szymon - 37:xx na 10k na pełnym luzie
Moderator: infernal
- szymon_szym
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1763
- Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:52:14
4 E
3x (200R + 200R + 400R na przerwach 200m)
1 E
Wreszcie poszedłem pobiegać po chorobie. Jestem mocno osłabiony tym tygodniem. Jakby nie starczyło grypy, doszło trochę nużącego jeżdżenie pociągami (cztery podróże w sumie 36 godzin) i alkoholowe spustoszenie w Sylwestra Trochę mi zajmie powrót do dobrej dyspozycji...
W sobotę pobiegnę GP, więc musiałem zacząć powrót od akcentu. Dwusetki wchodziły leciutko, ale przy czterysetkach musiałem już trochę powalczyć. Czasy po kolei w sekundach: 37, 36, 77, 39, 40, 74, 34, 34, 75. W sumie tak jak przed chorobą.
Zobaczę jak będę czuł się po wieczornym treningu i może jutro zrobię interwały tempowe. W sumie i tak nie liczę na świetny występ w sobotę, więc może szkoda czasu na jakieś odpuszczanie.
3x (200R + 200R + 400R na przerwach 200m)
1 E
Wreszcie poszedłem pobiegać po chorobie. Jestem mocno osłabiony tym tygodniem. Jakby nie starczyło grypy, doszło trochę nużącego jeżdżenie pociągami (cztery podróże w sumie 36 godzin) i alkoholowe spustoszenie w Sylwestra Trochę mi zajmie powrót do dobrej dyspozycji...
W sobotę pobiegnę GP, więc musiałem zacząć powrót od akcentu. Dwusetki wchodziły leciutko, ale przy czterysetkach musiałem już trochę powalczyć. Czasy po kolei w sekundach: 37, 36, 77, 39, 40, 74, 34, 34, 75. W sumie tak jak przed chorobą.
Zobaczę jak będę czuł się po wieczornym treningu i może jutro zrobię interwały tempowe. W sumie i tak nie liczę na świetny występ w sobotę, więc może szkoda czasu na jakieś odpuszczanie.
- szymon_szym
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1763
- Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:52:14
3 I
10,7 E
Wczorajszy trening judo wszedł bardzo dobrze i byłem tak obolały, że nie zdecydowałem się dziś na interwały tempowe. Poza tym w taką pogodę nie lubię robić akcentów na powtórzeniach, bo w przerwach zawsze marznę.
Pierwsze 6 kilometrów dość ociężale, potem swobodnie.
Gdy już zszedłem na dół zorientowałem się, że zapomniałem zegarka. Może to i lepiej. Na takim treningu może co najwyżej przeszkadzać.
Kolejny trening w zenkach. W tym roku zima rozpieszcza biegaczy...
10,7 E
Wczorajszy trening judo wszedł bardzo dobrze i byłem tak obolały, że nie zdecydowałem się dziś na interwały tempowe. Poza tym w taką pogodę nie lubię robić akcentów na powtórzeniach, bo w przerwach zawsze marznę.
Pierwsze 6 kilometrów dość ociężale, potem swobodnie.
Gdy już zszedłem na dół zorientowałem się, że zapomniałem zegarka. Może to i lepiej. Na takim treningu może co najwyżej przeszkadzać.
Kolejny trening w zenkach. W tym roku zima rozpieszcza biegaczy...
- szymon_szym
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1763
- Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:52:14
4 I
8,7 E (5:07)
Dzisiaj biegło mi się bardzo ociężale. Jeszcze nie pozbierałem się po tygodniu przerwy. Tempo rekreacyjne, a czułem się jakbym robił jakiś akcent.
Jutro będzie bolało. Nie nastawiam się na przyzwoity wynik, ale nie mogę zupełnie odpuścić, bo w GP tylko jeden najsłabszy bieg wypada przy podliczaniu punktów z całego cyklu. Kto wie w jakiej będę formie przed następnymi...
8,7 E (5:07)
Dzisiaj biegło mi się bardzo ociężale. Jeszcze nie pozbierałem się po tygodniu przerwy. Tempo rekreacyjne, a czułem się jakbym robił jakiś akcent.
