kachita - maraton sam się nie pobiegnie...

Moderator: infernal

Awatar użytkownika
kachita
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6639
Rejestracja: 22 maja 2011, 19:26
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Wrocław

Nieprzeczytany post

poniedziałek, 4 lutego

25 min ćwiczenia siłowe
Drążek, brzuszki, squaty, babskie pompki, stabilizacja i nieco rozciągania. Od tego drążka robią mi się odciski na dłoniach, tak zaraz pod palcami. Próbowałam zakładać rękawiczki rowerowe, ale wtedy jest mi strasznie niewygodnie i chyba nawet jest z nimi gorzej. No cóż, no pain, no gain ;)

wtorek, 5 lutego
Obrazek
8,01 km w 49:22
średnie tempo: 6:10
średnie tętno: 172
max tętno: 181
13 min rozciągania

Buty: Saucony Mirage

Plan na dziś mówił - 8 km żwawo. Trochę obawiałam się tego treningu - czy dam radę, czy kostka da radę, czy płuca dadzą radę, mięśnie, cała reszta. Zastanawiałam się też, co to ma oznaczać "żwawo"? Planowałam pierwszy kilometr pobiec rozgrzewkowo, ale nie wyszło :jatylko: Poszłam na żywioł, a potem starałam się utrzymać tempo, co mi momentami szło aż za dobrze ;) Po 4 km miałam letki kryzys, ale szczęśliwie napatoczyły się czerwone światła :hej: A potem jeszcze jedne i jeszcze jedne. A potem to już poszło. W sumie nie sądziłam, że będzie aż tak żwawo. I underestimated my power :spoczko:
Trochę się martwię kostką, bo po niedzielnym bieganiu jest nieco sztywna. Troczki jakoś się uspokoiły, ale za to coś tam piszczy wokół pięty, podejrzewam niecnego Achillesa. Muszę dzisiaj pokatować łydę butelką, a piętę coldpackiem, jak nie przejdzie, to może strzelę sobie tejpa? Dobrze, że w czwartek w planie luźne 5 km, to nie obciążę tej kostki aż tak bardzo.
Stay tuned!

PS Mam ochotę poczytać jakąś fajną książkę o bieganiu, ma ktoś jakieś typy? Murakamiego, Jurka, Urodzonych Biegaczy i Kuryłę mam przeczytanych.
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic. ... ead#unread]Wyznania kobiety szurającej[/url] || [url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php? ... ead#unread]Komentarze[/url]

[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
New Balance but biegowy
Awatar użytkownika
kachita
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6639
Rejestracja: 22 maja 2011, 19:26
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Wrocław

Nieprzeczytany post

tłusty czwartek, 7 lutego
Obrazek
5,35 km w 35:48
średnie tempo: 6:42
średnie tętno: 159
max tętno: 168
6 min rozciągania

Buty: Saucony Mirage

Dzisiaj cały dzień zastanawiałam się, czy iść wieczorem biegać, czy nie iść. W końcu doszłam do wniosku, że iść, bo a) to tylko 5 km, b) gdybym poszła jutro i coś by znowu bolało, to potem przed longiem w niedzielę miałabym tylko 1 dzień przerwy, a tak to mam 2, c) stopa jakoś się uspokoiła i podczas próbnego truchtu po mieszkaniu nie bolała. Trochę ciężko mi było na żołądku, no ale co się dziwić, jak dzisiaj niemal na samych pączkach jadę :hej: Kostka nie bolała nic a nic, Achilles też, stopę momentami nieco czułam (ten dyskomfort można porównać do dyskomfortu po silnym skurczu stopy, nie wiem, czy kiedyś mieliście, ja w młodości często specjalnie sobie wywoływałam, bo strasznie mnie fascynowało, jak dziwacznie wyginała się wtedy moja stopa :bum: byłam dziwnym dzieckiem, wiem ;) ), ale bez szału. Po bieganiu też bez większych dolegliwości. Cieszy mnie to, być może nawet wyjdę na te interwały w sobotę :) Zobaczymy. Stay tuned!

