klosiu - bieganie okazjonalne

Moderator: infernal

Awatar użytkownika
klosiu
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3196
Rejestracja: 05 lis 2006, 18:03
Życiówka na 10k: 43:40
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Poznan

Nieprzeczytany post

4 lipiec, środa, zenki.
Generalnie to samo co wczoraj, tylko wolniej. Taki trening zastępczy, nie wiadomo czy wieczorem będzie pogoda, więc koło południa wyskoczyłem przebiec swoją dyszkę. Trochę błota, miałem jeden uślizg na zakręcie w zenonach, ale wyprowadziłem :).
Znów waga po godzinie biegania pokazała 2.5 kg mniej, nadal zadziwia mnie, ile człowiek jest w stanie wypocić, a w końcu bawię się w tą wytrzymałościówkę już od paru lat.
Sporo różnych ścieżek na Cytadeli, moją ambicją było dziś nie powtarzać trasy, i prawie się udało.

W sumie 11.18km po 5:18, czas 59:20.
The faster you are, the slower life goes by.
New Balance but biegowy
Awatar użytkownika
klosiu
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3196
Rejestracja: 05 lis 2006, 18:03
Życiówka na 10k: 43:40
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Poznan

Nieprzeczytany post

10 lipiec, wtorek, zenki.

Trochę czuję deja-vu. Znów przed południem, znów Cytadela, znów zenki :). Co było innego? Dieta. Drugi dzień eksperymentu żywieniowego kryptonim "ketoza". Minimalne ilości węgli, 50-100g na dzień.
Raz bo chcę zobaczyć czy tak w ogóle można, a dwa to chcę bardziej "ruszyć" metabolizm tłuszczowy przed Sudety MTB Challenge.
Po dwu dniach glikogenu już mniej, to się czuło, choć biegło się dość fajnie, tylko oddech był chyba cięższy. Delikatny BNP z 5:50 do 5:05.
Samopoczucie z początku takie sobie, ale się nie pogarszało, wręcz po połowie biegło się coraz lepiej.

W sumie 12.18 km po 5:35/km.
The faster you are, the slower life goes by.
Awatar użytkownika
klosiu
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3196
Rejestracja: 05 lis 2006, 18:03
Życiówka na 10k: 43:40
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Poznan

Nieprzeczytany post

12 lipca, czwartek, Minimusy.

Czwarty dzień eksperymentu "Ketoza". Dieta głównie mięso, jajka, niewielkie ilości owoców i większe warzyw typu brokuły czy kapusta. Waga poszła w dół 3 kg, co nie dziwi, bo zapasy glikogenu w organiźmie właśnie mniej więcej tyle ważą. Glikogen wyczerpał się całkowicie wczoraj wieczorem, poznałem po lekkim haju ketonowym i zaniku uporczywego apetytu na węgle. Pamiętam te objawy z czasów, gdy jakieś 10 lat temu eksperymentowałem z głodówką.
Wydajność organizmu w zakresie przemian tlenowych w zasadzie się nie zmieniła, tylko tętno spadło. Wczoraj na szosówce zrobiłem 62km ze średnią 31.2km/h przy avhr 120 bpm, czyli co najmniej 15 bpm mniej niż zwykle.
Okazało się, że obniżone tętno po maratonie mtb, normalny efekt przypisywany wcześniej przeze mnie zmęczeniu, to po prostu skutek niskiego zapasu glikogenu. Teraz mam dokładnie to samo, tylko na wypoczętych mięśniach.
Oddech w czasie wysiłku jest bardziej intensywny, a przy wyższej intensywności, np na podjazdach, mięśnie natychmiast się zakwaszają. Ale przy średnim wysiłku jest dobrze, tylko organizm dość długo wchodzi na obroty.