Jutro będzie bolało. Nie nastawiam się na przyzwoity wynik, ale nie mogę zupełnie odpuścić, bo w GP tylko jeden najsłabszy bieg wypada przy podliczaniu punktów z całego cyklu. Kto wie w jakiej będę formie przed następnymi...
- szymon_szym
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1763
- Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:52:14
5 I
18:33, 30 msce
Od rana miałem mocno katastroficzne nastawienie. Nie pomogło nawet ulubione śniadanie (chleb w jajku + kawa) spożyte przy filmiku z jakiegoś wyścigu XC z Bekele. Cały czas musiałem walczyć z myślą, że dzisiaj nic nie nabiegam.
Gdy przybyłem na miejsce okazało się jednak, że wszyscy znajomi cierpią na biegową chandrę. Zabawne jest to, że na ich tle miałem całkiem dobry humor... W czasie rozgrzewki wciąż musiałem odpędzać wredne myśli o tym jakie to mam ciężkie nogi itp.
Ustawiłem się blisko startu i wreszcie nie musiałem wyprzedzać tłumów. Po kilometrze zobaczyłem jakieś 20 metrów przed sobą chłopaka, który wyprzedził mnie o krok na pierwszym biegu. Dałem sobie czas do 3. kilometra żeby go dojść. Tempo było bardzo szarpane. Sporo mnie to kosztowało, ale doszedłem mojego "przeciwnika" i wyprzedziłem. Przede mną zrobiła się luka na jakieś 10 metrów, potem jeden gość, trochę dalej jeszcze dwóch. Byłem już tak wypruty, że przez myśl mi nie przeszło żeby gonić. I wtedy zawodnik przede mną obejrzał się przez ramię. Dopiero wtedy poznałem Sławka, który na poprzednim GP wyprzedził mnie o sekundę...
Ruszyłem ostro, ale dojście do jego pleców zajęło mi kilometr (więc chyba nie aż tak ostro...). Przy tabliczce "4 km" Sławek spojrzał na zegarek i wyrwał do przodu. Znowu mnie zostawił, ale tym razem udało mi się szybko pozbierać. Na 800 metrów przed metą nie wiedziałem gdzie jestem. Leciałem na 110%. Teraz jestem z siebie zadowolony, ale wtedy miałem ochotę położyć się na trawie i mieć w dupie cały ten wyścig. Na ostatnim zakręcie Agata i Jacek dodali jeszcze chęci walki. Za metą wreszcie mogłem się paść na glebę...
Trzeci bardzo zbliżony rezultat na GP (życiówka poprawiona o 3 sekundy), ale ten start był najtrudniejszy. Dobry prognostyk przed przełajami w Lasku Marcelińskim w niedzielę
18:33, 30 msce
Od rana miałem mocno katastroficzne nastawienie. Nie pomogło nawet ulubione śniadanie (chleb w jajku + kawa) spożyte przy filmiku z jakiegoś wyścigu XC z Bekele. Cały czas musiałem walczyć z myślą, że dzisiaj nic nie nabiegam.
Gdy przybyłem na miejsce okazało się jednak, że wszyscy znajomi cierpią na biegową chandrę. Zabawne jest to, że na ich tle miałem całkiem dobry humor... W czasie rozgrzewki wciąż musiałem odpędzać wredne myśli o tym jakie to mam ciężkie nogi itp.
Ustawiłem się blisko startu i wreszcie nie musiałem wyprzedzać tłumów. Po kilometrze zobaczyłem jakieś 20 metrów przed sobą chłopaka, który wyprzedził mnie o krok na pierwszym biegu. Dałem sobie czas do 3. kilometra żeby go dojść. Tempo było bardzo szarpane. Sporo mnie to kosztowało, ale doszedłem mojego "przeciwnika" i wyprzedziłem. Przede mną zrobiła się luka na jakieś 10 metrów, potem jeden gość, trochę dalej jeszcze dwóch. Byłem już tak wypruty, że przez myśl mi nie przeszło żeby gonić. I wtedy zawodnik przede mną obejrzał się przez ramię. Dopiero wtedy poznałem Sławka, który na poprzednim GP wyprzedził mnie o sekundę...
