Kanas78-wydyszeć w maju 2014 nowy PB na dychę
Moderator: infernal
- Kanas78
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2460
- Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów
23.04 Wtorek
Trening: Pływanie żabką
Czas: 30 min
Dystans: 700 metrów
Fajnie dziś było na basenie, jakoś tak dobrze mi się pływało i nie czułam strachu, ani tak jak do tej pory, że walczę z wodą nie zanurzałam coprawda głowy, ale trzymam ją swobodnie na powierzchni wody i momentami sięga mi do nosa i nie ma paniki. Staram się też lepiej pracować rękoma, dzięki czemu się tak nie męczę, jak na początku. Wolfik mi pokazał fajne filmiki instruktażowe na YT i staram się powoli wdrażać te teorie.
A wgl to są już do oglądania filmy z imprezy orlenowskiej- posz, jaka żenada jak ja biegnę sprintem kręci mi się cały tułów wraz z głową. Siara na maksa.
Co do piszczeli-masuję lodem, a w przyszłym tygodniu idę do fizjo na oklejenie tejpami. Może też kupię podpiętki do butów biegowych (tak radziła pani z Ortorehu). A może zrobię jeszcze wideoanalizę biegu (tak radził fizjo). Bo skoro po 3 tygodniach leczenia lekami nie ma żadnej poprawy, to albo technika biegu zła, albo już nie wiem, co.
Jutro rtg odcinka lędźwiowego, a w pt konsultacja u neurologa.
A dziś o 18 jeszcze sztangi, to jeszcze tu wpadnę.
Ahoj!
Trening: Pływanie żabką
Czas: 30 min
Dystans: 700 metrów
Fajnie dziś było na basenie, jakoś tak dobrze mi się pływało i nie czułam strachu, ani tak jak do tej pory, że walczę z wodą nie zanurzałam coprawda głowy, ale trzymam ją swobodnie na powierzchni wody i momentami sięga mi do nosa i nie ma paniki. Staram się też lepiej pracować rękoma, dzięki czemu się tak nie męczę, jak na początku. Wolfik mi pokazał fajne filmiki instruktażowe na YT i staram się powoli wdrażać te teorie.
A wgl to są już do oglądania filmy z imprezy orlenowskiej- posz, jaka żenada jak ja biegnę sprintem kręci mi się cały tułów wraz z głową. Siara na maksa.
Co do piszczeli-masuję lodem, a w przyszłym tygodniu idę do fizjo na oklejenie tejpami. Może też kupię podpiętki do butów biegowych (tak radziła pani z Ortorehu). A może zrobię jeszcze wideoanalizę biegu (tak radził fizjo). Bo skoro po 3 tygodniach leczenia lekami nie ma żadnej poprawy, to albo technika biegu zła, albo już nie wiem, co.
Jutro rtg odcinka lędźwiowego, a w pt konsultacja u neurologa.
A dziś o 18 jeszcze sztangi, to jeszcze tu wpadnę.
Ahoj!
- Kanas78
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2460
- Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów
23.04 Wtorek 18:00
Trening: Body pump
Czas: 50 min
No to doprawiłam się jeszcze dziś sztangami a co tam. Mam tygodniowy urlop i taki
sobie sportowy tydzień zrobiłam. Miała do mnie przyjechać mama, ale zachorowała no i klops..
Fajnie było. Łazi na zajęcia taka chuda lama strasznie ważna w okularkach kujonkach i strasznie kantuje na zajęciach. A do tego nawet nie odpowie cześć jak przychodzę. Se to zapamiętam
Fajnie było. Chyba padam i nie wiem, czy dotrwam do mojego serialu. Kurde, jakie mam słabe nogi, masakra!
Jeszcze raz przesyłam uściski dla zu.zu!
Ahoj!
Trening: Body pump
Czas: 50 min
No to doprawiłam się jeszcze dziś sztangami a co tam. Mam tygodniowy urlop i taki
sobie sportowy tydzień zrobiłam. Miała do mnie przyjechać mama, ale zachorowała no i klops..
Fajnie było. Łazi na zajęcia taka chuda lama strasznie ważna w okularkach kujonkach i strasznie kantuje na zajęciach. A do tego nawet nie odpowie cześć jak przychodzę. Se to zapamiętam
Fajnie było. Chyba padam i nie wiem, czy dotrwam do mojego serialu. Kurde, jakie mam słabe nogi, masakra!
Jeszcze raz przesyłam uściski dla zu.zu!
Ahoj!
- Kanas78
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2460
- Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów
25.04 Czwartek
Trening: Truchtanie
Dystans: 4 km
Czas: ok. 26 min czy 24, już nie chce mi się sprawdzać
Oesu, ale w Łodzi duchota. Za późno wyszłam na to truchtanie. I tak, zaplanowane miałam 5 kaemów, wykonałam 4, gdyż ponieważ na ok.3.5 km dystansu zaczął wyć piszczelowy przedni w nodze lewej. Więc dotruchtałam do 4 i do domu. W domu-mega rozciąganie (gdzieś wyczytałam, że każdy mięsień trzeba rozciągać przez 30 sekund po 3 razy), gdyż tyle czasu przechodzi z mięśnia impuls do mózgu z info o tym, że będzie jego rozciągnięcie czy jakoś tak.
Po rozciąganiu chłodzenie lodem obu. Gdyż ponieważ prawy piszczy jak piszczał.
Dziś postanowiłam wymienić wkładki w butach biegowych (te z mizuno zajechałam na maksa-słabe są-po 500 km w moim przypadku do wymiany-zrobiło się sito..) i włożyłam z biegowych adasiów-praktycznie niezużyte, tym samym podpiętek był wypasiony (w porównianiu do tego z mizuno). Muszę jeszcze kupić te podpiętki, ale to już w przyszłym tygodniu.
A tak z innej beczki-za radą mojego fizjo poszłam na badanie biegowe w formie videoanalizy. I obejrzałam na zwolnionym tempie Kanaskowe kulasy. Oczom ze zdziwienia wyjść nie mogłam-jestem klasyczną pronatorką!
Tzn tak: kulasy w fazie lotu wędrują kostkami na zewnątrz, ale w fazie lądowania dają fest kostkami do wewnątrz (prawa noga bardziej). I ten, nie biegam ani ze śródstopia, ani z pięty-generalnie ląduję całą stopą.
Filmik mam ze sobą, to jutro go zaniosę do mojego fizjo, ma go rozkminiać w weekend. I jutro też zostanę otejpowana.
Jutro również idę do neurologa z wynikami RTG odcinka lędźwiowego. I obadamy.
I wgl najbardziej na świecie chciałam podziękować Wolfikowi-gdyby nie on, moich działań w kierunku rozkminiania piszczeli by nie było.
No i Wam też, ze serdeczność i miłe słowo...
Wpadam w lekką paranoję i zaczynam myśleć, czy to nie złamanie zmęczeniowe... tylko, że ja mam bardzo mocny kościec-kiedyś jak mnie samochód potrącił i leciałam w powietrzu i lądowałam na asfalcie to nic mi się nie złamało, co bardzo dziwiło lekarzy
Więc nie wiem. Biorę jeszcze pod uwagę shin splints tudzież zapalenie okostnej-zapytam jutro fizjo, co o tym wszystkim sądzi.
Ahoj!
Trening: Truchtanie
Dystans: 4 km
Czas: ok. 26 min czy 24, już nie chce mi się sprawdzać
Oesu, ale w Łodzi duchota. Za późno wyszłam na to truchtanie. I tak, zaplanowane miałam 5 kaemów, wykonałam 4, gdyż ponieważ na ok.3.5 km dystansu zaczął wyć piszczelowy przedni w nodze lewej. Więc dotruchtałam do 4 i do domu. W domu-mega rozciąganie (gdzieś wyczytałam, że każdy mięsień trzeba rozciągać przez 30 sekund po 3 razy), gdyż tyle czasu przechodzi z mięśnia impuls do mózgu z info o tym, że będzie jego rozciągnięcie czy jakoś tak.
