Ech, wczoraj był jakiś słaby dzień, u mnie podobnie ...Jakoś zupełnie bez zapału, nic mi nie szło, wszystkiego się bałam, pod koniec może ze dwie drogi weszłam wreszcie przyzwoicie, ale generalnie zmyliśmi się szybciej niż zwykle.
Niby sił dużo, ale strachu więcej


Wzięliśmy z moim towarzyszem linę, co wzbudziło nawet pewne zdziwienie a nas sprowokowało do żartów, bo jednak z liną wspinamy się rzadko "- bierzecie linę? co się stało?" "-a, wiesz, idziemy na bulder, założymy tam wędkę"


No więc poszliśmy z tą liną jednak na piony, nie na bulder, a tam każdy pion kończył mi się w 3/4 wysokości i gdy zaczynały się przewieszenia, moja psychika dawała mi blok totalny, ech. Kolega zwątpił we mnie chyba ostatecznie.
Siły były, bo zamiast zjeżdżać - schodziłam po prostu w dół (niezły trening swoją drogą). Na koniec podsumowano mnie stwierdzeniem, że jako indywidualista mam nawet inną metodę na wspinanie - stanie na ścianie a następnie schodzenie

Czas popracować nad głową, tylko jak