PS Z dedykacją dla wszystkich moich nagłych afektów :spoko:
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic. ... ead#unread]Wyznania kobiety szurającej[/url] || [url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php? ... ead#unread]Komentarze[/url]

[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
Awatar użytkownika
kachita
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6639
Rejestracja: 22 maja 2011, 19:26
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Wrocław

Nieprzeczytany post

niedziela, 10 lutego
Obrazek
14,52 km w 1:36:40
średnie tempo: 6:40
średnie tętno: 166
max tętno: 172
14 min rozciągania

Buty: Saucony Mirage

Ostatnio coś się obijałam z ćwiczeniami siłowymi, wczoraj też tylko drążek... No ale nic na siłę, zresztą byłam zmęczona po zeszłym roboczym weekendzie i ciężkim tygodniu w pracy.
Ale za to dzisiaj nie było to tamto, plan mówił 14,5 km, to tyle trzeba było przetruchtać. Nie było letko, nawet myślałam, żeby sobie pauzę zrobić, ale jakoś tak się sama zamanipulowałam ("no dobra, to zrobię tę przerwę, ale dopiero w połowie; no ale bez sensu taka przerwa tutaj, przecież tu nic nie ma, wieje, bez sensu, zmarznę tylko, zrobię przerwę, jak dobiegnę gdzieś tam; nie no, tu nie będę robić przerwy, ludzie się gapią, no jak to tak; przerwa dwa kilosy przed końcem? no przecież bez sensu" :bum: ), że w końcu jakoś to poszło. Dwa razy tylko czekałam krótko na światłach. W sumie dobrze, że nie zrobiłam przerwy, bo było zimno i pewnie uda by mi skostniały. Zresztą jak już się zatrzymałam na koniec, to potem szłam do domu jak paralityk, tak miałam spięte mięśnie ;) W windzie trzeba było nimi trochę potrząsnąć :spoko:
Kostka w sumie nie bolała, oczywiście teraz coś tam ćmi, ale to normalne. Stopa też ok, ale za to podczas biegu trochę marudził przyczep tego prostownika czy zginacza, co to mnie bolał jesienią, a po biegu marudzi też lewy Achilles... No ale jakoś to przeżyję, popsikam jakimiś specyfikami i mam nadzieję, że będzie git.
Tymczasem w przyszłym tygodniu mój plan przewiduje 8km easy, 9km w tempie szybszym od maratońskiego, 5km easy i test na dyszkę w niedzielę. Na razie nie mam pomysłu, jak zrobić ten test, ale coś się wymyśli. Stay tuned!

PS Czy jak buty w przecenie kosztują połowę tego co normalnie, to czy kupienie sobie dwóch par to będzie wielka rozpusta? Bo nie mogę się zdecydować, czy wziąć Go Runy czy Go Bioniki ;)
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic. ... ead#unread]Wyznania kobiety szurającej[/url] || [url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php? ... ead#unread]Komentarze[/url]

[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
Awatar użytkownika
kachita
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6639
Rejestracja: 22 maja 2011, 19:26
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Wrocław

Nieprzeczytany post

wtorek, 12 lutego
Obrazek
8 km w 54:28
średnie tempo: 6:49
średnie tętno: 161
max tętno: 170
rozciąganie: zaraz będzie albo i nie będzie ;)

Buty: Kultowe Cascadie

Ostatnio obijam się coś z ćwiczeniami siłowymi, wczoraj tylko drążek i trochę stabilizacji/rozciągania Achillesa.
Dziś przez cały dzień sypało z nieba białym szaleństwem. Takim mokrym, klejącym się, paskudnym. Nasypało tego sporo, na szczęście jak wychodziłam biegać, to już przestawało. No ale oczywiście chodniki nieodśnieżone (z drobnymi wyjątkami), gdzieniegdzie brodziłam w śniegu po kostki, gdzie indziej w rozchodzonym kopnym grząskim, na którym nogi uciekały do tyłu przy każdym kroku, na ulicach była centymetrowa warstewka lodu, więc trzeba było mocno uważać, żeby orła nie wywinąć, no masakra. Do tego Cascadie jednak się na taką nawierzchnię nie nadają. Tzn. dół się nie nadaje, bo na przykład Adasie lepiej się takiego śniegu trzymały. Góra bardzo dobrze, but był lekko wilgotny, ale stopa w skarpecie sucha. W każdym bądź razie jak tylko się zrobiło w miarę równo i twardo, to musiałam się hamować, tak leciałam ;)
W ogóle szuram sobie wzdłuż wylotówki na autostradę, gdy nagle słyszę, że jakiś samochód na mnie trąbi i mruga światłami, i widzę, jak wszyscy w środku machają do mnie :hej: Miłe to było, odmachałam :) Chwilę potem jakiś obcy facet mi powiedział "Dzień dobry" (w sumie dawno mi się już nie zdarzyło, żeby obcy faceci zaczepiali mnie na ulicy - kiedyś regularnie mi mówili "Smacznego" :bum: ). Nie wiem, może jak widzieli głupola szurającego w takich warunkach, to chcieli okazać jakoś swoje wsparcie czy coś? Miło :)
Miłe było też to, że Achilles i kostka w ogóle się nie odzywały, mniej miłe to, że przyczep prostownika (lub zginacza) bolał od szóstego km. Może to da się jakoś otejpować czy coś? Trzeba będzie zadzwonić do pana fizjo :spoko:
W ogóle mam nadzieję, że do czwartku śnieg zniknie, bo plan mówi o 9 km w tempie szybszym od maratońskiego. A przy tej pogodzie i nawierzchni to ja tego nie widzę. Stay tuned!

