więc tak:
po polowce warszawskiej nogi były super, później poszedłem biegać we środę 80min i wyszło 14.5km, ale czułem dziwne uczucie w kolanach, szczególnie prawym więc postanowiłem przestać biegać dopóki nie przejdzie. Następnie w poniedziałek pobiegłem 60min bardzo wolno, przebiegłem 8.8km, ale poczułem to w kolanach mocniej - nie podobał mi się ten ból. Nie wiem czy to spowodowane było niezbyt fajna nawierzchnią(chodnik, kamienista kostka, bardzo obfita breja + nierówny śnieg - to najgorsze było), ale już podczas biegu czułem, że coś nie tak z kolanami(nie cierpiałem, ale nie było przyjemnie też). Na drugi dzień było gorzej, a jeszcze przez 2 dni chyba czułem. Postanowiłem, że przestane biegać dopóki nie kupię odpowiednich dla siebie butów. Dzisiaj w sumie nie czułem się super świeżo, ale nie było też źle. Najważniejsze, że w kolanach nie czułem absolutnie żadnych niedogodności. Pogoda była ładna(5C w cieniu i słonecznie), więc zrezygnowałem z roweru na rzecz biegania
Postanowiłem, że pobiegnę najpierw godzinę w przedziale 145-150 i wrócę nie przekraczając godziny, aby wyszło 2h. Chciałem sprawdzić jak będę się czuł, było fajnie - bardzo komfortowo, nie czułem się skatowany, puls reagował na teren bardzo ok, kolana zero problemu. Po nawrocie postanowiłem sprawdzić jak będę się czuł w przedziale 150-155(152-153 dokładnie siedziało jak teren był w miarę równy) było również komfortowo, jeszcze tak nie biegałem, ale problemu nie miałem, kolana dalej ok. 4km przed przyśpieszyłem do 158, nie było już tak komfortowo, ale dalej bez większych problemów, kolana troszeczkę poczułem, ale nie był to typ bólu jak po środzie tamtego tygodnia, i bardzo bardzo daleki od tego co czułem w poniedziałek i po. Ostatni kilometr z hakiem postanowiłem przyśpieszyć, puls 164-167, oddech zupełnie inny(przy przekroczeniu 160ud/min), nie mam wątpliwości, że na dzień dzisiejszy szans bym nie miał przebiec połówki na takim pulsie. Nie szarżowałem ile wlezie na koniec). Jak pisałem wcześniej, maratony rowerowe 2-3h przejeżdzam na średnim 155-160, więc zakładam, że jak się przygotuję to powinienem minimum na takim przebiec (?) Dwie rzeczy pierwszy raz dały mi się trochę we znaki: przydało by się jakieś picie + ... paznokcie u nóg lol

Teraz jak to piszę, kolana czują się nieporównywalnie lepiej niż przy/po tym poniedziałku, zobaczymy jak będzie przez następne 3 dni.
koniec końców wyszło tak:
1:58:47 / 22,36 km @ 152ud/min (max 169), średnie tempo 5:19min/km
w tym:
połówka: 1:51:38
10km: 42min13sek
5km: 25min26sek
http://www.endomondo.com/workouts/173719471/1537095
Przypuszczam, że raczej powinienem być w stanie złamać te 1:50 jakbym się bardziej postarał. To jest po wybieganiu nieco ponad 175km/7tyg(łącznie 88,5h różnych aktywności - marsze, biegi, siłownia, rower). 5000 chcę zrobić na równej bieżni, ale w dalszym ciągu wszystkie są mocno zasypane. 10min zbić do września to chyba sporo co? Póki co biegac 2x na tydzień tak do 150 i na koniec przebieżki?