Kanas78-wydyszeć w maju 2014 nowy PB na dychę

Moderator: infernal

Awatar użytkownika
Kanas78
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2460
Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów

Nieprzeczytany post

2.12 Niedziela

Trening: Pływanie żabą
Czas: 35min

Miałam pójść na Falę, ale nie chciało mi się jechać i poszłam na ten swój sajgoński basen "blisko" domu. Od razu, na otwarcie, czyli na 10:00. W sumie dobrze zrobiłam, było towarzystwo w wieku przed i emerytalnym i z takimi ludźmi to ja rozumiem pływanie, czyli pełna kultura basenowa :hej:
Jeden dziadek tylko takie fale robił swoim pseudodelfinem, że woda wleciała mi nosem, a wyleciała gardłem, zatoki bolały mnie 3 dni :hahaha: ale było super. Tylko muszę się nauczyć pływać na plecach, bo jak cały czas napierdzielam żabą, to boli mnie odcinek lędźwiowy. Zresztą orto mówił, że najzdrowsze jest pływanie naprzemienne-raz na brzuchu, raz na grzbiecie.

4.12 Wtorek

Trening: Szuranie
Dystans: 5km
Czas: 32 min

Już po pierwszych krokach wiedziałam, że będzie jazda z piszczelami. Na zawołanie: "klękajcie narody!" mogłabym być za przykład i wzór do naśladowania-tak mi ścinało nogi, że szok. Zresztą w niedzielę jakoś tak dziwnie mnie rwały łydy całe, jakieś takie nerwobóle czy cuś, trudno mi to opisać: rwanie, spokój i znów rwanie, pulsowanie... Wtf?
Tak mi rwało te nogi, że robiłam sobie lodowaty prysznic na nogi i masowałam maścią końską chłodzącą.
Ćwiczyłam na splinsty, ćwiczyłam na schodach. Dziś po rozgrzewce też rozciągałam łydy jak mogłam. A i tak ścinało. A na koniec to myślałam, że mi odcięło prąd w prawej nodze-dosłownie myślałam, że rozsadzi mi tą prawą łydkę. Nie umiałam tego ogarnąć, nie umiałam iść. Nie wiem, co to jest.
Mam nadzieję, że przejdzie? Ale mam poczucie, że to raczej coś krążeniowego. Chciałam wracać do domu, ale myślę sobie: może rozbiegam? W efekcie musiałam "przyspieszać"-wtedy tak nie bolało, co zakończyło się mega kolką na 4kilometrze, aż nie umiałam złapać tchu :hahaha: :hahaha:
No biegaczka ze mną pełną gębą, nie ma co! Siara i nędza, syf z gilem.

Ahoj!
Obrazek Obrazek

Obrazek

"Najpierw cię ignorują. Potem śmieją się z ciebie. Później z tobą walczą. Później wygrywasz". Mahatma Gandhi
PKO
Awatar użytkownika
Kanas78
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2460
Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów

Nieprzeczytany post

6.12 Czwartek

Trening: Bieganie
Dystans: 5,1 km
Czas: 33 min

Miało być 10, pozazdrościłam blogowym koleżankom, ale gdzie mnie tam dychy biegać :hahaha: nic z tego. Już na początku wkurwienie-szuranko zaczęłam kłótnią z durnowatą właścicielką durnowatego sznaucera-sorki, kocham psy, ale sznaucery są dla mnie jakieś psychiczne, jeszcze nie spotkałam normalnego i ten inny nie był :hahaha:
Klasyka: obszczekał mnie, jakbym mu wymordowała całą rodzinę przed świętami, oczywiście kagańca nie miał i gnojek nie chciał odpuścić. Właścicielka była daleko, więc się drę: niech pani weźmie tego psa!!!! A ona: ale on nie gryzie!!! A ja: ale ja go nie znam!!! K..wa dżizas co za świat!!
Niebawem Bieg Sylwestrowy.. chcę tylko ukończyć-ale jak tak dalej pójdzie, to będzie chyba tylko wielka siara.
Ale dziękuję kibicom za doping w trakcie :taktak:
Trener zarządził przebieżki, ale też nic z tego. Nie podcinało mi nóg, jak ostatnio, łyda mrowiała i wyła sobie ale miałam to w dupie. Zresztą padał śnieg, gówno widziałam na oczy, wiedziałam tylko, gdzie przód, a gdzie tył :sss:
Takie tam sapanie. I chyba wkurzenie nic a nic mi nie przeszło, choć WYJĄTKOWO ten dzień w pracy był w miarę znośny.
Aaaa.. wczoraj brałam udział w konkursie na forum, typowałam czas Dartha Vadera na 200 metrów i obstawiłam 40 sekund, okazało się, że zrobił to w 41 sek 15 setnych... byłam blisko... prawie... no ale prawie robi wielką różnicę, prawda?
Dobra, spadam się ogarniać, bo dziś ostatni odcinek "Paradoksu" na 2 z Lindą, kto nie widział, niech żałuje :taktak:

