plusch - M 3:30

Moderator: infernal

Awatar użytkownika
plusch
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 367
Rejestracja: 17 paź 2011, 18:43
Życiówka na 10k: 00:51:47
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

14-05-2012

Trening:
Ulubiony bieg z podbiegiem na Kopiec
Dystans: 12,29, śr. tempo: 06:12, śr. tętno: 144, czas: 1:16:18
Temperatura: ciepło :), w sam raz

17-05-2012

Trening:
Dystans: 7,02, śr. tempo: 05:51, śr. tętno: 148, czas: 41:07

Podsumowanie:
Powoli ostatnie wybiegania przed maratonem. Zaczyna udzielać mi się ten lekki stresik, pojawiający się na myśl przed Tym wydarzeniem.
Przygotowuję się logistycznie do całej imprezy. Mam już swój numer startowy: 7692 :). Już na wstępie jedna rzecz mi się nie podoba, ponieważ linia mety jest dość mocno odległa od linii startu. Wiąże się to z tym, że trzeba będzie wracać autobusem do centrum miasta, a co lepsze, trzeba sobie kupić ... bilet. No nie ukrywam ciekawe rozwiązanie :), ale nie ma co się źle nastawiać.
Inna ciekawa rzecz to fakt, że w czasie biegu na stołach mają być żele energetyczne, a tyle czyta się, aby w czasie biegu jeść tylko te, które się wcześniej sprawdziło :).
Z bieżących spraw to zaczęła mnie znowu boleć prawa okostna. Aby ją udobruchać dzisiaj zaserwuję sobie siłownię i basen :)
New Balance but biegowy
Awatar użytkownika
plusch
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 367
Rejestracja: 17 paź 2011, 18:43
Życiówka na 10k: 00:51:47
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

18-05-2012

Trening:Basen + siłownia

Ćwiczenia:
0,5 h ćwiczenia rozciągające, następnie głównie ćwiczenia na brzuch i nogi
15 długości na basenie, 2 x sauna po 7 min

21-05-2012

Trening:
Dystans: 10,7, śr. tempo: 05:49, śr. tętno: 159 (wysokie), czas: 1:02:19
Temperatura: +24 st.C

Podsumowanie:
Po ćwiczeniach na siłowni miałem dość konkretne zakwasy łydek.
Dzisiaj natomiast biegło mi się ciężko: ciężkie nogi i ciężki oddech. Być może to z powodu temperatury.
Coś w ostatnim czasie więcej w moim treningu przerw regeneracyjnych niż treningu :)
Awatar użytkownika
plusch
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 367
Rejestracja: 17 paź 2011, 18:43
Życiówka na 10k: 00:51:47
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

23-05-2012

Trening:
Dystans: 7,0, śr. tempo: 06:02, śr. tętno: 151, czas: 42:00 (coś, koło tego, bo Garmina nie włączyłem na początku)
Temperatura: bardzo ciepło, ale miałem ze sobą chłodny wiatr; dość mocno chłodził

Ćwiczenia:
GR: 7 min po lekkiej rozgrzewce
12 min po biegu w domu

Podsumowanie:
Chyba udziela mi się przedstartowy stresik. Jak zacząłem biegnąć to po ok. 1 km zorientowałem się, że nie włączyłem Garmina. Albo to po prostu starość i pierwsze objawy sklerozy :). Wczoraj ostatnie zapięcie logistyczne, wszystko przygotowane i spakowane, żele zakupione, tym razem biorę trzy. Co ciekawe, tak jak przed Cracovią, tak i teraz czuję się, jakby mnie coś bolało w nodze, a konkretnie w stawie skokowym. Kurcze mam ciekawe objawy, nie biegając tworzą się kontuzje :) (mam nadzieję, że wyimaginowane).
Mam tylko nadzieję, że wszystko spakowałem. Mam jeszcze dylemat w jakiej koszulce pobiegnąć :). Skłaniam się ku tej, która podkreśli moją narodowość i ... klub: BiegamBoLubię. Mam nadzieję, że trener to doceni :oczko:.
Co ciekawe to zapowiadają dość ciepłe dni na najbliższy tydzień, takie nie angielskie. Zatem zapowiada się, że temperatura może być podobna, jak w Krakowie. Z drugiej strony trasa w dużej części wiedzie nad morzem, mam nadzieję, że nie będzie wiało za mocno.
No nic to, za niedługo wylot, a jutro aklimatyzacyjne bieganie, w rejonie startu.
Z pozytywnych spraw, to długość dystansu, to tylko 26 mil :), lepiej brzmi niż 42 :)