Po rozciąganiu chłodzenie lodem obu. Gdyż ponieważ prawy piszczy jak piszczał.
Dziś postanowiłam wymienić wkładki w butach biegowych (te z mizuno zajechałam na maksa-słabe są-po 500 km w moim przypadku do wymiany-zrobiło się sito..) i włożyłam z biegowych adasiów-praktycznie niezużyte, tym samym podpiętek był wypasiony (w porównianiu do tego z mizuno). Muszę jeszcze kupić te podpiętki, ale to już w przyszłym tygodniu.
A tak z innej beczki-za radą mojego fizjo poszłam na badanie biegowe w formie videoanalizy. I obejrzałam na zwolnionym tempie Kanaskowe kulasy. Oczom ze zdziwienia wyjść nie mogłam-jestem klasyczną pronatorką!
Tzn tak: kulasy w fazie lotu wędrują kostkami na zewnątrz, ale w fazie lądowania dają fest kostkami do wewnątrz (prawa noga bardziej). I ten, nie biegam ani ze śródstopia, ani z pięty-generalnie ląduję całą stopą.
Filmik mam ze sobą, to jutro go zaniosę do mojego fizjo, ma go rozkminiać w weekend. I jutro też zostanę otejpowana.
Jutro również idę do neurologa z wynikami RTG odcinka lędźwiowego. I obadamy.
I wgl najbardziej na świecie chciałam podziękować Wolfikowi-gdyby nie on, moich działań w kierunku rozkminiania piszczeli by nie było.
No i Wam też, ze serdeczność i miłe słowo...
Wpadam w lekką paranoję i zaczynam myśleć, czy to nie złamanie zmęczeniowe... tylko, że ja mam bardzo mocny kościec-kiedyś jak mnie samochód potrącił i leciałam w powietrzu i lądowałam na asfalcie to nic mi się nie złamało, co bardzo dziwiło lekarzy
Więc nie wiem. Biorę jeszcze pod uwagę shin splints tudzież zapalenie okostnej-zapytam jutro fizjo, co o tym wszystkim sądzi.
Ahoj!
- Kanas78
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2460
- Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów
26.04 Piątek
Aktualizacja zdrowotna.
Kanasek poszedł dziś do fizjo i został otejpowany pięknym różowym tejpem-obie nogi, każda inaczej-bo w każdej boli gdzie indziej. Ale przed otejpowaniem musiałam rozgrzać mięśnie, czyli pojeździłam troszkę na rowerku stacjonarnym, a potem ćwiczyłam piszczelowe przez jakieś 30sek.
Fotę mam, więc będzie mnie Wolfik tejpował-pomimo, że tejpy są z przodu, powinno się je naklejać na wyprostowane kulasy-samemu będzie ciężko
Zostawiłam fizjo swój wstrząsający filmik wideo z biegu i rtg podudzi. Zadałam kilka pytań i generalnie odpowiedź była taka: przyczyna na pewno leży w mięśniach. Nie szukać jej w kościach, miałabym inne objawy, niż opisuję. Zasugerował, że skoro pronuję, to może zastanowić się nad zmianą obuwia dla pronatora. Póki co na kolejną wizytę zabiorę te buciory (choć przyznał, że w sprawie biegowego obuwia nie zna się za bardzo), ale jakby co ma fizjo-kolegę, który pasjonuje się bieganiem i bardziej się na tej tematyce powinien znać-w razie co da mi na niego namiary. I wgl to mam więcej szczęścia, niż rozumu, że na takiego fizjo w Łodzi trafiłam! A co do podpiętków-odradzał.
Co fizjo, to opinia
Po tej wizycie pojechałam do Lux-medu odebrać wynik rtg odcinka lędźwiowego i od razu z nim poszłam do neurologa.
Może to kogoś ciekawi, to Wam tu napisze opis słit foci moich plerów:
"Kręgosłup lędźwiowy: lewostronne skrzywienie z rotacją trzonów. Pogłębienie fizjologicznej lordozy. Bardziej poziome ustawienie kości krzyżowej. Zaostrzenie przednich krawędzi trzonu L5. Wysokość trzonów i krążków m.kręgowych zachowana".
No, jak to przeczytałam, ciśnienie skoczyło mi na 600 na szczęście lekarka mnie uspokoiła, że po pierwsze: najważniejsze, że nie mam dyskopatii i nie ma co panikować: z niektórymi rzeczami z opisu się po prostu urodziłam. Warto tylko zwrócić uwagę na początki zwyrodnienia i je leczyć. Dostałam skierowanie na 5 zabiegów laserem i 5 zabiegów kinezyterapii-czyli terapii indywidualnej na kręgosłup lędźwiowy. I hip hop hurra!! bo: akurat laser posiada mój fizjo, a że prowadzi obecnie badania działania lasera na problemy z kręgosłupem to seria 10 zabiegów jest u niego bezpłatna!!!! Od razu zadzwoniłam do niego upewnić się, czy łapię się jeszcze na tą promocję, okazało się, że tak :uuusmiech:
No to po weekendzie majowym szoruję na te zabiegi. Chodzi o to, że muszą być wykonywane w trybie ciągłym, bez przerw pomiędzy dniami (no poza weekendem).
Co do biegania: fizjo powiedział, żeby biegać do momentu bólu, jak nastąpi, zatrzymać się i rozciągać bolące miejsca do maksymalnie 5 minut i biec dalej-aby sprawdzić-czy jest lepiej.
I generalnie to oklejenie może, ale nie musi sie sprawdzić w przypadku mojej osoby-są różne układy i na każdego działa co innego, więc jutro się okaże, jak się czuję z tymi tejpami w trakcie biegu.
To tyle. Zu.zu-udanego urlopu
Ahoj!
Aktualizacja zdrowotna.
Kanasek poszedł dziś do fizjo i został otejpowany pięknym różowym tejpem-obie nogi, każda inaczej-bo w każdej boli gdzie indziej. Ale przed otejpowaniem musiałam rozgrzać mięśnie, czyli pojeździłam troszkę na rowerku stacjonarnym, a potem ćwiczyłam piszczelowe przez jakieś 30sek.
Fotę mam, więc będzie mnie Wolfik tejpował-pomimo, że tejpy są z przodu, powinno się je naklejać na wyprostowane kulasy-samemu będzie ciężko
Zostawiłam fizjo swój wstrząsający filmik wideo z biegu i rtg podudzi. Zadałam kilka pytań i generalnie odpowiedź była taka: przyczyna na pewno leży w mięśniach. Nie szukać jej w kościach, miałabym inne objawy, niż opisuję. Zasugerował, że skoro pronuję, to może zastanowić się nad zmianą obuwia dla pronatora. Póki co na kolejną wizytę zabiorę te buciory (choć przyznał, że w sprawie biegowego obuwia nie zna się za bardzo), ale jakby co ma fizjo-kolegę, który pasjonuje się bieganiem i bardziej się na tej tematyce powinien znać-w razie co da mi na niego namiary. I wgl to mam więcej szczęścia, niż rozumu, że na takiego fizjo w Łodzi trafiłam! A co do podpiętków-odradzał.
Co fizjo, to opinia
Po tej wizycie pojechałam do Lux-medu odebrać wynik rtg odcinka lędźwiowego i od razu z nim poszłam do neurologa.
Może to kogoś ciekawi, to Wam tu napisze opis słit foci moich plerów:
"Kręgosłup lędźwiowy: lewostronne skrzywienie z rotacją trzonów. Pogłębienie fizjologicznej lordozy. Bardziej poziome ustawienie kości krzyżowej. Zaostrzenie przednich krawędzi trzonu L5. Wysokość trzonów i krążków m.kręgowych zachowana".
