Aniad1312 Run 4 fun - not 4 records ;)
Moderator: infernal
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
23 października 2012
Nie chciało mi się dzisiaj trenować. Ale wspominając to, co wczoraj i przedwczoraj w siebie wrzuciłam, rozsądek podpowiadał: Idź spalać... Ciężko, ciężko...Dzień był z serii 'padaka', bez werwy, bez zapału i wogle, z natłokiem myśli ile to jeszcze do zrobienia i czemu się wciąż nie wyrabiam
A potem był good news. Więc poszłam :uuusmiech:
Muzyczka w uszach..ciężko momentami było, bo przecież jednak ostatnio trochę się potrudziłam... ale w końcu przyszedł run for fun
Tak więc dzisiaj
10.2km po 5:20
Ostatnie dwa kaemy po 4:57 i 4:59. Zawsze się cieszę, jeśli udaje mi się pobiec poniżej 5/km, nawet jeśli to sekunda
A tym bardziej, że przeważnie pokonuję na ostatnich kilometrach wiadukt
Jeszcze jedno zdjęcie dorzucam A...bo mi się podoba Już prawie na finiszu chyba to było, tak mi się zdaje. No, w każdym bądź razie niedaleko od mety
for. Robert Cieślak
A, no i jeszcze z Kachitą biegniemy
Nie chciało mi się dzisiaj trenować. Ale wspominając to, co wczoraj i przedwczoraj w siebie wrzuciłam, rozsądek podpowiadał: Idź spalać... Ciężko, ciężko...Dzień był z serii 'padaka', bez werwy, bez zapału i wogle, z natłokiem myśli ile to jeszcze do zrobienia i czemu się wciąż nie wyrabiam
A potem był good news. Więc poszłam :uuusmiech:
Muzyczka w uszach..ciężko momentami było, bo przecież jednak ostatnio trochę się potrudziłam... ale w końcu przyszedł run for fun
Tak więc dzisiaj
10.2km po 5:20
Ostatnie dwa kaemy po 4:57 i 4:59. Zawsze się cieszę, jeśli udaje mi się pobiec poniżej 5/km, nawet jeśli to sekunda
A tym bardziej, że przeważnie pokonuję na ostatnich kilometrach wiadukt
Jeszcze jedno zdjęcie dorzucam A...bo mi się podoba Już prawie na finiszu chyba to było, tak mi się zdaje. No, w każdym bądź razie niedaleko od mety
for. Robert Cieślak
A, no i jeszcze z Kachitą biegniemy
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
25 października 2012
Fun-run dawno nie słuchane...a tak fajnie się przy tym biega!
Mój nos jakieś niespodziewane katharsis przeżywał, nie wiedzieć czemu Musiałam się kilka razy zatrzymać na akcję-chusteczka.
14.27km po 5:23
Całych kilometrów nie chce mi się wpisywać, ale....
13km - 4:50
14km - 4:28
Mogłabym sobie stojąc przed lustrem ten teges...
Fun-run dawno nie słuchane...a tak fajnie się przy tym biega!
Mój nos jakieś niespodziewane katharsis przeżywał, nie wiedzieć czemu Musiałam się kilka razy zatrzymać na akcję-chusteczka.
14.27km po 5:23
Całych kilometrów nie chce mi się wpisywać, ale....
13km - 4:50
14km - 4:28
Mogłabym sobie stojąc przed lustrem ten teges...
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
28 października 2012
Weekend szkoleniowo-nadmorski, więc:
Wczoraj: 10km po 5:25.
Niestety, nie po plaży, gdyż kiedy było jasno, ja nie miałam czasu na bieganie, a kiedy miałam czas (rano), to jeszcze było ciemno.
Dzisiaj:
Przed południem spacer 10km
No i jak wróciłam wieczorem do domu, to byłam zmęczona 6-godzinnym siedzeniem w autokarze...Miałam wrażenie, że tyłek mi się spłaszczył i zaraz odpadnie...
Co oznacza...
10.24km po 5:24
Weekend szkoleniowo-nadmorski, więc:
Wczoraj: 10km po 5:25.
