Aniad1312 Run 4 fun - not 4 records ;)
Moderator: infernal
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
20 maja 2013
Zaspałam, więc musiało być krócej i żwawiej. Choć nie myślałam, że wyjdzie aż tak szybko, w końcu wczoraj trochę pobiegałam.
Po trzecim kaemie stwierdziłam, że po kiego tak gnam i miałam zwolnić, ale jakoś trochę nie wyszło bardzo aż tak
Z twarzy gaśnica więc po kilometrze zatrzymywałam się, coby się uspokoić ciut, ale nic to nie dało
9km: 5:08/ 5:04/ 4:59/ 5:05/ 5:11/ 5:03/ 5:01/ 5:06/ 5:07
Zaspałam, więc musiało być krócej i żwawiej. Choć nie myślałam, że wyjdzie aż tak szybko, w końcu wczoraj trochę pobiegałam.
Po trzecim kaemie stwierdziłam, że po kiego tak gnam i miałam zwolnić, ale jakoś trochę nie wyszło bardzo aż tak
Z twarzy gaśnica więc po kilometrze zatrzymywałam się, coby się uspokoić ciut, ale nic to nie dało
9km: 5:08/ 5:04/ 4:59/ 5:05/ 5:11/ 5:03/ 5:01/ 5:06/ 5:07
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
25 maja 2013
I tak jak obrazek powyżej nie kłamie, tak i ja prawdę powiem - nie biegałam, gdyż wyjechałam-pracowałam-karmiona byłam na obczyźnie, a że takich rzeczy nie mam w ojczyźnie, no to jadłam, z nieukrywaną przyjemnością
Przyjemność się skończyła, jak wzięłam miarę do ręki, dlatego też wagę ominęłam zgrabnym łukiem.
I pobiegłam - 11km po 5:45.
Dziś jeszcze coś tam potruchtam, gdyż się za tym stęskniłam. A i zgubić trzeba to i owo
I tak jak obrazek powyżej nie kłamie, tak i ja prawdę powiem - nie biegałam, gdyż wyjechałam-pracowałam-karmiona byłam na obczyźnie, a że takich rzeczy nie mam w ojczyźnie, no to jadłam, z nieukrywaną przyjemnością
Przyjemność się skończyła, jak wzięłam miarę do ręki, dlatego też wagę ominęłam zgrabnym łukiem.
I pobiegłam - 11km po 5:45.
Dziś jeszcze coś tam potruchtam, gdyż się za tym stęskniłam. A i zgubić trzeba to i owo
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
25 maja part 2
No tak już mam, że się czasem nabiegać nie mogę...
Poleciałam na stadion, czyli ryzyk-fizyk, a że był otwarty to wleciałam, a że nikogo na nim nie było, to stwierdziłam, że polecę może coś szybszego, żeby ruszyć nogi jakoś. Nie, żeby mi czyjaś obecność w tym przeszkadzała, ale zawsze to jakoś swobodniej
A docierałam na stadion przez 1.83km, potem dokulałam do 2, średnie wyszło 5:29 i 5:23. Zrobiłam 3-ci km, wydawało mi się, że jakoś tak się toczę na tej bieżni, a tu miło - 5:02.
Tak sobie myślałam, co by zrobić, może 10x200m? Na kilometrówki byłam zbyt zmęczona. Stanęło na 10x400m.
Bez szału tempo wyszło, no ale rano już coś tam pobiegałam, a i tydzień intensywny był, to miałam prawo się ślimaczyć. Przerwy w marszu.
3:55/ 4:01/ 3:53/ 3:47/ 4:01/ 3:54/ 3:58/ 3:42/ 3:52/ 3:49
Porozciągałam się i wróciłam do domu - 2.6km po 5:27.
Jutro Polska Biega, są dwa dystanse, pobiegnę ten dłuższy i pewnie 2 pętle, to wyjdzie jakieś 13km, łącznie z dobiegiem ok 15, tak myślę. Miałam być też dzisiaj u sąsiadów miłosławskich na PB, ale wyjątkowo nie jestem zmechanizowana w ten weekend, a biec taki kawał to mi się nie chciało jednak
No tak już mam, że się czasem nabiegać nie mogę...
Poleciałam na stadion, czyli ryzyk-fizyk, a że był otwarty to wleciałam, a że nikogo na nim nie było, to stwierdziłam, że polecę może coś szybszego, żeby ruszyć nogi jakoś. Nie, żeby mi czyjaś obecność w tym przeszkadzała, ale zawsze to jakoś swobodniej
A docierałam na stadion przez 1.83km, potem dokulałam do 2, średnie wyszło 5:29 i 5:23. Zrobiłam 3-ci km, wydawało mi się, że jakoś tak się toczę na tej bieżni, a tu miło - 5:02.