No, jak to przeczytałam, ciśnienie skoczyło mi na 600 na szczęście lekarka mnie uspokoiła, że po pierwsze: najważniejsze, że nie mam dyskopatii i nie ma co panikować: z niektórymi rzeczami z opisu się po prostu urodziłam. Warto tylko zwrócić uwagę na początki zwyrodnienia i je leczyć. Dostałam skierowanie na 5 zabiegów laserem i 5 zabiegów kinezyterapii-czyli terapii indywidualnej na kręgosłup lędźwiowy. I hip hop hurra!! bo: akurat laser posiada mój fizjo, a że prowadzi obecnie badania działania lasera na problemy z kręgosłupem to seria 10 zabiegów jest u niego bezpłatna!!!! Od razu zadzwoniłam do niego upewnić się, czy łapię się jeszcze na tą promocję, okazało się, że tak :uuusmiech:
No to po weekendzie majowym szoruję na te zabiegi. Chodzi o to, że muszą być wykonywane w trybie ciągłym, bez przerw pomiędzy dniami (no poza weekendem).
Co do biegania: fizjo powiedział, żeby biegać do momentu bólu, jak nastąpi, zatrzymać się i rozciągać bolące miejsca do maksymalnie 5 minut i biec dalej-aby sprawdzić-czy jest lepiej.
I generalnie to oklejenie może, ale nie musi sie sprawdzić w przypadku mojej osoby-są różne układy i na każdego działa co innego, więc jutro się okaże, jak się czuję z tymi tejpami w trakcie biegu.
To tyle. Zu.zu-udanego urlopu
Ahoj!
- Kanas78
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2460
- Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów
27.04 Sobota
Trening: Truchtanie
Dystans: 4.5 km
Czas: 29min
Dziś był test tejpów w trakcie biegu. I tak-prawa noga-tfu tfu-super, siedziała cicho-czyli sposób naklejenia mi przypasił. Ale w lewej niestety przód goleni piszczał od początku. Postanowiłam nie poddawać się tak od razu i potruchtać choć trochę i na chwilę lewa noga ucichła. Ale po 2.5 km ból w lewej powrócił. Zapauzowałam garmina, usiadłam na drzewie w lesie i za radą fizjo porozciągałam te piszczelowe. W lesie, po miękkiej nawierzchni biegnie mi się lepiej. No nic, najwyżej będę maszerować do lasu/parku i na razie tam truchtać, żeby powoli przyzwyczajać kulasy. Wpadłam dziś na głupi pomysł, żeby włożyć stare wkładki od mizuno-źle zrobiłam. One się już tak wytłukły, że nie spełniają kompletnie swojej funkcji... i przez to też ciężko mi na tym betonie było. Wgl jak mi się uda, to pstryknę fotę jednego buta-jakby ktoś życzliwy mógł ocenić-czy mi się wydaje, że ta gąbka się tak zbiła, że nie ma amortyzacji. Ale po 500km? To dziwne trochę..
Znalazłam też fajny sklep z wkładkami ortopedycznymi (niedrogimi) i w przyszłym tygodniu zanabędę i zacznę w nich biegać. Wyczytałam w jakimś artykule na necie, że często problemy z piszczelami mają ludzie, którzy mają płaskostopie.
Moje nie jest tragiczne, ale po co ma się pogłębiać, nie?
To chyba na tyle.
Ahoj!
Trening: Truchtanie
Dystans: 4.5 km
Czas: 29min
Dziś był test tejpów w trakcie biegu. I tak-prawa noga-tfu tfu-super, siedziała cicho-czyli sposób naklejenia mi przypasił. Ale w lewej niestety przód goleni piszczał od początku. Postanowiłam nie poddawać się tak od razu i potruchtać choć trochę i na chwilę lewa noga ucichła. Ale po 2.5 km ból w lewej powrócił. Zapauzowałam garmina, usiadłam na drzewie w lesie i za radą fizjo porozciągałam te piszczelowe. W lesie, po miękkiej nawierzchni biegnie mi się lepiej. No nic, najwyżej będę maszerować do lasu/parku i na razie tam truchtać, żeby powoli przyzwyczajać kulasy. Wpadłam dziś na głupi pomysł, żeby włożyć stare wkładki od mizuno-źle zrobiłam. One się już tak wytłukły, że nie spełniają kompletnie swojej funkcji... i przez to też ciężko mi na tym betonie było. Wgl jak mi się uda, to pstryknę fotę jednego buta-jakby ktoś życzliwy mógł ocenić-czy mi się wydaje, że ta gąbka się tak zbiła, że nie ma amortyzacji. Ale po 500km? To dziwne trochę..
Znalazłam też fajny sklep z wkładkami ortopedycznymi (niedrogimi) i w przyszłym tygodniu zanabędę i zacznę w nich biegać. Wyczytałam w jakimś artykule na necie, że często problemy z piszczelami mają ludzie, którzy mają płaskostopie.
Moje nie jest tragiczne, ale po co ma się pogłębiać, nie?
To chyba na tyle.
Ahoj!
- Kanas78
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2460
- Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów
28.04 Niedziela
Trening: Szuranie
Dystans: 5 km
Czas: 34 min
Wstałam ja dziś sobie po 8. Lało na całego. Myślę sobie: poczekam do programu na TVP 1 o 10:00 pt. "Biegaj z nami" i po tym programie pójdę posapać
Program całkiem całkiem, nawet mnie pan prowadzący Wkurzajewski nie wkurzał zbytnio. Polecam, leci co tydzień. W ten oto sposób bardzo szybko zostałam zmotywowana do wyjścia na dwór pomimo niesprzyjającej aury.
W sumie jak wyszłam, to już nie padało, zostały tylko kałuże po deszczu. Potem zaczęło mżyć, ale to było nawet fajne. Tak czy siak, zrobiło się chłodniej i biegło mi się lżej.
Co do piszczeli-no bolały, dziś obie i w inny sposób. Tzn: nie bolały na początku, tylko po jakimś 3 kilometrze i to był ból, jakiego już kiedyś doświadczyłam: jakby ktoś mnie bił pałą po gnatach. Ale nie był to ból nie do wytrzymania, tak w skali od 1 do 10 oceniam go na 3-4
Po powrocie porozciągałam się najsolidniej, jak potrafię i teraz tfu tfu nie jest źle.
Tak myślę, czy nie iść jeszcze do orto i nie wydębić USG tych podudzi tak na wszelki wypadek, chyba tak zrobię.
Jutro luz a we wtorek jeszcze chyba przed majówką wyskoczę na sztangi.
Ahoj!
Trening: Szuranie
Dystans: 5 km
Czas: 34 min
Wstałam ja dziś sobie po 8. Lało na całego. Myślę sobie: poczekam do programu na TVP 1 o 10:00 pt. "Biegaj z nami" i po tym programie pójdę posapać
Program całkiem całkiem, nawet mnie pan prowadzący Wkurzajewski nie wkurzał zbytnio. Polecam, leci co tydzień. W ten oto sposób bardzo szybko zostałam zmotywowana do wyjścia na dwór pomimo niesprzyjającej aury.
W sumie jak wyszłam, to już nie padało, zostały tylko kałuże po deszczu. Potem zaczęło mżyć, ale to było nawet fajne. Tak czy siak, zrobiło się chłodniej i biegło mi się lżej.
Co do piszczeli-no bolały, dziś obie i w inny sposób. Tzn: nie bolały na początku, tylko po jakimś 3 kilometrze i to był ból, jakiego już kiedyś doświadczyłam: jakby ktoś mnie bił pałą po gnatach. Ale nie był to ból nie do wytrzymania, tak w skali od 1 do 10 oceniam go na 3-4
Po powrocie porozciągałam się najsolidniej, jak potrafię i teraz tfu tfu nie jest źle.
