Mazowiecki Park Krajobrazowy
- darek284
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 748
- Rejestracja: 23 kwie 2004, 11:11
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa-Gocław
- Kontakt:
Tak, tak w góry pójdziemy w następnym roku i trochę imprez zaliczymy.
Zaczęliśmy już mocne przygotowania do Borówna, tym razem nie będziemy się oszczędzać i będziemy walczyć
Myślimy o jakimś maratonie na wiosnę i pomyślałem o Ani, która ma chyba największe doświadczenie z maratonami za granicą.
Ania, możesz nam coś polecić? Wiedeń, Hamburg, Zurich Marathon, trochę tego jest.
Zaczęliśmy już mocne przygotowania do Borówna, tym razem nie będziemy się oszczędzać i będziemy walczyć
Myślimy o jakimś maratonie na wiosnę i pomyślałem o Ani, która ma chyba największe doświadczenie z maratonami za granicą.
Ania, możesz nam coś polecić? Wiedeń, Hamburg, Zurich Marathon, trochę tego jest.
Pozdrawiam,
Darek
Darek
- Beauty&Beast
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1158
- Rejestracja: 11 wrz 2007, 09:07
- Życiówka na 10k: 00:45:29
- Życiówka w maratonie: 3:42:02
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Zanikłam na chwilę w górach...
No cóż, na wiosnę biegałam Wiedeń, Rotterdam i Barcelonę.
W Wiedniu będzie jubileuszowa edycja, więc pewnie warto Zresztą ma wiele zalet i w kategorii impreza wypada nieźle. Zwłaszcza jeżeli wezmiemy pod uwage pasta party (właściwie Friendship Party, w sali balowej ratusza) i oprawę mety. Organizacyjnie - tak sobie (biuro zawodów, start, bo na trasie bardzo ok), Warszawa robi lepsze wrażenie ale nie ma takich kibiców. Trasa niełatwa wcale (dłuuuugi zbieg przed pólmetkiem może zgrzać, mostki nad Dunajem dają w kość, a raczej w mięśnie) przy rozsądnym biegu - dobra na życiówki. Poza tym trasa jest atrakcyjna. Piękne medale.
Rotterdam - zdecydowanie lepsza organizacja i porządek, ale... Pierwsze trzy kilometry są wyzwaniem przy planach życiówkowych, trasa mało ciekawa, dwa razy most i raz tunel, krótki ale z wybiegiem. Dla alergików - kiepsko, bo tam wszystko kwitnie wczesnie. Kibice super, piknikują i kibicują, częstują jedzeniem, krążą po trasie. Róże dla kobiet na mecie. Jednak z tych dwóch - Wiedeń. Pasta Party obfite i fajne, ale bez fajerwerków, po prostu dużo jedzenia
No i Barcelona - nie wiem, jak teraz, ja biegłam dawno (2008), ale: bardzo dobra organizacja, fantastyczna oprawa startu, trasa w pierwszej części trudniejsza (m.in podbieg pod Camp Nou), potem - prawie płaska, bardzo ciekawa, praktycznie obok wszystkich atrakcji turystycznych. Kiedyś tam jeszcze pojadę Do Wiednia na pewno też W razie czego mam fajny kontakt na noclegi w Wiedniu.
No cóż, na wiosnę biegałam Wiedeń, Rotterdam i Barcelonę.
W Wiedniu będzie jubileuszowa edycja, więc pewnie warto Zresztą ma wiele zalet i w kategorii impreza wypada nieźle. Zwłaszcza jeżeli wezmiemy pod uwage pasta party (właściwie Friendship Party, w sali balowej ratusza) i oprawę mety. Organizacyjnie - tak sobie (biuro zawodów, start, bo na trasie bardzo ok), Warszawa robi lepsze wrażenie ale nie ma takich kibiców. Trasa niełatwa wcale (dłuuuugi zbieg przed pólmetkiem może zgrzać, mostki nad Dunajem dają w kość, a raczej w mięśnie) przy rozsądnym biegu - dobra na życiówki. Poza tym trasa jest atrakcyjna. Piękne medale.
