szymon - 37:xx na 10k na pełnym luzie

Moderator: infernal

Awatar użytkownika
szymon_szym
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1763
Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: 3:52:14

Nieprzeczytany post

17 IV

4 E
3x (200R + 400R + 200R) przerwy w marszu
2 E


Raz na jakiś czas dostaje na coś mega uczulenia. Rok temu były to na przykład ukąszenia meszek nad Rusałką. Zazwyczaj męczę się z tym przez tydzień i potem mam spokój na dłuższy czas. Tym razem dostałem wysypki na łydce. Już wczoraj było ciężko, a dzisiaj innego treningu niż z powtórzeniami nie dałbym rady zrobić :hahaha: Prawą łydę mam teraz półtora raza większą niż lewą :bum: Mam nadzieję, że kulminacja już za mną i będę mógł przynajmniej spać.

Uczulenie fizycznie nie przeszkadza mi na szczęście w bieganiu (oprócz przystanków na drapanie). Dzisiaj znowu dałem ognia na szybkich odcinkach, głównie z myślą o sobocie. Za każdym razem szukałem idealnego ułożenia ciała, raz skupiałem się na rękach, raz na nogach, raz na tułowiu, słowem, dzień eksperymentów. W związku z tym nie ograniczałem się pilnowaniem tempa i leciałem szybko. Wyszło: 34, 74, 36; 36, 72, 33; 32 69, 34. Przerwy 200m w marszu, ale jeśli trzeba było to brałem kilka oddechów więcej.

Czuję, że mięśnie mocno popracowały. Na 400m trudno już było pod koniec utrzymać sylwetkę tak jakbym chciał. Nie powiem, trudny trening, ale po dwóch godzinach czuję się lepiej niż po dwusetkach tydzień temu.
New Balance but biegowy
Awatar użytkownika
szymon_szym
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1763
Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: 3:52:14

Nieprzeczytany post

18 IV
8,7 E (5:08)


Z rana spokojnie po parku. Jutro bez biegania. Na weekend ma się trochę ochłodzić, co mówiąc szczerze nie jest mi na rękę. Za tydzień we Wrześni może być lampa i wolałbym się zaadaptować do nowych warunków :hahaha:
Awatar użytkownika
szymon_szym
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1763
Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: 3:52:14

Nieprzeczytany post

20 IV

BBL
test na 1000m - 3:02


Ochłodziło się zdecydowanie. Aż musiałem na rower wziąć rękawiczki.

Sprawdzian na tysiaka w granicach życiówki z zeszłego lata. Bieg ułożył się ciekawie. Trochę przespałem pierwszą część, bo nie spodziewałem się, że chłopaki przede mną utrzymają narzucone przez siebie ostre tempo. Po 200 metrach biegłem spokojnie na czwartej pozycji, po 600 byłem drugi, ale prowadzący Emil wcale nie słabł. Miałem do niego ok. 10 metrów straty, więc na ostatnim okrążeniu wziąłem się do roboty. Systematycznie zmniejszałem dystans i z ostatniego łuku wyszliśmy bark w bark. Emil mocno szarpnął, ale to ja poczułem luz, puściłem nogi i wyciąłem go o czubek buta.
Dopiero potem dowiedziałem się, że mój "adwersarz" ma spore doświadczenie w biegach na 1000 i 1500 metrów z gimnazjum. Gdybym wiedział, zabrałbym się od razu z nim, myślę, że udałoby się trochę urwać z wyniku. Ale i tak jest w porządku, chociaż szału nie ma :hahaha:
Awatar użytkownika
szymon_szym
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1763
Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: 3:52:14

Nieprzeczytany post

21 IV
14,5 km E (4:54)


Fantastyczna pogoda i fantastyczne towarzystwo, bo w drodze do Lasu Dębińskiego towarzyszyła mi na rowerze moja luba. W samym lesie rozdzieliliśmy się i każde z osobna pobiegało w pięknych okolicznościach przyrody.
Powoli schodzi mi uczulenie z łydki,chociaż ciągle jest półtora raza większa niż druga :hahaha: Przynajmniej widzę już kostkę :bum: Mam nadzieję, że w ciągu tygodnia wszystko się unormuje. Najgorzej, że nie mogę chodzić na judo. Sama myśl o nogawce smyrającej skórę powoduje swędzenie...
Awatar użytkownika
szymon_szym
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1763
Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: 3:52:14

Nieprzeczytany post

23 IV

8,7 km (5:00)


Spokojnie, na luzie. Uczulenie co prawda kontratakuje i próbuje zaanektować nowe części nogi, ale staram mu się nie dać. Jest to przede wszystkim dość upierdliwe.
Jutro jakiś lekki akcent i do niedzieli już tylko spokojne bieganie. Zobaczymy co z tego będzie...
Awatar użytkownika
szymon_szym
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1763
Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: 3:52:14