Ale do brzegu :). Dziś po paru godzinach pracy wyskoczyłem się przebiec dla odświeżenia mózgu. Początkowo sporo dyszenia i słabe tempo na interwałowym krosie, później zaczęło mi się biec bardzo dobrze w tempie 5:30 i niższym. Po 7km zahaczyła mnie boczkiem burza, dwa kilometry biegłem w ulewie, a później w kapuśniaczku. Bardzo to było przyjemne :).
Po około 11km płaski kawałek asfaltu po 4:30, całkiem dobrze się biegło. Końcówa znów kros, więc wolniej, ale samopoczucie bardzo dobre.
Już wczoraj to zauważyłem - intensywność jest może niższa, ale nie odzywa się zmęczenie, w każdym razie nie w granicach dwóch godzin, wręcz intensywność biegu/jazdy rośnie z czasem, odwrotnie niż na węglach. Interesujący efekt i w ogóle bardzo ciekawe obszary do eksploracji.

W sumie równe 15.00 km po 5:38/km, całkiem sporawa intensywność ze względu na piach i przewyższenia. Myślę że na asfalcie dałbym spokojnie radę biec po 5:00/km

http://www.endomondo.com/workouts/knHHLX4EaTQ
The faster you are, the slower life goes by.
Awatar użytkownika
klosiu
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3196
Rejestracja: 05 lis 2006, 18:03
Życiówka na 10k: 43:40
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Poznan

Nieprzeczytany post

14 lipca, sobota, zenki.

Miał być rower, ale pogoda była na tyle niepewna, że poszedłem pobiegać. Po 7 km burza, zmoczyła mnie dokumentnie potężna ulewa, w takim deszczu nie biegałem jeszcze, miałem od razu trening, prysznic i pralnię w jednym :).
Zenki zrobiły się przerażająco śliskie jak tylko pianka namokła, więc ostrożnie skierowałem się do domu, po drodze ze dwa razy prawie wywinąłem orła, ale się udało.

W sumie 10.17km po 5:12.

Eksperyment "ketoza" zakonczony. Wygląda to obiecująco, poza tym, ze nie można trenować inaczej niż tlenowo, więc nie nadaje się to do stosowania w sezonie. Jutro mam w planach mocny trening, więc trzeba było zabrać się za węgle :).
Ale po obwodach mocno poleciało, waga też poszła 4kg w dół (dwa wróciły jak się zaczął glikogen uzupełniać). W sumie to zastanawiające, bo deficytu kalorycznego w praktyce nie było.
Fajny był kompletny brak głodu, raczej zamast tego występowało uczucie "pustego żołądka" bez zbytniej ochoty na jedzenie, to zaspakajało się stosunkowo małą porcją jedzenia, i to nie tak jak po węglach "a może coś jeszcze upchnę", tylko było to raczej kategoryczne "nie" ze strony żołądka. Nie byłem w stanie skończyć porcji i odkładałem. Śmieszne.

W tym tygodniu nabiegałem 37.3km, rekord od kwietnia. A nogi czują się tak, jakbym w ogóle nie biegał, bardzo mnie to cieszy.
The faster you are, the slower life goes by.
Awatar użytkownika
klosiu
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3196
Rejestracja: 05 lis 2006, 18:03
Życiówka na 10k: 43:40
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Poznan

Nieprzeczytany post

Środa, 1 sierpnia, Minimusy

Bardzo dawno nie biegałem, sześciodniowa etapówka rowerowa, tydzień wypoczynku przed i parę dni regeneracji po.
Tak że dziś upalnym rankiem ostrożny rozruch. No, ostrożny był pierwszy kilometr, poza tym aż trzy kilometry poniżej 5:00, a jeden poniżej 4:30/km, przy sporym przewyższeniu i sporej ilości ostrych podbiegów to bardzo dobrze, tym bardziej że nie czułem prędkości.
W tym tygodniu mam rege, więc robię tylko to na co mam ochotę ;). Może przez to uda się trochę więcej pobiegać, ale nie wiem.

W sumie 10.14km w 54:18, średnio 5:21/km.

Dla zainteresowanych, linki do relacji z Sudety MTB Challenge:
Prolog
Etap I
Etap II
Etap III
Etap IV
Etap V
The faster you are, the slower life goes by.
Awatar użytkownika
klosiu
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3196
Rejestracja: 05 lis 2006, 18:03
Życiówka na 10k: 43:40
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Poznan

Nieprzeczytany post

Wtorek. 7 sierpnia, zenki.