Tak myślę, czy nie iść jeszcze do orto i nie wydębić USG tych podudzi tak na wszelki wypadek, chyba tak zrobię.
Jutro luz a we wtorek jeszcze chyba przed majówką wyskoczę na sztangi.
Ahoj!
- Kanas78
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2460
- Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów
30.04 Wtorek
Trening: Body pump
Czas: 50 min
Oj dałam ja sobie dziś w palnik, jutro pewnie ciężko będzie wstać
Ale musiałam. W pracy dziś miałam sajgon, że pod koniec brzuch z nerwów skręcił mi się w chińskie S i nie chciał odpuścić. Musiałam to wszystko z siebie wycisnąć
A siły miałam za dwóch (koleżanka przyniosła do pracy smalec domowej roboty taki zarąbisty ze skwarkami, ktoś tam przyniósł chlebek) to nie było lipy
Zwiększyłam póki co obciążenie na tricepsy. Dziś była generalnie większa ilość powtórzeń i w wolniejszym tempie-trochę inne doświadczenie. No i nie mogę być w tyle za chudzielcami!
Padam. Idę spać
Za tydzień spróbuję zwiększyć obciążenia na pozostałe partie.
Ps. co do rolowania...jakoś się boję, nie mam przekonania, muszę to rozważyć ale dzięki za info!
Ahoj!
Trening: Body pump
Czas: 50 min
Oj dałam ja sobie dziś w palnik, jutro pewnie ciężko będzie wstać
Ale musiałam. W pracy dziś miałam sajgon, że pod koniec brzuch z nerwów skręcił mi się w chińskie S i nie chciał odpuścić. Musiałam to wszystko z siebie wycisnąć
A siły miałam za dwóch (koleżanka przyniosła do pracy smalec domowej roboty taki zarąbisty ze skwarkami, ktoś tam przyniósł chlebek) to nie było lipy
Zwiększyłam póki co obciążenie na tricepsy. Dziś była generalnie większa ilość powtórzeń i w wolniejszym tempie-trochę inne doświadczenie. No i nie mogę być w tyle za chudzielcami!
Padam. Idę spać
Za tydzień spróbuję zwiększyć obciążenia na pozostałe partie.
Ps. co do rolowania...jakoś się boję, nie mam przekonania, muszę to rozważyć ale dzięki za info!
Ahoj!
- Kanas78
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2460
- Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów
2.05 Czwartek
Trening: Truchtanie
Dystans: 6 km
Czas: 39 coś
Potruchtałam dziś razem z Wolfikiem. Trening testowy piszczeli i byłam otejpowana ale bolały. Ale później niż zwykle. Chyba mam swoją teorię, skąd ten ból-prawej nodze-zdaje się nie robię w niej wyprostu do końca w trakcie biegu-jest cały czas lekko przykurczona, tym samym mięśnie łydki nie rozciągają się prawidłowo, co pewnie rzutuje/promieniuje na mięśnie piszczelowe. I być może (takie mam uczucie) -jedna noga jest krótsza i pracuje inaczej, inna jest biomechanika i stąd te całe jazdy pogadam o tym z moim fizjo po weekendzie majowym.
W sumie było ok, porozciągałam się na maksa i teraz nogi nie bolą.
Sapię jeszcze i nie mogę się ogarnąć, no ale wszystko w swoim czasie.
Jutro rano basen, a wieczorem bieganie.
Ahoj!
Trening: Truchtanie
Dystans: 6 km
Czas: 39 coś
Potruchtałam dziś razem z Wolfikiem. Trening testowy piszczeli i byłam otejpowana ale bolały. Ale później niż zwykle. Chyba mam swoją teorię, skąd ten ból-prawej nodze-zdaje się nie robię w niej wyprostu do końca w trakcie biegu-jest cały czas lekko przykurczona, tym samym mięśnie łydki nie rozciągają się prawidłowo, co pewnie rzutuje/promieniuje na mięśnie piszczelowe. I być może (takie mam uczucie) -jedna noga jest krótsza i pracuje inaczej, inna jest biomechanika i stąd te całe jazdy pogadam o tym z moim fizjo po weekendzie majowym.
W sumie było ok, porozciągałam się na maksa i teraz nogi nie bolą.
Sapię jeszcze i nie mogę się ogarnąć, no ale wszystko w swoim czasie.
Jutro rano basen, a wieczorem bieganie.
Ahoj!
- Kanas78
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2460
- Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów
3.05 Piątek
Trening: Pływanie żabą
Dystans: Po pertraktacjach chyba 600metrów
Nie wiem, co mi się w mojej blond-głowie pomieszao, ale wtłukłam sobie do mojej makówki, że jedna długość basenu (w innym mieście) wynosi 50 metrów. Poszliśmy pływać z Wolfikiem, Wofik sobie napływał jakieś tam 1200 metrów a ja pełna dumy mu oświadczyłam, że zrobiłam kilometr no... jak mnie już Wolfik uświadomił o tej basenowej długości, to wszystkiego mi się odechciało (choć pierwsza myśl była taka, żeby dopływać do tego kilometra, ale nie miałam tyle siły)
A wgl to na tym basenie wiszą takie tablice z komunikatami i ostrzeżeniami, m.in takie, że czeba wyjść z wody czem prędzej, jak się czuje zmęczenie i jak się robi zimno, to grzecznie się zastosowaam
4.05 Sobota "rano"
Trening: Bieganie z Wolfem
Dystans: 7.5 km
Czas: 50 min
Avg pace: 6:30
Tak już trochę nie pamiętam. Pamiętam tylko, że byłam otejpowana i że coś tam te moje nogi piszczały, ale generalnie najbardziej pamiętam, jak sapałam okrutnie za Wolfikiem z ledwością utrzymując zawrotne tempo 6:30 myślałam, że płuca wypluję, tragedia! Do tego wszystkie drzewa zaczęły kwitnąć i śmierdzieć przepotwornie (jestem alergikiem i dla mnie te kwitnące i pylące rośliny śmierdzą) i tym trudniej było mi oddech łapać. Wytrzymałam dzielnie do końca, ale co to była za walka
Sobota "popołudnie"
Trening: Pływanie
Czas i dystans niemierzony, bo trochę pływałam, a trochę uczyła mnie różnych pływackich rzeczy Juniorka (ta to pływa jak stara wydra ) było bardzo fajnie. Na zjeżdżalnię nie dałam się namówić (kręci mi się potem w głowie).
5.05 Niedziela
Trening: Bieganie
Dystans: 8 km
Czas: 51:31
Avg pace: 6:26
Też z Wolfem, tylko Wolf miał w planach zrobić longa, a ja po 5 km miałam zawrócić do chaty, zależało mi, żeby zrobić 10 km (w końcu bieg Piotrkowską niedługo a ja w ciemnej dolinie z kondycją ). Niestety musiałam zawrócić do chaty po 4 kaemie, gdyż ponieważ starły moje grubaśne uda szorty wszyte w spódniczkę biegową. A właściwie nie szorty. Otóż akurat w miejscu, gdzie kończą się w mojej kiecce wszyte portki mam najgrubsze części ud i one ocierały się o siebie i wyszło niezłe barabuch tzn dzień wcześniej już widziałam, że skóra tam jest delikatnie podrażniona, no i nic sobie z tego nie robiąc poszłam w tym samym ciuchu biegać na drugi dzień (o ja głupia!!!)
I tak czuję ja ci to pieczenie o 4 kaema. Wracam już do domu biegnąc w rozkroku i zastanawiając się, co się tak ci ludzie na mnie paczą?? Staję ci ja sobie pod blokiem, paczę, a tam krwawa jatka się leje z moich obtartych nóg...
Dlatego dwa ostatnie kaemy przyspieszyłam trochę, żeby być już w domu i nie cierpieć.