Nieprzeczytany post

24 IV

2 km rozgrzewki
4x1200 P przerwa 1:30
4x200R przerwa 200m truchtu
2 km schłodzenia


Ostatni akcent przed niedzielą. W listopadzie przed Luboniem robiłem to samo, tylko wtedy interwały tempowe po 1600 metrów. Teraz odwykłem od akcentów i nie chciałem przedobrzyć, chociaż biegło się bardzo swobodnie. Na pierwszym powtórzeniu kusiło, żeby zrobić klasyczny dwudziestominutowy tempo run. Tempa wyszły bardzo żwawe, pod koniec zakręciłem się przy prędkości startowej:
4:38, 4:39 (3:53/km), 4:37, 4:35 (3:49/km)
Potem 200 metrów truchtu i dwusetki. Dwie z wiatrem, dwie pod wiatr, w różne strony (plusy z samotnego treningu z pustym stadionie - mogę sobie latać jak tylko mi się podoba). Wyszły po 35, 34, 33, 34.
Oba elementy za szybko (według tabelek), ale miałem dobry dzień i nie chciałem na siłę hamować. Do startu zdążę odpocząć :hahaha:
Jestem przekonany, że nowe tempa to nie jakiś skok formy - po prostu prawie nie robię akcentów i nie mam czym być zmęczony. W dodatku od tygodnia nie chodzę na judo przez uczulenie. Masakra.
Awatar użytkownika
szymon_szym
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1763
Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: 3:52:14

Nieprzeczytany post

25 IV

25' E


Miało być tradycyjne easy, ale leki antyalergiczne tak mnie zamuliły, że ledwo powłóczyłem nogami. Pokrzywka atakuje nowe miejsca, choć na szczęście jest mniej dokuczliwa. W piątek wezmę ostatnią tabletkę i do startu już nic nie łykam, bo dzisiaj była masakra.Mam nadzieję, że w niedzielę nie będę miał takich problemów.

W sumie nie ma tego złego, bo więcej odpoczynku mi nie zaszkodzi. W sobotę delikatny rozruch i siup :bum:
Awatar użytkownika
szymon_szym
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1763
Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: 3:52:14

Nieprzeczytany post

27 IV

~5 E
BBL
~5 E


Wczoraj wyszedł spontaniczny balet, więc z rana potruchtałem nad Rusałkę na niezłej bombie. W sumie dobrze,bo pewnie nie powstrzymałbym się przed ponownym testem na tysiaka, a tak na sam widok łapała mnie kolka :hahaha: Na zajęciach bardzo spokojnie, powrót już w nieco lepszym lepszym stanie.
Czy jestem w formie? Nie mam pojęcia. Tydzień pod znakiem zamulenia lekami i upierdliwego uczulenia. Dzisiaj kac uniemożliwił ocenę sytuacji. Jutro się zobaczy.
Może mocno powiać, więc trzeba będzie walczyć w duchu współpracy.
W razie czego następna szansa już 12 maja.
Awatar użytkownika
szymon_szym
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1763
Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: 3:52:14

