Chcieć to móc czyli Leemoncowy bieg po zdrowie

Moderator: infernal

Awatar użytkownika
Leemonca
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 290
Rejestracja: 22 lut 2013, 11:41
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kujawsko-Pomorskie

Nieprzeczytany post

21.04.2013

Obrazek

dystans - 1 km
czas - 35'

Po dniu ciężkiej pracy w ogrodzie wybrałam się na basen,
Byłam sama. Woda spokojna, muzyka grała z głośników, bardzo przyjemna chwila relaksu.

22.04.2013

Obrazek

dystans - 5,03 km
czas - 36:09

1 km - 6:32
2 km - 6:40
3 km - 9:56
4 km - 6:28
5 km - 6:16

Wieczorny trening musiałam przełożyć. Wybrałam się na truchtanie przed obiadem, ok godz. 13.
Nie pomyślałam :tonieja: że będzie jak na patelni. Pobiegłam najpierw wałem, gdzie wiał lekki, wilgotny wiaterek od Wisły. Lekko cuchnący :bum: (woda wylała i wszystko zaczyna gnić ) ale chłodzący. Dość ciężko biega się po nierównym i nie skoszonym terenie, poza tym założyłam nowe buty (Nike Revlution) i jeszcze nie wiem, jak mi się w nich biega. Na pewno jest w nich gorąco :bleble:
Wczoraj odeszły mi taśmy i mam wrażenie ciężkich nóg. A może to wynik wczorajszej pracy w ogrodzie :hahaha:
Okaże się w środę... Znów spokojnie przemaszerowałam 3 km, ale zaczyna mnie to drażnić... Mam wrażenie, jakbym kondycyjnie wróciła do czasów sprzed ćwiczeń... Mam nadzieję, że to chwilowy kryzys.

edit: miałam na myśli 3 km - trzeci kilometr, oczywiście :oczko:
Ból jest przejściowy. Duma trwa wiecznie.
Autor nieznany


Blog
Komentarze
Endomondo
New Balance but biegowy
Awatar użytkownika
Leemonca
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 290
Rejestracja: 22 lut 2013, 11:41
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kujawsko-Pomorskie

Nieprzeczytany post

24.04.2013

Obrazek

dystans - 5,06 km
czas - 32:32
śr. tempo - 6,26 min/km

Bieg poranny. Wczesnoporanny, a to znaczy - u siebie. Postanowiłam zacząć biegać :grr: I zacząć wzmacniać organizm. Czas się rozwijać. Wprowadziłam mocniejszy akcent (mocniejszy na miarę swoich możliwości). Jak radził swojego czasu sąsiad, wprowadziłam krótkie przebieżki. Na razie 50 m na 150 odpoczynku.
Moim słabym punktem jest trzeci kilometr, czuję się okropnie, mam wrażenie, że kompletnie brak mi tchu, ale później biegnie się lekko i przyjemnie. Bardzo dziwne zjawisko. Trzy przebieżki troszkę mnie zmęczyły ale i uszczęśliwiły. To znaczy, że mogę i potrafię coś więcej z siebie wykrzesać.
W planach mam przebieżki co drugi trening, przeplatany wydłużaniem dystansu.
Dzisiejsza trasa standardowa - duża pętla wokół wsi. W szczerym polu zatrzymał się koło mnie samochód. Z dwoma chłopakami. Było widać radość na ich twarzach. Szósta rano, na obcej wsi szukali jednego z mieszkańców. Jakież było ich rozczarowanie, kiedy powiedzałam, że mieszkam tu od niedawna i prawie nie znam sąsiadów :bleble: Wyraz ich twarzy - bezcenny.
Połowa drogi minęła pod wiatr, druga pod słońce. I muszę przyznać, że ta pod wiatr była znacznie przyjemniejsza.

Zaczynam nabierać ochoty na zawody. Nie mam jeszcze nic w planach, ale jesienią chyba zacznę się za czymś rozglądać. Myślę, że do tego czasu przełamię lęk :ojoj:
A może........ Maraton Warszawski... :hej: - oczywiście jakiś bieg towarzyszący - jakieś 10 km, czy coś podobnego :ble:
Muszę to przemyśleć :usmiech:
Ból jest przejściowy. Duma trwa wiecznie.
Autor nieznany


Blog
Komentarze
Endomondo
Awatar użytkownika
Leemonca
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 290
Rejestracja: 22 lut 2013, 11:41
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kujawsko-Pomorskie

Nieprzeczytany post

26.04.2013

dystans - ok 5 km

Dzisiaj wybraliśmy się na trening z naszym fizjoterapeutą (jak to dziwnie brzmi - nasz fizjoterapeuta :bum: ) w każdym razie, z p. Piotrem. Liczyłam na coś więcej....
W zasadzie impreza na stadionie odbyła się ze względu na nas, młodzież (tak ,tak, grupa dzieciaków - gimnazjalistów, licealistów) nie miała ochoty na trening na świeżym powietrzu (później zrozumiałam dlaczego)