Przypuchło mi to trochę i kiepsko wygląda... ni to rany, ni to poparzenie, a piecze niemiłosiernie... Mam nadzieję, że do wtorku się choć trochę podgoi.. bo na sztangi chcę iść, a w getrach to się chyba tam zagotuję
A co do wyprostowywania nóg, to już nie wiem, o co mi chodziło, ale dzięki za rady, jutro spytam fizjo
Może jednak jest tak, że mam lewą nogę krótszą.
Tak czy siak, nie zapeszając, kiedy biegam otejpowana coś tam czasem sobie zaboli, ale tragedii nie ma, a najważniejsze to to, że nie bolą mnie one po biegu, jak było dotychczas, a to już zawsze jakiś postęp.
Ahoj!
Trening: Pływanie żabą
Dystans: Po pertraktacjach chyba 600metrów
Nie wiem, co mi się w mojej blond-głowie pomieszao, ale wtłukłam sobie do mojej makówki, że jedna długość basenu (w innym mieście) wynosi 50 metrów. Poszliśmy pływać z Wolfikiem, Wofik sobie napływał jakieś tam 1200 metrów a ja pełna dumy mu oświadczyłam, że zrobiłam kilometr no... jak mnie już Wolfik uświadomił o tej basenowej długości, to wszystkiego mi się odechciało (choć pierwsza myśl była taka, żeby dopływać do tego kilometra, ale nie miałam tyle siły)
A wgl to na tym basenie wiszą takie tablice z komunikatami i ostrzeżeniami, m.in takie, że czeba wyjść z wody czem prędzej, jak się czuje zmęczenie i jak się robi zimno, to grzecznie się zastosowaam
4.05 Sobota "rano"
Trening: Bieganie z Wolfem
Dystans: 7.5 km
Czas: 50 min
Avg pace: 6:30
Tak już trochę nie pamiętam. Pamiętam tylko, że byłam otejpowana i że coś tam te moje nogi piszczały, ale generalnie najbardziej pamiętam, jak sapałam okrutnie za Wolfikiem z ledwością utrzymując zawrotne tempo 6:30 myślałam, że płuca wypluję, tragedia! Do tego wszystkie drzewa zaczęły kwitnąć i śmierdzieć przepotwornie (jestem alergikiem i dla mnie te kwitnące i pylące rośliny śmierdzą) i tym trudniej było mi oddech łapać. Wytrzymałam dzielnie do końca, ale co to była za walka
Sobota "popołudnie"
Trening: Pływanie
Czas i dystans niemierzony, bo trochę pływałam, a trochę uczyła mnie różnych pływackich rzeczy Juniorka (ta to pływa jak stara wydra ) było bardzo fajnie. Na zjeżdżalnię nie dałam się namówić (kręci mi się potem w głowie).
5.05 Niedziela
Trening: Bieganie
Dystans: 8 km
Czas: 51:31
Avg pace: 6:26
Też z Wolfem, tylko Wolf miał w planach zrobić longa, a ja po 5 km miałam zawrócić do chaty, zależało mi, żeby zrobić 10 km (w końcu bieg Piotrkowską niedługo a ja w ciemnej dolinie z kondycją ). Niestety musiałam zawrócić do chaty po 4 kaemie, gdyż ponieważ starły moje grubaśne uda szorty wszyte w spódniczkę biegową. A właściwie nie szorty. Otóż akurat w miejscu, gdzie kończą się w mojej kiecce wszyte portki mam najgrubsze części ud i one ocierały się o siebie i wyszło niezłe barabuch tzn dzień wcześniej już widziałam, że skóra tam jest delikatnie podrażniona, no i nic sobie z tego nie robiąc poszłam w tym samym ciuchu biegać na drugi dzień (o ja głupia!!!)
I tak czuję ja ci to pieczenie o 4 kaema. Wracam już do domu biegnąc w rozkroku i zastanawiając się, co się tak ci ludzie na mnie paczą?? Staję ci ja sobie pod blokiem, paczę, a tam krwawa jatka się leje z moich obtartych nóg...
Dlatego dwa ostatnie kaemy przyspieszyłam trochę, żeby być już w domu i nie cierpieć.
Przypuchło mi to trochę i kiepsko wygląda... ni to rany, ni to poparzenie, a piecze niemiłosiernie... Mam nadzieję, że do wtorku się choć trochę podgoi.. bo na sztangi chcę iść, a w getrach to się chyba tam zagotuję
A co do wyprostowywania nóg, to już nie wiem, o co mi chodziło, ale dzięki za rady, jutro spytam fizjo
Może jednak jest tak, że mam lewą nogę krótszą.
Tak czy siak, nie zapeszając, kiedy biegam otejpowana coś tam czasem sobie zaboli, ale tragedii nie ma, a najważniejsze to to, że nie bolą mnie one po biegu, jak było dotychczas, a to już zawsze jakiś postęp.
Ahoj!
- Kanas78
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2460
- Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów
7.05 Wtorek
Trening: Body pump
Dziś przywaliłam więcej na klatę i wytrzymałam do końca serii, nawet się prowadzący spytał, czy dałam radę (nie obserwuje nas w trakcie, bo ćwiczy razem z nami)
Miałam ubaw z pewnego chudzielca, który założył sobie za duże obciążenie na bicki i fajnie spuchł (wiem, wredna jestem ) ale to troszkę z zazdrości, że sama nie jestem takim patykiem
A poza tym chodzę do fizjo na te laserowe zabiegi. I spytałam fizjo, czy mogę mieć jedną nogę krótszą, a drugą dłuższą, raczej wątpi (bolałaby mnie wtedy 1 noga), ale powiedział, że jak chcę, to mi pomierzy te moje giczały.
I jeszcze fizjo powiedział, że jak się będę uczciwie rozciągała (również w trakcie biegu po rozgrzewce) to jeszcze jakieś 2-3 tygodnie biegania z tejpami i wszystko powinno wrócić na właściwe tory... oby!
A na udach jak się okazało zdarłam sobie skórę do krwi...na domiar złego z tych obtarć sączyło mi się osocze i jak zasychało, to przyklejało mi się do dżinsów, jak siedziałam w pracy.. i przez to miałam problemy ze wstawaniem, bo mi się to przylepione odrywało auaaa!
Ale poszłam do apteki i pani doradziła mi super maść i dziś już jest o niebo lepiej.
Najgorsze jest to, że z powodu tych ran mogę biegać tylko w getrach (wtedy nogi nie ocierają się o siebie) no i będę sapać jutro w tym upale w czarnych getrach 3/4... dobrze mi tak za głupotę
Ahoj!
Trening: Body pump
Dziś przywaliłam więcej na klatę i wytrzymałam do końca serii, nawet się prowadzący spytał, czy dałam radę (nie obserwuje nas w trakcie, bo ćwiczy razem z nami)
Miałam ubaw z pewnego chudzielca, który założył sobie za duże obciążenie na bicki i fajnie spuchł (wiem, wredna jestem ) ale to troszkę z zazdrości, że sama nie jestem takim patykiem
A poza tym chodzę do fizjo na te laserowe zabiegi. I spytałam fizjo, czy mogę mieć jedną nogę krótszą, a drugą dłuższą, raczej wątpi (bolałaby mnie wtedy 1 noga), ale powiedział, że jak chcę, to mi pomierzy te moje giczały.
I jeszcze fizjo powiedział, że jak się będę uczciwie rozciągała (również w trakcie biegu po rozgrzewce) to jeszcze jakieś 2-3 tygodnie biegania z tejpami i wszystko powinno wrócić na właściwe tory... oby!
A na udach jak się okazało zdarłam sobie skórę do krwi...na domiar złego z tych obtarć sączyło mi się osocze i jak zasychało, to przyklejało mi się do dżinsów, jak siedziałam w pracy.. i przez to miałam problemy ze wstawaniem, bo mi się to przylepione odrywało auaaa!
