kulawy pies pisze:thomekh, ale widzisz różnicę pomiędzy:
dawno temu przeczytałem znakomite zestawienie „kluczy do sukcesu”, które zebrał i opisał Weldon Johnson., a
dzisiaj przepisałem znakomite zestawienie „kluczy do sukcesu”, które zebrał i opisał Weldon Johnson. ?
--------
ten tekst wisi od paru lat podpięty na hołmpejdżu najważniejszego amerykańskiego portalu biegowego. nie jestem pewien, czy robienie z niego newsa jest odpowiednią formą propagowania tych, poniekąd zacnych, treści.
zdrówko
Kulawy Psie, uważam, że chyba się trochę czepiasz w tym wypadku. Często patrzymy tylko ze swojej perspektywy zapominając, że bieganie.pl czytają tysiące ludzi. I ilu z nich weszło by na letsrun i przeczytało ten artykuł. Przypuszczam też, że nie wszyscy znają angielski. Poza tym, nie ograniczyłem się tylko do przepisania punktów. Starałem się każdy opisać jak to wygląda z mojej perspektywy i w czym może pomóc. Jak by każdy artykuł miał być odkrywczy dla wszystkich to na świecie pozostał by tylko jakiś science running
KRZYSIEKBIEGA pisze:Zwykle Ci co trenują w parach na treningu, to mają na zawodach problem jeżeli nie ma pace makera..
Racja, bieganie samemu na pewno wzmacnia nas psychicznie i pozwala samemu biec na bardzo dużym zmęczeniu. Ale podobna uwaga, z ponad 10tys startujących w Półmaratonie Warszawskim ile osób biegło bez kogoś obok siebie?

Ale zgodzę się, że w ogóle jest to kwestia osobowości. Jedni wolą z kimś a drudzy w skupieniu sami. Każdy jest innym typem człowieka.
Wojtek87 pisze:Kompletnie zgłupiałem.
Oczywiście nie można się nie zgodzić, ale Bartek dwa tygodnie temu pisał o jakichś innych czynnikach, a wcześniej jeszcze o tym, że nie warto kombinować. W końcu może zdecydujecie się czy ma być dekalog czy może 5 zasad, a może nie kombinujemy i biegamy regularnie.
Co ciekawe podczas dyskusji na forum wpisałem, że na poprzedniej liście brakuje trenera i grupy biegowej. Pojawiły się różne głosy, ale żadnego komentarza autora.
Oj Wojtek

Już tłumaczę. Poprzedni artykuł "Co nas posuwa do przody w maratonie" był trochę na inny temat, bardziej ogólny. Opisywał ogólnie, że trzeba być zdeterminowanym na wynik, mieć dobrze dobrany plan treningowy. Realizować go systematycznie i zadbać o odpowiednią wagę. Natomiast ten bardziej przedstawia 10 zagadnień o których bardzo dużo osób zapomina. Np. w trakcie treningu nakładamy na siebie zmęczenie z dnia na dzień i tutaj właśnie ta regeneracja po ciężkich akcentach. Zapominamy o posiłku. Niby banały, ale ja sam o wielu zapominam i potem płace tego cenę na kolejnych treningach i zawodach. Ogólnie zagadnienie się nie wykluczają ale uzupełniają. Możesz nazwać je 15 kluczami do sukcesu

Aha, Wojtek, nie komentowałem tego ostatnio bo zwyczajnie nie miałem czasu. To nie znaczy, że się nie zgadzam. Jednak nie dziwię się, że dyskusja była zażarta. Zwyczajnie zarówno grupa biegowa jak i trener dla amatora to trochę wybór zależący od konkretnej osoby. Jeden jest introwertykiem i lubi sobie bez słowa polecieć 40km przez las, a drugi (jak ja) ekstrawertykiem i zacznie rozmawiać z drzewami

Z trenerem podobnie, znam wiele osób które zawsze będą miały swoje zdanie i chyba nie ma co na siłę wpychać im trenera.
A z tym kombinowanie to już nie mam siły tłumaczyć. Ja nie mówię, żeby tylko biegać, co więcej nigdzie nie napisałem, żeby nie testować nowych rozwiązań, słowo
NIE ZA BARDZO jest tu kluczowe

Znakomicie w swojej książce opisała to Chrissie Wellington. Kulawy Psie, zapewniam, że najpierw napisałem swój artykuł "Nie kombinuj za bardzo" a dopiero później przeczytałem tą książkę
"Jeżeli miałabym dać Ci jedną radę, zasugerowałabym, abyś postawił na prostotę.To naprawdę nie jest wielka filozofia. Uważam, że wielu sportowców niepotrzebnie komplikuje pewne sprawy. Ja na przykład każdy dzień tygodnia poświęcam na ściśle określony typ ćwiczeń, i tak tydzień w tydzień, niemal bez zmian. Oczywiście drobne modyfikacje tu i ówdzie się przydają, gdyż uelastyczniają organizm i ułatwiają adaptację do różnych warunków, ale kluczem do sukcesu jest przede wszystkim regularność.
W parze z prostotą idzie moje podejście do gadżetów. W trakcie treningów zwracam wprawdzie uwagę na pewne mierzalne parametry, takie jak prędkość na bieżni albo czas pokonania danego odcinka, ale nie jest ich tak wiele, jak może się niektórym wydawać... a już na pewno nie aż tyle, ile biorą pod uwagę inni. Mierzenie niektórych parametrów wysiłku jest bezsprzecznie ważne, zwłaszcza jeśli ćwiczysz według zdanych wskazówek, lecz wnioski płynące z ich analizy powinny być drugorzędne względem odczuwanego wysiłku. Jednego dnia możesz zakończyć trening wcześniej z obawy przed przekroczeniem określonego tętna, a innego możesz się przetrenować wskutek uporczywego dążenia do osiągnięcia założonego pułapu, chociaż organizm już od dawna sygnalizuje, że daje z siebie wszystko. W obydwu przypadkach lepiej wsłuchać się w siebie.
Kolejna wada obsesji na punkcie cyferek polega na tym, że moim zdaniem odziera nas ona z części przyjemności związanej ze sportem. Znajomość własnego organizmu jest bardzo ważna, ale jeszcze ważniejsza jest zdolność do czerpania radości z wiatru we włosach, do cieszenia się samą istotą uprawiania sportu."