2 km rozgrzewki, z Tomaszem, zrobiłam 3 przebieżki 100/100. Potem grupka dotarła na stadion i zrobiliśmy rozgrzewkę prowadzoną przez jedną z dziewcząt (rozglądałam się troszkę, ponieważ ćwiczenia były dla mnie zupełnie standardowe) i trochę się podbudowałam. Młodzież jest raczej sztywna :tonieja:
Nowością były skipy - skip A, skip B i skip C :orany:
Na koniec trener kazał pobiegać 3 okrążenia. Oczywiście młodzież nie zrobiła 3 okrążeń, po 2 zaległa na bieżni. Nie wszyscy, kilkoro sumiennie biegało swoje dystanse. Szacun - krótsze dystanse, więc i tempo zabójcze :bum:
Większość nie miała ochoty na trening na stadionie... ich marazm był lekko deprymujący, ale dotruchtałam do swoich 5 km.
Wrażenia z biegu na stadionie.....biega mi się stanowczo za szybko. Nawet kiedy truchtałam sama, tempo miałam zbyt szybkie.

Jeżeli wybiorę się ponownie na trening z młodzieżą (chociaż nie sądzę, raczej dopiero na spotkanie z ludźmi bliżej swojego wieku - czyli seniorami) to poza rozgrzewką będę robić "swoje"
Popołudniowa godzina też raczej nie była moją ulubioną, słońce agresywnie obszło się z moją twarzą i karkiem :wrrwrr:

Jestem zadowolona, bo zmęczona, bo przekonałam się, że stać mnie na więcej, niż mi się wydawało.
Tening z p. Pioterm fajny, natomiast młodzież ma zupełnie inne podejście to tego tupy spotkań (co jest w pełni zrozumiałe :oczko: każdy wiek ma swoje prawa)
Ból jest przejściowy. Duma trwa wiecznie.
Autor nieznany


Blog
Komentarze
Endomondo
Awatar użytkownika
Leemonca
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 290
Rejestracja: 22 lut 2013, 11:41
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kujawsko-Pomorskie

Nieprzeczytany post

28.04.2012

Obrazek

dystans - 4,71 km
czas - 31:36
śr. tempo - 6:43 min/km

W sobotę byliśmy z Tomaszem u p. Piotra (trenera i fizjoterapeuty), który znów wymęczył moje łydki. Trzy minuty "masażu" łokciami i chodzenie stało się bolesne :bum: Łydki zostały oklejone. Wszystko z zaskoczenia, więc nie byłam przygotowana, a masaż bolał :orany: oj, bolał....

Po powrocie z zawodów Run Toruń (gdzie biegał Tomasz i Robert :usmiech: ) byłam tak podkręcona, że sama miałam ochotę potruchtać.
Dwie godziny zbierałam się do wyjścia (doskwierała mi lekka rewolucja żołądka) i dziś wiem, że to był błąd.
Następnym razem, kiedy będę tak długo musiała zbierać się na bieganie, kiedy będę pól dnia myśleć - wyjść czy nie wyjść pobiegać, znaczy - NIE IŚĆ.
Ale potem miałabym wyrzuty sumienie, że nie poszłam, że znów waga stoi :wrrwrr: , więc ubrałam się i wyszłam. To nie był mój dzień :ojnie: Po 500 metrach wysiadła bateria w mp.3 A zaraz potem złapała mnie kolka. Nie mogłam złapać tchu, ale leciałam....oczywiście za szybko. Wariatka :grr:
Nie wiem, jak zwolnić. Planowałam zrobić ok 6 km OWB1 (ok. 6:50 - 7:00 min/km). Ale poleciałam 6:20. Następnym razem chyba zwiąże sobie nogi w kostkach, to pobiegnę wolniej. Tempo 7 min/km wydaje mi się ciut za wolne aby truchtać , a za szybko żeby maszerować, i trudno mi się wstrzelić. Muszę popracować nad swoją główką :bum:
W końcu dopadły mnie psy sołtysowej.... A niedawno się chwaliłam, że u nas nie ma problemu goniących psów (w złą godzinę powiedziałam)
Wróciłam jak niepyszna, z podkulonym ogonem, na drewnianych nogach. Do środy daję sobie spokój, a raczej daję spokój moim łydkom - kiedy je naprężam, czuję w nich coś jakby zakwasy, a kiedy je dotykam mam wrażenie, że w głębi mięśni mam siniaki. Takie dziwne odczucie.
Ale sumienie uspokoiłam :hej:
Ból jest przejściowy. Duma trwa wiecznie.
Autor nieznany


Blog
Komentarze
Endomondo
Awatar użytkownika
Leemonca
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 290
Rejestracja: 22 lut 2013, 11:41
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kujawsko-Pomorskie