Ahoj!
Obrazek Obrazek

Obrazek

"Najpierw cię ignorują. Potem śmieją się z ciebie. Później z tobą walczą. Później wygrywasz". Mahatma Gandhi
Awatar użytkownika
Kanas78
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2460
Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów

Nieprzeczytany post

8.12 Sobota

Trening: Chomikowanie na bieżni
Dystans: 9km z kawałkiem
Czas: Ok godziny

W piątek miało być body pump, ale mają braki kadrowe, więc w sobotę poszliśmy na pakiernię. Rozgrzewkę zaczęliśmy od bieżni, tzn ja miałam zrobić 5km, a Wolfik postanowił zrobić swój interwałowy ponadgodzinny trening na bieżni. Tak biegliśmy obok siebie i Wolfik w trakcie rzekł, że jak zrobię dyszkę na bieżni, to w niedzielę nie będzie biegania i pójdziemy sobie na zimowy spacer, no to nabiegaam 9kaemów i powiem, że jestem z siebie zadowolona, nie wiedziałam, że tak mogę.
Oczywista, na bieżni jest łatwiej, ale i tak się cieszę, tym bardziej, że nie biegłam cały czas po płaskim, zrobiłam sobie nachylenie 0,5% a potem 1,5%, trochę mnie potem achilles pobolewał i piszczele, ale przeszło. To pewnie dlatego, że bieżnia wymusza jednak bieg ze śródstopia-ale to moje osobiste odczucie. Nawet udało mi się trochę poszurać w tempie 6.18 :tonieja:
Później poszliśmy trochę powyciskać, chciałam sprawdzić, czy jestem w stanie się w ogóle choć raz podnieść na tym drążku no i średnio, średnio :hahaha: ale porządnie poćwiczyliśmy wszystkie górne partie ciała, tak że żadnego opier...nia się nie było :taktak:

9.12 Niedziela

Trening: Zimowy bieg krosowy
Dystans: 10km
Czas: Nieco ponad godzinę :hejhej:

Miało nie być biegania na dworze, ale trener był bezlitosny-nie przebiegłam umówionej dyszki na bieżni.. :sss:
No to poszliśmy zrobić sobie zimowy bieg w pięknych okolicznościach przyrody. Jakoś nie bardzo chciało mi się wyłazić po wczorajszym chomikowaniu i jakoś nie bardzo wierzyłam, że zrobię dychę w takich warunkach pogodowych.
Nie było słońca, cały świat w szadzi, leżący śnieg i jakieś minus 8 stopni. Okulary od razu mi zaparowały i zamarzły. Nic nie widziałam na oczy :sss: trzeba było je zdjąć.
Wolfik nadał bardzo fajne tempo konwersacyjne i tak jakoś kilometr za kilometrem szedł :taktak: i było super!
Później troszeczkę poplątaliśmy trasę i przyszło nam pobrodzić w lesie między krzaczorami. Ale biec po puszystym śniegu, który ma pod sobą opadłe liście-wspaniałe uczucie :taktak:
I szokujące zderzenie z twardym asfaltem po powrocie na ulicę :sss:
Kurczę blade, zrobiłam tą dyszkę, a nawet troszkę więcej! :taktak: Strasznie się cieszę, bo to moja pierwsza dycha od baaardzo baaardzo dawna :lalala: ; pewnie jak bym sama poszła pobiegać, to nie zrobiłabym takiego treningu, jednak we dwójkę biegnie się zupełnie inaczej :taktak:

Napełnieni endrofinami, po lekkim obiedzie i krótkiej drzemce pojechaliśmy do świata saun na w pełni zasłużony relaks :jatylko:
Najpierw sauna fińska zewnętrzna-ech, jak tam jest gorąco! :hej: :hej: a po niej wyszliśmy na dwór i pochodziliśmy po śniegu-coś niesamowitego, w ogóle się nie czuje mrozu! Pochodziłam chwilę na boso i ponacierałam nogi śniegiem, na więcej nie miałam na razie odwagi, na wszystko przyjdzie czas :spoczko: Wolfik rzucił się na leżankę obsypaną śniegiem-no na to się nie odważyłam!
Odpoczynek przy relaksującej muzyce i kolejny etap saunowania: sauna parowa-wyjście na śnieg i na koniec sauna na podczerwień. W niej byliśmy po raz pierwszy. W tej saunie panuje najniższa temperatura z wszystkich rodzajów saun, ale najbardziej się wypociliśmy właśnie w niej, szok! Ilość pozytywów płynąca z promieniowania podczerwonego jest bezcenna, polecam każdemu biegaczowi! Zresztą poczytajcie sobie w necie :hejhej:

To by chyba było na tyle :spoczko:
Ahoj!
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Obrazek Obrazek

Obrazek

"Najpierw cię ignorują. Potem śmieją się z ciebie. Później z tobą walczą. Później wygrywasz". Mahatma Gandhi
Awatar użytkownika
Kanas78
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2460
Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów

Nieprzeczytany post

11.12 Wtorek

Trening: Szuranie w zamieci :taktak:
Dystans: 4,4 km
Czas: 29 min 25 sek

Budzik dzwoni, 5:20... iść, nie iść? Czy przewrócić się na drugi bok pod ciepłą kołderką? A za oknem szaleje zamieć... nie, no idę, pewnie jak sypie, to będzie cieplej, asfaltu nie widać, wszędzie puch. Na termometrze minus 4, czyli „ciepło”. Okularów nie wzięłam i dobrze zrobiłam-od razu bym oślepła :tonieja:
W planie było 5 kaemów, ale pod koniec zaczęły mnie boleć plecy i stwierdziłam, że nic na siłę. Niesamowita cisza, tylko śnieg i sapiąca ja, za ciepło ubrana. Nogi jakieś ciężkie, nie chciały się podnosić do góry, a musiały :hahaha:
Powrzucam trochę danych, będę mieć czarno na białym co i jak. Najważniejsze, że chyba powoli bok łydy odpuszcza.

Trochę statystyki:

1 km 6:38
2 km 07:02
3 km 06:26
4 km 06:28

Ahoj!
Obrazek Obrazek

Obrazek

"Najpierw cię ignorują. Potem śmieją się z ciebie. Później z tobą walczą. Później wygrywasz". Mahatma Gandhi
Awatar użytkownika
Kanas78
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2460
Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów

Nieprzeczytany post

12.12 Środa

Trening: Body pump

Poszłam w środę, bo w piątek zajęcia są o 17:30, a że pracuję do 17 to wiecznie lecę z wywalonym jęzorem, żeby zdążyć.
Zajęcia prowadziła inna dziewczyna, taka od CX Work i nie podobały mi się. Więcej w tym było aerobiku niż pumpowania :sss:
I jakoś tak nerwowo było, nie umiała utrzymać rytmu, krzyczy ale i tak nie wiadomo co, bo muza na full. Nic a nic nie poczułam treningu. Dobra, następnym razem podkręcam obciążenie :spoczko:
Dobrze, że od stycznia zmienia się układ i muza, to mi się odmieni. Za to poznałam jeden nowy sposób na rozciąganie łydek-zarąbisty, będę stosować- to zaliczam do plusów.

13.12 Czwartek

Trening: Szuranie pt "śniegowa krowa"
Dystans: 6,1 km
Czas: 41 min

Śniegowa krowa, bo i tak się czułam dziś w trakcie (duża, ociężała), ależ ja siebie samej dziś nie lubiłam uch, wkur...ie to mało powiedziane :sss: Bieganie po ubitym-bądź nie-śniegu lub po asfalcie.
Na uliczkach kusiły odśnieżone chodniki, ale nie skorzystałam-wszak na biegu sylwestrowym żadnych chodników nie będzie, to zawsze trochę tego śniegowego sapania się przyda, nie? :hejhej:
Ale fajne mroźne powietrze, tak z minus 8. Choć moja aplikacja pogodowa pokazywała -11, ale kaszaniasta jest i nie bardzo w nią wierzę (wywalone 3zeta i tyle)-kolega dziś w pracy sprawdzał w samochodzie-pokazywało mu -6, a na mojej mega wypasionej aplikacji -11... tiaaaa...
Stara baba (krowa) se wyszła na śnieg i myślała, że zrobi 6 kaemów poniżej 40 minut, ale gdzie tam! No i jestem wściekła na siebie samą że uch :sss: Już żeby choć to tempo było jakieś, ale też syf z gilem.
W ogóle stwierdzam, że starość jest straszna.. no ale w sumie czy to moja wina, że się tak dawno temu urodziłam? :hahaha: :hahaha:

Trochę danych, dla poprawienia humoru (jak ktoś się dziś nie śmiał, to się na pewno uśmiechnie teraz):

1 km: 6:30
2 km: 7:03
3 km: 6:33
4 km: 7:30
5 km: 6:35
6 km: 6:42

Za to owacji w trakcie było dziś: 48!!! Krowa dziękuje za wsparcie :taktak:
Nie wiem, czy mój blog nie powinien mieć tytułu: Kanas78-jak nie czerpać wkur...nia w trakcie biegania :hahaha:

Ahoj!
Obrazek Obrazek

Obrazek

"Najpierw cię ignorują. Potem śmieją się z ciebie. Później z tobą walczą. Później wygrywasz". Mahatma Gandhi
Awatar użytkownika
Kanas78
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2460
Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów

Nieprzeczytany post

15.12 Sobota

Trening: "Krówka deszczówka", czyli bieganie na śniegu w deszczu :hahaha:
Dystans: 4,5 km
Czas: 28 min

