Kanas78-wydyszeć w maju 2014 nowy PB na dychę

Moderator: infernal

Awatar użytkownika
Kanas78
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2460
Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów

Nieprzeczytany post

17.10 Środa

Trening: CX Work, pierwsze zajęcia.

Jakoś szybko te pół godzinki zleciao... No dobra, ale tak bez owijania w bawełnę: mięśnie brzucha pozostały niewzruszone i tym jestem rozczarowana, myślałam, że będzie większy wycisk. Co do korpusu-no tak, jest co ćwiczyć, oj jest... :taktak: no i te moje słabe łapy. A co z pompkami-już kompletnie nie wiem, kiedy miałabym to wdrożyć. No bo tak: pon-śro-pt ćwiczenia siłowe, wto-czw-niedziela bądź sobota-bieganie-a jeszcze przeca basen... nie wiem, nie wiem-masakra :hahaha:
Reasumując: szału nie było, dupy nie urywało, ale może następnym razem będzie inny prowadzący i będzie inaczej.
Tak czy siak nic tak nie upadla człowieka jak cross fit, na drugim miejscu body pump.
Brakuje mi tego upodlenia-cóż, tak mam, że tylko kiedy czuję , że prawie umieram, to mam poczucie dobrze wykonanej roboty :tonieja:
Wnioski takie: mięśnie brzucha, żeby jeszcze bardziej wzmocnić, to już tylko z obciążeniem (np z piłką lekarską), inaczej nic nie czuję. Lub po prostu na przyrządach siłowych.
Korpus będę robić na treningu, zobaczymy, co 3-miesięczne zajęcia przyniosą i na ile on się wzmocni.

A jutro moja najmniej ulubiona dyscyplina, czyli bieganie :hahaha: no niestety, na razie BBNL (biegam, bo nie lubię).
Powrót do formy jest niczym zaczynanie od zera po 3 miesiącach przerwy....najważniejsze, że w Mizunkach nie boli mnie odcinek lędźwiowy w trakcie biegu. A tak wgl jutro zasuwam do ortopedy rozwiązać zagadkę bolącego pośladka.. ciągnie się to od dwóch miesięcy i nie chce odpuścić... stawiam na rwę kulszową, ale obadamy.

Ahoj!
Obrazek Obrazek

Obrazek

"Najpierw cię ignorują. Potem śmieją się z ciebie. Później z tobą walczą. Później wygrywasz". Mahatma Gandhi
Kiprun
Awatar użytkownika
Kanas78
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2460
Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów

Nieprzeczytany post

Se dziś poszłam do ortopedki. Stawiaam na rwę, a tu się okazao, że to zapalenie przyczepów mięśni tarczy biodrowej czy jakoś tak. Se wróciłam do biegania i w ogóle. Nie chce mi się już kminić, co jak i dlaczego, powoli zaczynam być już zmęczona tymi moimi ciągłymi kontuzjami. Powinnam pójść na serię zabiegów z krioterapii i lasera, ale tanie toto nie jest, a nadwyżek w portfelu brak. Poprosiłam o tabletsy, lekarka powiedziała, żeby dać odpocząć temu miejscu przez około 2 tygodnie. I że generalnie sprawy z przyczepami to upierdliwe kontuzje, które się lubią ciągnąć. (Se myśle: wiem, bo przyczepy przy kości piętowej leczyły się parę miesięcy).
A w sumie, to już mi wszystko jedno. Nie będę biegać, trudno. Se będę dalej obrastać w tłuszcz. Se pójdę na siłownię i jak będzie bolao, to będę robić przerwy.
W sumie jestem minimalistką i nie mam bóg-wie-jakich oczekiwań od życia, ot, chciałabym, żeby było ono w miarę normalne. Ale u mnie nigdy nie może być normalnie, zawsze musi się COŚ wydarzyć, zawsze musi być COŚ, co nie pozwoli mi zrealizować CZEGOKOLWIEK.

Ahoj. Choć chyba powinnam napisać: ac&^*j.

Ps: miałam nie robić tego wpisu, ale pomyślałam, że jak go zrobię, to trochę mi ulży. Nie ulżyło.
Obrazek Obrazek

Obrazek

"Najpierw cię ignorują. Potem śmieją się z ciebie. Później z tobą walczą. Później wygrywasz". Mahatma Gandhi
Awatar użytkownika
Kanas78
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2460
Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów

Nieprzeczytany post

19.10 Piątek

Trening: body pump z Wolfikiem. Było super, bo z Wolfikiem ;) no i było nas tylko sztuk trzy, a jak to na takich zajęciach bywa-im mniej uczestników, tym więcej wynosi się dla siebie. Ciężar na nogi zwiększyłam (za namową trenera i Wolfika)-bałam się na drugi dzień zakwasów, ale gdzie tam luuuz :spoczko:

20.10 Sobota

Wg planu mieliśmy pojechać na Cross Fit, ale nie chcieliśmy przesadzić z intensywnością ćwiczeń siłowych i zamiast tego wspólne truchtanko.
Biodro boli, więc w sumie później był marsz-nie ma sensu biegać-trzeba to wyleczyć (lekarka zalecała 2 tygodnie przerwy w bieganiu).
Z tak pięknie rozpoczętym dniem trzeba było coś zrobić-a że jesień i pogoda przepiękna, wybraliśmy się na wspólną wędrówkę po lesie łagiewnickim. Polska jesień jest niesamowita... było tak pięknie, że aż głowa bolała od feeri barw...
Już w lesie rozpoczęło się nasze dopingowanie dwóm zawodniczkom przed niedzielnym półmaratonem czyli Anid1312 i Kachicie (tak, tak, bo my wierni kibice jesteśmy!)- wypiliśmy zdrówko biegaczek pysznym piwkiem zamkowym.
W sumie zrobiliśmy ok. 10kaemów. Nogi mało nam z d..y nie wylazły-to aż dziwne-przebiegnie człowiek 10km i się tak nie zmęczy jak podczas zwykłego marszu :)