Nieprzeczytany post

01.05.2013

Obrazek

dystans - 8,06 km
czas - 55:57
śr. tempo - 6'56 min/km

Nogi odpoczęły po zabiegach i treningach.
Oststnio marudziłam, że nie potrafię utrzymać wolniejszego tempa, więc Tomasz się poświęcił :bum: i zaproponował wspólne bieganie. On miał kontrolować tempo. Miałam w planie OWB1 50'-60'. Czas wejść na wyższy stopień wtajemniczenia :oczko: , zwiększyć dystans, popracować nad siłą biegową i może techniką.... Gdzieś tam na horyzoncie pokazały się jesienne zawody.... ale jeszcze nie czas o tym myśleć. Poza tym czas zrealizować pierwszy cel - przebiec 10 km z mężem :oczko:
Na trening wybraliśmy się dopołudnia, przed godz. 9. Zapowiadał się piękny dzień, więc ubiór "na krótko" z filterm +50 na twarzy. Na parkingu przed stadionem spotkaliśmy teściową z przyjacielem, który stwierdził, że jestem CHUDA!! I na kości, to tylko psy....się rzucają (może i fakt :bleble: .... ostatnio miałam problem z wiejskimi kundlami) ...chuda byłam ostatnio jak miałam 6 lat...później raczej przy kości... :hej: Ego podbudowane :spoko:
Potruchtaliśmy po krótkiej rozgrzewce. I rzeczywiście Tomasz musiał mnie pilnować, bo jak tylko "odpłynęłam" to leciałam .... za szybko :nienie:
Jak zwykle trzeci kilometr prawie mnie zabił....ale potem było...przyjemnie :usmiech: Bardzo udany trening. Nogi zmęczone, czasem w łydkach odczuwam lekkie kłucie....ale jest dobrze. Musi być!
Kolejne bieganie w piątek.

Obuwie.
Dzisiaj wybrałam się w Nike Revolution. Nie biegło się komfortowo. Amortyzacja zbyt słaba jak na moje potrzeby. Poza tym mam wrażenie "biegu flejtucha". Stopy rozłażą mi się na zewnatrz. Zdecydowanie nie na bieganie po twardej nawierzchni. Kolejna próba tylko i wyłącznie na polnej/leśnej drodze. Dziś boli odbita pięta.



Modelowanie ( godz: 19:30)

10' Mel B. - brzuch
10' Mel B. - pupa
8' Mel B. rozciąganie


Obrazek

śn: monte+2 crunchelle (220 kcal)
II śn: dwie kanapki z razowca z sałatą, szynką i serem (300kcal)
ob: domowa pizza, koktajl ananasowo-truskawkowy (700 kcal)
k: kaszanka z grilla :szok: , sałatka ze szpinaku, kawałek ciasta (600 kcal)
łącznie - ok 1820 kcal :orany:
płyny - 2 l

Wpadliśmy na chwilę do mojej mamy, a ona miałam odpalonego grilla. Oczywiście MUSIELIŚMY spróbować. Całe szczęście, że zjadłam ok 17. Dziś wpadło stanowczo zbyt wiele kalorii.
Ból jest przejściowy. Duma trwa wiecznie.
Autor nieznany


Blog
Komentarze
Endomondo
Awatar użytkownika
Leemonca
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 290
Rejestracja: 22 lut 2013, 11:41
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kujawsko-Pomorskie

Nieprzeczytany post

02.05.2013

32' Mel B
6' rozgrzewka
10' pupa
10' brzuch
6' rozciąganie

Po wczorajszych ćwiczeniach mam lekkie zakwasy :hej: Fantastycznie. Dziś ćwiczyło się stanowczo ciężej. Chwilami mięśnie tak pieką, że ciężko się zmusić do kolejnego powtórzenia. :taktak: milutko


03.05.2013

dystans - 6,69 km
czas - 44:19
śr. tempo - 6,38min/km

Po raz pierwszy trening można nazwać treningiem i wyszedł tak jak zaplanowałam
Ze względu na popołudniową wizytę gości bieganie odbyło się rano. Po przygotowaniu deseru (babeczki z owocami :hej: ) i mięsa na obiad... Wyszłam ok godz 8. Dziś na dworze było rześko, a raczej chłodno. Koszulka termiczna wróciła... W planach miałam 4 km+ 4x100/100+ 1 km, ale pętla wokół wsi ma odrobinę więcej. Zaczęłam w moim przekonaniu wolno, czyli jak zwykle tempem ok 6:25. Będę chyba zabierać obciążenie, aby biec wolniej :grr: Po drodze minęłam sąsiadkę z kijkami. Jaki to fajny widok, nasza wieś robi się naprawdę aktywna. Wiem o 7 osobach mniej lub bardziej truchtająco-biegających (niektórzy jakoś tak ukradkiem, aby nikt ich nie widział) sąsiadka maszerująca.....bardzo fajnie. To naprawdę cieszy.
Na zakończenie pętli zrobiłam 4 przebieżki (4:20) i wróciłam małą pętlą wokół wsi. Znów musiałam przy jednym gospodarstwie zwolnić, bo wydaje mi się, że to sołtysowe psy na gościnnych występach mnie zaatakowały. Nie ugryzły, ale chciały pogonić :ech:
Powrót po przebieżkach na zmęczonych nogach.
Od razu przyjemniej, kiedy człowiek robi coś więcej, niż zwykłe truchtanie. A jakoże ...apetyt rośnie w miarę jedzenia....pewnie wkrótce dołącze inne akcenty.