PS Zimowy Bieg Piasta poszedł się czesać, weekend mam roboczy. Druga wrocławska dyszka też, bo znowu w kolejny weekend jestem w podróży służbowej i przy okazji odwiedzam brachola. Biegaczowi zawsze wiatr w oczy ;)
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic. ... ead#unread]Wyznania kobiety szurającej[/url] || [url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php? ... ead#unread]Komentarze[/url]

[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
Awatar użytkownika
kachita
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6639
Rejestracja: 22 maja 2011, 19:26
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Wrocław

Nieprzeczytany post

czwartek, 14 lutego
Obrazek
9km w 56:28
średnie tempo: 6:16
średnie tętno: 172
max tętno: 181
rozciąganie: brak

Buty: Kultowe Cascadie

Wczoraj drążek i squaty. Chciałam zrobić jeszcze brzuszki, ale jakoś nie wyszło. Może następnym razem.
Dzisiaj plan przewidywał 9 km w tempie szybszym od maratońskiego, które według kalkulatorów wynosi u mnie jakieś 6:30. Chciałam pobiec w Mirażach, ale jak tylko weszłam w nich na śnieg, prawie rozjechały mi się nogi, więc wróciłam do domu i wzięłam Cascadie. Dobry ruch, bo połowa trasy jednak nieodśnieżona. Z drugiej strony w porównaniu z Mirażami Brooksy to straszne żelazka, no ale co zrobić. Safety first.
Na początku za szybko, potem nieco zwolniłam, ale jak tylko przestawałam uważać, tempo rosło, więc musiałam znowu zwalniać. W ramach eksperymentu zakleiłam sobie jakoś ten przyczep szerokim plastrem bez opatrunku i chyba zadziałało, bo zaczął coś delikatnie ćmić dopiero po szóstym kilometrze, jak plastry zaczęły się odklejać. Tuż przed siódmym, jak spokojnie sobie biegłam elegancko odśnieżonym chodnikiem, zastanawiałam się, czy przyczep aby nie zaczyna boleć, gdy nagle potknęłam się o jakiś cholerny drut, który leżał w poprzek chodnika. Mój lot kosząco-pikujący był spektakularny, a za eleganckie lądowanie na kolanach, klacie i rękach dostałabym zapewne najwyższe noty ;) Straty - żwirek pod skórą i zdarta skóra na rękach, siniak na łokciu, brudne legginsy, zdarta skóra na spuchniętych kolanach oraz zapewne malownicze siniaki. Ale ogólnie wstałam, wywaliłam drut gdzieś w krzaki i poleciałam dalej. Nawet nie zatrzymałam stopera :lalala: Oczywiście tempo wzrosło dość znacznie, adrenalina jednak zrobiła swoje, więc musiałam znowu zwalniać. A ból stłuczonych kolan skutecznie zagłuszył marudzący przyczep ;) Ale i tak chyba poproszę pana fizjo o zatejpowanie dziada.
Zrezygnowałam dzisiaj z rozciągania, gdyż albowiem robię też inny eksperyment. Skoro Marszałek mówi, że ludzie z hipermobilnością stawów mogą sobie rozciąganiem zaszkodzić, to postanowiłam sprawdzić, co się będzie działo, jak się nie będę rozciągać. Jak nie spróbuję to się nie dowiem, co nie? Z dobrych wieści - kostka i achilles nie sprawiają najmniejszych problemów, po prostu przestały w pewnym momencie boleć i tyle.
Jutro mam do wyboru 5 km lub wolne, a w niedzielę test na dychę. Stay tuned!
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic. ... ead#unread]Wyznania kobiety szurającej[/url] || [url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php? ... ead#unread]Komentarze[/url]

[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
Awatar użytkownika
kachita
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6639
Rejestracja: 22 maja 2011, 19:26
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Wrocław