Dziś miało być krótko, zwięźle i na temat, czyli jakieś plus-minus 3 kaemy plus pierwsza próba przebieżek od niepamiętnych czasów. Tak więc po pracy szybki marsz do domu, żeby od razu wyłazić na szuranie-zapowiadali marznące deszcze i gołoledzie-a wiadomo, na lodzie to krowa może sobie co najwyżej na łyżwach pojeździć, a nie "przebieżki" robić :hej:
Temperatura spadła do zera, na uliczkach bliżej nieokreślona breja, rozklapciały śnieg z piachem, kałuże, na głównych ulicach na szczęście twardy asfalcior :bum:
Zrobiłam rozgrzewkę w postaci plus-minus 3 km i w drodze powrotnej zapodałam "przebieżki". Gdzieś do 2 kaema zaczęło padać. Jednak do przebieżek przede mną daleka droga :spoczko:
Zrobiłam ich właśnie nie wiem, ile, 4 lub 5? Pogubiłam się. Nie biegłam na czas, ale od drzewa do drzewa i i tak mało serce mi z klaty nie wyleciało, oczywiście od razu przyczepiła się mega kolka, już przy drugiej próbie "przyspieszenia". Zrobiłam tyle, ile byłam w stanie i tyle na ten temat :tonieja:
Jutro planuję coś dłuższego, ale nie wiem, gdzie iść, wszędzie bagno pośniegowe :sss:
Ps dzięki za doping, m in Gryzzeldzie :hejhej:
No i generalnie dzięki Wam za dobre słowo, trochę mi złość na siebie ustąpiła, cóż, takim jestem typem-najwięcej wymagam od siebie i bardzo rzadko jestem z siebie w pełni zadowolona :ble: już nie mówiąc o klepaniu siebie po ramieniu z pochwałą-wiem, to błąd, ale pracuję nad tym :spoczko:

Suche liczby:

1 km 6:31
2 km 6:47
3 km 6:38
4 km 5:49
4,5 km 5:47

Ahoj!
Obrazek Obrazek

Obrazek

"Najpierw cię ignorują. Potem śmieją się z ciebie. Później z tobą walczą. Później wygrywasz". Mahatma Gandhi
Awatar użytkownika
Kanas78
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2460
Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów

Nieprzeczytany post

16.12 Niedziela

Trening: Szuranie
Dystans: 10 km
Czas: 1:05:14

Krówka asfaltówka (sorry Rubin, ale obecnie czuję się właśnie jak krowa :lalala:) wyruszyła dziś pełna determinacji żeby zrobić, co trzeba, czyli zmierzyć się z 10 km. Jeszcze na początku Wolfik zadzwonił, żebym nie szła biegać, bo są straszne roztopy, ale za późno, bo już zaczęłam :hej: , dodatkowym bodźcem była conieco powiększona pewna część mojego ciała-co wczoraj nistety zauważyłam w lustrze, więc nie ma opierdalania się!
Byłam bardzo ucieszona z widoku czarnego asfaltu (bądź co bądź największego wroga dla biegacza :spoczko:), ale na bocznych uliczkach była pośniegowa zamarznięta chlapa-no po tym się nawet ciężko chodziło. Postanowiłam więc biec asfaltem, ile się da, zrobić tym sposobem 5 kaemów, żeby 5 zostało do powrotu do domu.
Pobiegłam do parku, oczywiście po parku nikt nie biegał, nawet ekipa 15 chłopa na jakimś treningu biegowym w żwawym tempie zasuwała chodnikami, tj ja :hahaha: chodniki w sumie też pokryte cienką warstwą lodu, ale na szczęście posypane piachem.
Doszurałam sobie spokojnie do 6 kaemu, kiedy to złapała mnie mega kolka w lewym dolnym boku.. trzymała cholera już prawie do końca. No i wracając zboczyłam w złą uliczkę-niestety pełną zamrożonej chlapy i ten kawałek przeszłam, bez sensu było biec-nie potrzebna mi gleba i inne z nią związane perypetie :lalala:
Łydki trochę tępe, jakby z żelaza-to obecnie moja największa bolączka. Ale ogólnie było oki, jeszcze tam sapię sporo, pod koniec osłabłam, ale powolutku do przodu.. Jestem z siebie zadowolona, nie bardzo, ale zadowolona po prostu.
Dziś w trakcie, nie wiem, Gryzza, to Ty? :hahaha: dostałam takiego dopinga, którego wcześniej nie miałam, drze się nagle jakiś chłop z telefonu: C'MON, YEEEAH!! Idzie obok jakaś babcia, a jej mina bezcenna :hahaha: roześmiałam się w głos, bo okrzyk jest iście zajebisty :taktak:
W trakcie kąpieli zlałam łydy lodowatą wodą, ale już czuję ciepło rozchodzące się po nich i takie jakby "pulsowanie" :sss:

Cyferki:

1 km: 6:05
2 km: 6:34
3 km: 6:23
4 km: 6:21
5 km: 6:01
6 km: 6:07
7 km: 6:43
8 km: 6:43
9 km: 6:56
10 km: 6:49

Ahoj!
Obrazek Obrazek

Obrazek

"Najpierw cię ignorują. Potem śmieją się z ciebie. Później z tobą walczą. Później wygrywasz". Mahatma Gandhi
Awatar użytkownika
Kanas78
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2460
Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów

Nieprzeczytany post

17.12 Poniedziałek

Trening: Cross Fit
Czas: 30 min

A raczej Fit Cross-gdyż moja pakiernia nie ma koncesji, nie mogą więc używać oryginalnej nazwy. Zwał jak zwał, wycisk był i dostałam po dupie :bum: stopień upodlenia oceniam na jakieś 70% :hahaha:
Ale od początku. Najpierw, że zajęcia miały być z tą laską, co ostatnio sztangi-szłam w sumie z takim sceptycznym nastawieniem, bo generalnie nie podoba mi się jej sposób prowadzenia zajęć, ale pacze, a tu stary trener, którego miało nie być. No to już wiedziałam, że lipy nie będzie.
Widzę, że taszczy steppery-myślę-mhm, będzie moje ulubione wskakiwanie i zeskakiwanie :sss:
Na początku solidna około 5 minutowa rozgrzewka-skoki "pajacyki" (tu tylko ja utrzymywałam tempo trenera huehue), "pajacyki ukośne", skipy itede itepe.
No i było. W sumie nie było dużych obciążeń wagowych, tj na cross ficie a bardziej takie bardzo intensywne ćwiczenia kardio na wszystkie mięśnie ciała a najbardziej na wszystkie mięśnie nóg. No był ogień, paliły uda, a jakże...Tak więc wskoki, zeskoki ze stepperów przeplatane pompkami, przysiadami, ćwiczeniami na mięśnie brzucha-ożesz w mordę, takich ćwiczeń na brzuszki, to jeszcze nie miałam-pożar!!! :sss:
Moje najsłabsze punkty to właśnie te cholerne wskoki i zeskoki-nie wiem, jak się przemóc, żeby hasać hop hop tam i z powrotem-jakbym była przyspawana do podłogi i żadna siła nie była w stanie mnie od niej oderwać :hahaha: i to nie jest nawet kwestia siły mięśniowej, choć też, ale chyba do tego dochodzi jakaś moja taka ogólna wytrzymałość kondycyjna?
Klasyczne burpees-których nienawidziłam, a teraz nawet mi jakoś szły.
Tak więc jest nad czym pracować, na pewno nie będą to moje ostatnie tego typu zajęcia, dobre przygotowanie nie tylko do prawdziwego cross fitu (na który też bym chciała chodzić w przyszłości), ale wzmocnienie wielu ważnych mięśni potrzebnych do biegania.
Kurcze, byłam cała mokra, włosy miałam, jakbym wyszła spod prysznica.. to mówi samo za siebie :sss:

Ahoj!
Obrazek Obrazek

Obrazek

"Najpierw cię ignorują. Potem śmieją się z ciebie. Później z tobą walczą. Później wygrywasz". Mahatma Gandhi
Awatar użytkownika
Kanas78
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2460
Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów

Nieprzeczytany post

18.12 Wtorek

Trening: Szuranie
Dystans: 6,2 km
Czas: 43:15

Ludzie ratujcie! Mam okropnie zakwaszone łydki. Już nawet nie chodzi o to, że nie umiem normalnie chodzić... Chodzi o to, że one mnie całe napierdzielają, nawet jak leżę. Auuuu k@#$a!!!!
Ale nic, poszłam potruchtać, ponieważ po pierwsze: Wolfik biegł poprzez śniegi (stolyca i okolice zasypane), to jak ja bym miała nie pobiec mając zero śniegu? Asfalt sam się prosił :hahaha:
Po drugie: ponoć na zakwasy dobrą metodą jest klin-klinem.
To jazda! Najpierw nie chciał złapać GPS, a jak już złapał, to z kolei zaciął mi się zamek w bocznej kieszeni kurtki, no to musiałam przystanąć fak.
No a później...jakbym miała od kolan w dół jakąś zaprawę murarską, która zastygała metr po metrze...
I nie wiem, czy dobrze zrobiłam, że wyszłam... teraz nogi bolą jeszcze bardziej...
A wgl to dziwne, bo na crossie paliły mnie uda, a zakwasiłam łydy- ki czort?? :sss:
No było ciężko. Tak więc i tempo słabiutkie, ledwo unosiłam nogi do góry. Ale za to pobiegłam na samopoczucie-przez cały czas pełna kontrola oddechu i zero sapania, kolek innych takich, była radość mimo cierpienia :taktak:
Zalałam już łydy lodowatą wodą, zaraz będę smarować maścią końską.
A jutro leżę, jak to moja mama mówi: "bułami do góry".
No nie do końca... Wolfik się mnie dziś pyta: a co jutro robisz? A ja, że idę na zakupy i sprzątam mieszkanie. A on na to: i bardzo dobrze, trzeba odpocząć :hahaha: :hahaha:

Śmieszne cyferki:

1 km: 7:00
2 km: 6:53
3 km: 6:35
4 km: 7:26
5 km: 7:02
6 km: 8:01 i na końcu jakieś przekłamanie, że ostatnie metry biegłam 178 km/h :hahaha: :hahaha:

Ahoj!
Obrazek Obrazek

Obrazek

"Najpierw cię ignorują. Potem śmieją się z ciebie. Później z tobą walczą. Później wygrywasz". Mahatma Gandhi
Awatar użytkownika
Kanas78
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2460
Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów

Nieprzeczytany post

22.12 Sobota

Trening: 8 km
Na bieżni, czas ok. 51min

Najpierw rano 30 minut pływania, a później bieganie.