Małe bieganko przed południem, miało być wczoraj, ale temperatura powyżej 30 stopni skutecznie mnie zniechęciła. Za gruby jestem do biegania w takich upałach ;).
Dziś też było ciepło i wybiegałem przez godzinkę dwa litry potu, ale dało się przeżyć.
BNP, od 5:13 do 4:40 w ostatnim kilometrze. Całkiem ładnie weszło, a zawsze przed treningiem zastanawiam się jak pójdzie, bo nie widzę żadnej korelacji między nastrojem przed treningiem a samym bieganiem :).

W sobotę z kolegami z teamu wymyśliliśmy wariacką jazdę nad morze nocą.
I znów było zmęczenie, i znów trzeba się było regenerować. Jak żyć?

W tym miesiącu chciałbym już delikatnie zwiększyć przebiegi, do niebanalnych 100km miesięcznie ;). Powoli trzeba zacząć się wciągać w tryb zimowy. Już mi brakuje jakichś krótkich zawodów biegowych. Tymczasem jeszcze ze dwa maratony w sierpniu i dość intensywny wrzesień, pewnie 3-4 starty, później przechodzę w tryb biegowy i przygotowania do wiosennego maratonu.

W sumie dziś nabiegałem 12,19km średnio po 4:56/km.
The faster you are, the slower life goes by.
Awatar użytkownika
klosiu
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3196
Rejestracja: 05 lis 2006, 18:03
Życiówka na 10k: 43:40
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Poznan

Nieprzeczytany post

Środa, 8 sierpnia, Minimusy.

Z wieczora. Z początku wielkie dylematy, gdzie biegać, bo od północnego zachodu szła wielka burzowa chmura. W końcu podjechałem 10km na zachód, na teren Szwajcarii Czarnkowskiej, więc opcja była tylko jedna - ostry kros z dużą ilością zbiegów i podbiegów, bynajmniej nie łagodnych :).
Teren dość ciężki, po porannych ulewach glinki bardzo śliskie i kilka razy konkretnie zatańczyłem na zbiegach, klocki w Minimusach były minimalnie za małe. To był dzień gdy przydałyby mi się zębate inovejty :).
Końcówka szybka na odmulenie, łagodny półtorakilometrowy zbieg w tempie 4:05-4:10, a później na małej 200m bieżni koło szkoły dwie przebieżki po okrążeniu, po 4:05 i 4:02. Ciekaw jestem jakby mi teraz poszły jakieś zawody na piątkę, czuję się dość dobrze, byłoby poniżej 20 minut czy nie byłoby? :)

Jutro wyjeżdżam na trzy dni w Tatry, oby pogoda dopisała w miarę, bo chciałbym sobie przypomnieć stare kąty. Oprócz traperów biorę Minimusy, co najmniej jeden dzień próbnie w nich pochodzę, ciekawe jak się sprawią. Może i jakiś bieg górski da się uskutecznić :).

Dziś było 11.90km w 1:05:02, średnio po 5:28 - moim zdaniem rewelacja przy tak pagórkowatym terenie.
The faster you are, the slower life goes by.
Awatar użytkownika
klosiu
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3196
Rejestracja: 05 lis 2006, 18:03
Życiówka na 10k: 43:40
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Poznan

Nieprzeczytany post

Piątek, 10 sierpień, trekkingowe grzmoty ;)

Udało się wyrwać na trzy dni do Zakopanego, ale pochodziłem tylko raz, bo już w sobotę cały dzień równo lało i zwinąłem się z powrotem. Ani bieg drogą pod Reglami, ani pochodzenie w Minimusach, ani podjazdy na szosówce nie doszły do skutku :ech: .
W piątek rano pogoda była dość ponura, ale już o siódmej rano byłem na szlaku, chciałem przejść całą Orlą.
W okolicach Murowańca było jeszcze ok, ale im wyżej, tym gorzej.

Obrazek

W czasie podejścia czarnym szlakiem na przełecz Świnicką zaczęło lać, a na górze zaczął padać śnieg (wtf?). Po krótkim namyśle odpuściłem Orlą Perć i poszedłem w drugą stronę, przez Kasprowy, na Kopę Kondratową, a jak już tam byłem stwierdziłem że zajrzę na Giewont, przez kiepską pogodę nie powinno być tam za wielu ludzi.