Ale poszłam do apteki i pani doradziła mi super maść i dziś już jest o niebo lepiej.
Najgorsze jest to, że z powodu tych ran mogę biegać tylko w getrach (wtedy nogi nie ocierają się o siebie) no i będę sapać jutro w tym upale w czarnych getrach 3/4... dobrze mi tak za głupotę
Ahoj!
- Kanas78
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2460
- Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów
8.05 Środa
Trening: Truchtanie
Dystans: 5 km
Czas: 33 min
Avg pace: 6:33
Po pracy.. miało być po 17, ale niestety wpadły niezaplanowane nadgodziny i tyrałam od 9 do 19
Oczywiście duchota panująca przed burzą plus jednak 10-cio godzinne wymęczenie w robocie nastrajały mnie na to truchtanie pesymistycznie..no i w czarnych getrach 3/4.
Niepotrzebnie jednak, mimo duchoty jakoś nawet swobodnie mi się oddychało i wgl. Biegłam otejpowana i w sumie w trakcie biegu dziś lewy piszczel bolał w miejscu, w którym bolał mnie prawy, a prawy na szczęście siedział cicho
Po ok 2 kilometrach wbiegłam do małego lasku-o matko, ale zieleń mamy dookoła! I po tym lasku ojacie jak mi się "lekko" szurało....dawno nie czułam w sobie takiej lekkości. Na wszelki wypadek jednak zapauzowałam garmina, porozciągałam piszczele i potruchtałam dalej.
A po biegu porozciągałam wszystko, co się dało i dziś postanowiłam porozciągać się ze stoperem, który mam w komórce, bo już nie chce mi się liczyć do 30-tu... i wyszło mi, że całe rozciąganie trwa u mnie 20 minut jak na 33 minuty truchtu to trochę groteskowe, no ale cóż, bardzo mi zależy na całkowitym uleczeniu tych zasranych piszczeli.
Teraz je troszkę czuję, a może to już kwestia mojej wyobraźni....
Dobra, a teraz z innej beczki.
Czas odsłonić karty... Wolf Team biegnie w tym roku maraton w Pozku. Już jesteśmy zapisani i opłaceni. Teraz tylko przebrnąć w zdrowiu do dnia startu...
Ja biegnę na ukończenie, a Wolfik na złamanie magicznych 4 godzin.
Zaczynam plan treningowy jakoś zaraz na początku czerwca, to jeszcze link do planu wkleję. To jest "stary" plan, który już robiłam do Orlenu.
Tak więc ten... czymajcie kciuki. Proszę. Za zdrowie... bo determinacji nam nie brakuje!!!!
Ahoj!
Trening: Truchtanie
Dystans: 5 km
Czas: 33 min
Avg pace: 6:33
Po pracy.. miało być po 17, ale niestety wpadły niezaplanowane nadgodziny i tyrałam od 9 do 19
Oczywiście duchota panująca przed burzą plus jednak 10-cio godzinne wymęczenie w robocie nastrajały mnie na to truchtanie pesymistycznie..no i w czarnych getrach 3/4.
Niepotrzebnie jednak, mimo duchoty jakoś nawet swobodnie mi się oddychało i wgl. Biegłam otejpowana i w sumie w trakcie biegu dziś lewy piszczel bolał w miejscu, w którym bolał mnie prawy, a prawy na szczęście siedział cicho
Po ok 2 kilometrach wbiegłam do małego lasku-o matko, ale zieleń mamy dookoła! I po tym lasku ojacie jak mi się "lekko" szurało....dawno nie czułam w sobie takiej lekkości. Na wszelki wypadek jednak zapauzowałam garmina, porozciągałam piszczele i potruchtałam dalej.
A po biegu porozciągałam wszystko, co się dało i dziś postanowiłam porozciągać się ze stoperem, który mam w komórce, bo już nie chce mi się liczyć do 30-tu... i wyszło mi, że całe rozciąganie trwa u mnie 20 minut jak na 33 minuty truchtu to trochę groteskowe, no ale cóż, bardzo mi zależy na całkowitym uleczeniu tych zasranych piszczeli.
Teraz je troszkę czuję, a może to już kwestia mojej wyobraźni....
Dobra, a teraz z innej beczki.
Czas odsłonić karty... Wolf Team biegnie w tym roku maraton w Pozku. Już jesteśmy zapisani i opłaceni. Teraz tylko przebrnąć w zdrowiu do dnia startu...
Ja biegnę na ukończenie, a Wolfik na złamanie magicznych 4 godzin.
Zaczynam plan treningowy jakoś zaraz na początku czerwca, to jeszcze link do planu wkleję. To jest "stary" plan, który już robiłam do Orlenu.
Tak więc ten... czymajcie kciuki. Proszę. Za zdrowie... bo determinacji nam nie brakuje!!!!
Ahoj!
- Kanas78
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2460
- Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów
10.05 Piątek
Porąbany był ten tydzień (w pracy) i dobrze, że już się skończył... Jeszcze te poranne wizyty na laserach, trochę mnie to wszystko wykończyło.
A tak z innej beczki. Jest takie cuś na FB-akcja zachęcająca do aktywnego trybu życia pod patronatem Justyny Kowalczyk. No i do wygrania nagrody. Warunkiem brania udziału w konkursie jest ściągnięcie aplikacji na telefon z androidem i wykonanie 6 treningów w określonym przedziale czasowym i może to być: bieganie, rower albo rolki. No to dziś wyruszyłam biec z Justyną. I jak się okazało, byłam szybsza od Bolta-pokonałam 5,25 km w 11 sekund i treningu nie zaliczyło-słowem-coś jest zrypane.
Do rzeczy:
Trening: Bieganie
Dystans: 6 km
Czas: 38 min
Avg pace: 6:22
Poszłam dziś pobiegać po miękkim. Nie był to dobry pomysł, trasa uległa takiej wyboistości przez zimę, że ciężko było nie skręcić kolana albo kostki... no ale że kilometr tam prawie potruchtałam, żeby pobiegać, no to już zostałam sam na sam z tymi rowami. Nie bardzo nogi podawały. A prawa to już szczególnie-plus ból achillesa-wtf myślę sobie...
Prawy but jakiś ciasnawy? Ale najważniejsze, że dotruchtałam w miarę równym tempem i wykonałam założony plan na dziś.
Przyszłam do chaty, ogarnęłam się, Wolfik zadzwonił zapytać, jak się truchtało, zaczęliśmy gadać o tych wkładkach z mizuno, co się tak szybko zjechały i Wolfik mówi, żebym luknęła jeszcze raz, w jakim są stanie. No i widzę jedna wkładka jest ale druga gdzie ki diabeł?
No i się okazao, że w prawym bucie miałam dwie wkładki włożone na wierzchu z adasi, pod spodem stara mizuno... TADAAAM! na szczęście tylko raz tak pobiegłam..
Jutro wolne albo rolki a w niedzielę postaram się wytruchtać jakąś dyszkę częściowo po parku (już z jedną parą wkładek)
A, ogłoszenie parafialne: 25 maja odbędzie się Bieg Piotrkowską i akurat w tym roku Piotrkowska jest w remoncie, więc jakiś mały odcinek trasy może być krossowy jakby co na stronie biegu jest mapka, ale ja się na mapkach nie znam, więc nie będę się mądrzyć
Ahoj!
Porąbany był ten tydzień (w pracy) i dobrze, że już się skończył... Jeszcze te poranne wizyty na laserach, trochę mnie to wszystko wykończyło.