Ruszyłem ostro, ale dojście do jego pleców zajęło mi kilometr (więc chyba nie aż tak ostro...). Przy tabliczce "4 km" Sławek spojrzał na zegarek i wyrwał do przodu. Znowu mnie zostawił, ale tym razem udało mi się szybko pozbierać. Na 800 metrów przed metą nie wiedziałem gdzie jestem. Leciałem na 110%. Teraz jestem z siebie zadowolony, ale wtedy miałem ochotę położyć się na trawie i mieć w dupie cały ten wyścig. Na ostatnim zakręcie Agata i Jacek dodali jeszcze chęci walki. Za metą wreszcie mogłem się paść na glebę...
Trzeci bardzo zbliżony rezultat na GP (życiówka poprawiona o 3 sekundy), ale ten start był najtrudniejszy. Dobry prognostyk przed przełajami w Lasku Marcelińskim w niedzielę
- szymon_szym
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1763
- Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:52:14
6 I
10,7 km E (5:12)
Regeneracja po wczoraj. Pełen luz. Pogoda paskudna.
Tydzień w normie - 44,5km.
10,7 km E (5:12)
Regeneracja po wczoraj. Pełen luz. Pogoda paskudna.
Tydzień w normie - 44,5km.
- szymon_szym
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1763
- Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:52:14
8 I
2 km rozgrzewki
6x400R p'400m
2 km schłodzenia
Patrzę rano za okno, a tu zima. Zanim poszedłem na trening zapadało mi bieżnię na wysokość kostek. Dobrze, że znam ją na pamięć i wiem, w którym miejscu pod śniegiem jest bardziej grząska, gdzie są dziury, a gdzie pokruszone cegły.
400 metrów R wchodzi mi dość ciężko, mimo, że w przerwie głównie maszeruję. Ostatnie 100 metrów to już dość mocna praca. Tym razem najbardziej skupiałem się, żeby ciągnąć kolano dostatecznie wysoko. Na zakrętach trochę rzucało, szczególnie pod koniec, ale to kwestia zmęczenia.
Wczoraj na treningu dość pechowo podkręciłem stopę. Obłożyłem lodem, nasmarowałem mazidłami. Po nocy boli jak cholera, ale wystarczy delikatna rozgrzewka i już jej nie czuję. Mam nadzieję, że szybko minie.
2 km rozgrzewki
6x400R p'400m
2 km schłodzenia
Patrzę rano za okno, a tu zima. Zanim poszedłem na trening zapadało mi bieżnię na wysokość kostek. Dobrze, że znam ją na pamięć i wiem, w którym miejscu pod śniegiem jest bardziej grząska, gdzie są dziury, a gdzie pokruszone cegły.
400 metrów R wchodzi mi dość ciężko, mimo, że w przerwie głównie maszeruję. Ostatnie 100 metrów to już dość mocna praca. Tym razem najbardziej skupiałem się, żeby ciągnąć kolano dostatecznie wysoko. Na zakrętach trochę rzucało, szczególnie pod koniec, ale to kwestia zmęczenia.
Wczoraj na treningu dość pechowo podkręciłem stopę. Obłożyłem lodem, nasmarowałem mazidłami. Po nocy boli jak cholera, ale wystarczy delikatna rozgrzewka i już jej nie czuję. Mam nadzieję, że szybko minie.
- szymon_szym
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1763
- Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:52:14
9 I
2 km rozgrzewki
5 km T - 21:00 (4:12/km)
2 km schłodzenia
Znowu odwilż...
Na stadionie warunki bardzo dobre. Po dwóch kołach wiedziałem, że nie będę dziś piłował "tabelkowego" tempa (3:57) i spokojnie, równo pociągnąłem sobie coś a'la tempo maratońskie (w życiu bym takim tempem nie zrobił 42k ) W niedzielę wyścig, więc będę mógł się wyszaleć.
2 km rozgrzewki
5 km T - 21:00 (4:12/km)
2 km schłodzenia
Znowu odwilż...
Na stadionie warunki bardzo dobre. Po dwóch kołach wiedziałem, że nie będę dziś piłował "tabelkowego" tempa (3:57) i spokojnie, równo pociągnąłem sobie coś a'la tempo maratońskie (w życiu bym takim tempem nie zrobił 42k ) W niedzielę wyścig, więc będę mógł się wyszaleć.