Tak sobie myślałam, co by zrobić, może 10x200m? Na kilometrówki byłam zbyt zmęczona. Stanęło na 10x400m.
Bez szału tempo wyszło, no ale rano już coś tam pobiegałam, a i tydzień intensywny był, to miałam prawo się ślimaczyć. Przerwy w marszu.
3:55/ 4:01/ 3:53/ 3:47/ 4:01/ 3:54/ 3:58/ 3:42/ 3:52/ 3:49
Porozciągałam się i wróciłam do domu - 2.6km po 5:27.
Jutro Polska Biega, są dwa dystanse, pobiegnę ten dłuższy i pewnie 2 pętle, to wyjdzie jakieś 13km, łącznie z dobiegiem ok 15, tak myślę. Miałam być też dzisiaj u sąsiadów miłosławskich na PB, ale wyjątkowo nie jestem zmechanizowana w ten weekend, a biec taki kawał to mi się nie chciało jednak
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
26 maja 2013
POLSKA BIEGA
I było tak, jak zakładałam
Oczywiście gnałam na ostatnią chwilę, jak dobiegałam na miejsce biegu, to usłyszałam "Jeszcze 1.5minuty do startu" No, ale udało mi się zdążyć
Jakoś się przesmyknęłam między kijkowcami+pozostałymi i dogoniłam ludków z klubu, ale część jeszcze dzisiaj biegnie w Kostrzynie, więc biegli rozgrzewkowo, to pobiegłam dalej - przepraszam za stylistykę tego zdania.... Po jakimś czasie spotkałam dwóch kolegów-klubowiczów i tak sobie biegliśmy już do końca. Na końcu zrobiłam w tył zwrot i zrobiłam jeszcze jedną pętlę.
Czyli, że wyszło 2x6.5km + dobieg z domu 500m.
Nie chce mi się poszczególnych kaemów wypisywać tempowo, średnio wyszło po 5:41, w zasadzie kolebało się w większości 5:45-5:40, ostatni kilometr po 5:18; 500m po 5:06. Przyspieszyłam trochę bo chciałam zdążyć na losowanie nagród, ale nic nie wylosowałam. A to feler....
Po biegu pogadałam trochę ze znajomymi i naokoło poleciałam do domu czyli 1.7km po 5:56.
Czyli razem wyszło zgodnie z planem 15.2km.
A od wczoraj nasłuchać się nie mogę
POLSKA BIEGA
I było tak, jak zakładałam
Oczywiście gnałam na ostatnią chwilę, jak dobiegałam na miejsce biegu, to usłyszałam "Jeszcze 1.5minuty do startu" No, ale udało mi się zdążyć
Jakoś się przesmyknęłam między kijkowcami+pozostałymi i dogoniłam ludków z klubu, ale część jeszcze dzisiaj biegnie w Kostrzynie, więc biegli rozgrzewkowo, to pobiegłam dalej - przepraszam za stylistykę tego zdania.... Po jakimś czasie spotkałam dwóch kolegów-klubowiczów i tak sobie biegliśmy już do końca. Na końcu zrobiłam w tył zwrot i zrobiłam jeszcze jedną pętlę.
Czyli, że wyszło 2x6.5km + dobieg z domu 500m.
Nie chce mi się poszczególnych kaemów wypisywać tempowo, średnio wyszło po 5:41, w zasadzie kolebało się w większości 5:45-5:40, ostatni kilometr po 5:18; 500m po 5:06. Przyspieszyłam trochę bo chciałam zdążyć na losowanie nagród, ale nic nie wylosowałam. A to feler....
Po biegu pogadałam trochę ze znajomymi i naokoło poleciałam do domu czyli 1.7km po 5:56.
Czyli razem wyszło zgodnie z planem 15.2km.
A od wczoraj nasłuchać się nie mogę
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
28 maja c.d.
Kros z chłopakami. 10km= 5 pętlix2km
Najpierw rozgrzewkowe 4km bez zatrzymywanki - 6:02/ 5:49/ 5:45/ 5:19
Potem pozostałe 3 pętle po 2km.
1- 5:40/ 4:57
2- 5:42/ 4:42
3- 5:50/ 4:44
Drugi kaem na pętli biegnie się naprawdę fajnie, choć jest trudniejszy, więcej podbiegów i zbiegów, ale noga sama na nim podaje. Już nie pierwszy raz tempo na nim mam szybsze, niż na pierwszym kilometrze.
I na tym koniec dzisiaj
Biorąc pod uwagę, że dyszka z rana była dość żwawa, a 8 i 9km po 4:50 i 4:53, to jestem mile zaskoczona krosowym tempem poniżej 5/km
Kros z chłopakami. 10km= 5 pętlix2km
Najpierw rozgrzewkowe 4km bez zatrzymywanki - 6:02/ 5:49/ 5:45/ 5:19
Potem pozostałe 3 pętle po 2km.