Nieprzeczytany post

28 IV
Obrazek


Bieg Kosynierów we Wrześni
10 km (atest) - 37:47 brutto, 37:45 netto


Wszystko ułożyło się wspaniale!
Po pierwsze cudowna organizacja. Brzmi to jak banał, ale w Wielkopolsce zawody na dychę i ich organizatorzy cieszą się zasłużoną renomą. Tutaj świetna organizacja to standard, więc niełatwo się wybić. We Wrześni jednak udało się tego dokonać. Wszystko było perfekcyjne.
Przed startem tradycyjna rozgrzewka. Najpierw potruchtałem z mimikiem, potem rozdzieliliśmy się i porobiłem swoje ulubione wymachy z BBL. Już wtedy wiedziałem, że jest w porządku. Jak dobrze wchodzą ćwiczenia koordynacyjne, to lekko się potem biegnie. Kilka 50-metrowych przebieżek i na start.
Od początku nie miałem żadnych problemów. Na szerokiej ulicy dość szybko wyklarowała się sensowna grupa. Co prawda kilka razy musiałem uważać na gości, którzy zabiegali mi drogę na zakrętach, ale cały ten bieg utwierdził mnie w przekonaniu, że jak ma się dobry dzień, to żaden szczegół nie jest w stanie przeszkodzić.
Tempo skontrolowałem na 2. kilometrze. Zgodnie z przewidywaniem było zdecydowanie zbyt szybkie, ale to kwestia startu z górki. W ogóle się tym nie przejmowałem, starałem się po prostu biec luźno.
Na początku nie przejmowałem się też wiatrem i nie starałem się chować. Zabawna sytuacja miała miejsce na jednej z długich prostych. Biegliśmy gęsiego, ja prowadziłem. Po którymś powiewie postanowiłem się schować, więc zbiegłem na lewo żeby lekko zwolnić (bez szarpania) i poczekać aż ktoś da mi zmianę. Ja schodzę w lewo, gościu za mną też w lewo. Ja w prawo, on też w prawo. Śmiesznie, ale to nie koniec. Z tyłu słyszę "co tak k..wa tańczysz? jak nie chcesz to nie idź!" :bum: To poszedłem i większość wężyka została...
Na drugiej pętli zdecydowanie się przerzedziło. Ktoś szedł do przodu, ktoś odpadał. Ja byłem w innym świecie i absolutnie nie patrzyłem na nikogo. Czasem za kimś się pociągnąłem. Ogólnie norma. Gdzieś tam chyba na szóstym kilometrze wyprzedził mnie mimik. Biegł bardzo lekko i szybko zrobił z 5 metrów przewagi. Nawet mi przez myśl nie przeszło, żeby szarpnąć i mówiąc szczerze, to po prostu ucieszyłem się, że tak dobrze mu idzie. Najlepiej się biegnie na pozytywnych emocjach!
Na wietrznej prostej zbiliśmy się jednak w trzyosobową grupę i przetrwaliśmy najtrudniejszy chyba fragment. Spontanicznie wyszło tak, że każdy trochę poprowadził i na 8. kilometrze mieliśmy (jeśli dobrze spojrzałem na stoper) równo 30:24, czyli czas na 38 minut. Zniknął 15-sekundowy zapas, ale była to mała cena za ciut trudniejszy moment. Na 9. kilometrze wiedziałem już, że zejdziemy poniżej 38. Odwróciłem się do chłopaków i ze szczerą radością im to oznajmiłem, po czym zaczęliśmy finisz. Ostatnie 800 metrów z górki, więc wystarczyło puścić nogi i leeecieć. Udało mi się jeszcze na ostatniej prostej złapać gościa przede mną. Patrzę na stoper - 37:44.50! Super!
Dopiero po kilkunastu minutach, gdy zeszła euforia, poczułem, że przebiegłem dychę :hahaha: Trochę rozciągania, grochówka, piwko. Mimik poczęstował mnie słynnymi muffinami Ani. Wypas!
Nie wiem co dodać. Mam dziś swoje biegowe święto :hej:
Awatar użytkownika
szymon_szym
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1763
Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: 3:52:14

Nieprzeczytany post

Dzisiaj bez biegania. Zaraz idę na judo, żeby nie było, że całkowite lenistwo.

Jacek przysłał mi filmik, na którym widać jak biegnę. Cenna rzecz! Bez fałszywej skromności mogę stwierdzić, że jeszcze sporo rzeczy mi się nie podoba.
Tak się składa, że mam też filmik sprzed roku z dychy w Morągu. Wtedy jeszcze nie mieszkałem w Poznaniu i wydawało mi się, że to buty są kluczem do zmiany techniki. Dopiero po przeprowadzce zacząłem pracować nad tym dzięki ćwiczeniom z yacoolem na BBL.
Jakość słaba, bo wycięte z filmu.

Kwiecień 2012

Obrazek
Obrazek

Kwiecień 2013

Obrazek
Obrazek
Awatar użytkownika
szymon_szym
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1763
Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: 3:52:14

Nieprzeczytany post

30 IV

8,7 E


Oj ciężkie nogi. Chyba nawet bardziej po wczorajszym treningu niż po dyszce. Tempo około 5:10.
Do niedzieli pobiegam sobie na luzie w pięknych okolicznościach przyrody.
Dobra, wracam do kibicowania. Trzy muszą strzelić :echech:
Awatar użytkownika
szymon_szym
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1763
Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: 3:52:14

Nieprzeczytany post

1 V
6,7 góry

3 V
9,6 E

4 V
9,6 E


I po majówce. Pierwszego dnia, zaraz po przyjeździe zrobiłem znaną mi pętelkę nad domostwem. Niecałe dwa kilometry pod górkę, a potem delikatnie krosowo i na dół. Garmin jak zwykle pokazał tyle przewyższeń, jakbym co najmniej w Alpach śmigał. Z poziomic na mapie wynika, że na początku jest ze 170 metrów do góry. Dwa razy musiałem na parę kroków przejść do marszu, bo spuchłem. Po takim truchciku mam jeszcze większy respekt dla górskich wymiataczy.

Następne dwa treningi po asfalcie. Nie chciałem przedobrzyć i postanowiłem ścieżki górskie zostawić na wędrówki. Wyszło nawet żwawo.