- szymon_szym
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1763
- Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:52:14
10 I
9 E (4:52)
Pełen luz.
Dzisiaj relaks. Zapowiada się, że niedzielny przełaj jednak będzie na biało. Co w tym roku nie jest takie oczywiste...
9 E (4:52)
Pełen luz.
Dzisiaj relaks. Zapowiada się, że niedzielny przełaj jednak będzie na biało. Co w tym roku nie jest takie oczywiste...
- szymon_szym
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1763
- Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:52:14
12 I
8,7 E (5:02)
Luźne rozbieganie przed jutrzejszym wyścigiem.
Nasypało trochę śniegu. Może być ciekawie.
Idę wyciąć wreszcie zapiętki w najczanach, bo zabieram się do tego jak lis do jeża. We wtorek wyszarpałem już jeden i od tej pory jakoś nie udało się dokończyć.
8,7 E (5:02)
Luźne rozbieganie przed jutrzejszym wyścigiem.
Nasypało trochę śniegu. Może być ciekawie.
Idę wyciąć wreszcie zapiętki w najczanach, bo zabieram się do tego jak lis do jeża. We wtorek wyszarpałem już jeden i od tej pory jakoś nie udało się dokończyć.
- szymon_szym
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1763
- Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:52:14
13 I
Przełaje w Lasku Marcelińskim, bieg II
czas ~18:25; msce ~8
Wyniki będą we wtorek, więc nie znam dokładnych rezultatów (biegłem bez zegarka). W sumie wyszło tak jak miesiąc temu, warunki podobne, tylko bieg ułożył się zupełnie inaczej.
Już na początku pierwsza szóstka uciekła daleko, ja biegłem siódmy i momentami nie widziałem nikogo przed sobą. Za to za plecami słyszałem ciągle oddechy. Po dwóch kilometrach wiedziałem, że nie dojdę już Sławka, który czasem majaczył gdzieś na horyzoncie. I nic dziwnego - nabiegał dzisiaj 17:30. Tuż przed trzecim kilometrem doszedł mnie gościu i wyprzedził. W sumie się ucieszyłem, bo ciężko mi się biegło. Walczyłem dzielnie o utrzymanie się za nim, urwaliśmy dwóch zawodników z tyłu, ale na 4. kaemie miał już z 10 metrów przewagi. Na ostatniej prostej zerwałem się jeszcze do finiszu, ale nawet się nie zbliżyłem, bo tamten z łatwością przyspieszył i ani przez moment nie był zagrożony.
Fajny bieg.
A z rzeczy w moim stylu tuż przed startem wlazłem w jakiś sznurek przez co obaliłem wiszący baner z napisem META. Na szczęście organizatorzy poradzili sobie z tym problemem. Pewnie trochę się zdenerwowali, ale nie wiem, bo przeprosiłem i szybko uciekłem...
Przełaje w Lasku Marcelińskim, bieg II
czas ~18:25; msce ~8
Wyniki będą we wtorek, więc nie znam dokładnych rezultatów (biegłem bez zegarka). W sumie wyszło tak jak miesiąc temu, warunki podobne, tylko bieg ułożył się zupełnie inaczej.
Już na początku pierwsza szóstka uciekła daleko, ja biegłem siódmy i momentami nie widziałem nikogo przed sobą. Za to za plecami słyszałem ciągle oddechy. Po dwóch kilometrach wiedziałem, że nie dojdę już Sławka, który czasem majaczył gdzieś na horyzoncie. I nic dziwnego - nabiegał dzisiaj 17:30. Tuż przed trzecim kilometrem doszedł mnie gościu i wyprzedził. W sumie się ucieszyłem, bo ciężko mi się biegło. Walczyłem dzielnie o utrzymanie się za nim, urwaliśmy dwóch zawodników z tyłu, ale na 4. kaemie miał już z 10 metrów przewagi. Na ostatniej prostej zerwałem się jeszcze do finiszu, ale nawet się nie zbliżyłem, bo tamten z łatwością przyspieszył i ani przez moment nie był zagrożony.
Fajny bieg.