1- 5:40/ 4:57
2- 5:42/ 4:42
3- 5:50/ 4:44
Drugi kaem na pętli biegnie się naprawdę fajnie, choć jest trudniejszy, więcej podbiegów i zbiegów, ale noga sama na nim podaje. Już nie pierwszy raz tempo na nim mam szybsze, niż na pierwszym kilometrze.
I na tym koniec dzisiaj
Biorąc pod uwagę, że dyszka z rana była dość żwawa, a 8 i 9km po 4:50 i 4:53, to jestem mile zaskoczona krosowym tempem poniżej 5/km
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
29 maja 2013
Nic tu więcej nie napiszę, oprócz tego że 10km średnio po 5:35 bez zatrzymywanki chusteczkowej.
No, może jeszcze dodam, że nie mam się w co ubrać i mam nadzieję dzisiaj temu zaradzić. Ale że Pan-Ania od jakiegoś czasu nie lubi zakupów i po przymierzeniu 3 ciuchów ma ochotę wiać z przymierzalni, to może być ciężko w temacie
Edit: wklejam dowcip gazetkowo-reklamowy, bo boski jest
Siedzą dwa ślimaki winniczki na wskazówkach zegara ściennego. Ten, który siedzi na wskazówce wskazującej minuty, wymija tego, który siedzi na wskazówce wskazującej godziny i woła:
- Staaaary, nie uwierzysz, ale jaaaazda!
Najfajniejsze, to sobie wyobrazić tego krzyczącego ślimaka
Nic tu więcej nie napiszę, oprócz tego że 10km średnio po 5:35 bez zatrzymywanki chusteczkowej.
No, może jeszcze dodam, że nie mam się w co ubrać i mam nadzieję dzisiaj temu zaradzić. Ale że Pan-Ania od jakiegoś czasu nie lubi zakupów i po przymierzeniu 3 ciuchów ma ochotę wiać z przymierzalni, to może być ciężko w temacie
Edit: wklejam dowcip gazetkowo-reklamowy, bo boski jest
Siedzą dwa ślimaki winniczki na wskazówkach zegara ściennego. Ten, który siedzi na wskazówce wskazującej minuty, wymija tego, który siedzi na wskazówce wskazującej godziny i woła:
- Staaaary, nie uwierzysz, ale jaaaazda!
Najfajniejsze, to sobie wyobrazić tego krzyczącego ślimaka
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
30 maja 2013
A jednak zakupy się udały
Jutro w biegu wypróbuję koszulkę nową, zobaczymy jak się sprawować będzie.
Poszłam też do sklepu, w którym idioci nie kupują. I tak sobie pomyślałam, że dawno żadnej płyty sobie nie kupiłam - to błąd. I tak sobie chodziłam i paczałam, co by tu nabyć, no i przypomniała mi się Caro. Więc chwyciłam żem jedną, z której są moje hity biegowe, a tu nagle druga, z tego roku, się nawinęła. To wzięłam w ciemno I dalej chodzę, rozglądam się i nagle słyszę fajną muzykę, taką rytmiczną, że palce same zaczęły o biodro rytm wystukiwać. Potem drugi utwór i tak jakoś zanim się wybrałam do obsługi zapytać co to, zerknęłam na Caro 2 - ooo, tytuł piosenki się zgadza, czyli dobrą intuicję miałam
Tak więc po powrocie przesłuchałam sobie obie płytki i ten fajny utwór przypomniał mi o tym, jak po różnych burzach i innych życiowych niepokojach, wstawałam sobie rano, włączałam muzykę i czułam spokój, błogość, radość i Wdzięczność. Dźwięki sprawiały, że tak naprawdę nic więcej nie było mi potrzebne prostota, o której często ostatnio zapominam. Spokój, który zanika w gonitwie. Obiecuję sobie, że jeszcze trochę, jeszcze tylko kilka tygodni i będzie lepiej. I mam nadzieję, że w końcu uda mi się to odnaleźć
Aha! dzisiaj 18km w okolicach 6/km z chłopakami po lesie.
A jednak zakupy się udały
Jutro w biegu wypróbuję koszulkę nową, zobaczymy jak się sprawować będzie.