Rower czeka przygotowany, czas dołączyć codzienne przejażdżki do aktywności - tak w ramach urozmaicenia :oczko:

Obrazek

śn: monte+ 2 chrupkie krążki (220kcal)
II śn: 3 chrupkie krążki (60kcal)
ob: zawijaniec drobiowy, pieczony ziemniak i fasolka szparagowa gotowana na parze (600 kcal)
prz: kawa latte + babeczka z owocami :hej: (300 kcal)
k: dwa kawałki razowe z pomidorem i serem (250)
łącznie - ok 1430 kcal

płyny: ok 1l (za mało :ech: )

Tych kalorii chyba troszkę za mało...ale po ostatnim przestoju w spadku, muszę lekko ograniczyć ilość. Powinno być 1600-1700.
Ból jest przejściowy. Duma trwa wiecznie.
Autor nieznany


Blog
Komentarze
Endomondo
Awatar użytkownika
Leemonca
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 290
Rejestracja: 22 lut 2013, 11:41
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kujawsko-Pomorskie

Nieprzeczytany post

05.05.2013

Obrazek

dystans - łącznie 11,01 km
czas - 1:14:39
śr. tempo 6:52 / 6:40

Dzisiaj zaplanowałam wybieganie. Tomek postanowił wesprzeć mnie i pobiegł ze mną. Rano wstaliśmy ok 6 i chwilę po 7 wyruszyliśmy. Jako, że musiałam zajrzeć do firmy, potruchtaliśmy do miasta. Jest możliwość przebyć tę trasę pętlą (z jednej strony się wbiega do centrum i drugą stroną przedmieściami wraca się do naszej wsi). Postanowiłam, że pobiegniemy najpierw w tę stronę, w którą ja jeszcze nie biegłam. Nie wiedziałam jak rozłożyć siły, więc nieznane :orany: wolałam mieć na początku. Pogod wspaniała, temperatura ok 12 stopni, słonko i prosta droga wzdłuż pol. Krajobraz piękny, mimo, że lecieliśmy pod slońce. Trening został podzielony na dwie części i pierwsza wynisła 6,07 km (śr. tempo 6:52), po ok 5 km wypadł podbieg i prawdę mówiąc nieźle się zdyszałam, ale.....dałam radę :hej:
W pracy zatankowaliśmy :oczko: , zrobiłam co niezbędne i po ok 8-10 minutach potruchtaliśmy dalej. Tym razem trasa już znana, więc było dobrze - 4,94km ( śr. tempo 6:40) Znów wypadło pod słońce, ale wiał wiaterek, który dawał lekko odetchnąć. W połowie drogi dołączył do nas pies i ...ani myślał zawrócić, już się obawiałam, że zawlecze się za nami do wsi :wrrwrr: ale w końcu skręcił w boczną drogę i .... już nie wrócił

Jestem z siebie zadowolona :hej: :hej: :hej:
Kolejny próg za mną. Dzięki temu, że czasem biegamy razem z Tomaszem, daję z siebie więcej... A Tomek mnie stopuje, bo sama leciałabym zbyt szybko i pewnie nie dałąbym rady pokonać tyle ile zaplanowałam. Razem kilometry pokonuje się jakoś ławiej, a mam powód dla którego koniecznie muszę popracować nad kondycją, zwiększyć dystans. Kroi się pewien projekt... na razie dopracowywane są szczegóły... Nazywa się Runners Świecie. No i przecież, nie mogę być najsłabsza :bum:

Po całym aktywnym dniu (dziś wydaliśmy proszony obiad na 8 osób :orany: ), fajnie się zorganizowaliśmy, więc dzień minął przyjemnie. Zabraliśmy gości - rodzinkę na zwiedzanie wsi. Po ich wyjeżdzie wybraliśy się na pierwszą przejażdżkę rowerową.

dystans - 6,71 km
czas - 29:33

Rower angażuje zupełnie inne partie mięśni. Poza tym boli mnie siedzenie :hej: Bardzo fajnie.