Sorki za chaotyczny wpis :).
A na koniec, muza, która mi się bardzo ostatnio podoba:
http://www.youtube.com/watch?v=vWVlueaqc9I&ob=av2e, będzie mnie niosła
Awatar użytkownika
plusch
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 367
Rejestracja: 17 paź 2011, 18:43
Życiówka na 10k: 00:51:47
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

27-05-2012

Zawody: Edinburgh Maraton

Niewiele moge dzisiaj napisac, poniewaz nie mam sily :). Maraton byl ciezki, caly czas temperatura w okolicach 20 st. C, choc mi sie wydawalo, ze jest jeszcze cieplej. Zacienionego rejonu nie bylo prawie wcale. Trasa byla w miare plaska.

Wieksza relacje zdam jutro, albo jak po prostu dojde do siebie.
Co do wyniku to jest on tez orientacyjny, poniewaz wylaczylem niechcacy Garmina na 39.5 km, jak sie zorientowalem to juz niedaleko byla meta.
Szacunkowy czas to: 04:16:48, oficjalne wyniki maja byc jutro, wiec bede korygowal :)
A dzisiaj to juz tylko odpoczynek, bo czuje sie jak kurczak z rozna, doslownie. Na Cracovii mnie tak nie spalilo. A mialo byc tutaj chlodno :)
Awatar użytkownika
plusch
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 367
Rejestracja: 17 paź 2011, 18:43
Życiówka na 10k: 00:51:47
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

27-05-2012

Zawody:Edinburgh Marathon - c.d.
Dystans: 42,195, śr. tempo: 06:04, śr. tętno: 162, czas: 04:17:16
Temperatura: Gorąco

Podsumowanie:
Oj przede wszystkim zostało mi dużo do napisania i w zasadzie nie wiem od czego zacząć.

Postaram się wszystko złożyć w jedną całość.

Zacznę może od błędu :). Mianowicie to dwa dni przed maratonem, było mnóstwo chodzenia po mieście i nóg po prostu nie czułem. Zamiast odpoczywać to ja ostro trenowałem chodząc po szkockich zakamarkach. Dodatkowo, chciałem również zobaczyć, jak wygląda część trasy i wybrałem się w piątek na przebieżkę. Zrobiłem 12 km i … w czasie maratonu czułem jak moje nogi są ciężkie. Ale z drugiej strony poznałem część trasy, wiedziałem czego się można spodziewać.

Wracając do mojej imprezy, to w piątek odebrałem pakiet startowy. Pakiet startowy to … numer + agrafki. I tyle, pewnie by nie jednego zdziwiło, moja żona była dość mocno zdziwiona :). Dodatkowo numer zawierał swego rodzaju przywieszkę, którą należało odebrać i przyczepić do plecaka, celem oddania do depozytu. Generalnie brak było jakichkolwiek worków na odzież, ulotek, nie dostałem również żadnej reklamówki. Mój numer był po prostu w kopercie. Jako, że byłem z zagranicy musiałem go odebrać osobiście, rezydenci otrzymywali numery startowe za pośrednictwem poczty. Co ciekawe niczego nie podpisywałem przy odbiorze, że jestem świadomy, że na własną odpowiedzialność, czy coś w tym stylu, no nic i tyle. Zdziwiło mnie to, ponieważ na Wyspach raczej są wyczuleni na te sprawy, a tu nic.
Dodatkowo można było zamówić sobie oficjalną koszulkę, ale zrezygnowałem, ze względu na koszty (21 funtów).

