No, ale skoro dostałem, to czemu nie spróbować? Poczytałem sobie o tym w necie i pomyślałem, że sobie wypróbuję i strzelę "jednego" przed dzisiejszym rozbieganiem. Byłem ciekaw czy pojawią się jakieś negatywne skutki podczas wysiłku Doigrałem się. Do 3km było wszystko ok, ale potem tak zaczęło mi telepać w żołądku, że dystans zacząłem już dzielić od jednego miejsca adekwatnego na toi-toi'a na drugie Dobrze, że nie wziąłem tego wczoraj przed biegiem, bo byłby lament. Najcięższe rozbieganie ever. Nawet jakbym chciał, to pod koniec szybciej niż 5:10 bym nie dał rady biec. Nie mam problemów z magnezem, ale z witaminą C już tak. Żołądek źle reaguje na większe dawki tej witaminy. Jak dłuższy czas mam jakieś problemy z trawieniem, to sobie zjadam takie 2 pomarańcze i po 2h jestem leciutki. Udało mi się opanować ten patent już na tyle dobrze, że potrafię określić czas wypróżnienia i z wyrachowaniem korzystam z tego przed ważniejszymi biegami - przed Łodzią i Orlenem to stosowałem i się udało Teraz chyba mam już pewność, że to nie pomarańcze same w sobie działają na mnie przeczyszczająco, a ich witamina C.
Jak wróciłem do domu, to pierwszą rzeczą było... Do tej pory mam jeszcze delikatny dyskomfort. Nigdy więcej
Oj mogę mieć problemy z tym swoim żołądkiem na dłuższych biegach... Podczas MW2012 już były tego pierwsze objawy, ale teraz się o tym przekonałem. Jak za jakiś czas najdzie mnie ochota na poważniejszy start w maratonie, to będę musiał solidnie przetestować jedzenie, bo znowu cały wysiłek pójdzie w cholerę i będzie płacz.
Ahoj!
- Sylw3g
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3666
- Rejestracja: 22 sty 2010, 23:47
- Życiówka na 10k: 35:56
- Życiówka w maratonie: 2:57:46
- Lokalizacja: Warszawa
28.05.2013
Start: Godzina 21:00, 12°C, mokro - przyjemnie.
30min E (5:08min/km) + 30min BC2 (4:20min/km)
Łączny dystans: 12,8KM
W pierwszej połowie podczepiłem się pod jakiegoś biegacza, było raźniej
----------------------------------------
Z ciekawszych rzeczy:
04.06 wybieram się na kolejną edycję Warsaw Track Cup'a. Będę tym razem orać tysiączka w najszybszej serii Nie mogę się doczekać! Miałem do wyboru dwie serie. Pierwszą nazwano "Biegnę poniżej 3:15" i drugą "Najszybsza seria". Pewnie znowu nie wyczuję tempa i wyjdzie nie tyle, ile by ambicja chciała, ale doszedłem do wniosku, że wolę gonić, niż bronić A po tysiączku śmigamy sztafetę 4x400m (Polecimy to z tego, co zostało po tysiączku). Ouch, to będzie intensywny dzień
Natomiast 15.06 będzie Bieg Ursynowa i pierwsze 5km od blisko 4lat. Żebym się nawet przewracał co kilometr, to będzie życiówka Trzeba będzie chyba się zapożyczyć na startowe, bo robi się krucho
A jeżeli chodzi o samopoczucie. to czuję się bardzo fajnie, lekko. Może to ma o czymś świadczyć? Byłoby miło. Nawet "szpagatowe" rozciąganie nie boli już tak jak dawniej.
Ahoj!
Start: Godzina 21:00, 12°C, mokro - przyjemnie.
30min E (5:08min/km) + 30min BC2 (4:20min/km)
Łączny dystans: 12,8KM
W pierwszej połowie podczepiłem się pod jakiegoś biegacza, było raźniej
----------------------------------------
Z ciekawszych rzeczy:
04.06 wybieram się na kolejną edycję Warsaw Track Cup'a. Będę tym razem orać tysiączka w najszybszej serii Nie mogę się doczekać! Miałem do wyboru dwie serie. Pierwszą nazwano "Biegnę poniżej 3:15" i drugą "Najszybsza seria". Pewnie znowu nie wyczuję tempa i wyjdzie nie tyle, ile by ambicja chciała, ale doszedłem do wniosku, że wolę gonić, niż bronić A po tysiączku śmigamy sztafetę 4x400m (Polecimy to z tego, co zostało po tysiączku). Ouch, to będzie intensywny dzień
Natomiast 15.06 będzie Bieg Ursynowa i pierwsze 5km od blisko 4lat. Żebym się nawet przewracał co kilometr, to będzie życiówka Trzeba będzie chyba się zapożyczyć na startowe, bo robi się krucho
A jeżeli chodzi o samopoczucie. to czuję się bardzo fajnie, lekko. Może to ma o czymś świadczyć? Byłoby miło. Nawet "szpagatowe" rozciąganie nie boli już tak jak dawniej.