Poszłam też do sklepu, w którym idioci nie kupują. I tak sobie pomyślałam, że dawno żadnej płyty sobie nie kupiłam - to błąd. I tak sobie chodziłam i paczałam, co by tu nabyć, no i przypomniała mi się Caro. Więc chwyciłam żem jedną, z której są moje hity biegowe, a tu nagle druga, z tego roku, się nawinęła. To wzięłam w ciemno I dalej chodzę, rozglądam się i nagle słyszę fajną muzykę, taką rytmiczną, że palce same zaczęły o biodro rytm wystukiwać. Potem drugi utwór i tak jakoś zanim się wybrałam do obsługi zapytać co to, zerknęłam na Caro 2 - ooo, tytuł piosenki się zgadza, czyli dobrą intuicję miałam
Tak więc po powrocie przesłuchałam sobie obie płytki i ten fajny utwór przypomniał mi o tym, jak po różnych burzach i innych życiowych niepokojach, wstawałam sobie rano, włączałam muzykę i czułam spokój, błogość, radość i Wdzięczność. Dźwięki sprawiały, że tak naprawdę nic więcej nie było mi potrzebne prostota, o której często ostatnio zapominam. Spokój, który zanika w gonitwie. Obiecuję sobie, że jeszcze trochę, jeszcze tylko kilka tygodni i będzie lepiej. I mam nadzieję, że w końcu uda mi się to odnaleźć
Aha! dzisiaj 18km w okolicach 6/km z chłopakami po lesie.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
31 maja 2013
Wte - 2.5km po 5:32
6 setek - 3:52/ 4:06/ 3:55/ 3:56/ 4:16/ 3:54
Wewte - 2.67km po 5:41
Po tym, jak od wczorajszego popołudnia chyba z 6-7 burz przeszło, spodziewałam się bardziej rześkiego powietrza
Wczoraj wyciągnęłam "stare" Asicsy, stare w sensie dawno kupione, ale po 300km schowane do pudła. A że już wszystkie pary oprócz Adasiów straciły mocno na amortyzacji, to muszę je wykorzystać. Dziwnie się w nich biega, ale co zrobić?
Wczoraj biegało się dość ciężko, mimo, że wolno. Ale przynajmniej pogadaliśmy sobie, a jak nam się nie chciało gadać, to milczeliśmy i też było fajnie.
Tak sobie myślę, że faceci to w ogóle mają lepiej, bo jak coś nie teges, to wprost powiedzą, czasem w mocny sposób, i idą dalej a nie bawią się w jakieś pierdy od gerdy - mina jak sztylet, ale słodki głosik mówi, że wszystko w porządku. To mówiłem/łam ja - Pan-Ania
A w maju to jakoś mi się nabiegało 313km.
Dlatego jutro robię sobie dzień dziecka i nie biegam
Wte - 2.5km po 5:32
6 setek - 3:52/ 4:06/ 3:55/ 3:56/ 4:16/ 3:54
Wewte - 2.67km po 5:41
Po tym, jak od wczorajszego popołudnia chyba z 6-7 burz przeszło, spodziewałam się bardziej rześkiego powietrza
Wczoraj wyciągnęłam "stare" Asicsy, stare w sensie dawno kupione, ale po 300km schowane do pudła. A że już wszystkie pary oprócz Adasiów straciły mocno na amortyzacji, to muszę je wykorzystać. Dziwnie się w nich biega, ale co zrobić?
Wczoraj biegało się dość ciężko, mimo, że wolno. Ale przynajmniej pogadaliśmy sobie, a jak nam się nie chciało gadać, to milczeliśmy i też było fajnie.
Tak sobie myślę, że faceci to w ogóle mają lepiej, bo jak coś nie teges, to wprost powiedzą, czasem w mocny sposób, i idą dalej a nie bawią się w jakieś pierdy od gerdy - mina jak sztylet, ale słodki głosik mówi, że wszystko w porządku. To mówiłem/łam ja - Pan-Ania
A w maju to jakoś mi się nabiegało 313km.
Dlatego jutro robię sobie dzień dziecka i nie biegam
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
2 czerwca 2013
odc. 401 pt. "Jak to biegłam trening w Wolsztynie"
Wczoraj był Dzień dziecka, biegowy też, no ale już dzisiaj to mus było pobiegać
No to pojechałam do Wolsztyna, myślę sobie, Gife biegnie u siebie, pewnie chłopak scykany jak mu pójdzie, to polecę, niech wie, że ktoś jest wolniejszy niż on
Mimik tez miał biec, no ale on pewnie na luzaku, w końcu na obczyźnie
Pomalowałam pazury, loki się zlokowały i jedziem
Dotarłam, poczekałam chwilę, chłopaki dotarły, pogadaliśmy, pośmialiśmy się i trzeba było się przebrać i rozgrzać. W związku z tym, że moje lexusy po ponad 1500km odmówiły współpracy, wzięłam adasie. Ależ ciężko się w nich biegło...w ogóle...po tym moim folgowaniu kalorycznym ciężko, a i te 110km, które zrobiłam w ciągu ostatnich 7 dni lekkości mi nie dało... no ale to ostatnie, to jednak moja decyzja była i wiedziałam, jakie może mieć skutki
Start g. 13:30.