Obrazek

śn: monte+ 2 chrupanki (220 kcal)
II śn: dwa jajka na miękko+ 2 razowce (310 kcal)
ob: grillowany kotlet mielony nadziewany serem, ziemniak, surówka z marchewki i sałatka szwedzka (700 kcal)
prz: lody czkoladowo-wiśniowe z sosem owocowym (300 kcal)
k: serek naturalny z ogórkiem, kiełbasa myśliwska (30 gm) + 2 chrunchelle (230 kcal)
łącznie - 1760
płyny - ok 1,5l
Ból jest przejściowy. Duma trwa wiecznie.
Autor nieznany


Blog
Komentarze
Endomondo
Awatar użytkownika
Leemonca
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 290
Rejestracja: 22 lut 2013, 11:41
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kujawsko-Pomorskie

Nieprzeczytany post

07.05.2013

Obrazek

dystans - 7,40 km
czas - 52:01
śr. dystans 7:02 min/km

Miał być lekki rozruch, ok 6 km, po niedzielnym wybieganiu....
Trochę znużyło mnie latanie po wsi, więc wczoraj przez pół dnia zastanawiałam się jaką trasą pobiec. Jak, że biegam o szóstej rano, przed pracą - nie chce mi się jeździć daleko.... Ale chyba trzeba będzie :bleble:
Tomek podsunął mi pewną trasę, w okolicach wsi...więc skorzystałam (leń zwyciężył :bum:)
Pobiegałam drogą do Wisły i dalej wzdłuż rzeki prowadzi malownicza polna droga (muszę zorientować się jak umieszczać zdjęcia na forum) To było spotkanie z naturą, więc muzyka została w domu :oczko: Przyroda mnie nie zawiodła, ptaki ćwierkały jak szalone, a poza tym cisza i spokój.
Leciałam sobie polną drogą, czasem piach, czasem trawka...to chyba cross...tylko wzniesień terenu brak :oczko: Na trzecim kilometrze droga się rozwidla, prosto prowadzi dalej wzdłuż rzeki, a w lewo do wału...jako, że w oddali na wprost - stał samochód (pewnie wędkarz :lalala: ) złapałam małego styka - pomyślałam - po co ryzykować. Wczesna godzina, puste pole, znikąd pomocy i nogi zmęczone - nie ucieknę jak by co.... Skręciłam do wału... Nogi już ciężkawe (jednak powinnam dać im dwa dni odpoczynku po niedzielnym bieganiu) więc pod wał ledwie się wczłapałam.... ale nie chciałam wracać wałem, więc zbiegłam z wału na drogą... Postanowiłam sprawdzić którędy ona prowadzi (bo dokąd to wiedziałam).... Niestety za zabudowaniami droga skręcała w przeciwnym kierunku niż dom :orany: ale wyjścia nie miałam....pole podmokłe....leciałam....
K *&^*&% a.... se wymyśliłam wycieczkę :wrrwrr: Dystans wyszedł dłuższy niż zakładałam, ostatni kilometr marszobieg, bo nogi miały już dość. Poza tym lekko otarte pięty zaczęły szczypać.

W głowie coś się zmieniło. Jakoś przestałam się napinać, aby biegać bez odpoczynku... marsz w trakcie nie powoduje wyrzutów sumienia... Dotychczas nie chciałam dawać sobie taryfy ulgowej...

Następny trening w czwartek na stadionie. Zadzwoniła dziś moja "psiapsiółka" (kontakt z letka się rozluznił. :zero: ) z czasów licealno-studyjnych.... Wie, że truchtam, a pracuje na stadionie i poinformowała mnie (hi, hi), że są organizowane spotkania biegowe (tzw Akademia biegania) z trenerem (moim P. Piotrem - trenerem i fizjoterapeutą :hej: ) i czy bym nie chciała z nią pójść :hejhej: .... A ja na to jak na lato...zwłaszcza, i tak miałam zamiar się wybrać :oczko: Jestem ciekawa jak będzie się to miało do projektu Runner's.... w końcu to Ci sami ludzie...może się połączy w jedno...wyjdzie w praniu.

Obrazek

przed bieganiem: monte :hej: (200 kcal)
II śn: kawałek razowca, pół parówki (220 kcal)
prz: owsianka na zimno z jabłkiem i cynamonem (220 kcal)
ob: spaghetti (razowe) z kurczakiem i warzywami (600 kcal)
prz: koktajl (smoothie) jabłkowy (240 kcal)
k: twarożek naturalny z ogórkiem, rzodkiewką , szczypiorem, papryka i 2 crunchelle (210 kcal)
łącznie - 1690 kcal
Ból jest przejściowy. Duma trwa wiecznie.
Autor nieznany


Blog
Komentarze
Endomondo
Awatar użytkownika
Leemonca
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 290
Rejestracja: 22 lut 2013, 11:41
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kujawsko-Pomorskie

Nieprzeczytany post

08.05.2013

Rower
dystans - 17,01 km
czas - 58:31
śr. prędkość - 17,3 km/h

Na obiad do mamy :hej: i poobiednia przejażdżka. Po drodze dogonił mnie pan w wieku ok. 65 lat. Oczywiście musiał zwolnić, żeby móc ze mną pogawędzić. Bardzo sympatycznie :usmiech:
Podczas jazdy na rowerze, pracują zupełni inne mięśnie. Niby oczywiste...ale jakoś wcześniej się nad tym nie zastanawiałam. Podczas pedałowania najbardziej dokuczają mi mięśnie tuż nad kolanami i cierpną stopy :bum: I oczywiście d...a :hahaha:
Mam nadzieję,że jazda rowerem pozytywnie wpłynie na możliwości biegowe.
Jutro trening na stadionie. Akcja "Akademia biegacza".