Ahoj!
- Sylw3g
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3666
- Rejestracja: 22 sty 2010, 23:47
- Życiówka na 10k: 35:56
- Życiówka w maratonie: 2:57:46
- Lokalizacja: Warszawa
29.05.2013
Start: Godzina 21:00, 12°C, deszcz, burza.
12min E (4:44min/km) - Trzeba było przerwać trening i uciekać przed burzą.
A po godzinie, gdy przestało grzmieć i pozostał jedynie deszcz...
10min E (4:47min/km)
8x30sec/p 2min Trucht
10min E (4:48min/km)
Łączny dystans: 11KM (licząc wraz z tamtymi 2km)
Tempo tych przyśpieszeń takie trochę niekonsekwentne, trzeba było czasami po kałużach zasuwać - Od 3:20 po 2:50.
Ahoj!
Start: Godzina 21:00, 12°C, deszcz, burza.
12min E (4:44min/km) - Trzeba było przerwać trening i uciekać przed burzą.
A po godzinie, gdy przestało grzmieć i pozostał jedynie deszcz...
10min E (4:47min/km)
8x30sec/p 2min Trucht
10min E (4:48min/km)
Łączny dystans: 11KM (licząc wraz z tamtymi 2km)
Tempo tych przyśpieszeń takie trochę niekonsekwentne, trzeba było czasami po kałużach zasuwać - Od 3:20 po 2:50.
Ahoj!
- Sylw3g
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3666
- Rejestracja: 22 sty 2010, 23:47
- Życiówka na 10k: 35:56
- Życiówka w maratonie: 2:57:46
- Lokalizacja: Warszawa
30.05.2013
Start: Godzina 19:00, 22°C, duszno.
50min E (ok. 4:40min/km - garmin zgłupiał)
Łączny dystans: +/- 11KM
Zwykły trening. Zaraz jeszcze będzie rozciąganie i core.
-----------------------------------------------------------------------
Jak tu zacząć...
Jak byłem niedawno na tych całych baniach FMS i widziałem tych studentów uczących się takich fajnych rzeczy, to pozazdrościłem im tak bardzo , że teraz mam ochotę aplikować na awf... A jak niedawno byłem na tym teście Coopera organizowanym przez AZS, to jeszcze tylko bardziej się utwierdziłem w przekonaniu, że marnuję czas, że się niepotrzebnie męczę. Po co mi papiery nauczyciela ang, skoro od 2giego roku studiów już mi się odechciało tego robić i nie mam zamiaru tego ciągnąć. Podjąłem decyzję, że jednak spróbuję złożyć papiery na awf na kierunku "sport" ze specjalizacją lekkoatletyka. Wolałbym to robić niestacjonarnie (zaocznie), ale akurat ten kierunek nie ma takiej formy... Na razie spróbuję się dostać, podejdę pod testy sprawnościowe i jak mnie przyjmą, to wtedy będę się zastanawiać co dalej. Trochę przegapiłem sprawę, bo w maju mógłbym sobie polepszyć wyniki matury bez żadnego przygotowania (np ang roz opierniczyłem w 94% i w sumie sam bym mógł taką maturę napisać, a wos podst w 75% = dużo więcej punktów na rekrutacji) Jak byłem jeszcze w liceum, to miałem ciekawsze rzeczy do roboty... Dużo się piło, rzadko się pojawiało w szkole - ogólnie to miałem wtedy na wszystko wywalone. Niestety, nie ma już czegoś takiego jak egzaminy wstępne i prawdopodobnie będą patrzeć tylko na matury, do których się wtedy w ogóle nie przygotowywałem. Te studia byłyby inne... Taka rzeczywista pasja, a nie "przymus". Gdybym się dostał i bardzo chciał, to mógłbym zacząć to od poziomu mgr, ale nie chcę. Na ten kierunek w zeszłym roku przypadały 4 osoby, więc może być ciężko przez te nieszczęsne matury (błędy "młodości"). Testy sprawnościowe z lekkiej wyglądają następująco:
O ile 1500m powinienem pobiec w granicach 4:50 i przekroczyć skalę, to na pchnięciu kulą niechybnie polegnę. Jeżeli nie będzie wiać w twarz, to 100m jakoś też pójdzie.