No, ale wróćmy do samego biegu.
W dzień maratonu odbywał się również półmaraton (o godz. 08:00) oraz sztafeta na trasie maratonu, która wyruszała razem ze strzałem maratonu o godz. 10:00. Najgorsze co mogło się trafić to słoneczna pogoda, która raczej jest nietypowa dla Szkocji (i Wysp w ogóle). No, ale niestety słońce świeciło od samego rana, temperatura sięgała prawie 20 st. C.
Na linii startu wszyscy zostali podzieleni na strefy, zgodnie z deklaracją przy zapisach. Zapomniałem napisać, każda strefa miała swój kolor, i takie same kolory miały numery startowe, zatem trudno byłoby pomylić strefę. Było to dość czytelne.
Poza tym linia startu była rozdzielona na dwie ulice. Na London Road startowali szybsi biegacze o 09:50, my, na Regent Road o 10:00. Przed startem obowiązkowe poszukiwanie Toi-Toika, no i czekanie na strzał. Pomimo tego, że byłem tam na ok. 1,5 h przed startem, czas ten szybko zleciał. W miarę dobrze się rozgrzałem i czekałem, aż wszyscy pobiegniemy.

Przed startem spiker mówi, że w niedzielnych biegach (maraton + sztafeta) bierze udział ponad 12 000 biegaczy. W półmaratonie było ich ok. 8 000.
Przede mną stoi dziewczyna cała ubrana na różowo z napisem na plecach: I hate pink, but I love my diabetes support team. Jakoś uśmiech cisnął mi się na twarz.
No i stało się. Strzał. Wszyscy powolutku zaczynają iść. Ja byłem w trzeciej strefie od linii startu, zatem nie było jakiegoś zatoru. Nie ukrywam, byłem wzruszony, łzy cisną się do oczy (zawsze tak mam:)), ale udaje mi się nie uronić łez i biegniemy. Adrenalina, oczekiwanie i cała atmosfera startu, po prostu rewelacyjna.
Pierwsze 5 km to wybieganie z miasta (nie do końca było to centrum). Z ciekawych miejsc, mijamy Szkocki Parlament, Pałac Holyrood oraz Muzeum Ziemi. Na ok. 9 km wbiegamy nad morze, a dokładniej zatokę Morza Północnego. Jak na razie jest to w miarę rześki bieg, z tempem ok. 06:00. Pomimo tego, że przebiegliśmy niecałe ¼ dystansu słońce daje się we znaki, nie da się w ogóle gdzie schować, słońce jest wprost nad nami. Jedyne co zadowalające to widok z promenady, którą biegniemy, było niesamowicie. Unosiła się lekka bryza, a woda stała daleko ze względu na odpływ (jak biegłem w tym samym miejscu dwa dni wcześniej, to wiatr zrzucał mi czapkę). W dniu biegu nie było praktycznie wiatru (no i dobrze).
Kolejne kilometry, aż do półmetka to wybieganie z przedmieść Edynburga, jedyne co ratowało to ludzie, którzy polewali, z węży ogrodowych, wodą. Oj, mocno było to orzeźwiające. Do półmetka biegło się dobrze, ale niestety tempo dalej w okolicach 06:00, ciężko mi było przyspieszyć, choć nie ukrywam, że nogi lekko parły do przodu w miejscach, gdzie było dużo kibiców (a było ich dużo). Na około 18 km wcinam pierwszego żela.
Najgorszy odcinek biegu to kilometry 23-35. Był to odcinek, gdzie oprócz drzew nie było nic, no, oprócz punktów z wodą. Najgorszy był moment, jak spojrzałem do przodu, a przede mną sznur biegaczy, hen, hen, daleko i wizja: tam musisz dobiec. Najgorsze było to, że właśnie minęła 12:00, słońce jest w najwyższym punkcie i grzeje niesamowicie.
Powolutku, powolutku pokonwałem kolejne kilometry, na 26, kolejny żel, a w zasadzie dwa, bo zjadłem również ten, który był rozdawany na trasie.
Na około 30 km wbiegamy do małego lasku, jest troszkę cienia. Mnóstwo ludzi idzie, ja, na szczęście cały czas biegnę. Punkt z wodą w okolicach 30 km, całkowicie pusty, ale mam butelkę z poprzedniego punktu. Po nawróceniu, myśli już bardziej pozytywne: teraz już tylko tyle, ile, na małym treningu :). No, gdyby nie ta temperatura. Kolejne kilometry, to było odmierzanie w myślach, jeszcze jeden, byle, tylko do końca tego zalesionego terenu, zaraz będą domy, tam będzie biegło się łatwiej.
Jeszcze jeden, jeszcze jeden, i tak do 35 km, nogi mi ciążą niesamowicie, ale biegnę. Reszta ma się wrażanie, że już tylko idzie. Po wbiegnięciu do terenów zabudowanych mnóstwo ludzi dookoła drogi, z jednej i drugiej strony. Dopingują, jak mogą: Well done, guys. Well done. Inni polewają wodą z węży, co ratuje nam życie :).
Jak widzę tabliczkę 24 miles, jest już dobrze, już niedaleko, organizm chce mocniej pociągnąć do przodu, ale pary już nie ma. Często patrzę na zegarem, strasznie mi się dłuży, no i niechcący wyłączam Garmina (włączę go, tuż przed metą).
Kolejna tabliczka 25 miles. Kibiców niesamowicie dużo. Ich okrzyki po prostu mnie niosą. Teraz przyspieszam, przecież to tylko 1,5 km. Coraz bliżej, kolejne tabliczki: Reunion area. Już jest, zaraz będę kończył, wiem, że za chwilkę skręt będzie w lewo, a tam już finisz. Już przed skrętem ręce same unoszą się w górę. Jest!! Satysfakcja!! Radość niesamowita!! Dałem radę, zrobiłem to!! Ostatnie parę metrów i meta, wzruszenie znowu ciśnie łzy. Patrzę na zegarek 04:08, ale kilometrów przebiegniętych 40,8 (wyłączyłem na 1,5 km).
Oficjalny wynik: 04:17:16, jak na tę pogodę i tak dobrze :)