Rotterdam - zdecydowanie lepsza organizacja i porządek, ale... Pierwsze trzy kilometry są wyzwaniem przy planach życiówkowych, trasa mało ciekawa, dwa razy most i raz tunel, krótki ale z wybiegiem. Dla alergików - kiepsko, bo tam wszystko kwitnie wczesnie. Kibice super, piknikują i kibicują, częstują jedzeniem, krążą po trasie. Róże dla kobiet na mecie. Jednak z tych dwóch - Wiedeń. Pasta Party obfite i fajne, ale bez fajerwerków, po prostu dużo jedzenia
No i Barcelona - nie wiem, jak teraz, ja biegłam dawno (2008), ale: bardzo dobra organizacja, fantastyczna oprawa startu, trasa w pierwszej części trudniejsza (m.in podbieg pod Camp Nou), potem - prawie płaska, bardzo ciekawa, praktycznie obok wszystkich atrakcji turystycznych. Kiedyś tam jeszcze pojadę Do Wiednia na pewno też W razie czego mam fajny kontakt na noclegi w Wiedniu.
- darek284
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 748
- Rejestracja: 23 kwie 2004, 11:11
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa-Gocław
- Kontakt:
Dzięki Ania za te szczegółowe informacje. Też myśleliśmy o Wiedniu, chociaż przy okazji maratonu chcieliśmy zobaczyć coś nowego. Ale Wiedeń wygrywa dojazdem, jest blisko i tanio.
Nie wiecie kiedy będzie połówka w Warszawie?
Nie wiecie kiedy będzie połówka w Warszawie?
Pozdrawiam,
Darek
Darek
- Beauty&Beast
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1158
- Rejestracja: 11 wrz 2007, 09:07
- Życiówka na 10k: 00:45:29
- Życiówka w maratonie: 3:42:02
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Na razie brak informacji... Zwyczajowo jest w ostatnią niedzielę marca...
- darek284
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 748
- Rejestracja: 23 kwie 2004, 11:11
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa-Gocław
- Kontakt:
Miodziowo dziękujemy
Zdobycie tytułu Ironman we Franku, nie było takie trudne, byliśmy bardzo dobrze przygotowani. W przeciwieństwie do roku 2010 kiedy nie byliśmy wcale przygotowani, wtedy to była mordęga. Pamiętam jak Piotrek mówił nam, że za dużo trenujemy. Porównaliśmy treningi z roku 2010 i 2012 i okazuje się, że dopiero teraz dużo trenujemy. Wtedy robiliśmy 12 godzin przy 7 dniach/ tydzień, teraz robimy 20 godzin/ tydzień i mamy jeden dzień wolny. I dlatego udział w IM Frankfurt ja nazywam "aktywną niedzielą"
Ale Miodziu mam dla Ciebie dobrą propozycję, mam imprezę, na której można się zmęczyć i odkryć co znaczy ból całego ciała.
Od 3 sierpnia można się będzie zapisać na XXXIX Maraton Pieszy im. Andrzeja Zboińskiego w Puszczy Kampinoskiej na dystansach 50, 75 i 100 km rozgrywany w dniach 6-7 października 2012. Tutaj jest więcej informacji. To jest jedna z kilku imprez, w których będę uczestniczył póki będę mógł.
A jeśli dasz radę przepłynąć 400 m w basenie, mam drugą fajną propozycję. 15 września odbędzie się Triathlon Warszawski. Najpierw wszyscy pływamy na basenie 400 m, potem przenosimy się do parku w Powsinie i zabawa zaczyna się od 8 km roweru by zaraz potem pobiec 2 km. A na mecie jest wyżerka, karkówka i kiełbasa z grilla.
Oczywiście to propozycja dla wszystkich, którzy lubią się zmęczyć.