Ogólnie rzecz biorąc, to swoje szanse oceniam na jakieś 30-40%. No, chyba, że wezmą pod uwagę końcową fazę licencjatu, to wtedy byłoby lepiej, ale papierka wciąż nimo, więc wątpię.
Spróbuję. Teraz, albo nigdy - ostatni dzwonek, mam 23lata.
Z tego też względu zmieniłem dystans jaki miałem pobiec na Warsaw Track Cupie z 1000m na 1500m, coby złapać trochę wyczucia. Może pojawianie się tego Warsaw Tracka to jakiś znak?
Ahoj!
Start: Godzina 19:00, 22°C, duszno.
50min E (ok. 4:40min/km - garmin zgłupiał)
Łączny dystans: +/- 11KM
Zwykły trening. Zaraz jeszcze będzie rozciąganie i core.
-----------------------------------------------------------------------
Jak tu zacząć...
Jak byłem niedawno na tych całych baniach FMS i widziałem tych studentów uczących się takich fajnych rzeczy, to pozazdrościłem im tak bardzo , że teraz mam ochotę aplikować na awf... A jak niedawno byłem na tym teście Coopera organizowanym przez AZS, to jeszcze tylko bardziej się utwierdziłem w przekonaniu, że marnuję czas, że się niepotrzebnie męczę. Po co mi papiery nauczyciela ang, skoro od 2giego roku studiów już mi się odechciało tego robić i nie mam zamiaru tego ciągnąć. Podjąłem decyzję, że jednak spróbuję złożyć papiery na awf na kierunku "sport" ze specjalizacją lekkoatletyka. Wolałbym to robić niestacjonarnie (zaocznie), ale akurat ten kierunek nie ma takiej formy... Na razie spróbuję się dostać, podejdę pod testy sprawnościowe i jak mnie przyjmą, to wtedy będę się zastanawiać co dalej. Trochę przegapiłem sprawę, bo w maju mógłbym sobie polepszyć wyniki matury bez żadnego przygotowania (np ang roz opierniczyłem w 94% i w sumie sam bym mógł taką maturę napisać, a wos podst w 75% = dużo więcej punktów na rekrutacji) Jak byłem jeszcze w liceum, to miałem ciekawsze rzeczy do roboty... Dużo się piło, rzadko się pojawiało w szkole - ogólnie to miałem wtedy na wszystko wywalone. Niestety, nie ma już czegoś takiego jak egzaminy wstępne i prawdopodobnie będą patrzeć tylko na matury, do których się wtedy w ogóle nie przygotowywałem. Te studia byłyby inne... Taka rzeczywista pasja, a nie "przymus". Gdybym się dostał i bardzo chciał, to mógłbym zacząć to od poziomu mgr, ale nie chcę. Na ten kierunek w zeszłym roku przypadały 4 osoby, więc może być ciężko przez te nieszczęsne matury (błędy "młodości"). Testy sprawnościowe z lekkiej wyglądają następująco:
O ile 1500m powinienem pobiec w granicach 4:50 i przekroczyć skalę, to na pchnięciu kulą niechybnie polegnę. Jeżeli nie będzie wiać w twarz, to 100m jakoś też pójdzie.
Ogólnie rzecz biorąc, to swoje szanse oceniam na jakieś 30-40%. No, chyba, że wezmą pod uwagę końcową fazę licencjatu, to wtedy byłoby lepiej, ale papierka wciąż nimo, więc wątpię.
Spróbuję. Teraz, albo nigdy - ostatni dzwonek, mam 23lata.
Z tego też względu zmieniłem dystans jaki miałem pobiec na Warsaw Track Cupie z 1000m na 1500m, coby złapać trochę wyczucia. Może pojawianie się tego Warsaw Tracka to jakiś znak?
Ahoj!
- Sylw3g
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3666
- Rejestracja: 22 sty 2010, 23:47
- Życiówka na 10k: 35:56
- Życiówka w maratonie: 2:57:46
- Lokalizacja: Warszawa
01.06.2013
MAJ 2013:
- 221KM
- 10x Mocnych, progresywnych sesji rozciągania
- 9x Stabilizacji
- 11x Ogólnorozwojówki
Start: Godzina 17:00, 20°C, zaraz po deszczu, słonecznie.