21.10 Niedziela

Rano basen-poszliśmy od razu na otwarcie, żeby później w spokoju śledzić losy Ani i Kasi na trasie. Na basenie już prawie przepływam samodzielnie jedną jego długość... wiem, dla kogoś może to być śmieszne, ale ja się bardzo cieszę i jestem z siebie dumna. Jestem w wodzie coraz spokojniejsza. Trochę jednak mam pietra dopłynąć do końca-napis 1.80 cm trochę mnie mrozi... Wolfik doradził mi, żebym zaczęła od tej głębszej strony, nawet jak mi zabraknie sił, to już będę po płytszej stronie i po prostu sobie stanę...Spróbuję jutro... zobaczymy, czy starczy mi odwagi...
Wolfik pływał jak szalony przez godzinę. Jak się przemóc, żeby się położyć na wodzie i zacząć nauczyć pływać na plecach...hm...
Poszliśmy do domu i z wypiekami na twarzy śledzilismy międzyczasy Ani i Kachity, ja poobgryzałam wszystkie paznokcie z nerwów, bo coś się tam u nich rypało na stronie z pomiarem czasu, ale koniec końców wszystko się pozytywnie zakończyło. Ps. Kaśka, kuruj to kolanko!
No i pyszna zupka pomidorowa ugotowana przez Wolfa (jak u mamy), dawno nie jadłam tak pysznej pomidorówki!! :taktak:
A na deser zrobiłam strasznie niezdrowy i obłędnie słodki creme caramel :lalala:

Dziś wieczorem idę jeszcze na CX Work czyli takie tam wygibasy na mięśnie głębokie korpusu i brzucha.

Ahoj!

Edit: i dziękuję wszystkim za słowa otuchy w trudnych dla mnie niebiegowych chwilach... :taktak:
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Obrazek Obrazek

Obrazek

"Najpierw cię ignorują. Potem śmieją się z ciebie. Później z tobą walczą. Później wygrywasz". Mahatma Gandhi
Awatar użytkownika
Kanas78
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2460
Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów

Nieprzeczytany post

Hejka. Ja na chwilkę, bo nie biegam, to na króciutko.

W poniedziałek miao być CX Work, ale się jakieś lamy pozapisywały i zrezygnowały, u mnie jest tak, że muszą być minimum 2 osoby, żeby zajęcia się odbyły, więc lipa.

23.10 Wtorek

Trening: basen i moje plumkanie żabką :hahaha:
Co to byo na tym basenie... jejku, nie pamiętam, co było we wtorek, to straszne :orany: aaa, se poszłam "popływać" i miałam zamiar nawet zacząć od drugiej strony basenu, ale no jakoś nie przemogłam się... Na moim torze było jakichś dwóch kraulistów z trenerem i nie chciałam zawadzać, więc zaczęłam od tej płytszej strony. Dopływałam sobie do 2/3 długości basenu i do murka :hahaha: jest we mnie jakaś blokada (i już nie kondycyjna, bo sił by mi starczyło), że nie mogę dopłynąć do końca, nie wiem, czamu. No to sobie dopływałam do tych 2/3 długości i wracałam uprawiając aqua runing będąc blisko murku-oczywiście po złej stronie toru w skutek czego dostałam ciosa od jednego kraulisty, jak robił wymach ręką. Nie było mi to w smak. A że zauważyłam, że pierwszy tor jest puściutki, to poszłam sobie na niego. Płynę sobie przy ścianie i gdzieś tak w połowie bądź 2/3 długości basenu pacze, że jest kartka: tor zarezerwowany (ale siara), do tego widzę bandę rozwrzeszczanych dzieciaków płynących w moją stronę na deskach, no to trzeba było zrobić odwrót :hahaha: chciałam stanąć na murku, ale jakie było moje zdziwienie, jak się okazało, że go tam nie ma! :hahaha: :hahaha: I było wesoło :hej:
A może on jest, ale ja już z tej siary nie wyczułam go?
Bo na razie sama na tym basenie czuję się jak słoń w składzie porcelany, na dodatek krępuje mnie to, że ci ratownicy ciągle się gapią (wiem, taka ich robota)...

W środę miao być CX Work, ale znowu byłam jedyną chętną... Więc dzień zmarnowany.

25.10 Czwartek

Basenik podejście numer 2. Dziś miałam szczęście, bo na moim torze był tylko jeden starszy jegomość, który spokojnie sobie plumkał i nawet mi udostępnił moją ulubioną stronę przy murku-tak wiem, to śmieszne, ale bez murku ja na razie się nie odważę płynąć.. :bum: Pan pływał bardzo bardzo wolno, więc sobie za nim spokojnie żabkowałam i nie wiem, jakoś tak wyszło, że się odblokowałam i przepłynęłam wreszcie całą długosć basenu juhuuuu!!!! :hej: :hej: :hej:
Wiem, dla kogoś to może być śmieszne, ale dla mnie to jest mega proges. Potem udao mi się jeszcze raz i pływałam uczciwe pół godziny-potem przyszły dzieciaki ze szkoły i już nie było gdzie pływać.

Tak że ten, czytajcie sobie, śmiejcie się do woli, ja tam się cieszę, jak dziecko, bo przed wodą miałam paniczny lęk a tu taki postęp, więc jestem z siebie dumna, a co! A najlepsze było to, że jak wyszłam z basenu, to bicepsy i tricepsy mi "rozsadziło" i musiałam odwodzić ręce od siebie, bo mi się ocierały buahaha jak pakierom (teraz zaczynam rozumieć, że oni nie chodzą tak dla szpanu, tylko dlatego, że mięśnie im się układają inaczej w tych łapach).
A jutro miałam nie iść na body pump, ale pójdę (choć na razie jestem tylko ja zapisana, więc modlę się, żeby jeszcze ktoś się pojawił) i później na wieczór na CX Work, bo są łącznie ze mną 3 osoby. No muszę iść, bo trzeba przetestować pewien nowy nabytek (zajebisty) ale na razie o tym SZA!