Niestety, nie po plaży, gdyż kiedy było jasno, ja nie miałam czasu na bieganie, a kiedy miałam czas (rano), to jeszcze było ciemno.
Dzisiaj:
Przed południem spacer 10km
No i jak wróciłam wieczorem do domu, to byłam zmęczona 6-godzinnym siedzeniem w autokarze...Miałam wrażenie, że tyłek mi się spłaszczył i zaraz odpadnie...
Co oznacza...
10.24km po 5:24
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
31 października 2012
Październik: 210.5km
Jakoś mało....
13.48km po 5:24
Ostatnie 480m po 4:46, w ramach przebieżek na odmulenie.
Odebrałam wyniki (morfologia i inne takie) i się trochę zdziwiłam...
ps. A tak w ogóle to do szału mnie to halloween doprowadza. Polski zwyczaj jak się patrzy, ech....
Październik: 210.5km
Jakoś mało....
13.48km po 5:24
Ostatnie 480m po 4:46, w ramach przebieżek na odmulenie.
Odebrałam wyniki (morfologia i inne takie) i się trochę zdziwiłam...
ps. A tak w ogóle to do szału mnie to halloween doprowadza. Polski zwyczaj jak się patrzy, ech....
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
2 listopada 2012
10.53km po 5:25
Ostatnie 0.5 w charakterze przebieżki.
Ciężki bieg, po wczorajszym pobycie na cmentarzu drapiące gardło i coś jakby zaczątki kataru. Strasznie się umęczyłam, wypociłam chyba wszystkie płyny, które w sobie miałam.
Dzisiaj szłam przez cmentarz. Wieczór, ale pełen światła od zapalonych zniczy - symbol pamięci. Ale przecież to niemodne...Halloween górą...
Wyniki jednak ok. Ja osobiście uważam, że skrajności, nawet mieszczące się w normie, nie są rzeczą, która jest ok. No ale lekarz nie widzi nic złego, więc mu wierzę Ale magnez już zakupiłam
10.53km po 5:25
Ostatnie 0.5 w charakterze przebieżki.
Ciężki bieg, po wczorajszym pobycie na cmentarzu drapiące gardło i coś jakby zaczątki kataru. Strasznie się umęczyłam, wypociłam chyba wszystkie płyny, które w sobie miałam.
Dzisiaj szłam przez cmentarz. Wieczór, ale pełen światła od zapalonych zniczy - symbol pamięci. Ale przecież to niemodne...Halloween górą...
Wyniki jednak ok. Ja osobiście uważam, że skrajności, nawet mieszczące się w normie, nie są rzeczą, która jest ok. No ale lekarz nie widzi nic złego, więc mu wierzę Ale magnez już zakupiłam
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
6 listopada 2012
10.23km po 5:24
Miałam chęć na ranny trening, nawet kosztem snu.
Fajnie było. Co prawda nie ma to jak biec w rytmie Edka akurat w i pod największy wiatr ale co tam....potem już tylko padało....a pod koniec nastała jasność, cisza i spokój
Mam nadzieję, że to coś, co mi siedzi w oskrzelach i powoduje, że w trakcie biegu oddycham jak gruźlik, jednak sobie pójdzie przed niedzielą
ps. 2 dni bez słodyczy, to w moim wykonaniu już coś!
10.23km po 5:24
Miałam chęć na ranny trening, nawet kosztem snu.
Fajnie było. Co prawda nie ma to jak biec w rytmie Edka akurat w i pod największy wiatr ale co tam....potem już tylko padało....a pod koniec nastała jasność, cisza i spokój
Mam nadzieję, że to coś, co mi siedzi w oskrzelach i powoduje, że w trakcie biegu oddycham jak gruźlik, jednak sobie pójdzie przed niedzielą
ps. 2 dni bez słodyczy, to w moim wykonaniu już coś!
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
11 listopada 2012
2. Luboński Bieg Niepodległości
A miało być tak pięknie...
Brutto 51:16
Netto 50:45
śr. 5:02
Małe pocieszenie
Open Kobiety: 33/ 152
K 30: 10/50
1-5:00
2-5:05
3-4:58
4-4:58
5-5:05
6-5:09
7-5:12
8-5:10
9-5:00
10-4:44
Od początku...
