Gifie pisze:Śmieszny w kontekście ludzi, którzy w tych butach nabawiają się kontuzji, a w minimalach biegają od lat bez kłopotów. Wiem też po sobie, jak działają na mnie amortyzowane buty.
Ciekawe ile byłoby kontuzji jakby wszyscy biegali tylko w bytach naturalnych:) To że komuś pasują minimale i biega mu się w nich rewelacyjnie nie oznacza, że to jest jedyne słuszne rozwiązanie i rewolucja dla każdego. Dla większości amatorów biegających 2-3 razy w tygodniu, mających nadwagę i lądujących na piecie nie poleciłbym na treningi na pewno butów ważących poniżej 200g bo to będzie oznaczało po prostu mało pianki i co za tym idzie amortyzacji.
Buty takie jak Nike Free czy Pumy Faas 500 nazwałbym raczej przejściowymi pomiędzy tradycyjnymi i naturalnymi, gdyż pianki mają pod piętą dużo, ale są to buty elastyczne (bez plastików). Więc w sumie na płaskim miejskim asfalcie biega się w nich tak samo jak w tradycyjnych, ale już w lesie nieprzyzwyczajona stopa może odczuć tego skutki.
Tak mi się też wydaje, że bieganie naturalne jak dla osób biegających po prostu dla czystej przyjemności, nie przywiązujących takiej uwagi do wyników i ciągłego poprawiania życiówek w biegach ulicznych (co jest raczej zaprzeczeniem polskiego biegacza amatora). Bo jakoś nie mogę sobie wyobrazić przygotowywania do maratonu i kilometraż rzędu 100km tygodniowo w lekkich 200 gramowych kapciach.