Mam na imię Krzysiek.38 lat i mieszkam pod Krakowem.
Przygodę z bieganiem zacząłem w listopadzie 2011.
Początek był bardzo trudny.400-500m truchtu,marsz i itd.Dziennie wychodziło 3-4km.
Jak to zwykle bywa u początkujących progres był szybko zauważalny.
Pierwszą 15-tkę przebiegłem w wigilię zeszłego roku.Było to bardzo motywujące,a i samo bieganie
sprawiało mi ogromną przyjemność.
Moja waga kształtowała się wtedy w okolicy 96kg przy 180cm wzrostu.
Pierwsza myśl o maratonie zaświtała mi w sylwestra.Może dam radę?
Nie zastanawiając się długo zapisałem się na Cracovia Maraton.
Biegałem wtedy 3 razy w tygodniu wg.planu pod maraton.
Okazał się jednak zbyt ciężki jak na początkującego i postanowiłem zmienić na plan pod połówkę.
Wystartowałem w marcu w Półmaratonie Marzanny jako test przed CM.
W kwietniu na treningu po raz pierwsz w życiu przebiegłem 30km i to przekonało mnie,że maraton
jest do "zrobienia".
Mój kilometraż tygodniowy wahał się pomiędzy 35-50km.
Pierwszy maraton okazał się baaardzo ciężki i z niezaleczoną kontuzją skończyłem z czasem 4h26'07".
Póżniej były jeszcze starty na 10km w Skawinie,Interrunie w Krakowie,a także Bukownie.
A na 15km "W Pogoni za Żubrem" w Niepołomicach.
Od lipca tego roku zacząłem poważne przygotowania do jesiennego maratonu.
Wybór padł na słowackie Koszyce.
Kilmetaż zwiększył się do 70-90/tydz w 5-6 treningach.
We wrześniu na dwa tygodnie przed maratonem zaliczyłem jeszcze start na 10km,który miał
wskazać na jakim poziomie jestem.Był to Capgeminirun w Krakowie.
W ciągu trzech miesięcy przygotowań do maratonu przebiegłem ponad 1000km.
Aktualnie mój przebieg od początku biegania,czyli listopada zeszłego roku
to tylko nieco ponad 2 tys. kilometrów,a waga to 79 kg.
Poniżej relacja z mojego biegu w Koszycach.
7.10.2012
MARATON KOSZYCE
W niedzielę 7 października odbył się 89 Międzynarodowy Maraton Pokoju w Słowackich Koszycach.
Już dnia poprzedniego widać było przygotowania do tej imprezy.Wieczorem o 19-tej zamknięto część ulic
w centrum miasta i za korowodem policyjnym biegły dzieci z pochodnią do pomnika Filipidesa,legendarnego
maratończyka i zapaliły znicz.Później przemowa władz miasta i przedstawienie elity biegaczy.
Widać,że miasto "żyje"maratonem.
Odbiór pakietu,kaucja 5 euro za chip wiązany do buta.Pasta party.
Nazajutrz o godzinie 9 rano miał odbyć się start.
Już na rozgrzewce czułem niezaleczoną kontuzje czworogłowego prawej nogi.Ale byłem dobrej myśli.
Pogoda wyśmienita do biegania.15 stopni,pochmurno i słabiutki wiatr

Start podzielony był na tych co biegną królewski (ponad 1000 biegaczy)dystans i tych co półmaraton(ok.2100)
Ze względu mój czas z debiutu w CM 2012 (4:26) zostałem przydzielony do ostaniej strefy.
Zakładałem jednak szybszy bieg i ruszyłem w kierunku baloników na 3:30.
Mój numer 553.Skrzętnie pilnowali stref i nie wpuścili mnie.

