Ostatnio wpadłem na pomysł, żeby troszkę pobiegać w prawdziwych butach minimalistycznych. Rok temu biegałem trochę boso. Podobało mi się to, bo czułem że wzmacniam sobie tym stopę i poprawiam technikę. Poza tym zawsze to jakaś ulga przewietrzyć sobie stopy.

Początkowo myślałem o Inov8 Bare-x 150 Lite, ale po kilku recenzjach jakoś nie przypadły mi do gustu. Widziałem też zdjęcia użytkowników, tez nie przypadły mi do gustu choć zdjęcia producenta mi się podobały. Zaznaczam, że oprócz walorów praktycznych pociąga mnie w takich butach ich wygląd.

W końcu wypadło na NB Minimus MR00GB. Tańsze i również fajny wygląd.
Wygląd i przymiarka.
W zasadzie to kwestia gustu. Ogólnie buty jak to minimale bardzo zgrabne. Przód troszkę szerszy. Stylistyka prosta, ale razem z żywym kolorem i nie nachalnymi ozdobami sprawiają wrażenie świeżych i lekkich.





Pierwsze przymiarka. Miłe zaskoczenie. Materiałów jest nie wiele, ale w środku całkiem miło i nawet miękko. Materiały przyjemne, na plus. Szeroki przód- sporo miejsca na palce. Nie ma wkładki, ale na spodzie jest przyklejona cienka warstwa gąbki i materiału. Miejsca na pięty wystarczająco dużo jak dla mnie. Zapiętek oczywiście miękki. Mam normalnej budowy stopę i raczej biomechanicznie nie zdradzam żadnych skrajność, więc but leży praktycznie idealnie. Jedna mała rzecz mnie zaniepokoiła. W środkowej części po wewnętrznej stronie poczułem że jest wąsko i modnie wyglądający język zintegrowany z wew. stroną cholewki mocniej opina stopę. Dopiero po poluzowaniu sznurówek poczułem więcej luzu.




Pierwszy bieg.
But oczywiście elastyczny. Sama podeszwa, czyli cienka pianka oraz guma całkiem miękkie. Pierwsze kroki. Wow.

Następna rzecz którą zauważyłem. Pierwsze kilometry, czuję że jednak delikatnie spadam najpierw na piętę i potem szybko przechodzę na śródstopie. Fajny, elastyczny i relatywnie miękki but na to pozwala. Tylko na to. Potem przychodzą następne kilometry. Co się okazuje. zaczynam czuć łydki i achillesy coraz mocniej. Jak sobie przypomnę, w normalnym bucie jak np. Brooks Launch gdzie jest sporo podparcia pod piętą, nie było tego. 6-7km spokojnie się rozkręcałem bez żadnego ale. Tutaj noga chcę odpocząć, ale nie ma na czym się oprzeć, tak oceniam po swoich reakcjach, że raczej nie da się bezpizornie lecieć na piętę, chcąc oczywiście utrzymać tempo. Czuć, że brakuje mi podparcia i dalej śródstopie i łydy muszą pracować. W zasadzie nic nie czuć jakoś wyraznie, ale podświadomie organizm tak pracuje i tylko czuć jak łydki męczą się więcej.
I tak oceniam te buty. Są wygodne, jako but minimalistyczny powodują, że bieg odbywa się bez większego wspomagania. Nie ma piętaszkowania, łydy pracują aż miło. Wiadomo, nic nie zastąpi biegania boso, ale ja nie mam takich warunków żeby czerpać tyle przyjemności.
Czy jestem z nich zadowolony? Pierwsze wrażenia oceniam pozytywnie, jak najbardziej. Spodziewałem się buta znacznie bardziej spartańskiego, w którym da się pociągnąć choćby kilka kilometrów. Da się jednak więcej. Miłe zaskoczenie. Na razie zrobiłem dwa treningi 10 i 15km. co prawda łydki teraz mam trochę zmęczone i pospinane. Raczej nie będę w nich od razu regularnie biegał,ale na pewno nie mało. Nie ma szans, trzeba się przyzwyczaić i nie spalić łydek. Czas pokaże jak z wytrzymałością tych butów. Na razie wszystkie buty jakie miałem wytrzymywały sporo, bo jestem lekki (63kg) i biomechanika bez skrajności. Ale ten but to co innego.

Tak wstępem. Zapraszam z chęcią podyskutuje i dowiem się czegoś nowego!