Bez zegarka, bo jak trening, to przecież nie wynik, choć mile byśmy byli zdziwieni, my A+A A i byłam ciekawa, jak to jest. teraz już wiem, że ciekawie
Łomatko, pogoda nie pomagała. Duszno bardzo, niby nie upalnie, ale powietrze wisiało, czyli taka pogoda, która mnie męczy już przy szybszym chodzeniu.
Od 2 km standardowo chciałam zejść z trasy, wybitnie jakoś miałam chęć. Musiałam się bardzo naprzekonywać, żeby nie podlecieć do obsługi i powiedzieć: "Tej pani możecie już podziękować". Ale pomyślałam sobie o tych wszystkich smsach ze wsparciem, które dzisiaj dostałam rano od znajomych i mówię sobie: "o nieee, nie możesz...". Pomyślałam sobie też, że nie na darmo ten 4-ty z 6 treningów biegnę, żebym go teraz miała przerwać. I nie po to telepałam się taki kawał drogi, żeby teraz fochy strzelać.
To lecę dalej, znaczy się ślimaczę, bo lotem bym jednak tego nie nazwała
Ok 5km już byłam całkiem pewna, że schodzić nie będę. Na 5.5km zegar pokazał, że mam 27 min z czymś tam.
Po ok 6km wyprzedziłam dziewczynę, która myślałam, że jest moją znajomą biegową, ale okazuje się, że to pomyłka - nie ma jej nazwiska ani na liście, ani w wynikach.
Na chyba 7km dogoniłam dziewczynę, którą zgubiłam po 2km. Myślę sobie, że jest dobrze. Trochę pościgałam się z jedną panią, w sensie takim, że się mijałyśmy przez paręset metrów, ale ostatecznie udało mi się jednak ją wyminąć. Tak samo jak i dwóch panów, spotkaliśmy się chyba na 8km, ale od 9 dostałam jakiegoś turbo-doładowania i biegło mi się nawet dość żwawo. Na tyle żwawo, że wyrównałam chyba straty z drugiej połówki.
I całego treningu uzbierało się 51:24
Całkiem fajny trening, muszę przyznać
Jeśli chodzi o rozłożenie sił, to wg wyników międzyczasy są takie:
0.5km - 0:02:35/ 408
5km - 0:25:39/ 423
5.5km - 0:27:05/ 423
9.5km - 0:50:13/ 406
10km - 0:51:24/ 403
Wśród kobiet 33/ 180
Kategoria 16/ 80
Bez zegarka biegło się...no, jakoś nietypowo. Fajnie, bo nie było parcia na wynik, na te cyferki - przyspieszać, zwalniać itd. Bazowałam na samopoczuciu, tylko i wyłącznie. Fajnie tak
Po biegu poszliśmy się najeść i na losowanie nagród. Nic nie wylosowałam, ech ani szczęścia w grze, ani w miłości - ciężkie jest życie współczesnej kobiety
Potem na deser - Gife zaprowadził nas do fajnej knajpki, w której sam był pierwszy raz. I chyba dlatego najdłużej czekał na swój deser no, ale za to dostał największą pokrzywę jako dekorację. Znaczy się, mięta to była, ale nie rozpoznał
Pojedliśmy i czas było wracać.
Zastanawiałam się, czy z moja orientacją w terenie dotrę bezproblemowo...No...delikatne "piękna nasza Polska cała, hej" mogłabym sobie pośpiewać. Trochę źle w Kórniku skręciłam, a okazało się, że trasa prościzna, więc szybko się odnalazłam.
No i ten...w Środzie jakoś inaczej wyjechałam niż do niej wjechałam i musiałam zapytać o drogę. Zapytanym był przygodny przechodzień, o twarzy ogorzałej, bynajmniej nie od słońca ale co było robić, jak się napatoczył i nikogo innego na celowniku? Uprzejmie odpowiedział, że w lewo (a jednak trzeba było w prawo, jak się okazało później) i dodał: "a potem to już się trzeba pytać, bo nie wiem" śmiać mi się chciało, bo nieźle to zabrzmiało w połączeniu z tym, jak w drodze wte zapytałam pana, który akurat pasy malował (bo drogowskazu w punkcie strategicznym było brak, a ja z mapą jeżdżę, bo nawigacji nie mam), czy na Mosinę to w prawo (gdyż tak też mi się wydawało), na co pan - podobnie ogorzały - "Pani, ja nie wiem, my z lubelskiego..." Tak więc pozostało mi zaufać intuicji, co tez okazało się dobrym rozwiązaniem.