Stadion LA: Orzeł
20min E (4:51min/km) - w kolcach.
10x100/ p 100 Trucht - w kolcach.
20min E (4:52min/km) - w pumach.
Łączny dystans: 10,6KM
Kulą sobie, niestety, nie porzucałem. Chciałem chociaż zasymulować taki rzut w kole, ale stała woda i nie było czym się jej pozbyć. Czas przebieżek w kolcach wzrósł o dobrą sekundę względem normalnego obuwia. Myślę, że taki 100m sprint w kolcach byłbym w stanie polecieć nawet poniżej 13sec, dzisiejsze przebieżki wchodziły po 15-16sec, a trzeba wziąć też pod uwagę start ze stójki i ręczny pomiar czasu. Taki sprint w kolcach to zupełnie inna bajka. Jeżeli chodzi o tą konkurencję, to jestem dobrej myśli.
Mam jednak problem ze swoimi kolcami... I nie chodzi o ból stóp, bo to akurat normalka dla mnie. Mam problem z obcieraniem lewej pięty. Po pierwszym razie w tych kolcach (luty) dorobiłem się ogromnego bąbla i teraz jest to samo. Próbowałem wszystkiego, aby się tego problemu pozbyć - napierniczałem młotkiem, aby spróbować odgiąć plastki przy pięcie, odkształcałem to miejsce polewając wrzątkiem - i wygląda na to, że nie przeskoczę tego... Dziwna sprawa. Nie ma w środku już nic, co mogłoby uwierać/drapać podczas biegu, a problem wciąż się pojawia. Jedyna rzeczą, na którą mogę chyba zwalić ten szit jest to, że ta obcierająca noga jest krótsza i jest zbyt dużo luzu w bucie. Optymalnym rozwiązaniem byłoby kupić jakieś inne kolce Chciałem przebiec te wtorkowe 1500m w kolcach, ale teraz nie wiem czy aby się to nie odezwie podczas biegu i nie będę mógł się skupić na biegu. Same problemy panie, same problemy
Idę przebijać bąbla.
Ahoj
MAJ 2013:
- 221KM
- 10x Mocnych, progresywnych sesji rozciągania
- 9x Stabilizacji
- 11x Ogólnorozwojówki
Start: Godzina 17:00, 20°C, zaraz po deszczu, słonecznie.
Stadion LA: Orzeł
20min E (4:51min/km) - w kolcach.
10x100/ p 100 Trucht - w kolcach.
20min E (4:52min/km) - w pumach.
Łączny dystans: 10,6KM
Kulą sobie, niestety, nie porzucałem. Chciałem chociaż zasymulować taki rzut w kole, ale stała woda i nie było czym się jej pozbyć. Czas przebieżek w kolcach wzrósł o dobrą sekundę względem normalnego obuwia. Myślę, że taki 100m sprint w kolcach byłbym w stanie polecieć nawet poniżej 13sec, dzisiejsze przebieżki wchodziły po 15-16sec, a trzeba wziąć też pod uwagę start ze stójki i ręczny pomiar czasu. Taki sprint w kolcach to zupełnie inna bajka. Jeżeli chodzi o tą konkurencję, to jestem dobrej myśli.
Mam jednak problem ze swoimi kolcami... I nie chodzi o ból stóp, bo to akurat normalka dla mnie. Mam problem z obcieraniem lewej pięty. Po pierwszym razie w tych kolcach (luty) dorobiłem się ogromnego bąbla i teraz jest to samo. Próbowałem wszystkiego, aby się tego problemu pozbyć - napierniczałem młotkiem, aby spróbować odgiąć plastki przy pięcie, odkształcałem to miejsce polewając wrzątkiem - i wygląda na to, że nie przeskoczę tego... Dziwna sprawa. Nie ma w środku już nic, co mogłoby uwierać/drapać podczas biegu, a problem wciąż się pojawia. Jedyna rzeczą, na którą mogę chyba zwalić ten szit jest to, że ta obcierająca noga jest krótsza i jest zbyt dużo luzu w bucie. Optymalnym rozwiązaniem byłoby kupić jakieś inne kolce Chciałem przebiec te wtorkowe 1500m w kolcach, ale teraz nie wiem czy aby się to nie odezwie podczas biegu i nie będę mógł się skupić na biegu. Same problemy panie, same problemy
Idę przebijać bąbla.
