No to i ja się pochwalę. Ciągłego biegu nie miałam wcale na dzisiaj w planie. "Pomogły" mi w tym dwie okoliczności. Po pierwsze - zmieniłam trasę biegu - pierwszy raz biegłam równymi chodnikami i ścieżkami rowerowymi - a nie lasem, gdzie trzeba uważać jak się stawia stopy. Różnica jest ogromna. Żadnych kurczy łydek na podbiegach, bólu śródstopia i głębokiej zadyszki.
Po drugie - biegłam już po zmroku - po chodniku, ale obok mojego ulubionego lasku. W pewnym momencie zaczął gonić mnie nagi facet (tak, tak). Na prawdę przestało mi wtedy przeszkadzać cokolwiek. Zdziwiłam się, że mam takie możliwości, mimo moich 39 lat.
(Biegaczkom z Częstochowy odradzam wieczorne bieganie wzdłuż Fieldorfa-Nila przy Promenadzie i Lasku Aniołowskim).
Tak czy siak - bardziej jestem dumna z siebie niż przestraszona.
I jeszcze jedno - moje BMI już w normie; nic mi się nie trzęsie

, od miesiąca nie miałam ani jednego skoku ciśnienia, nie boli mnie już głowa. Śpię jak dzidziuś już o 22.00 (z tego to akurat mój facet się nie cieszy

)