23.03.2013
6 Półmaraton Ślężański
Pobudka - godz 7:00.
Toaleta poranna 7:00-7:30
Śniadanie 7:30
Wyjazd z Wrocławia do Sobótki 8:30
Przyjazd do Sobótki - 9:00
Przebranie się i zdanie rzeczy do depozytu 10:00
Rozgrzewka - 10:30
- 1 km truchtu 15 min rozciągania i innych ćwiczeń + 5 min truchtu
Temperatura ok godz. 11:00 => -3'C (na słońcu ok 0'C)
Start - 11:00
Dotarcie na metę - 12:23
12:24-12:35 - roztruchanie
12:35-12:45 - rozciąganie
12:45-12:55 - prysznic
13:00 - posiłek regeneracyjny na hali
13:00-16:00 zajęcia własne :D
16:00 wyjazd z Sobótki do Wrocławia
22:30 - 10:45 Nd ==> Podróż do domu pociągiem z przesiadką w Warszawie.
Dystans: 21,1 km
Czas: 1:22:47
Miejsce :
w open:
74 na 2700
w kategoria M25:
20
Wrażenia z biegu:
Pierwszy raz od dłuższego czasu nie biegłem na zawodach w startówkach ! Podjąłem taką decyzję z dwóch powodów :
- odczuwałem ból w kolanie i wolałem założyć 2x cięższy but treningowy za to z większą amortyzacją,
po drugie wiedziałem że na trasie będą strome zbiegi, biegnąc w startówkach wiąże się z dużym
obciążeniem na stawy w trakcie nawet lekkiego hamowania)
Ustawiłem się na starcie ok 10 m za czołówką.
Na początku przez pierwszy km było bardzo wąsko i panował spory ścisk.
Biegłem za wolno bo nie dało się za bardzo wyprzedać. Po pierwszym kilometrze było już dość luźno i
biegłem już swoim tempem nie zwracając uwagę na innych.
W trakcie biegu starałem się niezależnie od nachylenia podłoża utrzymywać takie samo tętno - biegam zawsze na wyczucie
(niestety nie miałem pulsometru i nie wiem dokładnie ile ono wynosiło)
na 6-7 kilometrze był 2,5 km podbieg i tam z upływem czasu biegło mi się coraz ciężej,
na 9 km zaczął się zbieg i mogłem odpocząć wyciągając nogi, dając się porwać sile pędu z górki.
Po 10 km co jakiś czas aż do mety pojawiały się jeszcze podbiegi ale nie robiły na mnie większego wrażenia.
Od połowy biegu mimo adrenaliny zacząłem jednak odczuwać ból w kolanie. (prawdopodobnie kolana przeciążyłem zbyt mocno hamując na stromych zbiegach).
Całą trasę biegłem asekuracyjnie na 98% bo nie wiedziałem na ile mnie stać.
Po 15 km obiecałem sobie że od 18 km przyspieszę ale z każdym kilometrem zmieniałem zdanie a
przyspieszanie zostawiałem sobie kolejno na spotkanie tabliczką 19 a potem 20 km.
Wreszcie na ok kilometr przed metą zdecydowałem się lekko przyspieszyć jak tylko skończy się ostatni podbieg,
więc tak naprawdę znacząco przyspieszyłem dopiero 500 m przed metą !
Wbiegając na metę czułem niedosyt wiedząc że idealnie rozkładając siły mogłem z tego wyniku urwać 30-40 sek !
Najbliższy tydzień poświęcę na lekki trening, regenerację sił i zaleczenie urazów.
Mój finisz (czas w filmiku 10:05-10:20)
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.