Zaplanowałam dwa treningi - wtorek i czwartek. We wtorek poszłam pobiegać, ale w czwartek czułam tak ogromne zmęczenie całym tygodniem, że odpuściłam. Poradziłam się kilku znajomych, czy w ogóle warto wychodzić w pt/ sb na małe bieganko. Wszyscy odradzali. Najciekawszej rady udzielił mi Treneiro Krzyśko - "jeśli czujesz zmęczenie, pierwsza decyzja - odpuść zawody, a potem wyluzuj z treningami". Gdyby nie to, że fuksem załapałam się na listę i miały to być ostatnie zawody w tym roku, to posłuchałabym go i nie pojechała.
No ale pojechałam jednak...
Wstałam, oporządziłam się i w drogę. Dojechałam w 30min, bez problemu odnalazłam biuro zawodów ( a z moją orientacją terenie to nie lada wyczyn ). Odbiór pakietu w minutę. Poszłam się przebrać. Plan był, żeby biec w krótkich spodenkach, bluzka termiczna, krótka koszulka i CEPy. Po rozgrzewce, 10 min przed startem gnałam do depozytu oddać termiczną i buffa. I jak się okazało, to była właściwa opcja.
Zastanawiałam się, czy biec z muzyką. Zawsze to jakiś dopalacz, a skoro potrafię biec szybciej przy muzyce, to znaczy, że bez muzyki też bym mogła. Nie wiem, nie wiem...No w końcu decyduję się biec bez.
Start...
Na ulicach ludzie z flagami, z głośników "Rydwany Ognia", czuję wzruszenie, łzy...jakąś...dumę?
Na trasie biegu tłok, trudno kogoś wyprzedzić, w końcu jednak się udaje.
Biegnę, jest ok. Mija 1km - po 5:00. Takie tempo utrzymać byłoby ok, a potem przyspieszać. Biegnę dalej, 2km po 5:05. Jest w miarę ok, chociaż nie oddycha mi się lekko. Cały tydzień oskrzela dawały o sobie znać - o głębokim wdechu mogłam zapomnieć, kłucie pod prawą łopatką i w prawej piersi na szczęście ustąpiło, ale dyskomfort pozostał. No nic, biegnę dalej. 3km po 4:58. Zaczyna się jakoś cięzko biec, nogi kołkowate, ciężar przy oddechu, na dodatek zaczynają mi się odzywać piszczele. No, ale to nie pierwszyzna i na pewno po 1-2km zamilkną... Yhym, trzymały do 7km chyba, skubane
Gdzieś ok 5km zaczynają się podbiegi. Pomna rady kolegi "Jeśli wyprzedzasz na podbiegu, to znaczy, że za szybko biegniesz i to się później zemści" nie piłuję za mocno, zresztą nie mam za bardzo siły i chęci. Tempo mi słabnie. Kiedy to zauważam, zaczynam tracić motywację, bo wiem, że wyniku nie zrobię. W myślach nucę sobie, bo o tej piosence myślałam, coby jej nie zabrać dzisiaj na bieg.
Mimo wszystko biegnę dalej z nadzieją, że podbiegi się jednak już skończą. Nie skończyły
Pomimo tego, że lekko nie jest, zaczynam powoli wyprzedzać. Nie jakoś szałowo, ale jednak. To mi dodaje sił, bo pokazuje, że mimo wszystko, mimo że zwolniłam to i tak jest dobrze...
Piszczele odpuszczają, coby oddać pole działania delikatnej kolce... Uroczo Mam nadzieję, że ten koszmarny podbieg jest już ostatnim. W końcu!!! Trochę przyspieszam, do pokonania jeszcze 2km. Jestem mimo wszystko sfrustrowana i chcę mety!!! Kiedy wybiegam na ostatnią prostą znajduję jeszcze energię na lekkie przyspieszenie, a 200-300m od mety robię w końcu użytek z moich długich nóg, co to ich nie mogłam podnieść na trasie Doping, który miałam od biegacza po mojej lewej "Brawo Ania!" dał mi siłę, ktokolwiek to był - DZIĘKUJĘ Tylko zdążyłam podnieść rękę w geście wdzięczności
I w końcu META
....