Ahoj
- Sylw3g
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3666
- Rejestracja: 22 sty 2010, 23:47
- Życiówka na 10k: 35:56
- Życiówka w maratonie: 2:57:46
- Lokalizacja: Warszawa
02.06.2013
Poprawianie fabryki.
Step 1.
Rozpruć stare szwy trzymające ten szary element.
Step 2.
Odgiąć szary element.
Step 3.
Pozbyć się płata plastiku.
Step 4.
Zszyć na nowo i nie martwić się więcej o obtarcia.
Wszystko ładnie się trzyma. Materiał zapiętka jest na tyle stabilny, że noga nie ma prawa uciec z buta. Wpierw zrobiłem cięcie na szerokości całego napisu "Joma", ale potem uznałem, że nie sposób będzie wyjąć ten plastik przez taki mały otwór.
Pozdrawiam projektanta.
Ahoj
Poprawianie fabryki.
Step 1.
Rozpruć stare szwy trzymające ten szary element.
Step 2.
Odgiąć szary element.
Step 3.
Pozbyć się płata plastiku.
Step 4.
Zszyć na nowo i nie martwić się więcej o obtarcia.
Wszystko ładnie się trzyma. Materiał zapiętka jest na tyle stabilny, że noga nie ma prawa uciec z buta. Wpierw zrobiłem cięcie na szerokości całego napisu "Joma", ale potem uznałem, że nie sposób będzie wyjąć ten plastik przez taki mały otwór.
Pozdrawiam projektanta.
Ahoj
Ostatnio zmieniony 24 lip 2013, 01:26 przez Sylw3g, łącznie zmieniany 1 raz.
- Sylw3g
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3666
- Rejestracja: 22 sty 2010, 23:47
- Życiówka na 10k: 35:56
- Życiówka w maratonie: 2:57:46
- Lokalizacja: Warszawa
04.06.2013
Start: Godzina 20:50, 15°C, lekki wiatr - gdyby nie ten wiaterek, to wg mnie byłoby idealnie.
Warsaw Track Cup - zawody na bieżni.
Nieoficjalne wyniki:
1500m
Wynik: 4:59
Tempo: 3:19min/km
Przekombinowałem ten bieg. Plan był taki, aby pierwsze 800m się przebimbać i potem odrabiać, ale za późno zacząłem przyśpieszać i nie dałem rady odrobić straty. Zapisałem się na najszybszą turę (Nawet Piotr Łobodziński się gdzieś tam zaplątał ) Po starcie, zgodnie z przewidywaniami, szybko zostałem na ostatniej pozycji i po jakichś 400m miałem z 50m straty do przedostatniego. W sumie to mało mnie to obeszło i biegłem dalej swoje. Miałem przyśpieszyć po 800m, ale zacząłem tak naprawdę to robić po 1000m. Zacząłem wyprzedzać. Udało się połknąć 3 osoby, a w tym jedną na ostatnim wirażu i do tego mocno przyśpieszyć za samym wirażem. Jak znalazłem się na mecie, to nawet nie czułem potrzeby usiąść i dość szybko doszedłem do siebie. Zbyt zachowawczo jednak. Chciałem uniknąć błędu z 800m, gdzie to pierwsze kółko było o 10sec szybsze od drugiego, ale ostatecznie popadłem ze skrajności w skrajność. Z czasu zadowolony nie jestem, ale sam bieg pozwolił mi liznąć ten dystans, a te doświadczenie mi pomoże 28.06 na naprawdę ważnym dla mnie biegu na tym dystansie.
A po 30 minutach...
Nieoficjalne wyniki:
400m (w ramach sztafety):
Wynik: 1:02.2
Tempo: 2:35min/km
Chciałem na poprawienie humoru się odkuć za te 1500m. Do 300m biegłem bardzo solidnie, mocno pracowałem rękoma i nie myślałem zbytnio o tym, co się stanie potem. Udało się tym razem doprowadzić nogi do czerwoności Jak wszedłem w ostatni wiraż, to już byłem pewien, że końcówka będzie boleć Za wirażem już mnie postawiło i doleciałem na bardzo miękkich nogach. Czas można traktować jako rzeczywisty obraz tego, co byłbym w stanie polecieć samemu na 400m (Trochę nadrobiłem metrów przed linią startu przez średnią zmianę, a same międzyczasy były łapane od momentu przebiegnięcia osoby przez linię startu) No, może jeszcze z 1-2 sekundę dałoby radę urwać, gdyby nie zamieszenie na zmianach, ale to byłby już raczej maks. Jak znalazłem się za linią mety, to nogi nie były już w stanie mnie utrzymać i upadłem padłem sobie na trawnik. Poleżałem chwilę, wstałem, schyliłem się i znowu upadłem
Poprosiłem trenerio o skupienie się przez ten miesiąc na dystansie 1500 = Będzie więcej treningów wykonywanych na bieżni i na wyższych prędkościach w kolcach. Start na 5km 15.06 pozostaje bez zmian.
