Chodzi mi o to, że nie można popadać w paranoję w drugą stronę i robić dogłębnej analizy wszystkiego, co się je (przynajmniej na naszym, amatorskim poziomie). Czasami jest to nawet niemożliwe, jeżeli się dużo podróżuje, jada "na mieście" itp.kisio pisze: Podejście 'ciężko trenuję więc mogę żreć co chcę' jest niczym więcej niż pewną wariacją na temat cudownej diety 'żryj mniej'.
Oczywiście, że o wiele lepiej byłoby zjeść jajko czy banana zamiast tego batonika, ale myśle, że jak sobie jednego dziennie zjem, to wpływu to na moją wagę mieć nie będzie

Pisząc, że można jeść wszystko raczej miałem na myśli to, że nie powinno się unikać żadnej z grup składników odżywczych (głównie chodzi o tłuszcze). W każdym razie w mojej diecie próżno szukać chipsów, napojów gazowanych, hamburgerów, pizz, alkoholu itp. Nie widze natomiast przeszkód, żeby zjeść w niedzielę typowy obiad żłożony np ze schabowego smażonego na tłuszczu czy od czasu do czasu białą kiełbasę na śniadanie