Nieprzeczytany post

piątek, 15 lutego
Obrazek
5,42 km w 36:39
średnie tempo: 6:46
średnie tętno: 158
max tętno: 167

Buty: Kultowe Cascadie

Coś mi się wczoraj jednak pomyliło, bo plan przewidywał 9,5 km, a nie 9. Ale oj tam, oj tam. Dzisiaj nadrobiłam, bo w planie było tylko 5. Nogi troszkę ciężkie i przymulone po wczorajszym, no i te ciężkie Cascadie. Śniegu już wprawdzie prawie nie ma, ale jak jest, to śliski na maksa, dlatego nadal jednak one. Ogólnie bez parcia na tempo, szuranko na zaliczenie. I tyle.

A teraz Państwo pozwolą, że napiję się piwa. Tsssss... Wasze zdrowie!

W niedzielę test 10 km. Stay tuned!
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic. ... ead#unread]Wyznania kobiety szurającej[/url] || [url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php? ... ead#unread]Komentarze[/url]

[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
Awatar użytkownika
kachita
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6639
Rejestracja: 22 maja 2011, 19:26
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Wrocław

Nieprzeczytany post

niedziela, 17 lutego
Szczegóły na run-logu.

Du*pa, nie test. Spuchłam po półtora kilometra, a potem to już tylko próbowałam dobiec jakoś do domu. Jak tylko przyspieszałam, puchłam znowu i znowu musiałam się zatrzymywać. Końcóweczkę trochę pocisnęłam, ale co z tego. Du*pa. Cóż. Bywa i tak. W ramach pocieszania się zjem zaraz pół garnka tego chilli, które ugotowałam dziś rano, a potem zrobię sobie legendarny blok czekoladowy i chałwę słonecznikową. A co. Trzeba czymś zagryźć tę frustrację.
Stay tuned.
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic. ... ead#unread]Wyznania kobiety szurającej[/url] || [url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php? ... ead#unread]Komentarze[/url]

[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
Awatar użytkownika
kachita
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6639
Rejestracja: 22 maja 2011, 19:26
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Wrocław

Nieprzeczytany post

wtorek, 19 lutego
Obrazek
8,11 km w 53:52
średnie tempo: 6:39
średnie tętno: 165
max tętno: 176
15 min rozciągania

Buty: Kultowe Cascadie

Jeż był w ogródku, jeż witał się z gąską... czyli z czarnymi chodnikami. Ale oczywiście całą noc i dzień musiało sypać tym białym czymś :lalala: Masakra. Dodatkowo nie wyspałam się dzisiaj (pozdrawiam Anię i Panucciego ;) ), bo musiałam wstać bladym świtem na tejping. Mam elegancko zatejpowanego lewego achillesa i rozcięgno oraz prawy przyczep. Pan fizjo też potwierdził, że przyczep to sprawa mięśniowa (co miało być dobrą wiadomością, więc niech będzie, że juhu), przeciąża się toto od zadzierania stopy i jest za słabo rozgrzane przy tej pogodzie, więc mam smarować maścią rozgrzewającą. W ogóle ja to nie wiem, ale fizjoterapeuci chyba muszą odczuwać jakąś sadystyczną przyjemność w uciskaniu bolących miejsc swoich pacjentów :lalala: W każdym bądź razie przyczep nie bolał dziś w ogóle, a achilles tylko troszkę.
O pogodzie już było, więc oczywiście dzisiaj śnieg po kostki i nieodśnieżone chodniki (rozczarowali mnie harleyowcy, bo zawsze mają elegancko odśnieżony chodnik, a dziś mieli takie same zaspy jak wszyscy), więc oczywiście tętno w kosmosie i w ogóle przez ten wiatr i śnieg w oczy wyszło mi to wszystko chyba ciut za szybko. A może to kwestia rozdzierającej serce muzy? Kto wie, kto wie...
W czwartek 13 km easy. Stay tuned!
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic. ... ead#unread]Wyznania kobiety szurającej[/url] || [url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php? ... ead#unread]Komentarze[/url]

[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
Awatar użytkownika
kachita
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6639
Rejestracja: 22 maja 2011, 19:26
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Wrocław

Nieprzeczytany post

czwartek, 21 lutego
Obrazek
13,14 km w 1:26:22
średnie tempo: 6:34
średnie tętno: 162
max tętno: 170
17 min rozciągania