Obrazek
Cały czas mnie nurtuje, jak by się tu Minimusy sprawdziły :)

Faktycznie, trochę ludzi było, ale zwykłych kolejek nie. Dało się wejść bez przeszkód, posiedziałem chwilę, popodziwiałem widoczki, bo się akurat rozchmurzyło i pogoda zaczęła być całkiem fajna.

Obrazek

Obrazek
Szpilki na Giewoncie ;)

Na krótkim zejściu wyprzedziłem z 15 ludzi przyklejonych kurczowo do łańcucha :). I lubianym przeze mnie zejściem do Doliny Małej Łąki wróciłem do Zakopca.

Obrazek
Jakby się tu biegało? :)

Nogi zniosły dziewięciogodzinną wycieczkę dobrze, ale strasznie męczyły mnie wielkie obcasy w butach trekkingowych. Idąc snułem projekty tuningu a'la Zenek :). Łydy zupełnie nie mogły się rozciągnąć na zejściach i cały czas pracowały w przykurczu, efekt był oczywisty - potworne zakwasy następnego dnia :orany: :hahaha: .
Sens takich obcasów w tych butach pozostaje dla mnie nieodgadniony.
Poza tym drobnym dyskomfortem nogi zniosły to świetnie, zero zakwasów na czwórkach, stopy ok, kolana też, otarć brak, w przeciwienstwie do poprzednich lat. Jednak całe to bieganie w tym roku coś dało.
The faster you are, the slower life goes by.
Awatar użytkownika
klosiu
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3196
Rejestracja: 05 lis 2006, 18:03
Życiówka na 10k: 43:40
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Poznan

Nieprzeczytany post

Wtorek, 14 sierpnia, Minimusy.

Dziś trochę dłużej, dwa duże kółka dookoła Rusałki, dolot i powrót. Stałe tempo. Chyba poutwardzali te ścieżki żwirem jakiś czas temu, jest wyraźnie twardziej i mało błota. Końcówa już trochę wymęczona, ostatnio rzadko biegałem więcej niż 10-12km i to wychodziło, choć udało się utrzymać tempo. Bardzo miła temperatura.
Łydki odzywały się rzadko, tylko na niektórych stromszych zbiegach.

W sumie 17,22 km po 5:13/km. Czas 1:29:43.
The faster you are, the slower life goes by.
Awatar użytkownika
klosiu
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3196
Rejestracja: 05 lis 2006, 18:03
Życiówka na 10k: 43:40
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Poznan

Nieprzeczytany post

Czwartek, 16 sierpień, Minimusy.

Z rana, po dość obfitym w treningi i ubogim w węgle początku tygodnia. To się czuło, nawet tempo nieco poniżej 6:00 przychodziło z trudem. Ale dziś miało być lekko i regeneracyjnie, więc mi to nie przeszkadzało. Inna sprawa że przyjemne to nie było. Nieprzyjemna była też masa pajęczyn rozciągniętych wszędzie, zagadką pozostaje dla mnie, jak te pająki w jedną noc rozciągają sieć w poprzek drogi, między oddalonymi o 3-4m drzewami. W każdym razie biegłem dziś spowity w pajęczyny ;).
Po 11km wróciłem do auta, ściągnąłem buty i dwa kilometry przebiegłem boso po żwirowej drodze. Rewelacyjny masaż dla stóp, do auta wróciłem z humorem poprawionym o 100% :).

W sumie wyszło dziś 13.37km średnio po 5:54. Czas 1:18:57.
The faster you are, the slower life goes by.
Awatar użytkownika
klosiu
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3196
Rejestracja: 05 lis 2006, 18:03
Życiówka na 10k: 43:40
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Poznan

Nieprzeczytany post

Wtorek, 21 sierpnia, Zenki.