A tak z innej beczki. Jest takie cuś na FB-akcja zachęcająca do aktywnego trybu życia pod patronatem Justyny Kowalczyk. No i do wygrania nagrody. Warunkiem brania udziału w konkursie jest ściągnięcie aplikacji na telefon z androidem i wykonanie 6 treningów w określonym przedziale czasowym i może to być: bieganie, rower albo rolki. No to dziś wyruszyłam biec z Justyną. I jak się okazało, byłam szybsza od Bolta-pokonałam 5,25 km w 11 sekund i treningu nie zaliczyło-słowem-coś jest zrypane.
Do rzeczy:
Trening: Bieganie
Dystans: 6 km
Czas: 38 min
Avg pace: 6:22
Poszłam dziś pobiegać po miękkim. Nie był to dobry pomysł, trasa uległa takiej wyboistości przez zimę, że ciężko było nie skręcić kolana albo kostki... no ale że kilometr tam prawie potruchtałam, żeby pobiegać, no to już zostałam sam na sam z tymi rowami. Nie bardzo nogi podawały. A prawa to już szczególnie-plus ból achillesa-wtf myślę sobie...
Prawy but jakiś ciasnawy? Ale najważniejsze, że dotruchtałam w miarę równym tempem i wykonałam założony plan na dziś.
Przyszłam do chaty, ogarnęłam się, Wolfik zadzwonił zapytać, jak się truchtało, zaczęliśmy gadać o tych wkładkach z mizuno, co się tak szybko zjechały i Wolfik mówi, żebym luknęła jeszcze raz, w jakim są stanie. No i widzę jedna wkładka jest ale druga gdzie ki diabeł?
No i się okazao, że w prawym bucie miałam dwie wkładki włożone na wierzchu z adasi, pod spodem stara mizuno... TADAAAM! na szczęście tylko raz tak pobiegłam..
Jutro wolne albo rolki a w niedzielę postaram się wytruchtać jakąś dyszkę częściowo po parku (już z jedną parą wkładek)
A, ogłoszenie parafialne: 25 maja odbędzie się Bieg Piotrkowską i akurat w tym roku Piotrkowska jest w remoncie, więc jakiś mały odcinek trasy może być krossowy jakby co na stronie biegu jest mapka, ale ja się na mapkach nie znam, więc nie będę się mądrzyć
Ahoj!
- Kanas78
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2460
- Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów
12.05 Niedziela
Trening: Szuranie
Dystans: 9 km
Czas: 59 min
Avg pace: 6:34
Najpierw program obowiązkowy o 10 rano na TVP1 o 10:00 czyli "Biegaj z nami". W dzisiejszym programie były m.in rozmowy na temat techniki biegu. I pan Skarżyński nieźle (pozytywnie) mnie zaskoczył, gdyż stwierdził, że na długie dystanse lepsze jest bieganie z pięty i baczenie na przetaczanie stopy od pięt do palców aż do momentu tzw. "grzebnięcia". Bieganie ze śródstopia można sobie stosować na krótkich dystansach. Mówił także o postawie ciała, względnym wyprostowaniu pleców i o tym, że duża część biegających myśli, że macha rękoma, ale niestety zamiast tego rotuje korpusem (mój przypadek). A w przyszłym tygodniu będzie o diecie dla ludzi przygotowujących się do maratonu.
Niewiele myśląc Kanasek postanowił pójsć trochę poprzetaczać i popracować nad machaniem łapkami.
Za oknem pogoda londyńska, miało chyba padać, ale nie padało. Założyłam koszulkę na ramiączkach i na to kurtałkę przeciwdeszczową. Pomimo, że kurtałka jest bardzo cieniutka, troszkę się w niej podgotowałam, no ale nic to.
Dziś było w planie 10 km w miarę możliwości po miękkim, więc pobiegłam do parku, do którego mam 3 kilometry.
Co do telenoweli pt. "Piszczele i duperele" prawa noga podawała ładnie, lewa bolała od początku do końca- w miejscu, które otejpowane nie było, więc następnym razem to miejsce okleję. Stwierdzam, że tejpy pomagają. No to muszę zaraz zanabyć kolejne ale zastanawiam się też nad opaskami kompresyjnymi. No i nie wiem... kupować te buty dla pronatora, nie kupować... (już pomijam, że skąd na to wszystko brać ).
Ponieważ lewa noga nie bardzo chciała odpuścić, potruchtałam 9 km i stwierdziłam, że koniec. Było trochę sapania, zatrzymywania się na rozciąganie a nawet przejście do marszu (jak mi nie wychodzi bierze mnie kurwica i nie umiem kontrolować oddechu ).
Trochę mnie smuci obecny stan rzeczy i zastanawiam się, czy jednak nie zmienić planu do maratonu na inny, bo tak: ten mój jest dla ludzi, którzy spokojnie przebiegają 10 km. No u mnie to nie przebiega ani spokojnie, ani bezproblemowo, więc po co się oszukiwać? Poza tym już w 1 tyg są niemałe objętości, bo od razu 6, 8, 8 km sama nie wiem....
A wgl to zapomiałam napisać, że na ostatnim treningu w piątek mijałam takich 5 bardzo ładnych szczupłych nastolatek, które nie omieszkały mnie skomentować, a tekst jaki padł w moją stronę: "chudniemy, chudniemy" z wybuchem smiechu-nie powiem, żeby mnie dobił, gdyż staram się nie przejmować osobami, których nie znam i które dla mnie nic nie znaczą, a jednak
Ahoj!
Trening: Szuranie
Dystans: 9 km
Czas: 59 min
Avg pace: 6:34
Najpierw program obowiązkowy o 10 rano na TVP1 o 10:00 czyli "Biegaj z nami". W dzisiejszym programie były m.in rozmowy na temat techniki biegu. I pan Skarżyński nieźle (pozytywnie) mnie zaskoczył, gdyż stwierdził, że na długie dystanse lepsze jest bieganie z pięty i baczenie na przetaczanie stopy od pięt do palców aż do momentu tzw. "grzebnięcia". Bieganie ze śródstopia można sobie stosować na krótkich dystansach. Mówił także o postawie ciała, względnym wyprostowaniu pleców i o tym, że duża część biegających myśli, że macha rękoma, ale niestety zamiast tego rotuje korpusem (mój przypadek). A w przyszłym tygodniu będzie o diecie dla ludzi przygotowujących się do maratonu.
Niewiele myśląc Kanasek postanowił pójsć trochę poprzetaczać i popracować nad machaniem łapkami.
Za oknem pogoda londyńska, miało chyba padać, ale nie padało. Założyłam koszulkę na ramiączkach i na to kurtałkę przeciwdeszczową. Pomimo, że kurtałka jest bardzo cieniutka, troszkę się w niej podgotowałam, no ale nic to.
Dziś było w planie 10 km w miarę możliwości po miękkim, więc pobiegłam do parku, do którego mam 3 kilometry.
Co do telenoweli pt. "Piszczele i duperele" prawa noga podawała ładnie, lewa bolała od początku do końca- w miejscu, które otejpowane nie było, więc następnym razem to miejsce okleję. Stwierdzam, że tejpy pomagają. No to muszę zaraz zanabyć kolejne ale zastanawiam się też nad opaskami kompresyjnymi. No i nie wiem... kupować te buty dla pronatora, nie kupować... (już pomijam, że skąd na to wszystko brać ).
Ponieważ lewa noga nie bardzo chciała odpuścić, potruchtałam 9 km i stwierdziłam, że koniec. Było trochę sapania, zatrzymywania się na rozciąganie a nawet przejście do marszu (jak mi nie wychodzi bierze mnie kurwica i nie umiem kontrolować oddechu ).
Trochę mnie smuci obecny stan rzeczy i zastanawiam się, czy jednak nie zmienić planu do maratonu na inny, bo tak: ten mój jest dla ludzi, którzy spokojnie przebiegają 10 km. No u mnie to nie przebiega ani spokojnie, ani bezproblemowo, więc po co się oszukiwać? Poza tym już w 1 tyg są niemałe objętości, bo od razu 6, 8, 8 km sama nie wiem....