Buty: Kultowe Cascadie

Dzisiaj postanowiłam, że będzie luźno, bez patrzenia na zegarek, na tzw. wyczucie - czyli, żeby oddech był spokojny. Śnieg na chodnikach w większości był dość mocno ubity, gdzieniegdzie były uślizgi, ale generalnie Cascadie trzymały się podłoża. No i tak sobie truchtałam po tych chodnikach, jak tylko czułam, że się za mocno rozpędzam - bo oddech robił się szybszy, to starałam się zwalniać. Achilles nie dokuczał, kolano troszkę, pod koniec nieco bardziej. Mam trochę problem z określeniem, co dokładnie boli, bo z jednej strony chyba przyczep, ale stłuczenie z zeszłego czwartku też daje się we znaki, a lajkry jeszcze podrażniają zdartą skórę... Ale jak tylko wydawało mi się, że czuję przyczep, starałam się rozluźnić nogę i przede wszystkim stopę. Nie jest to łatwe przy tak nierównej nawierzchni i sztywnym bucie ;) No ale coś tam się udało. Ogólnie gdyby nie ta noga, to byłby to bardzo komfortowy bieg, mimo że czuję, że trochę mi brakuje tej bazy, którą miałam nabiegać w grudniu i styczniu.
Jak zgrałam trening i zobaczyłam średnie tempo, a zwłaszcza tempo ostatnich 4 km (które nawiasem mówiąc było idealnie równe, to Muse tak chyba na mnie działa :hahaha: ), to szczęka z hukiem spadła mi na podłogę. Szybciej niż we wtorek, samopoczucie dużo lepsze niż we wtorek, tętno niższe niż we wtorek, no cuda, panie. Oby tak dalej :)
Być może spostrzegawczy czytelnicy mojego blogaska zauważyli, że zakończyłam eksperyment pt. nie rozciągam się. Nie było jakoś strasznie, ale jestem przyzwyczajona do dużego zakresu ruchów i denerwowało mnie, że coś mnie gdzieś ciągnęło, bo nie rozciągnęłam po bieganiu ;)
W sobotę plan przewiduje 8 km. Mam nadzieję, że nie napada więcej śniegu lub to, co już leży, nie zacznie się roztapiać. Stay tuned!
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic. ... ead#unread]Wyznania kobiety szurającej[/url] || [url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php? ... ead#unread]Komentarze[/url]

[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
Awatar użytkownika
kachita
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6639
Rejestracja: 22 maja 2011, 19:26
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Wrocław

Nieprzeczytany post

sobota, 23 lutego
Obrazek
8,06 km w 54:02
średnie tempo: 6:42
średnie tętno: 165
max tętno: 173
kilka minut rozciągania

Buty: Adidas Kanadia

Z dedykacją dla wszystkich biegających dzisiaj:

Obrazek

Przez całą noc i cały dzień sypało śniegiem, i przysypało ten ubity nowiutką grubiutką warstwą. A że było nieco powyżej zera, to część się podtopiła, część zamarzła, część wydeptano, a że sobota, to też większości nie chciało się odśnieżać. I tak oto, po ponad 8 godzinach w pracy, wyszłam pobiegać. Podłoże straszne, im dalej w las, tym gorzej, bo ostatnie 2-3 km trasy biegnę wzdłuż wylotówki, gdzie prawie nikt nie chodzi, więc tam zapadałam się po kostki, a czasem kolana, w obryzgany błotem śnieg, na którym może były ze dwa ślady stóp i jeden rowerowy. W ogóle czarownie jest, jak nogi zapadają się nierówno i latają na wszystkie strony, kolana obijają się o siebie, a stopy o kostki :lalala: No ale co robić, mam nadzieję, że to zaprocentuje na wiosnę. W zeszłym roku w takich warunkach nie biegałam w ogóle, przenosiłam się na elektryka, więc w sumie mogę sobie doliczyć +10 do twardości ;) W pełni zasłużyłam też na moją nagrodę - legendarny blok czekoladowy, który zrobiłam wczoraj i który dziś smakował wyśmienicie :spoko:
Nogi w miarę współpracują, jak tylko przyczep coś zaczynał piszczeć, to starałam się rozluźniać nogę, co przy tej nawierzchni nie było proste. Ale to działa, bo o ile na początku tygodnia przyczep przy macaniu bolał, tak teraz nie boli, mimo, że ma za sobą sporo kilometrów więcej. Cieszę się, że jestem namolnym pacjentem domagającym się wyjaśnień, bo jak widać świadomość, skąd biorą się moje przeciążenia, jest kluczowa w ich profilaktyce ;) Być może również pomaga mi gustowny tejp i dobre słowo pana fizjo :bum:
Jutro w planie 17,5 km, mam nadzieję, że w pracy posiedzę tylko 7 godzin... Stay tuned!
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic. ... ead#unread]Wyznania kobiety szurającej[/url] || [url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php? ... ead#unread]Komentarze[/url]