Międzyczasy:
Full Time: 04:17:16
10k split: 01:00:18
Half marathon: 02:07:56
30k split: 03:01:40

Za metą bardzo ładny medal i pamiątkowa koszulka: 2012 marathon finisher.

Odbieram depozyt i kieruję się do autobusu, który zawiezie mnie do centrum Edynburga.

Podsumowując bieg:
Co do samego biegu, to trzeba przyznać, że był świetnie zorganizowany. Trasa bardzo dobrze oznaczone, bardzo czytelnymi znakami. Na punktach odżywczych mnóstwo wody (w butelkach 330 ml), brak było izotoników (choć dla mnie bez znaczenia). Maraton raczej nie miejski. Linia startu i mety mocno od siebie oddalona, aby dojść do autobusów powrotnych trzeba było przejść kawał drogi (a z obolałymi nogami było ciężko). Dodatkowo musiałem kupić bilet na autobus, jak dla mnie to powinno to być zapewnione w cenie maratonu.
Dużym plusem są kibice i ich wsparcie (oprócz odcinka „zielonego”). Mnóstwo biegaczy, którzy biegli „pod szyldem” organizacji charytatywnych. Ogólnie jestem zadowolony.

A na koniec zdjęcia:
Część początkowej trasy:
Obrazek

Jak szedłem do depozytu, to najstarszy maratończyk świata (101 lat) poprosił mnie o zdjęcie, ... nie mogłem mu odmówić :)
Obrazek

Na godzinkę przed startem:
Obrazek

No i ruszyliśmy:
Obrazek

Gdyby ktoś chciał zerknąć na oficjalne zdjęcia z całej dwudniowej imprezy, to polecam:
http://tinyurl.com/cjnfagn
Awatar użytkownika
plusch
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 367
Rejestracja: 17 paź 2011, 18:43
Życiówka na 10k: 00:51:47
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

02-06-2012

Trening: BBL - Na Groblach, Interwały 6 x 5' + 1'p
Rozgrzewka: ok 0,5 km, rozciąganie
Dystans: 6,93, śr. tempo: 05:04, śr. tętno: 162, czas: 35:11

05-06-2012

Trening: Bieg z narastającą prędkością
Rozgrzewka: ok. 0,9 km + rozciąganie
Dystans: 10,01, śr. tempo: 05:31, śr. tętno: 163, czas: 55:23

07-06-2012

Trening: Bieg z narastającą prędkością
Rozgrzewka: ok. 0,9 km + rozciąganie
Dystans: 10,03, śr. tempo: 05:37, śr. tętno: 159, czas: 56:26