Tak też dzień uważam za bardzo udany. Bardzo
odc. 401 pt. "Jak to biegłam trening w Wolsztynie"
Wczoraj był Dzień dziecka, biegowy też, no ale już dzisiaj to mus było pobiegać
No to pojechałam do Wolsztyna, myślę sobie, Gife biegnie u siebie, pewnie chłopak scykany jak mu pójdzie, to polecę, niech wie, że ktoś jest wolniejszy niż on
Mimik tez miał biec, no ale on pewnie na luzaku, w końcu na obczyźnie
Pomalowałam pazury, loki się zlokowały i jedziem
Dotarłam, poczekałam chwilę, chłopaki dotarły, pogadaliśmy, pośmialiśmy się i trzeba było się przebrać i rozgrzać. W związku z tym, że moje lexusy po ponad 1500km odmówiły współpracy, wzięłam adasie. Ależ ciężko się w nich biegło...w ogóle...po tym moim folgowaniu kalorycznym ciężko, a i te 110km, które zrobiłam w ciągu ostatnich 7 dni lekkości mi nie dało... no ale to ostatnie, to jednak moja decyzja była i wiedziałam, jakie może mieć skutki
Start g. 13:30.
Bez zegarka, bo jak trening, to przecież nie wynik, choć mile byśmy byli zdziwieni, my A+A A i byłam ciekawa, jak to jest. teraz już wiem, że ciekawie
Łomatko, pogoda nie pomagała. Duszno bardzo, niby nie upalnie, ale powietrze wisiało, czyli taka pogoda, która mnie męczy już przy szybszym chodzeniu.
Od 2 km standardowo chciałam zejść z trasy, wybitnie jakoś miałam chęć. Musiałam się bardzo naprzekonywać, żeby nie podlecieć do obsługi i powiedzieć: "Tej pani możecie już podziękować". Ale pomyślałam sobie o tych wszystkich smsach ze wsparciem, które dzisiaj dostałam rano od znajomych i mówię sobie: "o nieee, nie możesz...". Pomyślałam sobie też, że nie na darmo ten 4-ty z 6 treningów biegnę, żebym go teraz miała przerwać. I nie po to telepałam się taki kawał drogi, żeby teraz fochy strzelać.
To lecę dalej, znaczy się ślimaczę, bo lotem bym jednak tego nie nazwała
Ok 5km już byłam całkiem pewna, że schodzić nie będę. Na 5.5km zegar pokazał, że mam 27 min z czymś tam.
Po ok 6km wyprzedziłam dziewczynę, która myślałam, że jest moją znajomą biegową, ale okazuje się, że to pomyłka - nie ma jej nazwiska ani na liście, ani w wynikach.
Na chyba 7km dogoniłam dziewczynę, którą zgubiłam po 2km. Myślę sobie, że jest dobrze. Trochę pościgałam się z jedną panią, w sensie takim, że się mijałyśmy przez paręset metrów, ale ostatecznie udało mi się jednak ją wyminąć. Tak samo jak i dwóch panów, spotkaliśmy się chyba na 8km, ale od 9 dostałam jakiegoś turbo-doładowania i biegło mi się nawet dość żwawo. Na tyle żwawo, że wyrównałam chyba straty z drugiej połówki.
I całego treningu uzbierało się 51:24
Całkiem fajny trening, muszę przyznać
Jeśli chodzi o rozłożenie sił, to wg wyników międzyczasy są takie:
0.5km - 0:02:35/ 408
5km - 0:25:39/ 423
5.5km - 0:27:05/ 423
9.5km - 0:50:13/ 406
10km - 0:51:24/ 403
Wśród kobiet 33/ 180
Kategoria 16/ 80
Bez zegarka biegło się...no, jakoś nietypowo. Fajnie, bo nie było parcia na wynik, na te cyferki - przyspieszać, zwalniać itd. Bazowałam na samopoczuciu, tylko i wyłącznie. Fajnie tak
Po biegu poszliśmy się najeść i na losowanie nagród. Nic nie wylosowałam, ech ani szczęścia w grze, ani w miłości - ciężkie jest życie współczesnej kobiety
Potem na deser - Gife zaprowadził nas do fajnej knajpki, w której sam był pierwszy raz. I chyba dlatego najdłużej czekał na swój deser no, ale za to dostał największą pokrzywę jako dekorację. Znaczy się, mięta to była, ale nie rozpoznał
Pojedliśmy i czas było wracać.
Zastanawiałam się, czy z moja orientacją w terenie dotrę bezproblemowo...No...delikatne "piękna nasza Polska cała, hej" mogłabym sobie pośpiewać. Trochę źle w Kórniku skręciłam, a okazało się, że trasa prościzna, więc szybko się odnalazłam.
