Hej, od kilku dni czytam forum i bardzo motywują mnie Wasze wpisy

Postanowiłam zatem dodać kilka słów od siebie.
Jak się pewnie domyślacie, zaczęłam truchtać, szurać i maszerować

Należę do tych osób, które zawsze uważały, że bieganie nie jest dla nich, bo za szybko się męczą i w ogóle są nieprzystosowane do tego typu aktywności. Kilka razy spróbowałam, ale kończyło się na kilku wyjściach, po kórych wracałam cała czerwona i dochodziłam do siebie przez godzinę.
Ostatnio po świętach postanowiłam znów spróbować, było kilka wolnych dni, przerwa w pracy i innych zajęciach. Stwierdziłam, że nawet jeśli pójdę znów tylko raz czy dwa, to lepsze to niż siedzieć w domu. Podeszłam jednak do sprawy inaczej, czyli nie biegłam do totalnej utraty tchu, tylko zrobiłam marszobieg z początku planu 10-tygodniowego.
No i fajnie

Jestem już na końcówce trzeciego tygodnia i mam wrażenie, że się wciągam

Od kilku dni rejestruję swoje "wyczyny" na endomondo, co dodatkowo motywuje.
Mimo iż jestem zwolenniczką umiarkowanego gadżeciarstwa jako fajnego motywatora, to postanowiłam na razie absolutnie niczego nie kupować do ukończenia planu 10-tygodniowego, tym bardziej, że mam trochę rzeczy z nart/fitnessu itp. Biegam w bieliźnie termicznej, do tego bawełniane leginsy i bluza z nart, na to czasem kamizelka (należę do zmarźluchów). Na razie biegam w butach od fitnessu, zakładam też kominiarkę (kupiłam raz na narty, taką właśnie oddychającą) i chyba tylko dzięki temu nie mam jeszcze zapalenia oskrzeli - polecam - tak jak franklina, oddycham dużo paszczą, bo jeszcze nie mam kondycji za bardzo. W tej kominiarce nie ma właśnie tego efektu mokrego ochuchanego szalika, bo ona ma w miejscu na usta taką jakby perforację. Na to oczywiście czapka.
Odkryłam też, że gdy pada deszcz lub śnieg, to idealna jest czapka z daszkiem (na to dodatkowo opaska lub nauszniki).
Na początku dziwnie było iść biegać po ciemku, ale już się pomału przyzwyczajam. Mimo, iż jestem straszliwym piecuchem, to ostatnio biegałam przy -7. Kluczem do sukcesu jest chyba po prostu wrócić jeszcze rozgrzanym do domu - wtedy unikamy przewiania. Po trzech tygodniach ani śladu kataru nawet.
Trzymam kciuki za wszystkich początkujących i szczególnie za kontuzjowanych.
Franklina fajnie, że założyłaś ten temat - to świetna motywacja i miejsce do wymiany doświadczeń takich debiutantów jak my

Pozdrowienia!