To co czułam na trasie, te piszczele, problemy z oddychaniem, to pikuś z moim samopoczuciem PO biegu.
Tak źle nie czułam się dawno...Nawet nie wiem jak to nazwać. Wiem, że pobiegłam Poznań i Szamotuły i zrobiłam to dobrze. 2 życiówki w końcu. Wiem, że byłam zmęczona, w tygodniu się nie wysypiam. Oskrzela dołożyły swoje.
Ale mimo wszystko wierzyłam, że dam radę złamać te 50min choć o sekundę. Najgorsze to były te myśli, że biegam już 2,5 roku i co? Tylko raz udało mi się zejść poniżej 50min a chciałabym jednak, aby to było constans, mniej lub więcej, ale jednak.
Nie potrafiłam się cieszyć, a bardzo mi tej mojej radości brakowało
Oczywiście, wiele startów przede mną itd itp. Ale te zawody chciałam dobrze pobiec. I wiem, że to sobie poukładam w głowie, wyciągnę wnioski. I będzie fun Dzisiaj jednak jakoś mi smutnawo....
...
Po biegu - Brat & Co. Pyszny rogal - jeden, na więcej nie miałam ochoty (co dla Gife będzie trudne do przyjęcia I Zuzka - wszystkie smutki odeszły na ten czas spędzony z maluszkiem
Dziękuję wszystkim, którzy mnie wspierali przy moim zdołowaniu: Kanas, Wolf, Kwitka!!, Grzesiu, Robert, Mirek, Kachita - jesteście nieocenieni
I jakkolwiek mój wynik szału nie robi, tak medal przepiękny jest
2. Luboński Bieg Niepodległości
A miało być tak pięknie...
Brutto 51:16
Netto 50:45
śr. 5:02
Małe pocieszenie
Open Kobiety: 33/ 152
K 30: 10/50
1-5:00
2-5:05
3-4:58
4-4:58
5-5:05
6-5:09
7-5:12
8-5:10
9-5:00
10-4:44
Od początku...
Zaplanowałam dwa treningi - wtorek i czwartek. We wtorek poszłam pobiegać, ale w czwartek czułam tak ogromne zmęczenie całym tygodniem, że odpuściłam. Poradziłam się kilku znajomych, czy w ogóle warto wychodzić w pt/ sb na małe bieganko. Wszyscy odradzali. Najciekawszej rady udzielił mi Treneiro Krzyśko - "jeśli czujesz zmęczenie, pierwsza decyzja - odpuść zawody, a potem wyluzuj z treningami". Gdyby nie to, że fuksem załapałam się na listę i miały to być ostatnie zawody w tym roku, to posłuchałabym go i nie pojechała.
No ale pojechałam jednak...
Wstałam, oporządziłam się i w drogę. Dojechałam w 30min, bez problemu odnalazłam biuro zawodów ( a z moją orientacją terenie to nie lada wyczyn ). Odbiór pakietu w minutę. Poszłam się przebrać. Plan był, żeby biec w krótkich spodenkach, bluzka termiczna, krótka koszulka i CEPy. Po rozgrzewce, 10 min przed startem gnałam do depozytu oddać termiczną i buffa. I jak się okazało, to była właściwa opcja.
Zastanawiałam się, czy biec z muzyką. Zawsze to jakiś dopalacz, a skoro potrafię biec szybciej przy muzyce, to znaczy, że bez muzyki też bym mogła. Nie wiem, nie wiem...No w końcu decyduję się biec bez.
Start...
Na ulicach ludzie z flagami, z głośników "Rydwany Ognia", czuję wzruszenie, łzy...jakąś...dumę?
Na trasie biegu tłok, trudno kogoś wyprzedzić, w końcu jednak się udaje.
