klosiu pisze:Szczątkowe jak szczątkowe. Eksperyment na ogromną skalę, z minimalizacją tłuszczu zwierzęcego i maksymalizacją węglowodanów w diecie możemy od jakichś trzydziestu lat obserwować w USA

.
Nie byłabym taka pewna czy oni aż tak unikają i od tego tyją. Raczej bym optowała że tyją bo niczego nie unikają poza ruszeniem tyłka z kanapy

i z nadmiaru dobrobytu już w tyłkach się poprzewracało. Jak siądziesz tyłkiem na kanapie i będziesz się opychał czymkolwiek od rana do nocy to też się rozpuchniesz bez względu na dietę. Albo wpierw się pochorujesz i dlatego nie będziesz miał szansy się rozpuchnąć przed zgonem.
W takim razie wynikałoby z tego, że mięso tak czy inaczej jest dość czyste i można je jeść, unikając jedynie tkanki tłuszczowej?
Biorąc pod uwagę że toksyny i wszelkie śmiecie kumulują się wzwyż łańcucha pokarmowego- wątpię.
Co do diety Atkinsa, to ona nie ogranicza tłuszczów roślinnych, o ile są "zdrowe". Ogranicza węglowodany. Poza tym nie wierzę, bo to całkowicie nielogiczne, że pożywienie które zaczęto masowo spożywać od kilkuset lat ma jakiś ogromny wpływ na rozwój zarodków.
Błąd podstawowy, tkwi w mniemaniu, ze jedzenie koniecznych tłuszczy roślinnych polega na zjadaniu tłoczonych olei i oliwy z kilku raptem gatunków.
Przecież jedząc rośliny, zjadamy ich tłuszcze. Nawet w "trawie" - czyli zielonych częściach roślin są tłuszcze- każdy liść jest pokryty warstwą izolujących go wosków, ziarna mają jeszcze więcej tłuszczu - choć nadal nie są to ilości które mogłyby się wydawać w jakikolwiek sposób kluczowe. A jednak się okazało ze są. I właśnie takich tłuszczy zabrakło
Chodzi o różnorodność. My naprawdę niewiele jeszcze wiemy o tym co gdzie się znajduje, co z czego organizm czerpie, i jakie są współzależności w przyswajaniu przy obecności lub nieobecności innych składników.
tablica Mendelejewa wciąż zieje dziurami, to jak można zakładać że na dziurawej podstawie można konstruować wymierne teorie?
To pewnie tak jak z tą słynną krzywą pokazującą zależność między jedzeniem mięsa i zachorowalnością na raka.
Z drugiej strony, jedzenie dużej ilości węglowodanów w czasie ciąży powoduje że dzieci rodzą się już insulinooporne ==> właśnie ostatnio z wielkim zdziwieniem amerykańscy naukowcy stwierdzili

, że mają do czynienia z epidemią otyłości u dzieci sześciomiesięcznych, które z założenia nie powinny tyć, bo mają naturalny apetyt i powinny jeść akurat tyle ile trzeba.
Nie ma jedynie słusznych diet, ale każdy zamiast teoretyzować może sobie przecież każdą wypróbować i sprawdzić czy działa. Wystarczą dwa tygodnie

.
Co mnie jedynie dziwi, to to ze mogło ich to zdziwić bo błędem jest mniemane ze jedzenie węglowodanów to niby napychanie się pokarmami przetworzonymi o wysokim IG.
Nawet dieta czysto roślinna oparta na zbożach, może być dietą o niskim IG.
A tak jeszcze w ramach ciekawostek- podobno żeby sposób odżywiania się był dostatecznie dobry i zapewniał wszelkie niezbędne wartości, powinniśmy zjadać około 60 różnych produktów w skali miesiąca.
Ale zagwozdka tkwi w tym, ze liczymy produkty podstawowe. czyli :
jak jemy:
jajecznicę, kogiel-mogiel, omlet, tost francuski, fritatę, owsiankę z jajkiem- to liczymy ze zjedliśmy:
- 1 produkt - jajko kurze (dodatki typu owies, warzywa z fritaty dopisujemy do odpowiedniej grupy jako 1 produkt)
- pierś z kurczaka po chińsku/meksykańsku, ze szpinakiem/ na ostro/słodko/kwaśno/chińsko/ z makaronem/ryzem, z patelni, z grilla, gotowana, rosół, mac chiken, galaretka z kury, szynka drobiowa, uda kurzęce w potrwce, kurczę pieczone, zupa na kadłubach itd itp
1 produkt : mięso drobiowe (+ wyodrębniamy dodatki i przypisujemy je do innych potraw które zjedliśmy)
- serek wiejski, twaróg, ser żółty tłusty/chudy/smakowy, pleśniowy, topiony, jogurt naturalny / smakowy, budyń, śmietana kwaśna, śmietana słodka, masło, maślanka, kwaśne mleko, mleko kakaowe, owsianka na mleku, desery oparte na mleku/smietanie/jogurcie /serze
- 1 produkt- mleko krowie
- frytki, placki ziemniaczane, puree, kopytka, ziemniaki w mundurkach, pyzy:
1 produkt - ziemniak (oczywiście jest tam jeszcze tłuszcz, dodatek w kopytkach w stylu mąka pszenna i jajko które już jedliśmy powyżej wiec się nie liczy)
- makaron durum, makaron razowy, chleb pszenny, bułki, bagietki, chleb pszenny razowy, pełnoziarnisty, naleśniki, pierogi, kus-kus, zacierki, jakieś ciastka, placki itp:-
- mąka pszenna (jajo - ale już jedliśmy) czyli znów 1.
fajny test i warto sobie zrobić, bo nagle się może okazać że nasza dieta wcale nie jest aż tak urozmaicona jak nam się wydawało i w kółko jemy to samo tyle że w różnych kombinacjach smakowych a nasza dieta jest przez to skandalicznie uboga.