Dość rano, ale i tak już było około 25 stopni. Cytadela, bo bałem się że po nocnej burzy nad Rusałką będzie błoto. Ogólnie równo i dość wolno, tylko trzy krótkie odcinki poniżej 4:00.
Wyczaiłem że w soboty rano na Cycie są biegi Parkrun, chyba potraktuję tą edycję jako mocniejsze przetarcie przed niedzielnym maratonem mtb i wystartuję. Co prawda mają jakiś udziwniony system pomiaru czasu, ale co tam, ważne że za darmo ;).

13.08km, 1:09:50, średnio 5:20/km.
The faster you are, the slower life goes by.
Awatar użytkownika
klosiu
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3196
Rejestracja: 05 lis 2006, 18:03
Życiówka na 10k: 43:40
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Poznan

Nieprzeczytany post

Sobota, 25 sierpień, zenki.

Poznański Park Run.
Pobiegłem na Cytadelę zobaczyc co to za inicjatywa, i przetrzeć się przed jutrzejszym maratonem mtb. W sumie prawie 70 osób było, aż się nie spodziewałem. Po starcie o dziwo byłem tuż za czołówką :). Tempo 3:55 wg garmina, samopoczucie dobre, pojawiła się nadzieja na pobicie 20 minut! Nadzieja przetrwała 2km tyle się trzymałem za plecami pierwszych. Na trzecim podbiegu zaczęli podkręcać tempo a ja się ugotowałem :hahaha: . Przez 2km biegłem wolno, 4:15-4:20, spadłem z 4 na 10 pozycję, ale na ostatnim kilometrze odżyłem i wróciłem do tempa 4:00, a nawet nieco poniżej. Wyprzedziłem dwie osoby, kobietę i młodziaka, ale na ostatnich 200m młodziak tak odpalił, że nie miałem szans :bum: , i ostatecznie na mecie na 9 pozycji z czasem 20:54.
Czyli startuję jesienią dokładnie z tego samego poziomu, na jakim skończyłem mocniejsze bieganie w marcu, na ostatnim GP Poznania miałem praktycznie identyczny rezultat.
Zrobiłem błąd biegowego nooba - za mocny początek i zagotowanie w połowie. Jakbym zaczął po 4:11, to pewnie od połowy byłbym w stanie przyśpieszyć, a tak to kicha.
Fajna opcja na mocny trening w sobotę rano, imprezka jest co tydzień i za darmo, a w czasie rywalizacji człowiek zawsze jest w stanie mocniej się zagiąć.

Do tego 6km tam i z powrotem, truchcikiem po 5:30-6:00.

W sumie 11.60km, po 5:12, czas 1:00:14.
The faster you are, the slower life goes by.
Awatar użytkownika
klosiu
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3196
Rejestracja: 05 lis 2006, 18:03
Życiówka na 10k: 43:40
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Poznan

Nieprzeczytany post

Środa, 29 sierpnia, Minimusy.

Nad Rusałkę i tam dwa kółka z gołą klatą, jedno standardowe 5km i jedno krótkie nad samym brzegiem. Równym tempem w okolicach 5:10, taki trening wytrzymałościowy, bo w sobotę startuję w zawodach na orientację po raz pierwszy w życiu :).
Trasa piesza w optymalnym wariancie ma 20km, więc z moimi umiejętnościami nawigacyjnymi będzie miała z 30 :bum: .
Taki dystansik, że przeloty między punktami spokojnie można brać biegiem, będzie więcej czasu na biedzenie się z mapą i kompasem ;).
Pogoda dziś super, w cieniu chłodno, w słońcu przyjemnie ciepło.

W sumie 16.06 km, 1:24:10, średnie tempo 5:15/km.

W tym miesiącu po raz piewszy od kwietnia przekroczyłem 100km :). A zimą trzeba będzie to co najmniej podwoić, jeśli mam się przygotować do maratonu na wiosnę.
The faster you are, the slower life goes by.
Awatar użytkownika
klosiu
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3196
Rejestracja: 05 lis 2006, 18:03
Życiówka na 10k: 43:40
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Poznan

Nieprzeczytany post

Sobota, 1 września, Minimusy.