Zdobycie tytułu Ironman we Franku, nie było takie trudne, byliśmy bardzo dobrze przygotowani. W przeciwieństwie do roku 2010 kiedy nie byliśmy wcale przygotowani, wtedy to była mordęga. Pamiętam jak Piotrek mówił nam, że za dużo trenujemy. Porównaliśmy treningi z roku 2010 i 2012 i okazuje się, że dopiero teraz dużo trenujemy. Wtedy robiliśmy 12 godzin przy 7 dniach/ tydzień, teraz robimy 20 godzin/ tydzień i mamy jeden dzień wolny. I dlatego udział w IM Frankfurt ja nazywam "aktywną niedzielą"
Ale Miodziu mam dla Ciebie dobrą propozycję, mam imprezę, na której można się zmęczyć i odkryć co znaczy ból całego ciała.
Od 3 sierpnia można się będzie zapisać na XXXIX Maraton Pieszy im. Andrzeja Zboińskiego w Puszczy Kampinoskiej na dystansach 50, 75 i 100 km rozgrywany w dniach 6-7 października 2012. Tutaj jest więcej informacji. To jest jedna z kilku imprez, w których będę uczestniczył póki będę mógł.
A jeśli dasz radę przepłynąć 400 m w basenie, mam drugą fajną propozycję. 15 września odbędzie się Triathlon Warszawski. Najpierw wszyscy pływamy na basenie 400 m, potem przenosimy się do parku w Powsinie i zabawa zaczyna się od 8 km roweru by zaraz potem pobiec 2 km. A na mecie jest wyżerka, karkówka i kiełbasa z grilla.
Oczywiście to propozycja dla wszystkich, którzy lubią się zmęczyć.
Pozdrawiam,
Darek
Darek
- Renata
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 677
- Rejestracja: 08 paź 2007, 17:38
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa - Gocław
- Kontakt:
Do Borówna jest jeszcze sporo czasu. Piotrek wracając do naszej ostatniej rozmowy polecam Ci do dokładnego przestudiowania tematy związane z węglowodanami i uzupełnianiem płynów. Wszyscy zawsze podkreślają żeby każdy nowy napój, odżywkę przetestować. Na każdą długą wycieczkę rowerową lub biegową wypróbuj przygotowany napój i sprawdź jak na ciebie działa. Nie używaj nigdy na zawodach nowych napojów, żeli, etc.Piotr Anin-Sadul pisze:Niestety nie udało się zdobyć Susza. [...] Upał w sobotę był niesamowity, nie wiem może to udar słoneczny, czy może jakieś zatrucie, kombinowanie na tydzień przed startem z napojem to też nie najlepszy pomysł.
Wola walki jest, za niecałe dwa miesiące Borówno, a więc tam będzie trzeba powalczyć.
Pozdrawiam,
Renata
http://renataidarek.blogspot.com/
Renata
http://renataidarek.blogspot.com/
- beata
- Ekspert/Trener
- Posty: 6501
- Rejestracja: 21 sty 2003, 11:46
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: W-wa
Gorąco gorąco gorąco!
A jeszcze trzy dni temu było u mnie zimno +, tzn. raczej zimno ale czasem mniej zimno czyli komfortowo . No, ale dwie noce przespane w małym, pustym, schronisku na wys. 2300, bez prądu niemal, przy załamaniu pogody - gdy na zewnątrz było 2-5 stopni, a wewnątrz niewiele lepiej, w pamięci zostaną .
Tak, jak i wycieczka na Skarlaticę, która z uwagi na dramatyczne warunki pogodowe - zero widoczności, zwalający z nóg wiatr a w kopule szczytowej śnieg powodujący grabienie i tak zmarzniętych już rąk - przekształciła się w sprint: trasę do góry, obliczoną na 6h (1800m przewyższenia), zrobiliśmy w 3.20 .
Słowem - trochę hardcore, ale super.