09.05.2013

Rower
dystans - 15,18 km
czas - 57:20
śr. prędkość - 15,9 km/h

o 19 miały odbyć się zajęcia na stadionie. Miałam wybrać się na nie z koleżanką, tóra jest pracownikiem OKSiR-u. Niestety burza i dość gwałtowny deszcz tuż przed 19 pokrzyżował plany. Zadzwoniłam do trenera, który stwierdził, że nie chce ryzykować przypadkowego porażenia piorunem. Pogoda poprawiła się o 19:15 :bum: Jakież było moje zdziwienie kiedy w necie zobaczyłam zdęcia z tego spotkania :orany:
Okazało się, że przyszło 6 osób, które zadzwoniły po p. Piotra... jestem odrobinę zdegustowana...kompletna dezinformacja... Mam nadzieję, że to wszysko się wyklaruje.
W każdym razie bieganie przełożyłam na jutro,a wbrałam się na przejażdżę rowerową. Ojjjj.....tyłek boli....
Pętla wokół wsi i wzdłuż Wisły (po deszczu kross w błocku :hej: ). Powietrze fantastyczne, widoki jeszcze piękniejsze (ślicznie u nas na wsi...)porobiłam kilka fotek, ale nie miałam czasu ich wstawić. Powietrze pachniało obłednie, a w drodze powrotnej ciszę zagłuszał rechot setek żab.

10.05.2013

Obrazek

dystans - 4,76 km
czas - 32:24
śr. tempo - 6:48 min/km

Poranny trening. Oj nie chciało się wstać. Łóżko było dziś wyjątkowo wygodne, a poduszka układała się wspaniale,ale - udało się i wstałam o 5. Wyszłam o 6. Na dworze zza warstwy chmur wyglądało słońce. Temperatura - 18 stopni. Trochę zbyt wysoka jak na pierwszą dekadę maja i tak wczesną porę dnia :niewiem:
Miałam zamiar przebiec spokojną piąteczkę OWB1 - oczywiście wokół wsi. Natomiast po ostatnich rowerowych szaleństwach...nogi ciężie... Wyszła szarpanina przerywana marszem. Chyba jednak muszę stopniować wysiłek na rowerku.Poza tym od czasu kiedy przesiliłam mięśnie, łydki czuję bez przerwy, ale dziś wyjątkowo były zdrewniałe.
Pierwszy raz pot, tak bardzo lał mi się po ciele - nie nadążałam wycierać czoła. Świeciło lekkie słońce i gdzieniegdzie kropił deszcz. Straszna sauna wyszła. Pociłam się nawet po zimnym prysznicu. A to znaczy, że organizm wciąż spalał kalorie :hej: Ta sama droga zupełnie inaczej wygląda z perspektywy nóg i rowera.
Odpoczywam. Być może w niedzielę potruchtam.

Co będzie latem???
Ból jest przejściowy. Duma trwa wiecznie.
Autor nieznany


Blog
Komentarze
Endomondo
Awatar użytkownika
Leemonca
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 290
Rejestracja: 22 lut 2013, 11:41
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kujawsko-Pomorskie

Nieprzeczytany post

13.05.2013

Obrazek

dystans - 5,47 km
czas - 34:49
śr. tempo - 6:22 min/km

Nogi odpoczęły, łydki nie bolały :uuusmiech: więc postanowiłam dziś potruchtać. Jutro nie będzie na to czasu - robimy małą imprezę rodzinną.
Najpierw podjechałam do pracy, zrobiłam co niezbędne i postanowiłam potruchtać przez miasto. Na dworze było ok 14 stopni i mżył deszczyk. Stanowczo wolę w deszczu biegać niż w słońcu :oczko:
Postanowiłam pobiec pętle drogą wzdłuż Wdy do Zamku krzyżackiego i z powrotem. Wybiegałam z firmy, ludzie naprawdę dziwnie patrzyli, w niedzielę, do południa, w deszczu i krótkim rękawku - widać było, że mają chęć postukać się w czoło. Na mnie to działa mocno motywująco, więc pierwszy kilometr poleciałam pięknie (5:59 - :hejhej: ) To zawsze działa - kiedy ktoś patrzy :usmiech:
Później było równie fajnie (6:25, 6:38, 6:11, 6:22) chociaż zaczynam odczuwać lekki dyskomfort w okolicach prawego kolana. Podczas biegu i cały dzień po treningu boli mnie zewnętrzna strona kolana....czyżby przesilenie łydek przenosiło się dalej.... A może jednak tempo zbyt szybkie... będę musiała "obczaić" - :oczko:
Wróciłam cała mokra (i pot i deszcz...) ale z bananem na twarzy. Dopiero wieczorkiem sprawdziłam, że udało mi się poprawić rekord życiowy :oczko: o 10 sekund (teraz 31:27) a wcale się nie starałam. Niby niewiele, ale jak cieszy... Może gdybym w zawodach wystartowała to mogłabym zmieścić się w 29:29... Chociaż w głowie wciąż lęk przed zawodami.

