Świetny artykuł!!! W końcu coś dla 99% biegaczy w Polsce! Jak najprościej i tyle! Wystarczą 3 treningi w tygodniu (dłuższy bieg tempowy + podbiegi, sprinty, skipy + długie weekendowe wybieganie) oraz trochę siłowni w domu i rozciąganie i efekt murowany. Nie znam się na progach mleczanowych, nie mam pulsometru, nie biegam poprawnie technicznie, nie mam sprzętu, a i tak widzę ciągłą progresję, choć i w systematyczności zdarzają mi się problemy. Mój kolega biega według tętna do rozpisanego planu przez trenera. Co 5 sekund spogląda na pulsometr, nie skupia się na kroku, oddechu, tylko na przyrządzie, nie widzę u niego radości z biegania.
Chciałbym jeszcze nawiązać do sprzętu. Mam dobre buty, fakt, ale cała reszta to tak, aby było jak najtaniej. Stoper bez międzyczasów za chyba 39zł, spodenki ze "szmateksu" za 7,24zł, żeby nie było FILA! i koszulka z wyprzedaży za 39,99 za 3 sztuki, żeby nie było DIADORA! Kiedyś biegali tak wszyscy, teraz żona powtarza mi, że "to wstyd tak do ludzi wychodzić"

I faktycznie coś w tym jest, bo najki od góry do dołu + plus nawigacja samochodowa na ręce + osobisty lekarz na trasie w postaci pulsometru. Nie jestem seksistą, ale wszystkie biegające kobiety w mojej okolicy tak wyglądają! Wszystkie! A mieszkam na gierkowskim blokowisku, a nie na przedmieściach Los Angeles! No i jeszcze pachną, jak gdyby dopiero wyszły z Sephory i wylały połowę testerów na siebie. Widok i zapach to piękny, ale ja wyglądam na ich tle jak lump. Panowie powoli się zmieniają, ale jest coraz...ładniej. I nie chodzi mi o to, żeby biegać w dziurawych spodenkach z gilami na koszulce, ale nie trzeba wydać 1000zł, aby zacząć biegać! Obecnie kompletuje się strój, czyta mnóstwo książek i artykułów i wychodzi pilnować tempa. Popularyzacja biegania jest duża i stale rosnąca, a w tonie fizyków mogę określić, że zmierza w dobrym kierunku, tyle że zwrot jest przeciwny.