No i ten...w Środzie jakoś inaczej wyjechałam niż do niej wjechałam i musiałam zapytać o drogę. Zapytanym był przygodny przechodzień, o twarzy ogorzałej, bynajmniej nie od słońca ale co było robić, jak się napatoczył i nikogo innego na celowniku? Uprzejmie odpowiedział, że w lewo (a jednak trzeba było w prawo, jak się okazało później) i dodał: "a potem to już się trzeba pytać, bo nie wiem" śmiać mi się chciało, bo nieźle to zabrzmiało w połączeniu z tym, jak w drodze wte zapytałam pana, który akurat pasy malował (bo drogowskazu w punkcie strategicznym było brak, a ja z mapą jeżdżę, bo nawigacji nie mam), czy na Mosinę to w prawo (gdyż tak też mi się wydawało), na co pan - podobnie ogorzały - "Pani, ja nie wiem, my z lubelskiego..." Tak więc pozostało mi zaufać intuicji, co tez okazało się dobrym rozwiązaniem.
Tak też dzień uważam za bardzo udany. Bardzo
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
4 czerwca 2013
Wczoraj był dzień na wyhamowanie. Po pracy nigdzie już nie biegłam, więc mogłam zadbać o jedzenie, w sensie, że zdrowe. Na obiad kasza z warzywami, potem sałata rzymska z dodatkiem oliwek i innych takich, kalarepka, rzodkiewki...Zdrowie na talerzu aż się wylewało
Wieczorem okazało się, że ze wszystkich warzyw najbardziej smakuje mi jednak czekolada z mega-orzechami z Lidla, która miała styknąć na tydzień, a jakimś cudem po dwóch dniach już zniknęła... Więc cóż było dzisiaj robić, jak nie biegać?
Zaczęłam dość szybko, po 5:17. Oho, piszczele zaczęły się budzić do życia, więc trzeba było się zatrzymać i rozciągnąć. I tak jeszcze chyba ze 2-3 razy się musiałam zatrzymać, bo przebudziły się na dobre gdzieś ok 7km dopiero. Tempo oscylowało więc od 5:27 do 5:38.
Potem jakoś udało się przyspieszyć, 8-11km - 5:31/ 5:25/ 5:26/ 5:29. I od 12 do 15km było już szybciej - 5:12/ 4:50/ 4:35/ 4:38.
Co prawda ostatnie 2 km robiłam w systemie 4x500m, ale jak sprawdzałam tempo, to jakoś nie odbiegało mocno od całego kilometra. Do domu miałam jeszcze jakieś 220m, to już się pokulałam po 6/km.
No i na dzisiaj to już chyba byłoby tyle biegania, normalnie zrobiłabym krosa, ale dzisiaj już chyba dam sobie spokój.
Wczoraj był dzień na wyhamowanie. Po pracy nigdzie już nie biegłam, więc mogłam zadbać o jedzenie, w sensie, że zdrowe. Na obiad kasza z warzywami, potem sałata rzymska z dodatkiem oliwek i innych takich, kalarepka, rzodkiewki...Zdrowie na talerzu aż się wylewało
Wieczorem okazało się, że ze wszystkich warzyw najbardziej smakuje mi jednak czekolada z mega-orzechami z Lidla, która miała styknąć na tydzień, a jakimś cudem po dwóch dniach już zniknęła... Więc cóż było dzisiaj robić, jak nie biegać?
Zaczęłam dość szybko, po 5:17. Oho, piszczele zaczęły się budzić do życia, więc trzeba było się zatrzymać i rozciągnąć. I tak jeszcze chyba ze 2-3 razy się musiałam zatrzymać, bo przebudziły się na dobre gdzieś ok 7km dopiero. Tempo oscylowało więc od 5:27 do 5:38.
Potem jakoś udało się przyspieszyć, 8-11km - 5:31/ 5:25/ 5:26/ 5:29. I od 12 do 15km było już szybciej - 5:12/ 4:50/ 4:35/ 4:38.
Co prawda ostatnie 2 km robiłam w systemie 4x500m, ale jak sprawdzałam tempo, to jakoś nie odbiegało mocno od całego kilometra. Do domu miałam jeszcze jakieś 220m, to już się pokulałam po 6/km.