Pizgało złem, więc poszliśmy na chomikowanie na bieżni. Wolfik miał tam jakieś swoje interwały, a ja zwykłe 8 kaemów. Ale ciężko jakoś było się rozruszać. W sumie to dopiero się rozkręciłam przy 5 kilometrze. Było już ciemnawo, więc widziałam swoje odbicie w szybie-jedną nogę (prawą) stawiam prosto, a lewa ucieka mi w lewo i choćbym chciała ją nakierować na dobre tory, to ona i tak ucieka, nie będę zmieniać na stare lata-ona wie lepiej, więc niech już tak zostanie :hahaha: , średnie tempo oscylowało pomiędzy 6:15 a 6:35 przy 1% nachyleniu-trochę potem achilles prawy coś tam piszczał.
W ogóle to walczę jakiś czas z bólem gardła i przypadkiem trafiłam w aptece na ciekawy wynalazek-tabletki do ssania dla biegaczy-ISLA CASSIS-z wyciągiem porostu islandzkiego-polecam!

23.12 Niedziela

Trening: 12 km
Czas: 1:25:44
Średnie tempo: 6:35

Napisałam, że w sobotę pizgało złem, ale w niedzielę pizgało do kwadratu. Wstaliśmy o 6:30 i wiatr hulał jak szalony, termometry pokazywały jakieś -10, ale odczuwalna była około -20... Popatrzyliśmy na siebie-iść-nie iść? Wszyscy śpio pod kołderkami ale Wolf Team się nie opierdala i żyje zgodnie z zasadą-im cięższy trening, tym lżejszy start.
A tak w ogóle to dzisiaj pierwszy raz w życiu biegłam z urządzeniem Garmin 305, który dostałam w spadku od trenera, bo mikołaju przyniósł treneru lepszy gadżet :oczko:
Od dziś nie będzie już dopingów na trasie, ale za to nie muszę już targać ze sobą telefonu na każdy trening.
Wyszliśmy. Od początku zawiewał wredny, lodowaty wiatr, jednak widok biegnącej pary utwierdził nas w przekonaniu, że nie jesteśmy jedynymi wariatami, którzy wychodzą biegać w taką pogodę. Plan zakładał 12 km, a trener dołożył podbiegi w "pobliskim" parku :hej:
Długo nie mogłam się rozkręcić, a lodowate powietrze utrudniało normalne oddychanie, garmin popiskiwał na początku, ale później pokazywał założone tempo. Najgorzej było na podbiegach, bo niska temperatura nie pozwalała mi złapać normalnego oddechu, (klęłam jak szewc i psioczyłam na Wolfika, że w ogóle dałam się wyciągnąć w taką pogodę!!!), zatykało mnie, a później troszkę piekło w klacie. Wolfik cały czas gadał i mnie wkurzał a do tego jeszcze śpiewał to, co mu się rzuciło ostatnio na ucho, czyli to: http://www.youtube.com/watch?v=YdXr6epIwF0
3 podbiegi, trochę truchtania po parku. Mam nadzieję, że to zaprocentuje w swoim czasie.
Jeszcze trochę łydy ciążą i prawy-achilles, mam nadzieję, że się to wszystko wyklepie.

A teraz idziemy na saunę.
Ahoj!
Ostatnio zmieniony 27 gru 2012, 12:34 przez Kanas78, łącznie zmieniany 2 razy.
Obrazek Obrazek

Obrazek

"Najpierw cię ignorują. Potem śmieją się z ciebie. Później z tobą walczą. Później wygrywasz". Mahatma Gandhi
Awatar użytkownika
Kanas78
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2460
Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów

Nieprzeczytany post

:oczko:
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Obrazek Obrazek

Obrazek

"Najpierw cię ignorują. Potem śmieją się z ciebie. Później z tobą walczą. Później wygrywasz". Mahatma Gandhi
Awatar użytkownika
Kanas78
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2460
Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów

Nieprzeczytany post

25.12 Wtorek

Trening: Bieganie
Dystans: 9 km
Czas: 57:02
Avg pace: 6:15

Komu się chciało wyjść na bieganie po świątecznym obżarstwie? Ja miałam taakiego lenia i myślałam, że będzie kulanie zwłok, a tu miła niespodzianka. Najpierw pobiegliśmy z Wolfikiem na stadion-ale tam tylko lód, błoto, woda, więc odpuściliśmy i wypuściliśmy się nieco poza miasto. Tam już śmigaliśmy po asfalcie, Wolfik robił swój trening, a ja swój. Niestety miałam na garminie zapodane lapy (na stadion), więc dźwiękowo pykło mi tylko na 1 kaemie, ale zerkałam sobie co jakiś czas na tempo i jakież było moje zdziwienie: 5:30, czasem 5:45... Ki czort? Noga podawała jak nigdy!!! Czułam się świetnie, a przy tym żadnego zmęczenia plus dwa delikatne podbiegi :sss: czysta, stuprocentowa przyjemność z biegania!!
Powoli zaczęło się ściemniać, nie wzięłam okularów, a że nie jestem na swojej ziemi, to niestety straciłam się w terenie... chyba trochę hr mi skoczyło z nerwów, czekałam na Wolfika w "umówionym" miejscu, ale nie było go i nie było, więc postanowiłam, że nie ma co tak tu się szlajać przy nieoświetlonej drodze :hahaha:
Jeszcze na trasie spotkaliśmy biegaczy z trenerem, ćwiczyli chyba tempówki albo jakieś inne szybkie przebieżki-ładnie biegli, aż miło było popatrzeć :taktak:
Z tego pogubienia zamiast 6, nabiegałam 9 km i mogłabym biec dalej, tylko już dobiegłam do domu, więc dałam sobie spokój.
To by chyba było na tyle.