Biegnę, jest ok. Mija 1km - po 5:00. Takie tempo utrzymać byłoby ok, a potem przyspieszać. Biegnę dalej, 2km po 5:05. Jest w miarę ok, chociaż nie oddycha mi się lekko. Cały tydzień oskrzela dawały o sobie znać - o głębokim wdechu mogłam zapomnieć, kłucie pod prawą łopatką i w prawej piersi na szczęście ustąpiło, ale dyskomfort pozostał. No nic, biegnę dalej. 3km po 4:58. Zaczyna się jakoś cięzko biec, nogi kołkowate, ciężar przy oddechu, na dodatek zaczynają mi się odzywać piszczele. No, ale to nie pierwszyzna i na pewno po 1-2km zamilkną... Yhym, trzymały do 7km chyba, skubane
Gdzieś ok 5km zaczynają się podbiegi. Pomna rady kolegi "Jeśli wyprzedzasz na podbiegu, to znaczy, że za szybko biegniesz i to się później zemści" nie piłuję za mocno, zresztą nie mam za bardzo siły i chęci. Tempo mi słabnie. Kiedy to zauważam, zaczynam tracić motywację, bo wiem, że wyniku nie zrobię. W myślach nucę sobie, bo o tej piosence myślałam, coby jej nie zabrać dzisiaj na bieg.
Mimo wszystko biegnę dalej z nadzieją, że podbiegi się jednak już skończą. Nie skończyły
Pomimo tego, że lekko nie jest, zaczynam powoli wyprzedzać. Nie jakoś szałowo, ale jednak. To mi dodaje sił, bo pokazuje, że mimo wszystko, mimo że zwolniłam to i tak jest dobrze...
Piszczele odpuszczają, coby oddać pole działania delikatnej kolce... Uroczo Mam nadzieję, że ten koszmarny podbieg jest już ostatnim. W końcu!!! Trochę przyspieszam, do pokonania jeszcze 2km. Jestem mimo wszystko sfrustrowana i chcę mety!!! Kiedy wybiegam na ostatnią prostą znajduję jeszcze energię na lekkie przyspieszenie, a 200-300m od mety robię w końcu użytek z moich długich nóg, co to ich nie mogłam podnieść na trasie Doping, który miałam od biegacza po mojej lewej "Brawo Ania!" dał mi siłę, ktokolwiek to był - DZIĘKUJĘ Tylko zdążyłam podnieść rękę w geście wdzięczności
I w końcu META
....
To co czułam na trasie, te piszczele, problemy z oddychaniem, to pikuś z moim samopoczuciem PO biegu.
Tak źle nie czułam się dawno...Nawet nie wiem jak to nazwać. Wiem, że pobiegłam Poznań i Szamotuły i zrobiłam to dobrze. 2 życiówki w końcu. Wiem, że byłam zmęczona, w tygodniu się nie wysypiam. Oskrzela dołożyły swoje.
Ale mimo wszystko wierzyłam, że dam radę złamać te 50min choć o sekundę. Najgorsze to były te myśli, że biegam już 2,5 roku i co? Tylko raz udało mi się zejść poniżej 50min a chciałabym jednak, aby to było constans, mniej lub więcej, ale jednak.
Nie potrafiłam się cieszyć, a bardzo mi tej mojej radości brakowało
Oczywiście, wiele startów przede mną itd itp. Ale te zawody chciałam dobrze pobiec. I wiem, że to sobie poukładam w głowie, wyciągnę wnioski. I będzie fun Dzisiaj jednak jakoś mi smutnawo....
...
Po biegu - Brat & Co. Pyszny rogal - jeden, na więcej nie miałam ochoty (co dla Gife będzie trudne do przyjęcia I Zuzka - wszystkie smutki odeszły na ten czas spędzony z maluszkiem
Dziękuję wszystkim, którzy mnie wspierali przy moim zdołowaniu: Kanas, Wolf, Kwitka!!, Grzesiu, Robert, Mirek, Kachita - jesteście nieocenieni
I jakkolwiek mój wynik szału nie robi, tak medal przepiękny jest
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
13 listopada 2012
Mój słownik przyswaja nowe słowo: "Roztrenowanie". Całkiem dobrowolnie
Pójdę biegać wtedy, kiedy poczuję na to chęć. Może w sobotę, może w niedzielę, a może jeszcze później...Wciąż czuję się zmęczona.
