8.12 Sobota
Trening: Chomikowanie na bieżni
Dystans: 9km z kawałkiem
Czas: Ok godziny
W piątek miało być body pump, ale mają braki kadrowe, więc w sobotę poszliśmy na pakiernię. Rozgrzewkę zaczęliśmy od bieżni, tzn ja miałam zrobić 5km, a Wolfik postanowił zrobić swój interwałowy ponadgodzinny trening na bieżni. Tak biegliśmy obok siebie i Wolfik w trakcie rzekł, że jak zrobię dyszkę na bieżni, to w niedzielę nie będzie biegania i pójdziemy sobie na zimowy spacer, no to nabiegaam 9kaemów i powiem, że jestem z siebie zadowolona, nie wiedziałam, że tak mogę.
Oczywista, na bieżni jest łatwiej, ale i tak się cieszę, tym bardziej, że nie biegłam cały czas po płaskim, zrobiłam sobie nachylenie 0,5% a potem 1,5%, trochę mnie potem achilles pobolewał i piszczele, ale przeszło. To pewnie dlatego, że bieżnia wymusza jednak bieg ze śródstopia-ale to moje osobiste odczucie. Nawet udało mi się trochę poszurać w tempie 6.18
Później poszliśmy trochę powyciskać, chciałam sprawdzić, czy jestem w stanie się w ogóle choć raz podnieść na tym drążku no i średnio, średnio

ale porządnie poćwiczyliśmy wszystkie górne partie ciała, tak że żadnego opier...nia się nie było
9.12 Niedziela
Trening: Zimowy bieg krosowy
Dystans: 10km
Czas: Nieco ponad godzinę
Miało nie być biegania na dworze, ale trener był bezlitosny-nie przebiegłam umówionej dyszki na bieżni..

No to poszliśmy zrobić sobie zimowy bieg w pięknych okolicznościach przyrody. Jakoś nie bardzo chciało mi się wyłazić po wczorajszym chomikowaniu i jakoś nie bardzo wierzyłam, że zrobię dychę w takich warunkach pogodowych.
Nie było słońca, cały świat w szadzi, leżący śnieg i jakieś minus 8 stopni. Okulary od razu mi zaparowały i zamarzły. Nic nie widziałam na oczy

trzeba było je zdjąć.
Wolfik nadał bardzo fajne tempo konwersacyjne i tak jakoś kilometr za kilometrem szedł

i było super!
Później troszeczkę poplątaliśmy trasę i przyszło nam pobrodzić w lesie między krzaczorami. Ale biec po puszystym śniegu, który ma pod sobą opadłe liście-wspaniałe uczucie
I szokujące zderzenie z twardym asfaltem po powrocie na ulicę
Kurczę blade, zrobiłam tą dyszkę, a nawet troszkę więcej!

Strasznie się cieszę, bo to moja pierwsza dycha od baaardzo baaardzo dawna

; pewnie jak bym sama poszła pobiegać, to nie zrobiłabym takiego treningu, jednak we dwójkę biegnie się zupełnie inaczej
Napełnieni endrofinami, po lekkim obiedzie i krótkiej drzemce pojechaliśmy do świata saun na w pełni zasłużony relaks
Najpierw sauna fińska zewnętrzna-ech, jak tam jest gorąco!

a po niej wyszliśmy na dwór i pochodziliśmy po śniegu-coś niesamowitego, w ogóle się nie czuje mrozu! Pochodziłam chwilę na boso i ponacierałam nogi śniegiem, na więcej nie miałam na razie odwagi, na wszystko przyjdzie czas

Wolfik rzucił się na leżankę obsypaną śniegiem-no na to się nie odważyłam!
Odpoczynek przy relaksującej muzyce i kolejny etap saunowania: sauna parowa-wyjście na śnieg i na koniec sauna na podczerwień. W niej byliśmy po raz pierwszy. W tej saunie panuje najniższa temperatura z wszystkich rodzajów saun, ale najbardziej się wypociliśmy właśnie w niej, szok! Ilość pozytywów płynąca z promieniowania podczerwonego jest bezcenna, polecam każdemu biegaczowi! Zresztą poczytajcie sobie w necie
To by chyba było na tyle
Ahoj!
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.