Ahoj!
Obrazek Obrazek

Obrazek

"Najpierw cię ignorują. Potem śmieją się z ciebie. Później z tobą walczą. Później wygrywasz". Mahatma Gandhi
Awatar użytkownika
Kanas78
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2460
Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów

Nieprzeczytany post

27.12 Czwartek

Trening: Bieganie
Dystans: 1 km rozgrzewki+6 km
Czas: 47:09
Avg pace: 6:16

Już nie pamiętam, jak było :hahaha: pamiętam tylko, że zaczęłam po 20:00, bo jeszcze jechałam na badanie po pracy (daleko). Pamiętam tylko, że było fajnie, bo ulice były puste i że garmin pykał prawie cały czas (tempo mam ustawione od 6:15 do 07:00), a mi się biegło lepiej poniżej 6:15, a że było mi dobrze, to na siłę nie zwalniałam, bo po co :hej:

29.12 Sobota

Trening: Bieganie- 6 km + 6 przebieżek 20sekundowych
Dystans: 7:53 km
Czas: 50:24

Wolfik dziś rano śmignął na basen i zakupy, ja ogarnęłam chatkę a później poszedł ze mną na trening. Poszedł, bo pierwszy raz z garminem miałam robić przebieżki ustawione na tętno. Było mi bardzo źle-od początku naprawdę napierdalał mi odcinek lędźwiowy, byłam wściekła, cierpiałam na maxa. Wolfik do tego robił mi foty i krzyczałam na niego, żeby nie robił, bo się źle czuję :sss:
Chciało mi się płakać z tego bólu, no ale nie da się płakać i biegać, więc się jednak nie rozbeczałam :hahaha:
Musiałam na chwilę się zatrzymać ok. 3 kaemu i rozciągnąć plecy-jakby ktoś mnie lagą walił. Siłowe ćwiczenia odpuściłam na troszkę to już się plecy odezwały.
Ruszyłam dalej walcząc z bólem i wiatrem i odliczając kaemy do końca-czego nigdy nie robię, no chyba że cierpię. Bo samopoczucie było świetne, gdyby nie te plecy, fajnie mi się oddychało, tempo znów wyższe, niż założone, więc chyba z trenerem zmienimy strefy.

Trochę cyferek:

6 kaemów w średnim tempie 6:14
Przebieżki:

1: 5:48 (nie wiedziałam, czy garmin mi to odlicza i czy będzie coś pikać, żeby się zatrzymać-pierwsze koty za płoty-generalnie pika 5 sekund przed końcem zadanej przebieżki, więc spoko)
2: 4:16
3: 4:04
4: 4:04
5: 4:01
6: 3:40 :sss:

Pomysł z ustawieniem przebieżek pod kątem tętna nie był za dobry-nie byłam w stanie wrócić w trakcie odpoczynku do założonych progów, więc następnym razem ustawimy to na tempo.
Fajnie mi się biegao... Smuci mnie tylko troszkę ten ból pleców i achillesik, troszkę piszczy i nie chce odpuścić.

Ahoj!
Obrazek Obrazek

Obrazek

"Najpierw cię ignorują. Potem śmieją się z ciebie. Później z tobą walczą. Później wygrywasz". Mahatma Gandhi
Awatar użytkownika
Kanas78
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2460
Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów

Nieprzeczytany post

ZAWODY: XXVIII Łódzki Bieg Sylwestrowy
Dystans: Niecałe 10 km po lesie Łagiewnickim
Czas: 00:58:coś tam