[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
Awatar użytkownika
kachita
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6639
Rejestracja: 22 maja 2011, 19:26
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Wrocław

Nieprzeczytany post

niedziela, 24 lutego
Obrazek
17,57 km w 1:59:22
średnie tempo: 6:48
średnie tętno: 164
max tętno: 172
16 min rozciągania

Buty: Kultowe Cascadie

Przyszła odwilż. Tam, gdzie chodniki były odśnieżone, było pięknie czarno, często mokro, albowiem chodniki u mnie na dzielni jak już są, to często w takim stanie, jakby je ostatnio jeszcze za Niemca remontowali ;) Tam, gdzie chodniki nie były odśnieżone, zalegał roztopowy śnieg z niespodziankami, czyli kałużami pod spodem. Generalnie cały czas miałam basen w butach, ale podeszłam do tego filozoficznie i niespecjalnie się tym przejmowałam. Poza tym i tak na ostatnie pół godziny zaczęło padać.
Ogólnie zmęczył mnie dzisiejszy trening, zwłaszcza te fragmenty po śniegu - widać po tempach, gdzie były ;) Z jednej strony jestem zadowolona, bo poszło mi całkiem sprawnie, nie musiałam się zatrzymywać, były jeszcze resztki sił na ewentualnie dalsze bieganie (byle po czarnym!), a nogi - oprócz uczucia ciężkości i lekkiego ciągnięcia dwugłowych - pięknie współpracowały. Ten trik z rozluźnianiem się jest genialny! Z drugiej strony to takie biegi to ja powinnam mieć już obcykane i wciągać je lewą dziurką od nosa... Gdyby kózka nie biegała... :lalala: No ale ponieważ generalnie staram się patrzeć na sprawy pozytywnie, to ten bieg podniósł mi morale - upewniłam się w tym, że doturlam się do mety w Berlę bez większych problemów.
Tydzień zamykam bardzo przyzwoitym kilometrażem, chyba moim top 3 ever - 46,89 km. W przyszłym tygodniu będzie tego mniej, ale też jestem w rozjazdach. No ale firma płaci za samolot, więc bagaż jest w cenie, a moja walizka jest wystarczająco duża, żeby pomieścić garsoneczki oraz buty i ciuszki biegowe :) We wtorek jeszcze lokalnie 6,5 km, w środę lecę. Stay tuned!
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic. ... ead#unread]Wyznania kobiety szurającej[/url] || [url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php? ... ead#unread]Komentarze[/url]

[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
Awatar użytkownika
kachita
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6639
Rejestracja: 22 maja 2011, 19:26
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Wrocław

Nieprzeczytany post

Obrazek

Wychodząc naprzeciw oczekiwaniom fanów i czytelników, przygotowałam małą prezentację najnowszego obuwia w mojej stajni.

GoRun - Skechers dorzucił do pudełka jeszcze białe sznurówki, ale te granatowe wydają mi się być ładniejsze :spoko:

Obrazek

GoBionic - tak są dynamiczne, że aż wyszły nieostro ;)

Obrazek
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic. ... ead#unread]Wyznania kobiety szurającej[/url] || [url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php? ... ead#unread]Komentarze[/url]

[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
Awatar użytkownika
kachita
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6639
Rejestracja: 22 maja 2011, 19:26
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Wrocław

Nieprzeczytany post

wtorek 26 lutego
Obrazek
6,68 km w 43:47
średnie tempo: 6:33
średnie tętno: 164
max tętno: 179
rozciąganie: zaraz będzie

Buty: Skechers GoRun

Jako że śnieg już prawie całkiem stopniał, nadeszła pora przetestować nowe buciki, zwłaszcza, że plan na dzisiaj przewidywał spokojnie 6,5 km. Moje odczucia najlepiej podsumowuje ta piosenka, która idealnie zagrała na koniec treningu - byłam już w domu i odtańczyłam taniec radości :)
It's a new dawn, it's a new day, it's a new life for me - and I'm feeling good :)