Ahoj!
Obrazek Obrazek

Obrazek

"Najpierw cię ignorują. Potem śmieją się z ciebie. Później z tobą walczą. Później wygrywasz". Mahatma Gandhi
Awatar użytkownika
Kanas78
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2460
Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów

Nieprzeczytany post

Heloł. Poniżej conieco z moich niebiegowych poczynań :oczko:

W zeszłym tygodniu byłam na Śląsku w rodzinnych stronach, korzystałam z basenu, trzy dni pod rząd porządnie sobie popływałam, raz udało mi się przepłynąć 12x50 metrów-oczywiście jeszcze z małymi przerwami, ale radość niesamowita!
Przełamałam się wreszcie i dopływam do końca tam i spowrotem już bez żadnych oporów no i przestałam się kurczowo trzymać ściany :oczko:

6.11
Trening: Pływanie-basen w Łodzi


Wybrałam porę najgorszą z możliwych, można powiedzieć, że były korki... Ale na tym basenie jest totalne bydło! Każdy płynie sobie wedle własnego uznania, jeden środkiem, drugi lewą, trzeci prawą stroną... Raz o mało bym się nie utopiła-jeden brzuchaty facet opuścił basen płynąc w poprzek i zderzył się ze mną (akurat już na głębokości 1,80) więc zaliczyłam nura i wpadłam w panikę, z tego szoku do murku dopłynęłam pieskiem... To nie było fajne... Muszę się nauczyć, jak się zachowywać w takich sytuacjach...

Ludzie jak te wolne elektrony stoją sobie murem na całej szerokości basenu i ani myślą się przesunąć, kiedy płynę, ja na chamstwo reaguję chamstwem i przepływałam po prostu między nimi jak przecinak trącając i kopiąc to dziwne towarzystwo...
Masakra. Najgorsze jest to, że ratownicy to wszystko widzą i kompletnie nie reagują.. nie wiem, po co oni tam są??
Ech, brak słów... Jeden koleś płynął sobie środkiem na plecach, to też go trochę pokopałam i potrącałam (nie było wyjścia i miejsca, żeby zrobić inaczej). :sss:

7.11
Cross Fit

Ten cross fit.. czas trwania –godzina i bałam się tego-czy dam radę przez godzinę??
No ale nic, chciałam podjąć to wyzwanie i podjęłam..
Zostałam upodlona na maksa-powiedziałam trenerom (a było ich trzech, w tym jedna kobieta) na wstępie, że jestem pierwszy raz w życiu (no bo to tam ten jeden raz był)-zresztą był dawno i trwał pół godziny.
Byli sami faceci, później dołączyła jedna kobitka (jak się okazało trenerka z mojego drugiego fitness klubu-miałam z nią zajęcia body pump).
Nie wiem, czy napewno te zadania były również dla początkujących? Dla mnie wydawały się za ciężkie i efekt był taki, że na chwilę straciłam świadomość-taki runners high-no tak jakbym była obecna a jakoby mnie nie było.
Początek nie był taki najgorszy:

7minut rozgrzewki-trucht, w tym wyskoki w górę, kładzenie się na brzuchu, bądź na plecach i wyskoki w górę, itd itp
Pierwszy obwód: 10brzuszków, 10 bardzo wysokich podskoków z nogami jak najwyżej, 15pompek z odrywaniem rąk od podłoża i tak bez przerw
przez 15minut-to razem trwało ok pół godziny z rozgrzewką. Te pompki-na koniec ręce odmawiały posłuszeństwa i lądowałam ryjem na glebie :bum: :ojoj:
Ja rozumiem, że cross fit, to pot, ból, krzyk i łzy, tylko moim zdaniem było za mocne napieranie na te ćwiczenia-czyli okrzyki w stylu: szybciej! Z założenia robię najszybciej, jak mogę... Kiedy nie mam siły, to nie mam i to nie jest kwestia lenistwa.. ale trenerzy napierali, żeby robić non stop i koniec, nie ma zmiłuj... Hm..
No nic.
Drugi obwód: 50wskoków na skrzynię, 50wykroków z hantlami, 50”wyrzutów” ciężaru w górę z uginaniem nóg, 50wyrzutów piłki lekarskiej w górę z półprzysiadami, 50skłonów w rękoma zgiętymi w łokciach bez obciążenia, 50burpess-całość non stop, bez przerw, to trwało ok pół godziny.
Wskoki na skrzynię-wysokość powyżej moich kolan-myślę sobie-kurcze-50razy??? Nie ma bata, nie dam rady.. wskoczyłam może z 5 razy i mówię, że więcej nie dam rady, a trenerka się mnie pyta, czy coś dziś jadłam :bum:
Jadłam, jadłam, byłam nawet po obiedzie.. to chyba nie była kwestia głodu, tylko tego, że po prostu na tą chwilę nie byłam w stanie zrobić tego więcej i mówię-mogę wchodzić i schodzić tak zrobiłam.
Wykroki z hantlami-zrobiłam 25 powtórzeń i basta. Wyrzut ciężaru w górę zrobiłam w całości, zamiast piłki lekarskiej wzięłam taką kilogramową, zrobiłam 50wyrzutów i nastąpił mój zgon :bum: :trup:
Burpessów zrobiłam może z 8. Na koniec porządne rozciąganie.

