dzis na termometrze -2-3 ale odczuwalna z -10 - ogromna wilgoc i wiatr w porywach wg icu do 70kmh. porywy byly takie ze raczej byly caly czas, a tylko momentami ich nie bylo

juz mialem odpuscic trening, ale rodzinka sie pochorowala i spala wiec zeby im nie przeszkadzac zebralem sie w sobie, zalozylem windbreakera i wybieglem od joldy w strone turbacza. warunki identyczne jak w sobote - czyli GRZĄSKO, potwornie grzasko, wysysajaco sily grzasko, lamiace pscyhe grzasko, masakrujace nogi grzasko

momentami wydawalo mi sie ze szybciej bym szedl niz bieglem, krociotkie kroki, noga raz za razem przy kazdym odbiciu cofala sie o kilka cm, auuu. powyzej krzyza mysliwskiego na bardziej otwartym terenie urywalo glowe (a i tak wyjatkowo zalozylem gruba czapke z welny + windstoper), stweirdzilem ze dzis nie bede sie masakrowal i na sam turbacz nie lece - z zoltego kolo kosciolka zawrocilem na zielony - tutaj nastepne atrakcje, najpierw zlatywalem droga po ktorej przejezdzal tylko traktor lub kon z drzewem, potem zawiane polany i pojedyncze slady, dopiero na dole bylo zaskakujaco twardo i mozna bylo leciec w tempie ponizej 5/km - tutaj rzeklbym naprawde dobre warunki
w sumie wyszlo:
14.1 km
550 up
1.28 h
6.21 /km
http://app.strava.com/activities/37517293
tempo raczej marne, nie czulem mocny pod noga, oj ta choroba mnie jednak oslabila. choc z drugiej strony poki nie pobiegne w dobrych warunkach ciezko mi powiedziec gdzie jestem w tym momencie