Ech, fajnie było, czasem słonce czasem deszcz, trochę śniegu, trochę strachu, skała, mnóstwo kwiatów ... no i duuużo gimnastyki, kolana rypią teraz jak nie wiem co. Nic, do kolejnego wyjazdu przejdzie . A ochota już narasta dramatycznie, ech ...
Tu film z pierwszego dnia - zdobycia Mangartu, włoską drogą:
http://www.youtube.com/watch?v=mcfle_vD ... e=youtu.be
A tu wesoła relacja:
http://forum.turystyka-gorska.pl/viewtopic.php?t=13782
Gratuluję Wam wszystkim wyników, osiągnięć, sukcesów - szacun za konsekwencję i hart ducha !
Ja za sport zorganizowany wezmę się może na jesieni dopiero ... na razie jakoś nie mam ciśnienia i wolę jednak pogimnastykować się w górach/skałach ...
A jeszcze trzy dni temu było u mnie zimno +, tzn. raczej zimno ale czasem mniej zimno czyli komfortowo . No, ale dwie noce przespane w małym, pustym, schronisku na wys. 2300, bez prądu niemal, przy załamaniu pogody - gdy na zewnątrz było 2-5 stopni, a wewnątrz niewiele lepiej, w pamięci zostaną .
Tak, jak i wycieczka na Skarlaticę, która z uwagi na dramatyczne warunki pogodowe - zero widoczności, zwalający z nóg wiatr a w kopule szczytowej śnieg powodujący grabienie i tak zmarzniętych już rąk - przekształciła się w sprint: trasę do góry, obliczoną na 6h (1800m przewyższenia), zrobiliśmy w 3.20 .
Słowem - trochę hardcore, ale super.
Ech, fajnie było, czasem słonce czasem deszcz, trochę śniegu, trochę strachu, skała, mnóstwo kwiatów ... no i duuużo gimnastyki, kolana rypią teraz jak nie wiem co. Nic, do kolejnego wyjazdu przejdzie . A ochota już narasta dramatycznie, ech ...
Tu film z pierwszego dnia - zdobycia Mangartu, włoską drogą:
http://www.youtube.com/watch?v=mcfle_vD ... e=youtu.be
A tu wesoła relacja:
http://forum.turystyka-gorska.pl/viewtopic.php?t=13782
Gratuluję Wam wszystkim wyników, osiągnięć, sukcesów - szacun za konsekwencję i hart ducha !
Ja za sport zorganizowany wezmę się może na jesieni dopiero ... na razie jakoś nie mam ciśnienia i wolę jednak pogimnastykować się w górach/skałach ...
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 278
- Rejestracja: 15 lis 2007, 09:37
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa Gocławek
Beata, no super! Zazdroszczę! Kiedys musze spróbowac tak pochodzić...
Ja w zeszłym tygodniu za to byłem pierwszy raz w Małej Fatrze i żałuję, że nie było mnie tam wcześniej. Bardzo przyjemne górki, a przewyższenia z gatunku tych konkretnych - ok. 1000 m. I troche łańcuchów
A pierwszy tydzień wakacji to wyprawa rowerowa z 10-letnim synem po Austrii. Będą z niego ludzie Góry, spory kilometraż i tak mu sie podobało, że kazał mi planowac podobny wyjazd na za rok
Tylko miejsca na bieganie nie znalazłem podczas tych wakacji
A ja mam pytanie do triatlonistów. Wziąłem się za trening pod MW. Jak Wy to robicie, że rower nie zabija Wam szybkości w biegu? Ja po rowerze czuje sie taki "nabity" w nogach, że nie jestem w stanie nimi szybko przebierać...
Ja w zeszłym tygodniu za to byłem pierwszy raz w Małej Fatrze i żałuję, że nie było mnie tam wcześniej. Bardzo przyjemne górki, a przewyższenia z gatunku tych konkretnych - ok. 1000 m. I troche łańcuchów
A pierwszy tydzień wakacji to wyprawa rowerowa z 10-letnim synem po Austrii. Będą z niego ludzie Góry, spory kilometraż i tak mu sie podobało, że kazał mi planowac podobny wyjazd na za rok
Tylko miejsca na bieganie nie znalazłem podczas tych wakacji
A ja mam pytanie do triatlonistów. Wziąłem się za trening pod MW. Jak Wy to robicie, że rower nie zabija Wam szybkości w biegu? Ja po rowerze czuje sie taki "nabity" w nogach, że nie jestem w stanie nimi szybko przebierać...