Aha. Jeszcze coś. Wycwaniłem się i w czasie praktyk polazłem sobie do pokoju WF'istów i zapytałem się o kulę lekkoatletyczną. Tak naprawdę to myślałem, że mnie wyśmieją, bo po co niby w podstawówce takie rzeczy, ale miła Pani miała jedną 4kg. Poszedłem sobie na bok, pod ogrodzenie, coby nie zrobić krzywdy dzieciakom i cisnąłem tym draństwem 3 razy. Oj, sędziowie to będą mieli ze mnie ubaw. 4kg kulą dałem radę cisnąć na jakieś 7-8m (krokowa metoda liczenia). a więc na dobrą sprawę, to przy 6kg sztuce nie zmieszczę się nawet na 1pkt wg tabeli Gdybym tylko wiedział, że można poprawić sobie wynik z matur w maju... Miałbym teraz miejsce w kieszeni, a tak weź się tutaj chłopie stresuj.
Jutro idę do piwnicznej siłowni kumpla - w takich miejscach rodzą się największe talenty
EDIT: Ale żem zajechał czworogłowe. Dawno nie miałem takich problemów ze wstaniem rano z łóżka
Druga w nocy... Idę spać.
Ahoj!
Start: Godzina 20:50, 15°C, lekki wiatr - gdyby nie ten wiaterek, to wg mnie byłoby idealnie.
Warsaw Track Cup - zawody na bieżni.
Nieoficjalne wyniki:
1500m
Wynik: 4:59
Tempo: 3:19min/km
Przekombinowałem ten bieg. Plan był taki, aby pierwsze 800m się przebimbać i potem odrabiać, ale za późno zacząłem przyśpieszać i nie dałem rady odrobić straty. Zapisałem się na najszybszą turę (Nawet Piotr Łobodziński się gdzieś tam zaplątał ) Po starcie, zgodnie z przewidywaniami, szybko zostałem na ostatniej pozycji i po jakichś 400m miałem z 50m straty do przedostatniego. W sumie to mało mnie to obeszło i biegłem dalej swoje. Miałem przyśpieszyć po 800m, ale zacząłem tak naprawdę to robić po 1000m. Zacząłem wyprzedzać. Udało się połknąć 3 osoby, a w tym jedną na ostatnim wirażu i do tego mocno przyśpieszyć za samym wirażem. Jak znalazłem się na mecie, to nawet nie czułem potrzeby usiąść i dość szybko doszedłem do siebie. Zbyt zachowawczo jednak. Chciałem uniknąć błędu z 800m, gdzie to pierwsze kółko było o 10sec szybsze od drugiego, ale ostatecznie popadłem ze skrajności w skrajność. Z czasu zadowolony nie jestem, ale sam bieg pozwolił mi liznąć ten dystans, a te doświadczenie mi pomoże 28.06 na naprawdę ważnym dla mnie biegu na tym dystansie.
A po 30 minutach...
Nieoficjalne wyniki:
400m (w ramach sztafety):
Wynik: 1:02.2
Tempo: 2:35min/km
Chciałem na poprawienie humoru się odkuć za te 1500m. Do 300m biegłem bardzo solidnie, mocno pracowałem rękoma i nie myślałem zbytnio o tym, co się stanie potem. Udało się tym razem doprowadzić nogi do czerwoności Jak wszedłem w ostatni wiraż, to już byłem pewien, że końcówka będzie boleć Za wirażem już mnie postawiło i doleciałem na bardzo miękkich nogach. Czas można traktować jako rzeczywisty obraz tego, co byłbym w stanie polecieć samemu na 400m (Trochę nadrobiłem metrów przed linią startu przez średnią zmianę, a same międzyczasy były łapane od momentu przebiegnięcia osoby przez linię startu) No, może jeszcze z 1-2 sekundę dałoby radę urwać, gdyby nie zamieszenie na zmianach, ale to byłby już raczej maks. Jak znalazłem się za linią mety, to nogi nie były już w stanie mnie utrzymać i upadłem padłem sobie na trawnik. Poleżałem chwilę, wstałem, schyliłem się i znowu upadłem
Poprosiłem trenerio o skupienie się przez ten miesiąc na dystansie 1500 = Będzie więcej treningów wykonywanych na bieżni i na wyższych prędkościach w kolcach. Start na 5km 15.06 pozostaje bez zmian.