Sylwester. Więc co robi Wolf Team? Oczywiście idzie biegać! Plan był taki: ja chciałam tylko nie przekroczyć godziny, a Wolfik miał łamać 50 minut w terenie. Pakiety odebrane, pogoda dopisuje, słoneczko świeci, jest super, idziemy się rozgrzać gorącą herbatą. W barze ścisk, ale swojska atmosfera: czarny wyleniały kocur wygrzewa się przy piecu, mnóstwo biegaczy. Do nas dosiada się bardzo wybiegany i bardzo szczupły facet z mamą. Od słowa do słowa i okazało się, że jest triatlonistą i ultramaratończykiem :sss: był w Nowym Jorku zapisany na maraton, który niestety odwołali.
Wymieniliśmy się doświadczeniami biegowymi i życzyliśmy powodzenia w nadchodzącym roku.
Rozrzewka i.... :sss: :wrr: :wrrwrr: *&^$%@ mnie napierdala krzyż (to nie lumbago, tylko niespodzianka-przyjechała ciocia z czerwoną walizką na godzinę przed startem :szok: ) do tego boli prawy piszczel i prawy achilles, a Wolf biegnie jakby nie ze swoją nogą... :lalala:
Tak więc postanawiamy pobiec razem i zobaczyć, jak to będzie. Stanęliśmy prawie na początku z harpaganami, tempo trochę jednak nie dla mnie-Wolf wyrwał, jak trenował, a ja zostałam w tyle.
Po kilometrze paczę-czeka :szok: dalszy bieg to "prowadził ślepy kulawego". Ja klnę na bolące plecy, Wolfik na nogę.
Widzę, że prawie kuleje i proponuję, żeby zszedł po pierwszej pętli, ale Wolfik postanawia jednak dobiec do mety.
Po pierwszej pętli został w tyle. Mi noga podawała, oglądałam się, czekałam nawet na niego, ale pobiegłam dalej, bo zaczęło mi się robić zimno. Mimo pofałdowanej trasy i po lesie biegło mi się super (gdyby nie te plecy i achilles byłoby jeszcze lepiej).
Przy końcówce troszkę przyspieszyłam i za metą wyglądałam Wolfika, który dokuśtykał już z grymasem bólu na twarzy.

Bieg jak żaden inny: wkurwienie przeplatało się z radością. A miałam powód do suszenia zębów, bo międzyczasy wyszły ładnie i to z palcem w dupie. W sumie za ciepło się ubrałam-ale tak to jest w lesie, raz zawiewa, a raz jest gorąco.
Ale hit czekał nas na koniec: 17 letni polonez diesel i kierowca-jak się później okazało- informatyk ćwiczący krav magę (pozdrawiamy Pana :hej: )-zaproponował nam podwózkę. Sama jazda takim antykiem to straszna frajda, dodatkowo język informatyków powala na kolana-"mamy error" oznaczało pomylenie trasy. Odnalezienie trasy to było "małe zwycięstwo", zmiana kierunku jazdy: "zaraz zrobimy korektę" :hahaha: humory nam się poprawiły.
Teraz czas na właściwego Sylwka-pijemy zdrowie Wszystkich Biegaczy, a szczególnie tych wkurwionych i kontuzjowanych. ZDRÓWKA I BIEGOWEGO NOWEGO ROKU ŻYCZY WOLF TEAM :taktak:

Ahoj!

Na koniec trochę cyferek:

1 km- 6:00
2 km- 5:50
3 km- 6:07
4 km- 5:56
5 km- 6:30
6 km- 6:19
7 km- 6:39
8 km- 6:10
9 km- 5:57
10 km- 5:24
Obrazek Obrazek

Obrazek

"Najpierw cię ignorują. Potem śmieją się z ciebie. Później z tobą walczą. Później wygrywasz". Mahatma Gandhi
Awatar użytkownika
Kanas78
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2460
Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów

Nieprzeczytany post

2.01.2013 Wtorek
Trening: Przewidywał 8 km szurania

Trening przewidywał 8 km, z czego z ledwością dotruchtałam do 2,85 km i na tym koniec. W te dni cierpię na mega nie do opisania bóle pleców... Nie boli mnie brzuch, bolą plecy. Ból można porównać do hmm.. tak jakby ktoś z całej siły ściskał mnie metalową obręczą na wysokości odcinka lędźwiowego. Albo jakby ktoś przejeżdżał mi po plecach ciężarówką. Tym razem nie wytrzymałam i nie przetrwałam, po prostu zrobiłam stop na garminie i do domu wracałam szybkim marszem. Nie umiałam po drodze do domu znaleźć dla siebie komfortowej pozycji-w jaką bym się nie ułożyła, bolało i bolało. W windzie dałam upust swoim emocjom i cierpieniu i nareszcie mogłam się z całej mocy rozbeczeć :hahaha:
Do tego w te dni mnie bolą nogi. Albo rwą uda, albo od kolan do kostek w dół. Ból taki porównywalny do hmm.. jakby ktoś mnie okładał policyjną pałą.

A wczoraj zwyczajnie padłam, nie miałam siły. Dobrze, że Wolfik był blisko, dzielnie znosił moje humorki i cierpienie i nasmarował nogi maścią końską chłodzącą... :taktak:
I miałam tego nie pisać, ale napisałam, bo poczułam potrzebę. Zresztą to i tak nie wszystko :lalala:
W sumie to taka kobieca przypadłość..ale mi nie daje normalnie funkcjonować.
I nie wiem, czy jutro wyjdę pobiegać, bo jeszcze dziś jak wracałam z pracy, to czułam te plecy. Więc może odpuszczę.
Bycie kobietą wcale nie jest fajne :wrrwrr:

Ahoj!
Obrazek Obrazek

Obrazek

"Najpierw cię ignorują. Potem śmieją się z ciebie. Później z tobą walczą. Później wygrywasz". Mahatma Gandhi
New Balance but biegowy
ODPOWIEDZ