A wgl to zapomiałam napisać, że na ostatnim treningu w piątek mijałam takich 5 bardzo ładnych szczupłych nastolatek, które nie omieszkały mnie skomentować, a tekst jaki padł w moją stronę: "chudniemy, chudniemy" z wybuchem smiechu-nie powiem, żeby mnie dobił, gdyż staram się nie przejmować osobami, których nie znam i które dla mnie nic nie znaczą, a jednak
Ahoj!
- Kanas78
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2460
- Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów
Słuchajta Baryłajta:
Bo kminiłam opcję zmiany planu treningowego. I tak niechcący natknęłam się na ten oto artykuł, spojrzenie na start w maratonie dla takiego sobie amatora jak ja:
http://www.maratonypolskie.pl/mp_index. ... &code=2438
I spodobała mi się ta teoria. Bardzo. Chyba jestem właśnie takim przypadkiem: na starość wzięłam się za bieganie, technicznie nie będzie ze mnie Usaina Bolta (chyba tylko biegając z Justyną w aplikacji "Rusz się! ), wyżej piiiip nie podskoczę i w sumie po co mi to rypanie kilometrów? Chyba po to, żeby zrypać się w trakcie do startu i nie wystartować. To ja sobie wybieram inny, nieco kontrowersyjny plan treningowy, który zakłada najdłuższe wybieganie w okolicach 24 kilometrów. A umierać sobie i tak będę na trasie co więcej, ten szatański plan zawiera 3 treningi biegowe tygodniowo.
Jest też drugi, z czterema, no ale nie wiem. Link poniżej (jak klikniecie na plan treningowy z małym interwałem, to wam się wyświetli cały plan) i do tego 3 x w tyg i do tego 4 x w tyg.
https://treningbiegacza.pl/trening/plan ... ni-maraton
Bo se tak pomyślaam, że jak będę robić ten 3 x w tygodniu, to mój tydzień wyglądałby tak:
PON-Wolne
WTO-Siłownia
ŚRO-Bieganie
CZW-Basen/rolki- w zależności od pogody
PT-Bieganie
SO-Basen-rolki- w zależności od pogody
ND-bieganie
Plus w tzw międzyczasie ćwiczenia core, których nienawidzę, no ale trudno, nie ma letko (może te ćwiczenia ustabilizują moją kręcącą się wściekle górną część ciała?).
Mądre ludziska, napiszcie co myślicie?
Zaczynam od jutra
Ahoj!
Bo kminiłam opcję zmiany planu treningowego. I tak niechcący natknęłam się na ten oto artykuł, spojrzenie na start w maratonie dla takiego sobie amatora jak ja:
http://www.maratonypolskie.pl/mp_index. ... &code=2438
I spodobała mi się ta teoria. Bardzo. Chyba jestem właśnie takim przypadkiem: na starość wzięłam się za bieganie, technicznie nie będzie ze mnie Usaina Bolta (chyba tylko biegając z Justyną w aplikacji "Rusz się! ), wyżej piiiip nie podskoczę i w sumie po co mi to rypanie kilometrów? Chyba po to, żeby zrypać się w trakcie do startu i nie wystartować. To ja sobie wybieram inny, nieco kontrowersyjny plan treningowy, który zakłada najdłuższe wybieganie w okolicach 24 kilometrów. A umierać sobie i tak będę na trasie co więcej, ten szatański plan zawiera 3 treningi biegowe tygodniowo.
Jest też drugi, z czterema, no ale nie wiem. Link poniżej (jak klikniecie na plan treningowy z małym interwałem, to wam się wyświetli cały plan) i do tego 3 x w tyg i do tego 4 x w tyg.
https://treningbiegacza.pl/trening/plan ... ni-maraton
Bo se tak pomyślaam, że jak będę robić ten 3 x w tygodniu, to mój tydzień wyglądałby tak:
PON-Wolne
WTO-Siłownia
ŚRO-Bieganie
CZW-Basen/rolki- w zależności od pogody
PT-Bieganie
SO-Basen-rolki- w zależności od pogody
ND-bieganie
Plus w tzw międzyczasie ćwiczenia core, których nienawidzę, no ale trudno, nie ma letko (może te ćwiczenia ustabilizują moją kręcącą się wściekle górną część ciała?).
Mądre ludziska, napiszcie co myślicie?
Zaczynam od jutra
Ahoj!
- Kanas78
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2460
- Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów
14.05 Wtorek
Trening: Body pump
Czas: 50 min
Oesu, ale mnie dziś po treningu rozsadzają endorfiny, aż mnie nosi
Przyszły nowe bardzo ładne i zgrabne laski a jedna to od razu najcięższą sztangę na nogi zarzuciła i dawała radę (co prawda nie robiła tak głębokich przysiadów, jak ja, ale jednak ) no szacun, szacun. I wgl czuję się tam jak stara baba (tylko chyba jeden babol jest starszy ode mnie na tych zajęciach)
Postanowiłam się jednak nie porwać lasencjom i robiłam swoje. Ale na bicki i tricki nie ma wuja we wsi na Kanaska
No i na biodra zarzuciłam dziś sobie 2x4.5 kg a ćwiczenie polega na tym, że się leży na ławeczce, sztangę się kładzie na biodra i wypycha się je do góry w różnych seriach i powtórzeniach przy jednym warunku-biodra są cały czas w powietrzu nie powiem, skręcało mi gluteusy maximusy i dwugłowe że aż wyyyły ale wytrzymałam!!!
Kurde, ale fajne te sztangi, polecam każdemu!
A tak z innej beczki: kminię te plany pod maraton, jestem coraz głupsza od tego kminienia, a na domiar złego przeczytałam ten artykuł o butach (m.in. o kontroli pronacji piszą http://www.bieganie.pl/?show=1&cat=20&id=5251 ) i zgłupłam do cna.
Jutro małe truchtanie, w czwartek ogarniam chatę bo jest sajgon, w pt albo pobiegam albo nie a w sobotę pierwszy raz będę robić test Coopera, żeby zobaczyć, w jak bardzo ciemnej dupie jestem, jeśli chodzi o bieganie
Ahoj!
Trening: Body pump
Czas: 50 min
Oesu, ale mnie dziś po treningu rozsadzają endorfiny, aż mnie nosi
Przyszły nowe bardzo ładne i zgrabne laski a jedna to od razu najcięższą sztangę na nogi zarzuciła i dawała radę (co prawda nie robiła tak głębokich przysiadów, jak ja, ale jednak ) no szacun, szacun. I wgl czuję się tam jak stara baba (tylko chyba jeden babol jest starszy ode mnie na tych zajęciach)
Postanowiłam się jednak nie porwać lasencjom i robiłam swoje. Ale na bicki i tricki nie ma wuja we wsi na Kanaska
No i na biodra zarzuciłam dziś sobie 2x4.5 kg a ćwiczenie polega na tym, że się leży na ławeczce, sztangę się kładzie na biodra i wypycha się je do góry w różnych seriach i powtórzeniach przy jednym warunku-biodra są cały czas w powietrzu nie powiem, skręcało mi gluteusy maximusy i dwugłowe że aż wyyyły ale wytrzymałam!!!
Kurde, ale fajne te sztangi, polecam każdemu!
A tak z innej beczki: kminię te plany pod maraton, jestem coraz głupsza od tego kminienia, a na domiar złego przeczytałam ten artykuł o butach (m.in. o kontroli pronacji piszą http://www.bieganie.pl/?show=1&cat=20&id=5251 ) i zgłupłam do cna.
Jutro małe truchtanie, w czwartek ogarniam chatę bo jest sajgon, w pt albo pobiegam albo nie a w sobotę pierwszy raz będę robić test Coopera, żeby zobaczyć, w jak bardzo ciemnej dupie jestem, jeśli chodzi o bieganie
Ahoj!