Aha. Jeszcze coś. Wycwaniłem się i w czasie praktyk polazłem sobie do pokoju WF'istów i zapytałem się o kulę lekkoatletyczną. Tak naprawdę to myślałem, że mnie wyśmieją, bo po co niby w podstawówce takie rzeczy, ale miła Pani miała jedną 4kg. Poszedłem sobie na bok, pod ogrodzenie, coby nie zrobić krzywdy dzieciakom i cisnąłem tym draństwem 3 razy. Oj, sędziowie to będą mieli ze mnie ubaw. 4kg kulą dałem radę cisnąć na jakieś 7-8m (krokowa metoda liczenia). a więc na dobrą sprawę, to przy 6kg sztuce nie zmieszczę się nawet na 1pkt wg tabeli Gdybym tylko wiedział, że można poprawić sobie wynik z matur w maju... Miałbym teraz miejsce w kieszeni, a tak weź się tutaj chłopie stresuj.
Jutro idę do piwnicznej siłowni kumpla - w takich miejscach rodzą się największe talenty
EDIT: Ale żem zajechał czworogłowe. Dawno nie miałem takich problemów ze wstaniem rano z łóżka
Druga w nocy... Idę spać.
Ahoj!
- Sylw3g
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3666
- Rejestracja: 22 sty 2010, 23:47
- Życiówka na 10k: 35:56
- Życiówka w maratonie: 2:57:46
- Lokalizacja: Warszawa
05.06.2013
Start: Godzina 18:00, 18°C, deszcz.
60min E (4:39min/km)
Łączny dystans: 12.9KM
A potem... W motywacyjnych rytmach... (Chyba niektórzy z nas mogą się utożsamiać z historyjką z klipu)
Undergroundowa siłowania:
Klata, rozpiętki, barki, łapy, core-stab.
Żeby nie było, że przypadkiem ściemniam
"I yam what I yam, and that's all what I yam.
I'm Popey the sailor man - puff puff!"
Wygląda to śmiesznie, ale trzeba mieć dystansa A poza tym, to odbicie w lustrze niszczy system
Będę kulomiotę!
Ahoj!
Start: Godzina 18:00, 18°C, deszcz.
60min E (4:39min/km)
Łączny dystans: 12.9KM
A potem... W motywacyjnych rytmach... (Chyba niektórzy z nas mogą się utożsamiać z historyjką z klipu)
Undergroundowa siłowania:
Klata, rozpiętki, barki, łapy, core-stab.
Żeby nie było, że przypadkiem ściemniam
"I yam what I yam, and that's all what I yam.
I'm Popey the sailor man - puff puff!"
Wygląda to śmiesznie, ale trzeba mieć dystansa A poza tym, to odbicie w lustrze niszczy system
Będę kulomiotę!
Ahoj!
- Sylw3g
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3666
- Rejestracja: 22 sty 2010, 23:47
- Życiówka na 10k: 35:56
- Życiówka w maratonie: 2:57:46
- Lokalizacja: Warszawa
08.06.2013
Start: Godzina 9:30, 22°C, duszno, słonecznie, upalnie.
BBL - Stadion SKRA
15min E (4:52min/km)
1. 100m: 13,35 Kolce
2. 100m: 13,45(?) Kolce
Było na tyle gorąco, że zdecydowałem odłożyć trening "właściwy" na wieczór. Tak więc:
Start: Godzina 19:30, 22°C, duszno.
Stadion ORZEŁ
10min E (4:48min/km)
3x 1000m / p 4min Trucht (3:28, 3:32, 3:34)
5x 200m / p 2min Trucht (31, 33, 32, 32, 33) KOLCE
6min E (5:27min/km) BOSO po trawie
Łączny dystans: ok 13KM
--------------------------------------------------------------------
Takie sprinty to nie dla mnie Na takie rzeczy trzeba mieć od cholery siły. Myślałem, że takie startowanie z bloków dużo da i uda mi się zejść poniżej 13sec na taką setkę, ale jednak się myliłem Żeby rzeczywiście jakoś wykorzystać start z takiej pozycji, to trzeba to jednak umieć i mieć trochę obycia/doświadczenia. Podczas drugiej próby już zdążyłem trochę osłabnąć, a więc na testach sprawnościowych będzie tylko jedna próba. Dzisiejszy wynik daje mi 12pkt rekrutacyjnych. Po cichu liczyłem na więcej Jak się tak siedzi w tych blokach i czeka na sygnał do startu, to... Tu był bieg 4fun, ale pod koniec czerwca stres będzie mógł człowieka zeżreć (Ciekawe jakie uczucie targają takim Boltem jak zamiera stadion ;p)
Trochę czułem te poranne sprinty podczas dzisiejszego treningu. Może nie jakoś strasznie, ale było coś czuć w nogach. Dawno nie robiłem tysiączków i trochę się obawiałem tego treningu. Oczywiście nie było czego się bać, ale psychika potrafi płatać czasami figle.