-----------------------------------------------------
Pozdrawiam,
Gerard
Pozdrawiam,
Gerard
- Renata
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 677
- Rejestracja: 08 paź 2007, 17:38
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa - Gocław
- Kontakt:
Beata dzięki za linki na film i relację - zawsze to jakaś odskocznia od codzienności. Miło się czyta i ogląda. Zwłaszcza jak w góry na razie się nie wybieramy. Ale ostatnio znalazłam podczas porządków na strychu buty do... wspinania, może jeszcze z nich będzie użytek, kto wie. A już raczej na pewno jesienią jakiś szczyt wypadałoby zaliczyć, choćby bieszczadzki.
Słyszałam też opinię trenera triatlonu, że jazda na rowerze przekłada się na bieganie (ale już nie na odwrót) i wydaje mi się, że coś w tym jest. Zimą mało biegałam (Darek miał wtedy niesprawną nogę po złamaniu), a więcej kręciłam na trenażerze, a Bieg Mikołajkowy poszedł całkiem, całkiem. Nasz trening do tegorocznego PMW polegał na wyjeździe na obóz rowerowy do Chorwacji. Potem przygotowania do lipcowego IM to też w większości rower, kilometraż biegowy wynikał jedynie z treningów łączonych (bieg+rower, albo b+r+b), czasem jakieś interwały na stadionie i to wszystko. I na takim treningu dało się przebiec maraton, przebiec, nie przemaszerować.
Wracając jeszcze do treningów łączonych, uważam że to one dają tę moc. Na początku było trudno po 4-5 godz. jazdy na rowerze zmusić się do szybszego biegu, ale potem te 7-8 km biegu powodowało, że nogi i w ogóle całe ciało wchodziło na inny poziom. Polecam też sposób na "odmulenie" nóg po długim wolnym wybieganiu - 40-50 min jazdy na rowerze na małej tarczy z wysoką kadencją. Wraca uczucie lekkich nóg, kwas mlekowy gdzieś wyparowuje.
Można też spróbować z opaskami lub podkolanówkami kompresyjnymi.
Ja tam specjalistką nie jestem, ale mam wrażenie, że klucz tkwi w kadencji. Chodzi oczywiście o wysoką kadencję, czyli taką 90-95. Czy jeździsz właśnie tak? Odpowiednie ustawienie przerzutki pozwala na wysoką kadencję = luźne kręcenie. Pamiętam, że swoją przygodę z rowerem szosowym zaczynałam właśnie od nauki wysokiej kadencji. Nie patrzyłam wówczas na prędkość, interesowała mnie tylko wysoka kadencja. Kiedyś na trenarzerze obserwowałam w tv jak jadą profesjonalni kolarze i wtedy zdałam sobie sprawę z jaką oni jadą niesamowitą kadencją (100+). Dopiero gdzieś w połowie sezonu zaczęłam używać nieco wyższych przełożeń.Gerard pisze:A ja mam pytanie do triatlonistów. Wziąłem się za trening pod MW. Jak Wy to robicie, że rower nie zabija Wam szybkości w biegu? Ja po rowerze czuje sie taki "nabity" w nogach, że nie jestem w stanie nimi szybko przebierać...
