Odgrzebie starego kotleta, "biegam" trzeci sezon, w polowie wakacji podczas grania w pilke pekla mi V kosc w prawej stopie. Po dwoch miesiacach bez biegania wracam do formy. Poczatki byly ciezkie mialem problemy zeby nabiec 5km w 25 minut (niewiele ponad miesiac temu). W niedziele padla dyszka w 46:45.
A teraz do rzeczy, za 36 dni w moim miescie odbywa sie Maraton

. Chce sie zapisac jednak troche sie obawiam.
W zeszlym roku zrobilem dwa maratony (moje pierwsze dwa) w odstepie pieciu tygodni na 3h56 pierwszy i 3h42 drugi (ten sam ktory planuje pobiec teraz). Na wiosne biegalem w miare sporo, w tym 2 polowki asfaltowe (1h37 i 1h36) i jedna gorska (ponad 2k przewyzszen 3h44). do tego na tydzien przed kontuzja pobieglem gorskie 31,5 km (1900 przewyzszen) w 3h49. Do tego kilka dyszek w granicach 43 minut.
Teraz przejde do pytania,
ile czasu powinno mi zajac odzyskanie formy sprzed kontuzji i czy taki proces jest mozliwy, czy powinienem to bardziej traktowac jako budowanie formy od poczatku ? (61 dni bez biegania, z ktorych ostatnie 20 dni 3x w tygodniu 1,2km na basenie plus ostatnie 30 dni rowerkiem do pracy 10km; takze typowym couch potato nie bylem).
Konczac, maraton chcialbym pobiec spokojnie na jakies 4:15 moze z zajacem na 4:00 jak da rade, czasy te jednak sa orientacyjne - glowny plan to przebiec w miare "bezpiecznie"
A i wazny paramert ktory powtarzal sie kilkakrotnie w tym temacie - mam 29 lat.
Zapisalem sie juz na 15k asfaltowe za tydzien oraz 20k za 3 tygodnie.
Prosze o wasze opinie .)