A poza tym, nie wiem, czemu się tak przejęłam w niedzielę Przeszło...Dzięki Wam wszystkim!
Widać było mi to potrzebne, żeby przypomnieć sobie, jak wiele mam
Mój słownik przyswaja nowe słowo: "Roztrenowanie". Całkiem dobrowolnie
Pójdę biegać wtedy, kiedy poczuję na to chęć. Może w sobotę, może w niedzielę, a może jeszcze później...Wciąż czuję się zmęczona.
A poza tym, nie wiem, czemu się tak przejęłam w niedzielę Przeszło...Dzięki Wam wszystkim!
Widać było mi to potrzebne, żeby przypomnieć sobie, jak wiele mam
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
17 listopada 2012
Roztrenowania koniec Moje spodnie wołają: "litości!!!", więc wiecie...ten teges... i pojawiła się chęć biegowa, takie oto 2w1
Nie wyspałam się straszliwie po kręglach klubowych zakończonych tańcami Spać od 3 do 8 to nie jest fajne...Już się człowiek tak poimprezowo nie regeneruje jak dawniej. A co to będzie dalej? w końcu za 4 lata stuknie mi 40ka... Good news to taki, że w końcu przestała mnie boleć głowa
Tak więc:
7.87km po 5:22
10 setek plus marsz--> 4:20/ 4:28/ 4:38/ 4:04/ 4:05/ 4:00/ 4:08/
4:20/ 4:03/ 4:00
i widać po tempie przebieżkowym, żem zmęczona byłam
2.06km po 5:19
Jutro będę chciała coś dłuższego+tempowo. Trzeba nóżkom przypomnieć, że mają ładnie wyglądać, bo to roztrenowanie coś im nie służy...
ps. Namawiają mnie na morsowanie Jeszcze nie uległam
Roztrenowania koniec Moje spodnie wołają: "litości!!!", więc wiecie...ten teges... i pojawiła się chęć biegowa, takie oto 2w1
Nie wyspałam się straszliwie po kręglach klubowych zakończonych tańcami Spać od 3 do 8 to nie jest fajne...Już się człowiek tak poimprezowo nie regeneruje jak dawniej. A co to będzie dalej? w końcu za 4 lata stuknie mi 40ka... Good news to taki, że w końcu przestała mnie boleć głowa
Tak więc:
7.87km po 5:22
10 setek plus marsz--> 4:20/ 4:28/ 4:38/ 4:04/ 4:05/ 4:00/ 4:08/
4:20/ 4:03/ 4:00
i widać po tempie przebieżkowym, żem zmęczona byłam
2.06km po 5:19
Jutro będę chciała coś dłuższego+tempowo. Trzeba nóżkom przypomnieć, że mają ładnie wyglądać, bo to roztrenowanie coś im nie służy...
ps. Namawiają mnie na morsowanie Jeszcze nie uległam
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
18 listopada 2012
Wyspałam się, chyba z 10h.
Dzisiaj miało być biegowo dłużej, ale w trakcie zmieniłam zdanie. Ciężko jakoś było. Co chwilę musiałam się zatrzymywać na akcję "ulżyj swojemu nosowi", a ponadto po 10km zaczęły mnie męczyć oskrzela, więc zastosowałam zasadę, która jest znana tu wszem i wobec, cokolwiek oznacza...czyli..."słuchaj swojego organizmu"
13.45km po 5:26
6 setek: 4:19/ 4:10/ 4:02/ 3:57/ 4:01/ 3:38 --> szału nadal nie ma, ale lepiej niż wczoraj...
1.70km po 5:09
"Town of Runners" zakupiłam, obejrzałam. Fajny. Te 13-letnie dzieciaki mają takie wahadła, których nawet ja po 10 latach trenowania nie będę w stanie osiągnąć
Ok, a teraz czas na podsumowanie...
2012 - 9 startów (2011- 15 startów)
2 życiówki - Poznań 42,195 --> 4:02:55 (z 4:11:27 w 2011r.) oraz Szamotuły 21,097--> 1:50:18 (z 1:52:49 z 2010r.)
No i to by było na tyle
P.S. Z dedykancją dla Fejsbukowego Koła Wspomnień Jomaha-Jomaso
Wyspałam się, chyba z 10h.
