kamilwroblewski78 pisze: jesienią zeszłego roku biegałem po 75 km/tydz, max. 32 km w jednym biegu.
moją radą byłoby przyzwyczaić ciało do tej objętości i pozwolić jej zaprocentować. bo biegać dużo to jedno, a to jak na to reagujesz to drugie.
nie chodzi o to żeby duże objętości były robione. ty masz się z nimi czuć dobrze. regeneracja to podstawa.
na swoim przykładzie powiem ci tak: przed maratońskim debiutem mając tygodniowe przebiegi ok 40-50km uparłem się zrobić 30 km na treningu. zrobiłem, choć potem odchorowywałem bieg cały dzień. podczas wyścigu uderzyłem w ścianę na 32 km, skończyłem w 3:55.
półtora roku później moje długie wybiegania to maks. 23-25 km. robione na czczo, bardzo wczesnym rankiem, często z przyśpieszeniem do TM na końcu. bez większego wpływu na samopoczucie w ciągu dnia. objętość tygodniowa 50-60 km. efekt to euforia na trasie, negative split, złamane 3:20 w maratonie i 40 min/10 km z maratońskiego treningu.
zauważ że nie zwiększyłem mocno objętości. inaczej ją rozłożyłem i dałem sobie czas.
nie mówię że z 60 km każdy jest w stanie osiągnąć podobne wyniki, ale jestem pewien że droga którą idę jest słuszna.
choćby dlatego że mam jeszcze spory zapas amunicji.
z ogólnym wydźwiękiem artykułu się zgadzam. możnaby go zresztą streścić dobrze znanym niektórym skrótem STW. lecz dla mnie istotą "kombinowania" nie jest pogłębianie swej wiedzy, ciekawość, otwartość na różne trendy, czy korzystanie z dostępnej techniki tylko raczej niecierpliwość i chęć pójścia na skróty. takie "ja chcę teraz, już!". niedojrzałość, która mści się na różne sposoby