Kolejny sukces ubiegłego tygodnia to : 200 dni zdrowej redukcyjnej diety i -19 kg (ćwiczenia zaczynałam z 91 kg, bieganie z 76 kg, teraz 72 kg do celu 7, ale to już chyba ostatnia prosta :oczko: )

Moje pierwsze zdjęcie z trasy - Mokry i ponury Zamek Krzyżacki
Obrazek
Ból jest przejściowy. Duma trwa wiecznie.
Autor nieznany


Blog
Komentarze
Endomondo
Awatar użytkownika
Leemonca
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 290
Rejestracja: 22 lut 2013, 11:41
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kujawsko-Pomorskie

Nieprzeczytany post

14.05.2013
Skończyłam dziś 32 lata :oczko:

Obrazek

dystans - 7,12 km
czas - 51:27 :orany:
śr.tempo - 7:13 min/km

Ale mnie się dziś nie chciało. (Wczorajsza impreza, stan przed @.... :bum:) Ale poczucie obowiązku zwyciężyło. Pobiegłam w teren, ale zaczęłam w odwrotną stronę niż ostatnio. Początek biegu całkiem przyjemny,chociaż mp.3 umarła po 600 metrach :wrrwrr: , inna sprawa, że zbyt szybki (6:22, 6:09, 6:14) Tempo spowodowało masakryczną zadyszkę, a na 4 kilometrze zaczęła się rewolucja żołądka.... ( a krzaki pośród pól mało zachęcające - na polach rolnicy, na działkach ludzie.... :ojoj: ) Postanowiłam lekko skrócić trasę i wrócić wałem. To też nie był mój najlepszy pomysł :ojnie: Na wale trawa miejscami wysokości moich ud ukrywała nierówności terenu... tempo żółwie przeplatane marszem w miejscach najbardziej zarośniętych. A jeszcze moja bujna wyobraźnia podpowiadała jakie wielkie kleszcze kryją się w krzakach...normalnie czułam jak próbują mnie złapać.......
Ostatniego kilometra nie byłam w stanie nawet przebyć marszobiegiem. Marzyłam aby być już w domu...
Głupi pomysł biegać po obiedzie, kawie i torcie :bum:

Kolejny lekki trening w czwartek z "Akademią biegacza". O ile będę w stanie biegać po wizycie u dentysty.
Ból jest przejściowy. Duma trwa wiecznie.
Autor nieznany


Blog
Komentarze
Endomondo
Awatar użytkownika
Leemonca
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 290
Rejestracja: 22 lut 2013, 11:41
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kujawsko-Pomorskie

Nieprzeczytany post

16.05.2013

dystans - 1,82 km


Trening z Akademią Biegacza. Akademia to twór miejskiego OKSiR na promowanie aktywności. Będzie to tożsame z Runners Świecie. Fotorelacja http://www.swiecie24.pl/Biega_coraz_wie ... ,9914.html
Dużo ćwiczeń ogólnorozwojowych, skipy i rozciąganie - na boso :usmiech: Na koniec truchcik po świeżo skoszonej trawie. Bardzo przyjemnie, choć bez butów biega się inaczej, bardziej ze śródstopia przez co łydki mocniej pracują...moje obolałe łydki :bum:
Nie wiedziałam jak to będzie wyglądać, więc trening wyszedł mało biegowy. Następnym razem (już w niedzielę) przyjadę wcześniej
zrobię kilka okrążeń dla rozgrzewki, potem ćwiczenia i na koniec również truchtanie....
A oto i my... Klan Brudne Stopy
Obrazek

Bardzo mi się podoba. Tego było potrzeba. Pozostałe treningi w tygodniu robię tzw. swoje.
Ból jest przejściowy. Duma trwa wiecznie.
Autor nieznany


Blog
Komentarze
Endomondo
Awatar użytkownika
Leemonca
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 290
Rejestracja: 22 lut 2013, 11:41
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kujawsko-Pomorskie

Nieprzeczytany post

19.05.2013

The Runners Świecie - stowarzyszenie/klub oficjalne, inauguracyjne spotkanie, pamiątkowe zdjęcie

Obrazek


dystans - 3,20 km

Wybraliśmy się na stadion trochę wcześniej, ponieważ miałam zamiar potruchtać przed treningiem. Dziś ćwiczenia ogólnorozwojowe na płotkach, trochę ćwiczeń na koordynację i solidne rozciąganie. Nauczyłam się rozciągać pasmo biodrowo-piszczelowe, bo moje bóle w kolanie, to najprawdopodobniej właśnie to :ojoj: Mam nadzieję, że codzienna praca pozwoli uniknąć kontuzji.
Pobiegaliśmy kilka przebieżek i na koniec zrobiłam 3 okrążenia dla schłodzenia.
Zajęcia bardzo fajne, grupa się powiększa, jest wiele pomysłów - będzie się działo.