Przeskoczyłem przez barierki ostatniej strefy,potem pod taśmami przeszedłem
przed baloniki na 3:30.
Wystrzał startera i ruszyliśmy.Cały czas kontrola tempa i uważanie pod nogi,gdyż pierwszy kilometr był po
nierównej kostce brukowej.
Kontuzjowana noga trochę bolała,ale mniej niż zwykle.Chyba adrenalina zrobiła swoje.
Postanowiłem pobić się o godzinę z CM i takie tempo założyłem.
Pierwsza 5-ka 24'23"(4:53/km).Idealnie.
Punkt odżywczy dobrze zorganizowany.Najpierw izo w małej buteleczce.A za chwilę wziąłem kubek z woda.
Jak na razie opuściłem banany,czekolade i cukier w kostkach.
10 km 48'25".Troche za szybko.Biegłem na 3:25.
Mimo braku pragnienia(pogoda dalej super,czasem lekki deszczyk dla ochłody)cały czas izo i woda.
Na 15km 1h12'41" czyli cały czas równe tempo na 3:25.
Samopoczucie extra

Doping słowaków przerósł moje oczekiwania.Wychodzili całymi rodzinami na ulice.
Półmetek 1:42:29.Garmin dodał 110m.
Została jeszcze jedna pętla do przebiegnęcia.Tym razem juz tylko maratończycy.
Trasa mimo,że opisana jako płaska(7 metrów różnicy poziomów)opiewała w kilkanaście krótkich podbiegów i zbiegów
na mostach.Garmin na całej trasie pokazał 225m podbiegów

Biegło się dalej komfortowo.Na 25km tempo dalej 4'52''/km.
Od 10km lapowałem co 5-tke,żeby uniknąć błedu naddanego przez Garmina.
Po drodze wyprzedziłem kilku biegaczy i dołączyłem do kilku osobowej grupki.
Oddechowo czułem się znakomicie.Współtowarzysze sapali i dyszeli a u mnie powolny,regularny oddech.
Grupka biegła minimalnie wolniej ok.4'57"-4'59"/km.Jednak stwierdziłem,że nie będe jej wyprzedzał.
Zwłaszcza,że teraz zerwał się już spory wiaterek.
Ok.28km zacząłem się martwić.Kontuzjowana noga zaczęła pobolewać.
Jednak najgorsze dopiero miało nadejść.29km punkt odżywczy(tym razem już był banan).
Zachłysnąłem się woda i strasznie mnie przytkało.Ale za 200-250m juz było OK i dogoniłem grupkę.
Do 30km tempo nieco poniżej 5min/km.Dalej zapas na 3:26.
Oddechowo dalej w porządku.Nogi jednak zaczęły odmawiać posłuszeństwa.
Grupa zaczęła sie powoli oddalać a ja byłem bezradny.
Myśłałem jak to możliwe,przecież w przygotowaniach do maratonu miałem 7 wybiegań powyżej 30km,a tu
w najważniejszym momencie nogi nie podają!
To był początek maratońskiej "ściany"

Przewaga nad balonikami dalej ok.350-400m,ale wiedziałem,że będzie maleć.
Zaczęła się walka z samym sobą.Ogromny ból mięśni czworogłowych sprawił,że zwolniłem.
30-35km to śr.tempo 5'24"/km.I na tym nie koniec.
Teraz przewaga nad balonikami zmalała do minuty.Przy znaku 36km grupa na 3:30 mnie "rozjechała".
Ponieważ oddechowo byłem cały czas OK,próbowałem się zebrać i biec z nimi.
Wytrzymałem 200-250m i to był przysłowiowy gwóźdź do trumny.
Teraz juz było tylko gorzej.Kolejne 2 km biegłem ze słowaczką,która walczyła z oddechem a ja z mięśniami.
Aż wstyd pisać,że Garmin pokazywał 6:15-6:30/km.Psychicznie byłem rozbity

Prawdę powiedziawszy nie miałem ochoty kontynuować tego pseudo biegu/truchtu.
Teraz to mnie wyprzedzali,ja sporadycznie jak kogoś kurcze łapały.
Na 41km policzyłem,że 3:40 jest do zrobienia.
Tempo 5'40-5"50/km to wszystko na co było mnie stać.Finisz w tempie 4'15"/km
i wreszcie upragniona META

Czas netto 3:39:52 (brutto 3:40:09)
Open 342/830
dystans / czas ogółem / czas odcinka / tempo
5km / 24'23" / 24'23" / 4'53"/km
10km / 48'25" / 24'02" / 4'48"/km
21,1km / 1:42'35" / 54'10" / 4'52"/km
30km / 2:26"47" / 44'12" / 4'58"/km
35km / 2:53'52" / 27'05" / 5'25"/km
40km / 3:26'33" / 32'41" / 6'32"/km
42,195km / 3:39'52" / 13'04" / 5'57"/km
42,195 km - 3:39'52" (5'13"/km) PB