Ale od początku.
Wczoraj nogi były jeszcze dość mocno zmulone, dzisiaj też nie grzeszyły lekkością, w dodatku wczoraj rozchadzałam eleganckie kozaczki i dorobiłam się paru bąbli, z czego jeden pod dużym paluchem. Nic to, zasmarowałam Sudocremem i wyszłam na podbój chodników, poganiana ciekawością, jak sprawią się prześliczne Skechersy :)
GoRuny przede wszystkim są niesamowicie lekkie, wrażenie potęguje chyba też to, że ostatnio biegałam w topornych Cascadiach. Na początku wrażenie jest zabawne - tak jakby leciało się do przodu, nogi ledwo co nadążają przebierać :bum: Ale to działa na naszą korzyść, w końcu podobno o to chodzi, żeby wykorzystywać do biegania siłę grawitacji. Poza tym po kilometrze-dwóch ciało się do tego przyzwyczaja. Przynajmniej moje ;) Jak dodałam do tego luz, to ciężko było biec wolno - starałam się hamować, ale noga podawała aż miło. A jak zobaczyłam przed sobą innego biegacza, który truchtał nieco wolniej ode mnie, to jakoś mi to hamowanie przestało wychodzić :ble:
Druga cecha tych butów - czuć, że pianki jest mało, przynajmniej z przodu buta. Na początku było mi twardo, potem jakoś przestałam zwracać na to uwagę. W Cascadiach też było twardo, ale nie ze względu na twardość podłoża, tylko na twardość i sztywność podeszwy. Biegłam dziś kawałek błockiem i śniegiem, było mięciusio ;) Nie czuję też, żeby stopy mnie jakoś szczególnie bolały, nawet to odparzone miejsce pod paluchem ma się dobrze. Cholewka jest dość szeroka, palce mają wystarczająco miejsca, buta prawie nie czuć na stopie - włożyłam dość grube skarpety, więc podejrzewam, że gdybym chciała w tych butkach biegać boso, musiałabym kupić pół rozmiaru mniejsze. Jeszcze się obczai, jak to jest z cieńszą skarpetką.
Od dzisiaj jestem też wielkim fanem miękkiego zapiętka - jak dla mnie rewelacja! Nie czułam, żeby but przez to nie trzymał się na stopie, wręcz przeciwnie - materiał dopasował się do kształtu moich achillesów, nic nie obcierało, nic się nie przesuwało, komfort na maksa. Zapomniałam sprawdzić, jak zachowuje się język - we wszystkich butach przesuwa mi się na zewnątrz buta, ciekawe, jak jest tutaj.
Ogólnie dzisiejszy trening był super, żałowałam, że to już koniec. Mam wrażenie, że nogi mam lżejsze niż przed bieganiem, zobaczymy czy jutro moje łydy umrą :bum:
Na czwartek mam w planie interwały: 3km E + 6*(1'I + 2'przerwa) + 2km E. Muszę obczaić, czy obok hotelu jest gdzie biegać, bo to industrialna okolica. Ale w razie co chyba jest w hotelu siłownia. Stay tuned!
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic. ... ead#unread]Wyznania kobiety szurającej[/url] || [url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php? ... ead#unread]Komentarze[/url]

[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
Awatar użytkownika
kachita
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6639
Rejestracja: 22 maja 2011, 19:26
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Wrocław

Nieprzeczytany post

piątek, 1 marca
Obrazek
6,89 km w 45:27
średnie tempo: 6:36
średnie tętno: 160
max tętno: 176

Buty: Saucony Mirage 2

Miały być interwały w czwartek, ale zajechałyśmy do hotelu dopiero po 22, bo pociąg się spóźnił. Do tego w hotelu nie było siłowni, dookoła autostrada, nie znam okolicy, padałam na nos, więc trening poszedł się czesać. Trudno. W piątek miało być izi 5 km, dorzuciłam 6 przebieżek (30''/1'), żeby trochę zrekompensować te stracone interwały. Pomykałam sobie nad Renem, bardzo fajna miejscówka na bieganie :taktak: Przebieżki wchodziły ładnie, myślę, że tak koło 4:20-4:30. Jakoś w połowie treningu wpadł mi do buta kamyczek i zatrzymał się pod piętą - czułam go, ale mi się nie wbijał, czy to znak, że nie trzaskam z pięty? ;)
Na rozciąganie zabrakło czasu, bo musiałam się pospieszyć na kolację z bratem - w planie były przepyszne tapas u Hiszpana, podlewane dobrym czerwonym. Pycha, pycha! :spoko:

sobota, 2 marca
Obrazek
Rozgrzewka
3,09 km w 20:38
średnie tempo: 6:40
średnie tętno: 157
max tętno: 164
5 min rozciągania
Podbiegi
6 podbiegów po ok. 100 m, nachylenie - ok. 4%
średnie tempa: 4:01, 4:12, 4:25, 4:03, 4:22, 4:13
Schłodzenie
1,52 km w 10:46
średnie tempo: 7:06
średnie tętno: 157
max tętno: 164
3 min rozciągania