A z rzeczy w moim stylu tuż przed startem wlazłem w jakiś sznurek przez co obaliłem wiszący baner z napisem META. Na szczęście organizatorzy poradzili sobie z tym problemem. Pewnie trochę się zdenerwowali, ale nie wiem, bo przeprosiłem i szybko uciekłem...
- szymon_szym
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1763
- Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:52:14
Znowu mam lekki uraz stopy.
Wczoraj prawie nie bolało, ale dziś od rana nie dawało o sobie zapomnieć. Niestety nie udało się tego rozchodzić, jak ostatnio, i boli przy obciążeniu. Całe szczęście stopa ta sama, ale w innym miejscu. Mam nadzieję, że do jutra przejdzie. Okładam lodem, smaruję maziami - zobaczymy.
Wczoraj prawie nie bolało, ale dziś od rana nie dawało o sobie zapomnieć. Niestety nie udało się tego rozchodzić, jak ostatnio, i boli przy obciążeniu. Całe szczęście stopa ta sama, ale w innym miejscu. Mam nadzieję, że do jutra przejdzie. Okładam lodem, smaruję maziami - zobaczymy.
- szymon_szym
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1763
- Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:52:14
16 I
2 km E
5km T (4:05/km)
2 km E
Stopa trochę odpuściła, więc owinąłem ją bandażem elastycznym i poszedłem spróbować, co z tego będzie. Wyszło w porządku. Planowałem nawet ciut wolniejsze tempo z racji śniegu.
Chciałem w sobotę pobiec przełaj na Morasku, ale chyba odpuszczę. Raz, że daleko, a dwa - to byłby siódmy start na 5km od listopada. Wstrzymam się do lutowego GP, a w weekendy będę się bawił w fartleki/interwały, zależnie od warunków.
2 km E
5km T (4:05/km)
2 km E
Stopa trochę odpuściła, więc owinąłem ją bandażem elastycznym i poszedłem spróbować, co z tego będzie. Wyszło w porządku. Planowałem nawet ciut wolniejsze tempo z racji śniegu.
Chciałem w sobotę pobiec przełaj na Morasku, ale chyba odpuszczę. Raz, że daleko, a dwa - to byłby siódmy start na 5km od listopada. Wstrzymam się do lutowego GP, a w weekendy będę się bawił w fartleki/interwały, zależnie od warunków.
- szymon_szym
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1763
- Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:52:14
17 I
12,5 E (4:53)
Kręcenie kółek na Arenie. Nic ciekawego.
12,5 E (4:53)
Kręcenie kółek na Arenie. Nic ciekawego.
- szymon_szym
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1763
- Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:52:14
19 I
10,7 E (5:05)
Spokojne wybieganie na Arenie.
Ależ sypnęło w Poznaniu! Na chodnikach kupa śniegu. W parku pełno dzieciaków i dobrze - niech mają radochę.
Jutro zabawa biegowa. O trzymaniu jakiegoś określonego tempa nie ma mowy w tych okolicznościach przyrody. Skupię się na intensywności.
10,7 E (5:05)
Spokojne wybieganie na Arenie.
Ależ sypnęło w Poznaniu! Na chodnikach kupa śniegu. W parku pełno dzieciaków i dobrze - niech mają radochę.
Jutro zabawa biegowa. O trzymaniu jakiegoś określonego tempa nie ma mowy w tych okolicznościach przyrody. Skupię się na intensywności.
- szymon_szym
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1763
- Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:52:14
20 I
2 km E
zabawa biegowa: 5x(2' + 1' przerwa + 1' + 30" przerwa + 30" + 30" przerwa)
700 m schłodzenia
Całość na Arenie. Przerwy w truchcie, w sumie wyszło 9 km. Odcinki żwawo, ale bez przesady (zresztą i tak nie bardzo wierzę Garminowi w to co pokazuje na krótszych odcinkach). Fajny trening.
2 km E
zabawa biegowa: 5x(2' + 1' przerwa + 1' + 30" przerwa + 30" + 30" przerwa)
700 m schłodzenia
Całość na Arenie. Przerwy w truchcie, w sumie wyszło 9 km. Odcinki żwawo, ale bez przesady (zresztą i tak nie bardzo wierzę Garminowi w to co pokazuje na krótszych odcinkach). Fajny trening.