Kachita, ja na szczęście nie miałam czasu wygooglować takich zdjęć przed wyprawą.

Jak już dotraliśmy na te 2100m około, to wokół nas była niezła mgła. Zatrzymaliśmy się pod tablicą informacyjną, włożyliśmy sprzęt (kask, uprząż, lonża) i oboje z mężem byliśmy przekonani, że ruszymy takim małym "wąwozem" po naszej lewej. Tymczasem dowodzący ekspedycją wskazał w stronę pionowej ściany po prawej.

Po pierwszych dwoch metrach bylam zdecydowana zawrocic, ale uleglam zapewnieniom, ze to poczatek taki hardcorowy, a potem latwiej. Np. tak jak na zdjęciu widać.

Lożna wypięła mi się z kabla raz, własnie w czasie pierwszego kryzysu, ponoc tylko dlatego, że jej nie dopięłam. A na przejściu nachylonym tak na 100 stopni sprawdziłam, jak trzyma, gdy ręce nie utrzymają. Faktycznie, przy szarpnieciu sama sie nie rozpina, zawisłam.