Na początek roku szkolnego ;) zafundowałem sobie bieg na orientację, coś nowego, co traktowałem jako rozrywkę, ale też okazję do dłuższego biegu, nie tak nudnego jak standardowe wybieganie. Nie wiedziałem jak pójdzie, bo jeszcze nigdy nie nawigowałem z kompasem, więc ostrożnie założyłem sobie trzy godziny. Trasa krótka miała w optymalnym wariancie około 20km, więc 2h biegania i godzina buszowania w poszukiwaniu punktów wydawało się rozsądnym założeniem. Losowanie fantów od sponsorów nietypowo - przed zawodami, w sumie rozsądne, nie trzeba było czekać aż się wszyscy zbiorą. Napalałem się na ładne biegowe plecaczki inovejta, ale nie trafiłem :wrr: .
Rozdanie map, 10 min na zapoznanie i start. Znajomi z którymi przyjechałem postanowili zacząć od na oko najłatwiejszych punktów, a ja odwrotnie, hehe. Od początku nie szło za dobrze, po kilometrze zgubienie drogi, ale po słupkach z numerami działek leśnych się zorientowałem i jakoś wybrnąłem. Punkt zaliczony. Poznałem Artura, biegacza z Poznania i postanowiliśmy biec razem, bo mieliśmy podobne tempo.
Miałem małe kłopoty, bo z początku byłem przekonany że czarna igła kompasu wskazuje północ, a nie czerwona, więc chciałem iść dokładnie odwrotnie :bum: , ale szybko się zorientowałem. Drugi punkt to klęska - raz że pogubiliśmy się i nadłożyliśmy z kilometr, to jeszcze na końcówce przyatakowaliśmy ze złej strony i szukaliśmy go kilkanaście minut błądząc po chaszczach. Na szczęście dalej już punkty były dość oczywiste, jeszcze przy trzecim było małe kilkusetmetrowe zabłądzenie, ale generalnie szło gładko, a na następnych punktach zaawansowane metody ;) typu mierzenie odłegłości linijką na mapie i później odmierzanie jej 305tką prowadziły nas jak po sznurku od punktu do punktu. Szybkie przeloty bez kombinowania - tempo w okolicach 5:30 i oczywiste drogi, żeby można było nawigować biegnąc. Ostatni punkt był ciekawy - stary, zapomniany od wielu lat i kompletnie zarośnięty cmentarz w głuchym lesie. Pewnie wyszedł z użytku po wojnie, bo na mapie z 44 roku jeszcze jest zaznaczony.
Pozostał jeszcze szybki trzykilometrowy przelot asfaltem i meta. Byliśmy z Arturem czwarci ;), co ciekawe przybiegliśmy zaraz po pierwszym zawodniku rowerowym, hehe.

Track:
http://www.endomondo.com/workouts/lM02h3_ixoE

W sumie wyszło 23,77 km w 2:42:40, średnio 6:51/km.

Fajna zabawa, coś zupełnie innego niż bieganie po wyznaczonej trasie. Ciągle trzeba kombinować i kontrolować pozycję, chwila braku skupienia i ląduje się kilometr od celu ;). Minimusy się świetnie sprawdziły, w mokrym od razu przemakały, ale schły w 20-30 minut. Jak dobiegłem do mety miałem zupełnie suche stopy, w odróżnieniu od znajomych w tradycyjnych butach.
The faster you are, the slower life goes by.
Awatar użytkownika
klosiu
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3196
Rejestracja: 05 lis 2006, 18:03
Życiówka na 10k: 43:40
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Poznan

Nieprzeczytany post

Wtorek, 4 września, zenki.

Z rana się złomotać ;). Dwa dni nic nie robiłem, kompletnie bez ochoty na treningi, nauczyłem się nie lekceważyć takich sygnałów od organizmu i jak mi się mocno nie chce, to po prostu na trening nie wychodzę. Ale trochę szkoda, bo jak na złość była piękna pogoda.
Jak zwykle po odpoczynku dużo siły, więc bieg ciągły oscylujący dookoła 4:40/km. Po dyszce poczułem, że się wyżyłem ;).

W sumie 10.86km po 4:44/km, czas 51:30.
The faster you are, the slower life goes by.
ODPOWIEDZ