Wydaje mi się, że ćwiczenia za mocne, jak dla początkującej osoby. Ale nie wiem, nie znam się :niewiem:
Dziś kuleję trochę na lewą nogę-coś sobie naciągnęłam z przodu lewego uda. No i taka trochę trzęsawka jest od pasa w górę, jakbym była w fazie delirium alkoholowego :hahaha:
Na koniec rozciąganie.

Czy przyjdę za tydzień? Nie wiem. Pomyślę.
Ahoj!

Aaaa... byłabym zapomniała, testowałam nowy biusto adidasa na wczorajszych zajęciach ADIDAS SUPERNOVA RACER BRA. Biusto wymiata. Przez całą godzinę upodlenia wogóle nie czułam, że jest, choć kolor ma energetyczny fest :taktak:
W przyszłym tygodniu planuję pierwszy rozruch biegowy.

Ahoj!
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Obrazek Obrazek

Obrazek

"Najpierw cię ignorują. Potem śmieją się z ciebie. Później z tobą walczą. Później wygrywasz". Mahatma Gandhi
Awatar użytkownika
Kanas78
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2460
Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów

Nieprzeczytany post

ZAWODY: 24 BIEG NIEPODLEGŁOŚCI 2012

Wolf Team w pełnym składzie, yeah :sss:
Dotarłam do Waw zgodnie z planem, czyli 9:08 już na dworcu centralnym. Telefon do Kachity, coby choć na chwilkę się spotkać i pogadać (nic się ta Kachita nie zmienia, dobrze się konserwuje :hahaha:). Spotkalim się, pogadalim, Kachita poszła a ja z Juniorką zaczęłyśmy się przebierać w nasze kosmiczne kombinezony-tylko Wolf Team miał takie :taktak:
Po buziaku na szczęście no i każdy z ekipy jechał osobno walczyć o swoje :hej:
Pogoda dopisała (w sensie, że nie padao), no ale niestety wiao. I tak wiao do 5kaemu, czyli nawrotki plus podjazd na wiadukt..ech, ciężko będzie mi złamać te 28minut..ale cisnę, ile pary w płucach, nie ma zmiłuj!
Cza uważać na tory tramwajowe i koleiny-i cholerka-punkty pomiaru czasu-jakoś niefortunnie zrobione w tym roku-z jakimiś pakułami w środku-aż strach na to wjeżdżać, bo nie wiadomo, będzie gleba, czy nie?
W połowie trasy -paczę-15minut, cholerka, myślę sobie, ciężko będzie coś urwać, tym bardziej, że jeszcze jeden wiadukt się szykuje..no ale nic, cisnę, cisnę ile mogę (tu odzywa się brak kondycji biegowej-nie powiem, były momenty, że mnie przytykało). Wjazd no i zjazd z wiaduktu, cisnę z górki ile fabryka dała, paczę i co widzę? Pomiar czasu na zjeździe z pakułami :hahaha: co robić? No nic, przyhamowałam z pełnym piskiem i dostałam owacje za efekty dźwiękowe (wiem, powinnam była to przeskoczyć, ale miałam cykora). A Juniorka pokonała tą przeszkodę z telemarkiem i też miała wesoło :hahaha:
I dawaj do mety!
Aaa, Kachitka mnie wypaczyła na trasie i zakrzyknęła dopingiem, ja jej też odkrzyknęłam i to było fajne :taktak:
Na mecie już Wolfik stał i pstryknął mi fotę, przez chwilę nie mogę gadać, Wolfik mówi, że życiówki nie zrobił, ja też nie, Juniorka życiówę trzasnęła jak ta lala (bo to był jej pierwszy start na dychę na rolkach :hej:).

Oficjalny czas: 00:30:01 i tu jednak małe zaskoczenie, bo:
-jestem trzecia w swojej kategorii wiekowej-K30
-jestem dziesiąta wśród kobiet (na 61 startujących)
-jestem 50 w kategorii open na 146 zawodników
-na tej samej trasie dwa lata temu na rolkach miałam czas 00:36:17, więc jest życiówka!! (generalnie na dychę mam czas 28minut coś tam, ale na płaskiej, innej trasie), więc nie można tego porównywać.

Tym samym Wolfik też zrobił życiówę o jakieś 2minuty na tej trasie. Ale to jeszcze nic... największa prędkość, jaką dziś osiągnął to... 44km/h...szok, szczena mi opadła :sss: mówił, że aż mu rolki zaczęły wibrować i powoli tracił nad nimi panowanie, aż musiał zwalniać :szok:
Piękne medale, z pierścieniem z orzełkiem... i w ogóle, było super!

Fot miało być więcej, ale system nie zezwala :grr: . Ahoj!
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Obrazek Obrazek

Obrazek

"Najpierw cię ignorują. Potem śmieją się z ciebie. Później z tobą walczą. Później wygrywasz". Mahatma Gandhi
Awatar użytkownika
Kanas78
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2460
Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów

Nieprzeczytany post

I jeszcze jedna fota z mety
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Obrazek Obrazek

Obrazek

"Najpierw cię ignorują. Potem śmieją się z ciebie. Później z tobą walczą. Później wygrywasz". Mahatma Gandhi
Awatar użytkownika
Kanas78
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2460
Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów

Nieprzeczytany post

10.11 Sobota

Trening: mały rozruch przed zawodami
Dystans: 3,05km
Czas: 21 minut

Jeszcze trzymało zakwaszenie po cross ficie. No i było bardzo ciężko. Co tu dużo gadać, po pół roku zaczynam prawie od zera. Zero kondycji, nie umiem odnaleźć się w oddychaniu, sapię jak parowóz a mój ryjek nie jest różowy tylko sinoczerwony...
Jestem zła. Po szuraniu piszę eska do Wolfa o swoim wk...wieniu i o tym, że chyba nici będą z mara w przyszłym roku, jeśli teraz jest tak źle...
Z ledwością przetruchtałam te 21minut. A może nie miałam jeszcze siły po CF?