Mam coraz większy problem z prawym pośladkowym. Nie mogę już siedzieć na tym półdupku, a jakikolwiek ruch nogą w innym kierunku niż do przodu (np wymachy na boki) sprawia mi dość spory ból. Jak np robię wymachy tą nogą, to przez pierwsze powtórzenia jestem bez bólu w stanie unieść nogę jedynie na jakieś 30% i dopiero po 10-15 powtórzeniach mogę zrobić wymach na takiej samej wysokości co drugą nogą. Nie jest dobrze. Dyskomfort czuję już praktycznie cały czas - podczas leżenia, stania, chodzenia. Problem na przestrzeni ostatniego miesiąca się powiększył. Przestaje na razie rozciągać to miejsce, bo mam wrażenie, że to tylko pogłębia problem. Muszę coś z tym zrobić, bo robi się bardzo nieciekawie. Sam sobie z tym już chyba nie poradzę
Ahoj
Start: Godzina 9:30, 22°C, duszno, słonecznie, upalnie.
BBL - Stadion SKRA
15min E (4:52min/km)
1. 100m: 13,35 Kolce
2. 100m: 13,45(?) Kolce
Było na tyle gorąco, że zdecydowałem odłożyć trening "właściwy" na wieczór. Tak więc:
Start: Godzina 19:30, 22°C, duszno.
Stadion ORZEŁ
10min E (4:48min/km)
3x 1000m / p 4min Trucht (3:28, 3:32, 3:34)
5x 200m / p 2min Trucht (31, 33, 32, 32, 33) KOLCE
6min E (5:27min/km) BOSO po trawie
Łączny dystans: ok 13KM
--------------------------------------------------------------------
Takie sprinty to nie dla mnie Na takie rzeczy trzeba mieć od cholery siły. Myślałem, że takie startowanie z bloków dużo da i uda mi się zejść poniżej 13sec na taką setkę, ale jednak się myliłem Żeby rzeczywiście jakoś wykorzystać start z takiej pozycji, to trzeba to jednak umieć i mieć trochę obycia/doświadczenia. Podczas drugiej próby już zdążyłem trochę osłabnąć, a więc na testach sprawnościowych będzie tylko jedna próba. Dzisiejszy wynik daje mi 12pkt rekrutacyjnych. Po cichu liczyłem na więcej Jak się tak siedzi w tych blokach i czeka na sygnał do startu, to... Tu był bieg 4fun, ale pod koniec czerwca stres będzie mógł człowieka zeżreć (Ciekawe jakie uczucie targają takim Boltem jak zamiera stadion ;p)
Trochę czułem te poranne sprinty podczas dzisiejszego treningu. Może nie jakoś strasznie, ale było coś czuć w nogach. Dawno nie robiłem tysiączków i trochę się obawiałem tego treningu. Oczywiście nie było czego się bać, ale psychika potrafi płatać czasami figle.
Mam coraz większy problem z prawym pośladkowym. Nie mogę już siedzieć na tym półdupku, a jakikolwiek ruch nogą w innym kierunku niż do przodu (np wymachy na boki) sprawia mi dość spory ból. Jak np robię wymachy tą nogą, to przez pierwsze powtórzenia jestem bez bólu w stanie unieść nogę jedynie na jakieś 30% i dopiero po 10-15 powtórzeniach mogę zrobić wymach na takiej samej wysokości co drugą nogą. Nie jest dobrze. Dyskomfort czuję już praktycznie cały czas - podczas leżenia, stania, chodzenia. Problem na przestrzeni ostatniego miesiąca się powiększył. Przestaje na razie rozciągać to miejsce, bo mam wrażenie, że to tylko pogłębia problem. Muszę coś z tym zrobić, bo robi się bardzo nieciekawie. Sam sobie z tym już chyba nie poradzę
Ahoj