Dzisiaj miało być biegowo dłużej, ale w trakcie zmieniłam zdanie. Ciężko jakoś było. Co chwilę musiałam się zatrzymywać na akcję "ulżyj swojemu nosowi", a ponadto po 10km zaczęły mnie męczyć oskrzela, więc zastosowałam zasadę, która jest znana tu wszem i wobec, cokolwiek oznacza...czyli..."słuchaj swojego organizmu"
13.45km po 5:26
6 setek: 4:19/ 4:10/ 4:02/ 3:57/ 4:01/ 3:38 --> szału nadal nie ma, ale lepiej niż wczoraj...
1.70km po 5:09
"Town of Runners" zakupiłam, obejrzałam. Fajny. Te 13-letnie dzieciaki mają takie wahadła, których nawet ja po 10 latach trenowania nie będę w stanie osiągnąć
Ok, a teraz czas na podsumowanie...
2012 - 9 startów (2011- 15 startów)
2 życiówki - Poznań 42,195 --> 4:02:55 (z 4:11:27 w 2011r.) oraz Szamotuły 21,097--> 1:50:18 (z 1:52:49 z 2010r.)
No i to by było na tyle
P.S. Z dedykancją dla Fejsbukowego Koła Wspomnień Jomaha-Jomaso
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
20 listopada 2012
10.1km po 5:20
Rano mogłam wyglądać tak I prawie wyglądałam, z wyjątkiem ostatniego obrazka
Za ciepło się ubrałam. Jakbym śmignęła w krótkim rękawku, nic by się nie stało. Bluzę Asicsa bardzo lubię, ale nie wtedy, gdy jest mi w niej za gorąco. No...myślałam, że o tej porze może być jeszcze lekko mroźno. A tu niespodzianka, bo nie było. Ha!
Udanego dnia
10.1km po 5:20
Rano mogłam wyglądać tak I prawie wyglądałam, z wyjątkiem ostatniego obrazka
Za ciepło się ubrałam. Jakbym śmignęła w krótkim rękawku, nic by się nie stało. Bluzę Asicsa bardzo lubię, ale nie wtedy, gdy jest mi w niej za gorąco. No...myślałam, że o tej porze może być jeszcze lekko mroźno. A tu niespodzianka, bo nie było. Ha!
Udanego dnia
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
23 listopada 2012
Miałam dzisiaj się polenić. Ale jakieś takie słoneczko się zaczęło...że niby zza chmurki...Nogi wołały o odmulenie...
Pobiegałam. Tak właśnie - pobiegałam, a nie "poszłam na trening". Choć to, co poniżej wygląda wręcz odwrotnie, ale już ja wiem, co mi w głowie siedzi. No..powiedzmy...
Najpierw 4.17km po 5:41
Przebieżki (setka + setka) sztuk 10--> 4:13/ 4:29/ 4:22/ 4:26/ 4:02/ 4:22/ 4:15/ 4:08/ 4:15/ 4:43
Interwały (hmmm, czy aby na pewno mogę tak powiedzieć...?) (dwusetka+setka) 5 sztuk --> 3:55/ 4:07/ 4:06/ 4:01/ 3:57
Powrót 2.10km po 5:24
No widać, że forma buch (!) w dół poszła - po tempie przebieżek i interwałów. Zauważam, ale nie martwi mnie to.
Fajnie było, taki krótszy trening niż moja zwykła dyszka. Może sobie będę robić takie właśnie krótsze wypady, a szybsze. I zobaczę, co się będzie działo.
Pozdrowienia dla Kanas i Panucciego
Miałam dzisiaj się polenić. Ale jakieś takie słoneczko się zaczęło...że niby zza chmurki...Nogi wołały o odmulenie...
Pobiegałam. Tak właśnie - pobiegałam, a nie "poszłam na trening". Choć to, co poniżej wygląda wręcz odwrotnie, ale już ja wiem, co mi w głowie siedzi. No..powiedzmy...
