Iwan pisze:
Ja biegłem na stoper. Oznaczenia nie są mi do niczego potrzebne. Po czasie mniej więcej wiem ile mi zostało do mety i jak gospodarować siłami.
10 km to nie jest na tyle długi bieg, by na podstawie treningów nie wyczuć na ile się biegnie zawody.
Przychylam się do zdania przedmówców. Zrobiłem 42:18, dwa lata biegam, ale co do sekundy to nie umiem sam tempa utrzymać bez stopera albo GPS-a. Gratuluję Ci takich umiejętności i zazdroszczę.
Iwan pisze:
Krasus pisze: a rozsądne ustawienie się pozwala na sensowny bieg już po kilkuset metrach
Tak. Tyle że to "rozsądne ustawienie " (czytaj: cwaniackie) preferowała większość biegaczy ustawiając się na czasy, o których mogą tylko pomarzyć.
Do tego jeśli cię zwolnią na tych pierwszych "kilkuset metrach", a resztę biegu zasuwasz slalomem, to o życiówce możesz zapomnieć. Nie ma więc sensu cisnąć.
Więc po co tu się dodatkowo stresować oznaczeniami "co kilometr"?
Dlaczego rozsądne musi być cwaniackie? Marzyłem o 42 wczoraj, więc stanąłem trochę za pacem na 40, czyli tak jak powinienem. Uważam, że było to rozsądne i przyniosło efekt.
Jedynym poważnym problemem była strefa sponsorska, która wolno biegła zwartą grupą. Ale to nie wina cwaniaków biegaczy tylko zasad ustalonych na linii sponsor-WOSiR. Jasne, że nawet w elicie stają osoby, które nie biegną szybko (na przykład popularny "Gazownik") i wkurzają innych. Ale wyprzedzania na pierwszych metrach nie unikniesz nigdy. No chyba, że staniesz w pierwszym rzędzie;)
Ogólnie to moim zdaniem wszystko zależy od podejścia. Ja na takich biegach zakładam, że pierwsze kilkaset metrów będzie tłoczno i czasem uciekam na chodnik, by większą grupę osób wyprzedzić. Jeśli Ci się to nie podoba - nie startuj, przecież nikt Cię nie zmusza, a przed każdym biegiem wiadomo, że tak będzie. BN i tak jest tu jednym z najlepszych biegów, bo są strefy startowe, zające itd.