13.11 Wtorek

Dystans: 4,07km
Czas: 27minut

Rano, o 5:40 start. Zero ludzi, zero aut, zero wiatru, zero smrodu z kominów i Kanasek sam na sam ze sobą w kolejnej walce o swoje bieganie :)
No i nikt nie widzi mojego czerwonego ryjka.
Na razie nie ma co się denerwować tempem, skupiam się, aby po prostu szurać wg swojego samopoczucia, w głowie zaprogramowałam sobie dystans 5km, ale zniesłam 4 i koniec. Mrowieją nogi, mrowieją palce stóp, bolą mięśnie, które dawno nieużywane zapomniały, co to bieganie.
Głowa pulsuje mi przez kolejnych parę godzin. Ale staram się nie denerwować, podejść metodycznie, ze spokojem, tak jak na basenie-kiedy udało mi się zachować pełen spokój... Teraz to mi pomaga-skoro zniesłam pływanie (moją przeszłą traumę), zniesę i to, prawda?
Czyli.. jeśli zdrówko pozwoli.. do końca roku chciałabym względnie rozbiegać się (minimum 3 treningi w tygodniu), żeby nie zdychać na Biegu Sylwestrowym, na który już jestem zapisana, biegać na samopoczucie i powolutku, wolnymi kroczkami, niczym kropla drążąca skałę, robić swoje.
Bo Sylwestrowy to ostatni start w tym roku, oczywiście na ukończenie... a co będzie dalej?
Marzeń mam wiele i determinacji również, ale co przewidział dla mnie los, tego nie wiem :)
Myślę też o zmianie nazwy swojego bloga, bo ta chyba jest jakaś pechowa i chciałabym to jakoś odczarować.

Ahoj!
Obrazek Obrazek

Obrazek

"Najpierw cię ignorują. Potem śmieją się z ciebie. Później z tobą walczą. Później wygrywasz". Mahatma Gandhi
Awatar użytkownika
Kanas78
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2460
Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów

Nieprzeczytany post

14.11 Środa

Trening: Pływanie
Czas: 40 min

A raczej żabkowanie. Jakiś dziwny ten "mój" basen, już pomijam bydło rozpanoszone na maksa, kurde, na tym basenie jest fala :hahaha: wiem, to może śmieszne, ale jak jest dużo ludzi, to normalnie czuję, jak mnie znosi... Pal licho jeszcze to znoszenie, ale najdziwniej się czułam, jak za mną ludzie płynący wytwarzali takie jakby wirki czy też prądy i momentami miałam problem z ogarnięciem np. machania łapami-jakby ktoś mi je podcinał, jakbym nie mogła nad nimi zapanować i nie miałam na to żadnego wpływu.
I tak trochę się tego bałam. No nic, co mnie nie utopi, to mnie wzmocni :sss:

15.11 Czwartek

Trening: Szuranie
Dystans: 4,651km
Czas: 32,16min

Wstałam sobie o świcie (w sumie za oknem była jeszcze noc). Chciałam bardzo zrobić 5km, ale nie dałam rady, a nie chciałam biec na siłę, bo uważam, że bez sensu jest coś rozbić na siłę, jeśli to coś ma sprawiać przyjemność :taktak: Fajnie się szura, jak dookoła ni żywego ducha a ja mogę sobie sapać i dyszeć do woli!

16.11 Piątek

Trening: Body Pump

Zajęcia zaczynały się o 17:30, a że pracuję do 17 i nie jest to pod nosem, to miałam niezłą rozgrzewkę, czyli mega szybki marsz :lalala:
Ale na szczęście zdążyłam. W sumie było nas 5 kobiet. Zaplanowałam odrobinkę zwiększyć obciążenie na nogi-i muszę dowalić więcej, bo nic nie czuję po :spoczko:
Za to na bajcepsa zapodaam sobie większy ciężar-w przyszłości chciałabym nie umierać na cross ficie przy byle obciążeniu, po drugie: był na zajęciach taki chudzielec, który wszystko wyciskał, który generalnie mnie swoim bytem i osobą wkurzał, i nie mogłam być od niej gorsza - człowiek stary a głupi :hej: :hej:
No to ona sobie wzięła mniejsze ciężarki, a ja większe i powiem wam, że prawie do końca wytrzymałam-ale byłam z siebie dumna! To nic, że teraz nie mogę wyprostować prawej ręki-satysfakcja pozostała hiehie.
No i czuję, że tricepsy już dają radę-nawet końcowe pompki dałam radę zrobić, więc jakiś tam postęp powolutku jest!
Aaaa.. zrobili w tym fitness klubie półgodzinne zajęcia z cross fitu-strasznie się cieszę, bo godzina to dla mnie jednak na razie za dużo, to sobie zacznę na nie chodzić. Co prawda nazywają się fitcross-znaczy, nie mają koncesji, ale nie szkodzi, wiem, o co kaman, więc krzywdy sobie nie dam zrobić. A odrobinka upodlenia zawsze się przyda.
Wiecie co, nic mi nie daje takiej dzikiej satysfakcji, jak ten cross fit, kurde, to dziwne :ojoj:

18.11 Niedziela

Trening: Szuranie
Dystans: 7,6 km
Czas: 50 min

Poszłam sprawdzić przyczep, jak zachowa się po 5 km, no napier...czyli dupa. Ale nie chce mi się o tym teraz pisać. Za to pogoda była piękna, słoneczko, w parku ogromne ilości biegaczy-jakimiś grupkami biegali, pełno też biegających samotnie i kobiet i mężczyzn, no szok. Nawet fajnie mi się sapao. Tylko ten przyczep-chciałam dobiec do 8 km, ale nie chciałam już GO dobijać doszczętnie. Po drodze spotkałam grupkę starszych rowerzystów i jeden pan mówi do mnie: "warto to się tak
męczyć, nie lepiej na rower wsiąść?". A ja na to, że warto, i że ja lubię, jak jest trudniej, a na rowerze, no to wiadomo... A drugi dziadek: "no co wiadomo?", a ja: "no to, że na rowerze można sobie włączyć przerzutkę, żeby sobie co nieco ułatwić, a w nogach jak wiadomo u biegacza przerzutek brak". Dziadek przyznał mi rację i pojechali dalej :hejhej:
To chyba by było na tyle.