No i na dzisiaj to już chyba byłoby tyle biegania, normalnie zrobiłabym krosa, ale dzisiaj już chyba dam sobie spokój.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
5 czerwca 2013
Trening miał być w mentalnej łączności z Tomko-Loko, ale obudziłam się dłuuuugo po budziku, więc jak wychodziłam o godzinie, której powinnam była wracać, to Tomko już pewnie chyżo śmigał po lesie
Przez to, że zaspałam, nie zrobiłam tylu przebieżek ile chciałam. Teraz to myślę sobie, że mogłam ich jednak zrobić więcej, a zrobić mniej wte i wewte. No, ale jakoś czułam nogi po wczorajszym finiszu, a poza tym chyba zdanie, które ostatnio przeczytałam, było wyjątkowo dla mnie prawdziwe. Mianowicie: "Biegające kobiety są piękne, a biegając o świcie z zaspanymi oczami wyglądają uroczo". Wyjątkowo zaspane oczy miałam gdyż co do reszty sentencji się nie wypowiadam
Tak więc wte wyszło 5km (z jednym przystankiem na 4.5km coby zastanowić się co dalej) - 5:20/ 5:31/ 5:16/ 5:21/ 5:14
6 setek z przerwą w truchcie: 3:59/ 3:58/ 3:47/ 3:20/ 3:30/ 3:13
Przypomniało mi się, jak ktoś to komuś radził, żeby zaczynać przebieżki wolniej i zostawić siły na później, wtedy przyspieszać. Tak też i zrobiłam, na którejś przypomniały mi się jeszcze rady obozowe, żeby wyobrazić sobie jak pracują mięśnie dwugłowe i czworogłowe, a przy ostatniej pomyślałam sobie, że lecę do mety - i proszę jak pięknie wskoczyła tempowo Mała rzecz a cieszy
No i wewte 3km - 5:28/ 5:23/ 5:21
Ubrałam dzisiaj wolsztyńską koszulkę, fajny materiał, sprawdziła się biegowo. Jak też to-oto-tu
Trening miał być w mentalnej łączności z Tomko-Loko, ale obudziłam się dłuuuugo po budziku, więc jak wychodziłam o godzinie, której powinnam była wracać, to Tomko już pewnie chyżo śmigał po lesie
Przez to, że zaspałam, nie zrobiłam tylu przebieżek ile chciałam. Teraz to myślę sobie, że mogłam ich jednak zrobić więcej, a zrobić mniej wte i wewte. No, ale jakoś czułam nogi po wczorajszym finiszu, a poza tym chyba zdanie, które ostatnio przeczytałam, było wyjątkowo dla mnie prawdziwe. Mianowicie: "Biegające kobiety są piękne, a biegając o świcie z zaspanymi oczami wyglądają uroczo". Wyjątkowo zaspane oczy miałam gdyż co do reszty sentencji się nie wypowiadam
Tak więc wte wyszło 5km (z jednym przystankiem na 4.5km coby zastanowić się co dalej) - 5:20/ 5:31/ 5:16/ 5:21/ 5:14
6 setek z przerwą w truchcie: 3:59/ 3:58/ 3:47/ 3:20/ 3:30/ 3:13
Przypomniało mi się, jak ktoś to komuś radził, żeby zaczynać przebieżki wolniej i zostawić siły na później, wtedy przyspieszać. Tak też i zrobiłam, na którejś przypomniały mi się jeszcze rady obozowe, żeby wyobrazić sobie jak pracują mięśnie dwugłowe i czworogłowe, a przy ostatniej pomyślałam sobie, że lecę do mety - i proszę jak pięknie wskoczyła tempowo Mała rzecz a cieszy
No i wewte 3km - 5:28/ 5:23/ 5:21
Ubrałam dzisiaj wolsztyńską koszulkę, fajny materiał, sprawdziła się biegowo. Jak też to-oto-tu
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
6 czerwca 2013
Cóż, bycie idolką zobowiązuje, więc chciała-nie chciała, zwlec się z łóżka musiała
Taki tylko mały rozruch, bo na popołudnie szykuje się akcja zadzieram (biegową) kiecę i lecę, ale jak będzie nie wiem, bo to z moim kalejdoskopem nigdy nie wiadomo
Tak więc teraz tylko 7.5km, przystanki dwa na światłach, wiadukt wpadł, generalnie całość w zaskakująco dość równym tempie: 5:30/ 5:21/ 5:29/ 5:28/ 5:28/ 5:32/ 5:28. Ostatnie 500m na odmulenie - 5:13.
Jak mawiał klasyk, ogółem spoko czyli bieg bez historii, aczkolwiek miałam wrażenie, że technicznie ministerialny jakiś
Cóż, bycie idolką zobowiązuje, więc chciała-nie chciała, zwlec się z łóżka musiała
Taki tylko mały rozruch, bo na popołudnie szykuje się akcja zadzieram (biegową) kiecę i lecę, ale jak będzie nie wiem, bo to z moim kalejdoskopem nigdy nie wiadomo
Tak więc teraz tylko 7.5km, przystanki dwa na światłach, wiadukt wpadł, generalnie całość w zaskakująco dość równym tempie: 5:30/ 5:21/ 5:29/ 5:28/ 5:28/ 5:32/ 5:28. Ostatnie 500m na odmulenie - 5:13.
Jak mawiał klasyk, ogółem spoko czyli bieg bez historii, aczkolwiek miałam wrażenie, że technicznie ministerialny jakiś