Słyszałam też opinię trenera triatlonu, że jazda na rowerze przekłada się na bieganie (ale już nie na odwrót) i wydaje mi się, że coś w tym jest. Zimą mało biegałam (Darek miał wtedy niesprawną nogę po złamaniu), a więcej kręciłam na trenażerze, a Bieg Mikołajkowy poszedł całkiem, całkiem. Nasz trening do tegorocznego PMW polegał na wyjeździe na obóz rowerowy do Chorwacji. Potem przygotowania do lipcowego IM to też w większości rower, kilometraż biegowy wynikał jedynie z treningów łączonych (bieg+rower, albo b+r+b), czasem jakieś interwały na stadionie i to wszystko. I na takim treningu dało się przebiec maraton, przebiec, nie przemaszerować.
Wracając jeszcze do treningów łączonych, uważam że to one dają tę moc. Na początku było trudno po 4-5 godz. jazdy na rowerze zmusić się do szybszego biegu, ale potem te 7-8 km biegu powodowało, że nogi i w ogóle całe ciało wchodziło na inny poziom. Polecam też sposób na "odmulenie" nóg po długim wolnym wybieganiu - 40-50 min jazdy na rowerze na małej tarczy z wysoką kadencją. Wraca uczucie lekkich nóg, kwas mlekowy gdzieś wyparowuje.
Można też spróbować z opaskami lub podkolanówkami kompresyjnymi.
Pozdrawiam,
Renata
http://renataidarek.blogspot.com/
Renata
http://renataidarek.blogspot.com/
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 278
- Rejestracja: 15 lis 2007, 09:37
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa Gocławek
Dzięki Renata za wskazówkę. Kadencję faktycznie mam zdecydowanie niższą. Przeciętnie 70-80. Jak dochodzę do 90 to mam wrażenie, że sobie coś ukręcę Ale może rzeczywiście spróbuję popracowac nad tym elementem.
Treningów łączonych póki co uprawiac nie będę. Chyba że przypadkiem mi tak wyjdzie. Rower pozostaje środkiem trasportu, opcją na spędzenie czasu z rodziną lub jej częścią i przyjemnością z szybko umykających kilometrów. Celem "sportowym" jest wyłącznie bieganie. Chodzi o to, żeby rower w szybkim bieganiu nie przeszkadzał.
Treningów łączonych póki co uprawiac nie będę. Chyba że przypadkiem mi tak wyjdzie. Rower pozostaje środkiem trasportu, opcją na spędzenie czasu z rodziną lub jej częścią i przyjemnością z szybko umykających kilometrów. Celem "sportowym" jest wyłącznie bieganie. Chodzi o to, żeby rower w szybkim bieganiu nie przeszkadzał.
-----------------------------------------------------
Pozdrawiam,
Gerard
Pozdrawiam,
Gerard
- beata
- Ekspert/Trener
- Posty: 6501
- Rejestracja: 21 sty 2003, 11:46
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: W-wa
Zapraszam jeszcze do przeczytania mojej wersji relacji z gór :
http://forum.turystyka-gorska.pl/viewto ... ee671f1ce5
Co do kadencji, ja nie potrafię jeździć na wysokiej kadencji. Jeżdżę wyłącznie na niskiej i bardzo niskiej, też pod górkę: tak mi lepiej, bo nogi mam mocne, a nie jestem dynamiczna. A, że później napakowane ... cóż.
Biegam natomiast pomiędzy sprawami, farbami a łazienkami, ech. Remont, w planie przeprowadzka. No nic, za chwilę wyjdę jednak zrobić kilka kroków truchtem, dla odreagowania, a później jeszcze nieco pracy, ech. No, ale trzeba pracować, wyjazdy kolejne są w planach .
http://forum.turystyka-gorska.pl/viewto ... ee671f1ce5
Co do kadencji, ja nie potrafię jeździć na wysokiej kadencji. Jeżdżę wyłącznie na niskiej i bardzo niskiej, też pod górkę: tak mi lepiej, bo nogi mam mocne, a nie jestem dynamiczna. A, że później napakowane ... cóż.
Biegam natomiast pomiędzy sprawami, farbami a łazienkami, ech. Remont, w planie przeprowadzka. No nic, za chwilę wyjdę jednak zrobić kilka kroków truchtem, dla odreagowania, a później jeszcze nieco pracy, ech. No, ale trzeba pracować, wyjazdy kolejne są w planach .