Ahoj!
Obrazek Obrazek

Obrazek

"Najpierw cię ignorują. Potem śmieją się z ciebie. Później z tobą walczą. Później wygrywasz". Mahatma Gandhi
Awatar użytkownika
Kanas78
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2460
Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów

Nieprzeczytany post

20.11 Wtorek

Trening: szuranie
Dystans: 5,1km
Czas: 34min

Miało być 5 i zrobiłam 5. Nic, że odcinek lędźwiowy dosłownie wył od początkowych metrów aż do samego końca. No jakby kto mnie ze skóry chciał obedrzeć. I w sumie to dziwne, bo biorę prochy na przyczep-tak więc ten nie bolał, a że prochy są "lekiem na całe zło", to się dziwuję temu bólu :hej:
I se wymyśliłam, że to może po prostu ból mięśni przykręgosłupowych, które przeca pół roku nie biegały i mam nadzieję, że się niedługo uklepią, tym bardziej, że wykonuję różne aktywności, nie tylko biegi.
Kachita, co do masażu, nic moja lekarka o nim nie mówiła, ale wiesz co-intensywnie chłodzę cold packiem i wówczas jest jakby lepiej. Pokminię jeszcze.
Było fajnie, bo ciemno i nawet nie palili w chałupach jakimś szajsem (bo można się udusić) i gdyby nie plecy to naprawdę podobało mi się to zmęczenie. Nic, że to moje szuranie właściwie odbywa się na tzw. "misia", czyli nogi prawie się nie zginają-to se potestowaam, jakby to było, gdyby nieco wydłużyć krok i bardziej zginać te moje nogasy w kolanach, ale nic z tego, plecy od razu w jęk, więc wróciłam grzecznie do szurania :hej:
Dodatkowo mogłam poobserwować swój cień na ulicy-mogłam popaczeć, jak się poruszam. Strasznie kręcę barkami na prawo i lewo. Ale to by se tam mogło być, grunt, żeby przyczep odpuścił.... Nie ma to tamto, bieganie ma na mnie dobroczynny wpływ (widzę po skórze na twarzy-lepiej ukrwiona, rumiana), lepsze samopoczucie, mniejszy cellulit itede itepe.
Na koniec zawstydziłam sąsiada, wjeżdżał windą do domu (mieszkam na 10), a ja wchodziłam po schodach i byliśmy na górze w tym samym czasie. Ale miał minę! :hahaha: :hahaha:

Ahoj!
Obrazek Obrazek

Obrazek

"Najpierw cię ignorują. Potem śmieją się z ciebie. Później z tobą walczą. Później wygrywasz". Mahatma Gandhi
Awatar użytkownika
Kanas78
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2460
Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów

Nieprzeczytany post

Hejka.
To był baaardzo intensywny weekend!

23.11 Piątek
Trening: Body pump z Wolfikiem :taktak:
No dał nam w kość, a szczególnie Wolfikowi, bo dowalił sobie konkretne obciążenie i zakwasy ma do dziś :tonieja:
Ale było super. Kilka modyfikacji w ćwiczeniach i nasze zaskoczenie: bezcenne. Był ten też chudzielec ale nie wszystko wyciskał na takim obciążeniu, jak ja :spoczko: A tak w ogóle to kurde, zastanawiam się, jak można ćwiczyć w pełnym makijażu....chyba jestem jakaś dziwna??