Najpierw 4.17km po 5:41
Przebieżki (setka + setka) sztuk 10--> 4:13/ 4:29/ 4:22/ 4:26/ 4:02/ 4:22/ 4:15/ 4:08/ 4:15/ 4:43
Interwały (hmmm, czy aby na pewno mogę tak powiedzieć...?) (dwusetka+setka) 5 sztuk --> 3:55/ 4:07/ 4:06/ 4:01/ 3:57
Powrót 2.10km po 5:24
No widać, że forma buch (!) w dół poszła - po tempie przebieżek i interwałów. Zauważam, ale nie martwi mnie to.
Fajnie było, taki krótszy trening niż moja zwykła dyszka. Może sobie będę robić takie właśnie krótsze wypady, a szybsze. I zobaczę, co się będzie działo.
Pozdrowienia dla Kanas i Panucciego
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
25 listopada 2012
Dzisiaj feel-run.
Normalnie dane w Garminiaku mam tak ustawione: czas, dystans, tempo.
Dziś zdecydowałam się ustawić tylko czas. Chciałam pobiec na czuja, bez nieustannego kontrolowania tempa i zobaczyć, co z tego wyjdzie. Założenie było min 1,5h, tak żeby się nie ślimaczyć, ale czuć się w miarę komfortowo i lekko. Autolapy pokazały, że...wyszło fajnie i niemal równo
Przez 1,5h przebiegłam 16.45km średnio po 5:28.
1-5:30
2-5:38
3-5:28
4-5:22
5-5:31
6-5:31
7-5:30
8-5:28
9-5:28
10-5:26
11-5:25
12-5:24
13-5:26
14-5:27
15-5:21
16-5:27
0.45-5:35
Potem 10 setek
4:41/ 4:06/ 4:43/ 3:41/ 4:40/ 3:56/ 4:26/3:52/ 4:20/ 3:49
Nadal tempo setek nie powala, ale biegło się lżej niż w piątek, no i 3 razy poniżej 4min/km.
I miałam bonus, bo w którejś przerwie w marszu usłyszałam trzask jakiś, więc się rozejrzałam. Za chwilę rozległ się inny dźwięk - dzięcioł zaczął pracę - bajka! I nawet udało mi się go dostrzec! Po chwili usłyszałam drugiego, ale ten się skrył gdzieś w liściach i niestety...
I powrót w idealnie równym tempie
1-5:14
2-5:14
Muszę przyznać, że świetnie mi się biegło. Nie patrząc na tempo, ale biorąc pod uwagę swoje samopoczucie - będzie powtórka z rozrywki
Dzisiaj feel-run.
Normalnie dane w Garminiaku mam tak ustawione: czas, dystans, tempo.
Dziś zdecydowałam się ustawić tylko czas. Chciałam pobiec na czuja, bez nieustannego kontrolowania tempa i zobaczyć, co z tego wyjdzie. Założenie było min 1,5h, tak żeby się nie ślimaczyć, ale czuć się w miarę komfortowo i lekko. Autolapy pokazały, że...wyszło fajnie i niemal równo
Przez 1,5h przebiegłam 16.45km średnio po 5:28.
1-5:30
2-5:38
3-5:28
4-5:22
5-5:31
6-5:31
7-5:30
8-5:28
9-5:28
10-5:26
11-5:25
12-5:24
13-5:26
14-5:27
15-5:21
16-5:27
0.45-5:35
Potem 10 setek
4:41/ 4:06/ 4:43/ 3:41/ 4:40/ 3:56/ 4:26/3:52/ 4:20/ 3:49
Nadal tempo setek nie powala, ale biegło się lżej niż w piątek, no i 3 razy poniżej 4min/km.
I miałam bonus, bo w którejś przerwie w marszu usłyszałam trzask jakiś, więc się rozejrzałam. Za chwilę rozległ się inny dźwięk - dzięcioł zaczął pracę - bajka! I nawet udało mi się go dostrzec! Po chwili usłyszałam drugiego, ale ten się skrył gdzieś w liściach i niestety...
I powrót w idealnie równym tempie
1-5:14
2-5:14
Muszę przyznać, że świetnie mi się biegło. Nie patrząc na tempo, ale biorąc pod uwagę swoje samopoczucie - będzie powtórka z rozrywki