- Miodzio
- Dyskutant
- Posty: 48
- Rejestracja: 12 gru 2006, 20:27
Ciekawa relacja.beata pisze:Zapraszam jeszcze do przeczytania mojej wersji relacji z gór :
http://forum.turystyka-gorska.pl/viewto ... ee671f1ce5...
Przepiękna przygoda.
Pozostaje tylko pozazdrościć wrażeń i niesamowitej kondycji.
BRAVO Beata!
- Renata
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 677
- Rejestracja: 08 paź 2007, 17:38
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa - Gocław
- Kontakt:
Heloł,
Coś u nasz jeszcze wakacyjnie, sennie i spokojnie. Termometr mówi, że to jeszcze lato w pełni, ale w sklepach na półkach z towarami sezonowymi pojawiły się szkolne przybory i zeszyty.
Gerarda widzieliśmy z Darkiem, wyglądał dobrze, wypoczęty. A co u reszty z Was?
Ja bawię się w grę "rowery miejskie" zamiast komunikacji, bo taniej i przyjemniej, ale jest też żyłka rywalizacji z czasem (zdążyć w 20 min. od stacji do stacji).
I jak Wam się podoba? Ktoś już jeździł?
Coś u nasz jeszcze wakacyjnie, sennie i spokojnie. Termometr mówi, że to jeszcze lato w pełni, ale w sklepach na półkach z towarami sezonowymi pojawiły się szkolne przybory i zeszyty.
Gerarda widzieliśmy z Darkiem, wyglądał dobrze, wypoczęty. A co u reszty z Was?
Ja bawię się w grę "rowery miejskie" zamiast komunikacji, bo taniej i przyjemniej, ale jest też żyłka rywalizacji z czasem (zdążyć w 20 min. od stacji do stacji).
I jak Wam się podoba? Ktoś już jeździł?
Pozdrawiam,
Renata
http://renataidarek.blogspot.com/
Renata
http://renataidarek.blogspot.com/
-
- Wyga
- Posty: 96
- Rejestracja: 22 wrz 2011, 20:43
- Życiówka na 10k: 00:49:21
- Życiówka w maratonie: 04:47:06
- Lokalizacja: Warszawa, Gocław
Witam,
Dawno nic nie pisałem bo biegałem raczej z papierkami, później z kielnią, packą, pędzlem lub z wałkiem ... w końcu popełniłem przeprowadzkę na swoje i teraz do Maryśki to sobie biegam - truchtem 20minut , akurat na rozgrzewkę i nie muszę już wozić się samochodem do lasu.
Nie ma co, kondycja siadła bo na regularne bieganie nie starczało czasu, teraz robię na wariata ostatnie przygotowania żeby chociaż MW ukończyć nie gorzej niż ostatni maraton Łódź - bo dbam o zdrowie no ale w Maryśce ostatnio nikogo znajomego nie spotykam ... a jak czytam o Waszych wyczynach to się zastanawiam że może się lepiej zamknę, chyba trzeba zmienić temat tego wątku ...
pozdrawiam
Dawno nic nie pisałem bo biegałem raczej z papierkami, później z kielnią, packą, pędzlem lub z wałkiem ... w końcu popełniłem przeprowadzkę na swoje i teraz do Maryśki to sobie biegam - truchtem 20minut , akurat na rozgrzewkę i nie muszę już wozić się samochodem do lasu.
Nie ma co, kondycja siadła bo na regularne bieganie nie starczało czasu, teraz robię na wariata ostatnie przygotowania żeby chociaż MW ukończyć nie gorzej niż ostatni maraton Łódź - bo dbam o zdrowie no ale w Maryśce ostatnio nikogo znajomego nie spotykam ... a jak czytam o Waszych wyczynach to się zastanawiam że może się lepiej zamknę, chyba trzeba zmienić temat tego wątku ...
pozdrawiam