24.11 Sobota
Trening: Ja odpoczywałam, Wolfik pobiegał więc sam, a wieczorem poszliśmy na łódzką noc kabaretową.

25.11 Niedziela pełna wrażeń:
1. Dałam się namówić na chomikowanie, czyli moja pierwsza próba „biegu” na bieżni. No powiem, że myślałam, że będzie gorzej-najbardziej się bałam, żeby się na tym nie wywalić no i tego, że ponieważ ważę niemało, to że będę robić straszne larmo, ale nie było tak źle. Zresztą Wolfik biegł obok i pomógł mi to ustrojstwo jakoś okiełznać. Zrobiłam 3kaemy w około pół godziny (miała być tylko rozgrzewka przed siłownią). Ale nie ma to tamto-nic nie zastąpi normalnego biegania na łonie natury! A Wolf zasuwał jak szalony.
2.Po rozgrzewce na taśmie poszliśmy na siłownię-chciałam, żeby Wolfik mnie zapoznał z tymi wszystkimi dzwinymi maszynami-żebym też od czasu do czasu mogła pójść sama i profesjonalnie powyciskać :hej: to nam zajęło około godziny. Wiem przynajmniej, co u mnie jeszcze kwiczy i nad czym muszę popracować no i poznałam fajowe ćwiczenie na wzmocnienie mięśni kręgosłupa. Z maszyn poszliśmy jeszcze powiosłować na wioślarzach a na koniec pomasowaliśmy swoje zmęczone mięśnie na wibro-coś tam-nie wiem, jak to się fachowo nazywa.
3.Ostatni etap: odnowa w saunie. Tzn dałam się namówić na saunę, bo mam do niej bardzo sceptyczne podejście. No były jaja. Najpierw z automatycznymi szafkami-za cholerkę nie chciały się zamknąć. Niby wszędzie zasada jest taka sama, a jednak nie! Później się okazao, że na tej saunie strefa nagości jest obowiązkowa :orany: ZONK! Powiem bez ściemy-chciałam stamtąd spadać, bo chyba najbardziej ze wszystkiego na świecie nie cierpię, jak mi ktoś coś narzuca. A poza tym, do cholery-to powinna być moja sprawa, czy chcę sobie łazić nago, czy nie! I mówię do Wolfa, że ja stąd daję dyla. A było śmiesznie, bo skoro nie wiedzieliśmy, że to strefa nagości, wzięliśmy stroje kąpielowe i ja dałam Wolfikowi taki mały ręczniczek-którym musiał się opasać, od razu mu pani z obsługi powiedziała, że ten ręcznik to ma za mały.. no i trochę musiał się nagimnastykować żeby jako-tako się osłonić :hahaha: Zresztą nie wiem, po co, skoro jest strefa nagości i wszyscy i tak łażą nago? No nic, przecież jak nie chciałam tam być, to se mogłam pójść do domu. Nie będę się rozpisywać na temat moich osobistych odczuć z tego powodu-ale generalnie-czułam się dziwnie. No bo nie wiem, czy chciałabym spotkać w takim miejscu kogoś znajomego, np szefa albo sąsiada :sss:
Innne obiekcje przemilczę, jak np to, że w saunie jest ciemno jak u murzyna i można sobie niechcący wleźć na kogoś albo że prysznice też są bez kotar. Taka nowoczesność :trup:
Tak czy siak na początek zrobiliśmy 3serie w saunie parowej. Są tam jeszcze inne: fińska i na podczerwień.

Do treningu niedzielnego wypadałoby dodać jeszcze 10kilometrowy spacer-bo na te wszystkie atrakcje poszliśmy piechotą-była bardzo ładna pogoda i żal było nie skorzystać ze świeżego powietrza.
W drodze powrotnej wypiliśmy po browarku, zjedliśmy obiad i prawie padliśmy :uuusmiech: ale prawie robi różnicę :oczko:

Ahoj!
Obrazek Obrazek

Obrazek

"Najpierw cię ignorują. Potem śmieją się z ciebie. Później z tobą walczą. Później wygrywasz". Mahatma Gandhi
Awatar użytkownika
Kanas78
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2460
Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów

Nieprzeczytany post

27.11 Wtorek

Trening: Wolny wybieg
Dystans: 5km
Czas: Cirkabaut 33min

Ludzie, co za dzień.... Miałam pobiegać rano, ale zapomniałam ładowarki do telefonu zabrać z pracy, więc zdechł do rana, budzik więc też nie obudził no to przespaam poranne bieganie.
No nic. Postanowienie było, aby iść w takim razie po pracy... I tak szłam do domu, padao, byo zgnio, ponuro i w myślach wynajdowałam tysiące powodów, coby nie wyłazić :hahaha:
W pracy mam teraz okres mega napiętości i stresu, z przepracowania chce mi się momentami to wymiotować, to płakać-a mówią, że praca biurowa to sam miód... No nic, jednak poszłam, zmotywował mnie w sumie Wolfik-wiedziałam, że ma dziś ciężki trening to i głupio by było tak nie wyjść-zwyczajnie byłam bardzo zmęczona i nie chciało mi się nic.
Ale wyszłam. I dobrze zrobiłam. Matko, to był bieg w mega radości..bez bólu...nie bolało mnie nic...ani piiip ani piiipiiip (żeby nie zapeszać). Po prostu cieszyłam ryjek szurając w tym deszczu jak durna :hej: :hej:
Okulary mi zaparowały, wpadałam co rusz w kałuże, gdzieś tam później przyczepiła się kolka, ale czymże są te niedogodności kiedy bólu nie ma? Pierdołami!!
A tak z innej beczki-testuję od jakiegoś czasu aplikację biegową na fona pod tytułem RUNTASTIC PRO-wymiatacz aplikacyjny. Ma tyle motywujących bajerów w sobie, że nie ma bata, żeby nie chciało się biegać. Np jak rozpocznę swój trening oficjalnie na fejsie, to można live śledzić moje truchtanie, co więcej, można mi dopingować w różnoraki sposób. Np szuram sobie i słyszę nagle z fona doping jak na prawdziwych zawodach, gromkie GO GO GO!! Albo brawa, albo oklaski, kupa śmiechu i człowiek sam do siebie się zaciesza :hej:
Szuram sobie szuram (ulice już prawie puste) i słyszę, jak zza pleców mówi do mnie męski, gruby głos: I LIKE IT! Niczym Barry White :szok: aż się przestraszyłam, a to się okazało, że to z fona coś tam do mnie gada hihi.
Przyszłam do domu i dosłownie na głos podziękowałam Stwórcy za bieg bez bólu-piszę to serio.
A co jeśli to zasługa sauny? Czeba będzie pójść znowu :taktak:
Alem dziś szczęśliwa, jak dziecko!
A stukao mi coś w buciorze biegowym od 2 km i nie chciało mi się zatrzymywać, w domu się okazao, że cały orzech włoski wbił mi się w piętę :hahaha: :hahaha:

Ahoj!
Obrazek Obrazek

Obrazek

"Najpierw cię ignorują. Potem śmieją się z ciebie. Później z tobą walczą. Później wygrywasz". Mahatma Gandhi
Awatar użytkownika
Kanas78
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2460
Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów

Nieprzeczytany post

29.11 Czwartek

Trening: Bieganko
Dystans: 6km
Czas: 41min

Hihihi ale miałam dziś owacji na treningu!!! Aż zielono na mapce i tak bym ją chciała pokazać, ale niestety, mam awarię laptopa-zapchany dysk C nie wiadomo czym i zero miejsca, nie mogę NIC ściągnąć. Dziękuję wszystkim owacjuszom-powiem Wam, że czułam się tak, jakbym biegła na zawodach, oczywiście przechodnie słyszą te wszystkie okrzyki, trąby i fale meksykańskie i gapią się na mnie jak na wariatkę i to jest najlepsze :hej:
Letko nie było-bolały mnie piszczele, ale popiszczały i przestały i co to tam był za ból z porównaniu z bólami, jakie przeżyłam.. pikuś.
Do tego wiało. 1km jeszcze w jakimś gęsim truchcie 6.20, ale poźniej to już różniasto. Ale jak już mówiłam, jadę po swojemu. Chcę się rozbiegać do Biegu Sylwestrowego, żeby przebiec to swobodnie i z godnościom osobistom :taktak:
Bardzo chciałam zrobić więcej niż 5 km, ale trochę źle wymierzyłam trasę i końcówkę biegałam wokół bloku. To może śmieszne biegać dla liczby, ale dla mnie bardzo ważne, żeby co jakiś czas odrobinkę dystans zwiększać. Kurde, na koniec czułam nogi w piszczelach i łydach jakby były z ołowiu-co jest grane?
No i czym oni palą w tych chatach to jest koszmar... czy do tych ludzi nie dociera, że oni sami siebie trują?
Jutro sztangi a w weekend bieganko i pluskanie w basenie.
Świat jest piękny!

Ahoj!
Obrazek Obrazek

Obrazek

"Najpierw cię ignorują. Potem śmieją się z ciebie. Później z tobą walczą. Później wygrywasz". Mahatma Gandhi
Awatar użytkownika
Kanas78
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2460
Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów

Nieprzeczytany post

30.11 Piątek

Trening: Body pump

Już się w pracy nie mogłam doczekać, żeby się wyżyć na tych sztangach. Generalnie mam masakrę-i nie da się tego opisać, to trzeba przeżyć...ale nikomu nie życzę, tego, co mam. I tylko modliłam się, żeby nie odwołali zajęć (muszą być minimum 2 osoby).
Było nas 6. I założyłam sobie od razu: nie ma bata: choćbym się zesrała na miętowo, robię dziś 10kg na nogi :sss: i zrobiłam jest jest jest!!
No jestem z siebie dumna jak diabli, żaden chudzielec tyle nie wycisnął :hahaha: co więcej, chudzielce puchły przy mniejszym obciążeniu. Byłam mokra. Ale przynajmniej czułam, że zrobiłam coś dobrego i poszłam o krok dalej. I nie oszukiwałam, jak co poniektóre panny na ilościach powtórzeń czy na zginaniu kolan :sss: Czyli progres jest.
I w ogóle chyba trochę zleciałam z gabarytów, portki na tyłku trzymają mi się już tylko dzięki szerokim biodrom :hahaha:
Mam nadzieję, że fat zamienia się na mięśnie :lalala:

Ahoj!
Obrazek Obrazek

Obrazek

"Najpierw cię ignorują. Potem śmieją się z ciebie. Później z tobą walczą. Później wygrywasz". Mahatma Gandhi
Awatar użytkownika
Kanas78
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2460
Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów

Nieprzeczytany post

01.12 Sobota

Trening: Bieg mieszany-trochę asfaltu, trochę krosu
Dystans: 7,05 km
Czas: 47min

Na wszelki wypadek po wczorajszych sztangach wzięłam się za szuranie, póki nie czułam zakwasów :hahaha:
No coś mnie tam ciągnie w lewym pośladku, ale nie ma tragedii. Na wszelki wypadek później schłodzę.
Dziękuję za dopingi, niestety nie mam wykupionego członkostwa GOLD na runtasticu i nie mogę podejrzeć wszystkich dopingujących. A jak się dziś szurao? W założeniu było 8 km. Zdołałam zrobić 7, ale po kolei. Na początek, że wiao-wiao fest. I kurde, coś mam z piszczelami-nie wiem, o co kaman, jakby ktoś stał z przodu i walił mnie rózgą po tych piszczelach-podcinało mi nogi. Przy rozciąganiu zrobiłam zapobiegawczo ćwiczenia przedbiegowe na shin splints i w miarę było ok. Później tak około 6 kilometra piszczele znów dały o sobie znać-nie mogłam podnosić wyżej nóg i trochę mnie to wybijało z rytmu. I bolała mnie łydka po stronie zewnętrznej (prawa) i prawa kostka. Ale to tam takie minimalne dolegliwości-schłodzę soboe te piszczelaki potem. Wyklepią się mam nadzieję :taktak:
No i napiszę, że ładnie mi wyszedł 1 kaem w tempie 6:20 i 3 kaem w tempie 5:50, ale nie napalam się tym. Później osłabłam i zależało mi tylko na tym, aby nie łapać 7 z przodu :hej:
Jeszcze nie do końca zarządzam swoim oddechem więc były dwie kolki: najpierw z prawej, później z lewej strony.
Ale ogólnie biegło się zarąbiście! Doszurałam do 7 i zarządziłam koniec biegu-nie ma co cisnąć na siłę, wszystko przyjdzie z czasem.
A teraz powinnam napisać, że idę sprzątać chatę ale o matko jak mi się nie chce.. więc nie wiem.

A teraz filmik dla tych, co myślą, że już wszystko w życiu osiągnęli i nie tylko :hejhej:

http://www.youtube.com/watch?v=R0N-AEgR ... ature=fvwp

Ahoj!
Obrazek Obrazek

Obrazek

"Najpierw cię ignorują. Potem śmieją się z ciebie. Później z tobą walczą. Później wygrywasz". Mahatma Gandhi
ODPOWIEDZ