Buty: Saucony Mirage 2

Około południa wybraliśmy się z bratem na zakupy i zahaczyliśmy o nasz ulubiony sklep z winem. Zdegustowaliśmy kilka nowości, zakupiliśmy zapasy, dostaliśmy w prezencie podwójną buteleczkę akurat na wieczór, wróciliśmy do domu i kolektywnie stwierdziliśmy, że przed sportem trzeba się zdrzemnąć ;) Po drzemce brat mój jednak na siłkę się nie wybrał, ale ja na bieganie tak. W planie były podbiegi. Tak się złożyło, że nad Renem była idealna górka :) Słonko jeszcze trochę świeciło, kupa ludzi siedziała w rozstawionych dzień wcześniej ogródkach piwnych (Niemcy generalnie lubią siedzieć na zewnątrz, pogoda im niestraszna ;) ), a ja poginam pod górkę jak debil, zadyszana i czerwona na ryjku :hahaha: Ale ładnie weszło, chociaż nogi potem były ciężkie. Tempa orientacyjne, bo wiadomo, że różnie mi się lap wciskało, GPS na tak krótkich odcinkach też nie jest superdokładny. Schłodzenie króciutkie, bo trzeba się było pospieszyć na pyszną kolację, podlewaną dobrym czerwonym ;)
Ostatnio zmieniony 03 mar 2013, 21:35 przez kachita, łącznie zmieniany 2 razy.
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic. ... ead#unread]Wyznania kobiety szurającej[/url] || [url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php? ... ead#unread]Komentarze[/url]

[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
Awatar użytkownika
kachita
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6639
Rejestracja: 22 maja 2011, 19:26
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Wrocław

Nieprzeczytany post

niedziela, 3 marca
Obrazek
16,15 km w 1:48:47
średnie tempo: 6:44
średnie tętno: 156
max tętno: 163
rozciąganie: zaraz będzie

Buty: Saucony Mirage

Dzisiaj znowu się nie wyspałam, bo trzeba było wstać na samolot. Po samolocie trzeba było trochę odpocząć, potem zjeść, potem odczekać, aż się uleży, więc wyszłam w sumie późnym popołudniem. Ale przez chwilkę jeszcze się załapałam na bieganie po jasności. Nogi dzisiaj ciężkie, pierwsze dwa kilometry szły topornie, potem było nieco lepiej, ale wtedy wiatr w mordę uderzył... Myślałam, że jak będę wracać, to popchnie trochę, ale gdzie tam - na równoległej ulicy wiatr wiał w drugą stronę, znowu w ryjek :lalala: Koło 12 km zaczął boleć mnie przyczep, później łydka tuż pod tyłem kolana, potem już cała noga była nieco sztywna, pobolewał mnie też trochę brzuch. No ale jakoś się doturlałam :) W domu brzuch zaczął boleć bardzo mocno, aż się spociłam ;) i musiałam chwilę poleżeć na podłodze w łazience. Na szczęście dość szybko doszłam do siebie.
Muszę się dzisiaj koniecznie jeszcze porozciągać, bo mam przykurcze. Podejrzewam, że te przyczepy i łyda bolą, bo ich nie rozciągałam. Ale i tak chyba się przejdę po tejpa, bo w przyszłym tygodniu znowu dużo biegania się szykuje, zwłaszcza w niedzielę. W ogóle te niemieckie plany to hardkorowe są, wychodziło mi, że w czwartek przed Maniacką mam zrobić 13 km w tempie szybszym niż maratońskie. Bułahaha. Nieco to zmodyfikowałam. Ale i tak nie nastawiam się na jakiś świetny wynik, to ma być niby dycha testowa, ale oj tam oj tam. Na pewno będą to zawody sympatyczne towarzysko :spoko:
W poniedziałek żwawe 8 km, Skechersy pójdą w ruch :) Stay tuned!

PS A, zapomniałabym. Umówiłam się z bracholem, że jak przeżyję w tym roku jakiś maraton, to zapisuję się na Düsseldorf w przyszłym - start i meta są 100 m od jego chaty :)
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic. ... ead#unread]Wyznania kobiety szurającej[/url] || [url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php? ... ead#unread]Komentarze[/url]

[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
ODPOWIEDZ