Truchty górskie uskuteczniałem w niedociętych zenkach. Zostawiłem sobie z przodu gumę i to wystarczyło, bo warunki były bardzo dobre. Potem jak padało to leciałem już po asfalcie. Jutro dokończę operację i tym sposobem nie musiałem kupować specjalnych butów do biegania w terenie.

Zrobiłem tez parę przebieżek ścigając kurę (uciekła) i jagnię (złapałem). Takie to wiejskie rozrywki.
Awatar użytkownika
szymon_szym
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1763
Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: 3:52:14

Nieprzeczytany post

7 V
8,7 E (5:00)


Rozbieganie po wczorajszym wieczornym treningu. Myślałem, że będzie ciężej, ale zacząłem powoli i z czasem się rozkołysałem. Nie zmienia to faktu, że cały jestem obolały.

Ponieważ czasem pobolewa mnie rozcięgno podeszwowe, postanowiłem spróbować butów z większą amortyzacją pod śródstopiem. Stare przetarte zenki miały w tym miejscu z milimetr pianki (praktycznie prześwitywała wkładka), a i nowe nowe ekideny nie grzeszą grubością. Dlatego wyrwałem ostatnie twarde gumowe nowotwory z kapterenów i śmigam sobie na razie w nich. Jedyny minus "czarnych zenków" to dość gruba cholewka. Póki nie ma upałów daję jednak radę.

Wcześniej planowałem pobiec 12 maja w Swarzędzu na dyszkę. Pojawiła się jednak informacja o długo wyczekiwanym przeze mnie Poznańskim Teście Lekkoatletycznym. 9 i 23 maja znowu zmierzę się z tysiakiem. Fajnie byłoby zejść poniżej 3', zobaczymy. Z kolei 16 maja będzie bieg na 5000 metrów. Ciekawe jak wyjdzie konfrontacja na bieżni z dystansem, który znam i lubię z przełajów. Jak nie spalę to 18:07-18:05 jest w zasięgu.

Przed czwartkiem nie robię już żadnych akcentów. Jutro tylko machnę kilka luźnych przebieżek.
Awatar użytkownika
szymon_szym
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1763
Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: 3:52:14

Nieprzeczytany post

8 V

8,7 E (4:49)


Pierwsze bieganie w prawdziwym upale. Było ciężko, mozolnie, ślamazarnie. Sam trochę się zdziwiłem, że wyszło takie tempo, ale lekkości to w tym nie było. Nie widziałem sensu robienia przebieżek. Wciąż czuję zakwasy po poniedziałku, a jeszcze wczoraj po łotewsko-litewskim karaoke wstąpiliśmy ze znajomymi na wódkę i gołąbki.

A propos gołąbków, odkryliśmy kapitalne miejsce - Wielkie Żarcie (na Zamkowej, przy Dragonie). Prowadzą to przesympatyczni goście, podają bardzo smaczne jedzenie i w dodatku w nader przystępnych cenach (piwo 5, kielon 4, gołąbek 3, skrzydełko 1 :hej: ). A przy tym wszystko wygląda jak porządna restauracja, a nie pijalnia wódki. Tak mi się tam wczoraj spodobało, że poczułem się w obowiązku wyrazić publicznie moje uznanie :hej:

Pozostając w wątku kulinarnym, na moim rynku pojawiły się szparagi. Dzisiaj na spokojnie zaczęliśmy od zupy, ale z biegiem czasu będę się rozkręcał. Trzeba wykorzystać moment!

Jutro z rana mały rozruch, a potem, koło 18 start na tysiaka.
Awatar użytkownika
szymon_szym
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1763
Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: 3:52:14

Nieprzeczytany post

9 V

rano: 25' E
po południu: rozgrzewka + wyścig na 1000m (3:06)


Fatalny bieg. Zero siły i woli walki. Jestem bardzo rozczarowany własną postawą, bo właściwie ostatnie 600 metrów już odpuściłem. Dałem się jeszcze wyprzedzić na ostatnim łuku i zrezygnowany patrzyłem na plecy oddalającego się trzeciego zawodnika. Nie chodzi nawet o słaby rezultat, ale o styl.

Najciekawiej z tego wszystkiego wyglądały same zawody, bo sędziów zmył deszcz godzinę przed startem i gdy o 18 zebrała się już spora grupka chętnych, okazało się, że impreza odwołana. Ale jak wiadomo biegacze nie są w ciemię bici i sprawnie zorganizowaliśmy sobie własne zawody :hahaha: Najpierw setka, potem tysiak.

Po drodze nad Rusałkę przebiłem jeszcze oponę w kolarzówce, którą dziś odebrałem z warsztatu. Wracając sobie godzinkę na piechotę miałem czas przemyśleć co poszło nie tak.
ODPOWIEDZ