Teraz już wiem na pewno :hej: - przygotowuję się do 32. Międzynarodowych Biegów im. Bronisława Malinowskiego.
Ból jest przejściowy. Duma trwa wiecznie.
Autor nieznany


Blog
Komentarze
Endomondo
Awatar użytkownika
Leemonca
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 290
Rejestracja: 22 lut 2013, 11:41
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kujawsko-Pomorskie

Nieprzeczytany post

20.05.2013

czas - 30'
5' rozgrzewka
10' modelowanie klatki :hej:
10' modelowanie brzucha
5'rozciąganie

W planach miałam przejażdżkę rowerem, ale plany pokrzyżowała burza i deszcz :usmiech: (nareszcie deszcz...)
Musiałam zastąpić rower, więc padło no ćwiczenia dywanowe. Po ćwiczeniach rozciąganie, głównie nauka rozciągania pasma biodrowo-piszczelowego - trzeba dziwnie układać różne części ciała względem siebie stąd też nauka. Po ostatnich ćwiczeniach przez płotki, mam lekkie zakwasy, więc dzisiejsze ćwiczenia wyszły topornie.



21.05.2013

Obrazek

dystans - 5,50 km
czas - 35:31
śr. tempo - 6:27 min/km

Po wczorajszej burzy powietrze się ochłodziło :hej: i poranne bieganie było pod tym względem bardzo przyjemne. Potruchtałam przez wieś (jednak leń zwycięża i wolę się pomęczyć na pętli u siebie :bum: )
Oczywiście początek zbyt szybki, więc zmęczenie większe niż powinno być. Na 3 km zaczęło pobolewać kolano....nie chcę myśleć, że ZNÓW będę musiała odwiedzić fizjoterapeutę. Spociłam się na samą myśl, że będzie mnie torturował... Na razie rozciągam pasmo i czekam.
Kolejne bieganie w czwartek na stadionie.
Ból jest przejściowy. Duma trwa wiecznie.
Autor nieznany


Blog
Komentarze
Endomondo
Awatar użytkownika
Leemonca
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 290
Rejestracja: 22 lut 2013, 11:41
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kujawsko-Pomorskie

Nieprzeczytany post

23.05.2012

Akademia Biegacza
3 km (0,8 +2x100+3x400+0,8)

Kolejny trening na stadionie pod okiem trenera.
Po dwóch okrążeniach gimnastyka i rozruszanie stawów. Nie jest ze mną tak źle :bum: W zasadzie nie mam problemów z żadnym ćwiczeniem (więc poziom rozciągnięcia jest zadowalający) poza jednym - które ma na celu m in. rozruszanie kręgosłupa - obroty ramionami/rękami w przeciwne strony, tzn lewa do przodu - prawa do tyłu :orany: Machanie rękami jeszcze mi wychodzi, ale same ramiona....toż to jakaś katorga....ale cała grupa fajnie wygląda podczas tego ćwiczenia :hahaha:
Po rozgrzewce trener zaproponował podział na dwie grupy mniej i bardziej zaawansowaną. Mniej zaawansowani trenowali technikę biegu, bardziej zaawansowani biegali tempówki

Ja oczywiście chciałam biegać tempówki, więc....szybko okazało się, jak słaba jestem wydolnościowo :chlip: Ale przynajmniej wiem, nad czym pracować. Biegłam 3 x 400 (1:40, 1:42, 1:44) ale myślałam, że wypluję płuca. Niestety mam problemy z telefonem na treningach, albo zapomnę go włączyć podczas biegania, albo zapomnę go wyłączyć podczas rozgrzewki :bum: albo mi spada kiedy lecę takim tempem - wczoraj ostatecznie wylądował w plecaku.
Po tym mieliśmy pobiegać przebieżki 3x200, ale ja odpuściłam i na schłodzenie przebiegłam dwa okrążenia. Po tempówkach łydki paliły....
Po treningu szybkie przebieranko i musieliśmy wpaść do "bratowej" na urodzinową kawę i tort :ble: Okazało się, że skleciła wystawną kolację.... byłam tak głodna, że zjadłam wszystko....jak śmietnik :hej: rogalika z wiśniami zakąszałam szyneczką.... Byłam potwornie głodna...ale liczyłam na, jak to Skarżyński nazywa - "złotą godzinę" po treningu, kiedy to wszystko zostaje spalone :hej:

Spotkanie rewelacyjne, podobają mi się coraz bardziej, choć ich układ zmusza mnie to treningu dwa dni pod rząd. Wstępnie umówiłam się na naprawę mojego pasma piszczelowo-biodrowego. Boję się tych zabiegów :chlip:
Ból jest przejściowy. Duma trwa wiecznie.
Autor nieznany


Blog
Komentarze
Endomondo
ODPOWIEDZ