Podsumowanie:
Ostatnie dwa treningi prawie, że identyczne. Biegać mi się chce, ale jakoś nie mam motywacji do pisania :(.
Co do planów startowych (tych odległych) to zastanawiam się nad maratonem w Poznaniu. Fajnie byłoby pobiegnąć niedaleko rodzinnych stron. Zastanawiam się również nad bardziej uporządkowanym planem treningowym, aby spróbować złamać 4h. To byłby niezły cel!
Co do bliższych planów to:
- Niepołomice 15 km
- Bukowno 10 km
- Rybnik - 21, 097 km - ale nie wiem czy dam radę

Chciałem pobiec w Jurajskim, ale niestety sprawy zawodowe pokrzyżowały ...
No cóż na razie pozostaje mi zastanowić się nad planem ...
Awatar użytkownika
plusch
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 367
Rejestracja: 17 paź 2011, 18:43
Życiówka na 10k: 00:51:47
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

09-06-2012

Trening: BBL - w Krakowie
Rozgrzewka: 0,58 km
Trening: Interwały: 3 x 5'/p. 2'
Dystans: 6,57km, śr. tempo: 5:11, śr. tętno: 167, czas: 34:04
Temperatura: Duszno :)

Ćwiczenia:
Dodatkowo było dużo rozciągania, skipów, a na koniec przebieżki

Podsumowanie:
Po treningu zakwasy przez kolejne trzy dni:).

12-06-2012

Trening: Bieg na Kopiec (podbieg)
Dystans: 11,01 km, śr. tempo: 05:51, śr. tętno: 152, czas: 1:04:29
Temperatura: Duszno :)

Ćwiczenia:
GR: 10 min po biegu

Podsumowanie:
Jeszcze dzisiaj odczuwałem zakwasy po sobotnim treningu. Biegło się dobrze, choć duszno na zewnątrz i momentami miałem wrażenie, że ciężko się oddycha. Pod koniec biegu chciałem jeszcze dołożyć sobie odrobinę dystansu, ponieważ bardzo dobrze się czułem, lecz niestety zacząłem odczuwać skurcze (lekki ból) w tylnym mięśniu prawego uda. Zdecydowałem, że nie chcę przekombinować i celem schłodzenia pomaszerowałem do domu. W domu rozciąganie, mam nadzieję, że to tylko jeszcze zakwasy lub lekko nadwyrężone mięśnie.
Awatar użytkownika
plusch
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 367
Rejestracja: 17 paź 2011, 18:43
Życiówka na 10k: 00:51:47
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

13-06-2012

Trening:
Rozgrzewka: 1,82 km
Dystans: 8,23 km, śr. tempo: 05:34, śr. tętno: 151, czas: 45:52
Temperatura: 11 st. C, silny deszcz, pod koniec burza

Ćwiczenia:
GR: 5 min po rozgrzewce
GR: 5 min po biegu

Podsumowanie:
Wczoraj miałem taki bieg wolności, przynajmniej tak się czułem. Jak wyszedłem z domu zaczynało lekko kropić, lecz po kilku minutach lało jak z cebra. Niby okrutna pogoda, ale lubię biegać w deszczu. Wczoraj pod koniec byłem ja i strugi deszczu i ... tak smakuje wolność :).
Przemokłem do suchej nitki :).
Awatar użytkownika
plusch
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 367
Rejestracja: 17 paź 2011, 18:43
Życiówka na 10k: 00:51:47
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

16-06-2012

Trening: Fartlek dyktowany przez córę
Dystans: 8 km , śr. tempo: 06:42, śr. tętno: 147, czas: 53:36
Temperatura: gorrrrąco

Ćwiczenia:
Lekkie rozciąganie po biegu

Podsumowanie:
Wczoraj delikatny bieg dyktowany przez tempo jazdy (na rowerze) córki. Kilka postojów, kilka odcinków marszem. W sumie wyszło tego 8 km, biorąc pod uwagę temperaturę to i tak nieźle.
A ogólnie to walczę z jakimś dołem, masakra :( Chyba potrzebuję odrobinę odpoczynku, no cóż.
Dodatkowo jeszcze ostatnio przewiała mnie klimatyzacja i odezwały się zatoki, grrrrrrrrr, w środku lata, ech.
Awatar użytkownika
plusch
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 367
Rejestracja: 17 paź 2011, 18:43
Życiówka na 10k: 00:51:47
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

18-06-2012

Trening:
Rozgrzewka: 1,34 km, śr. tętno: 145, GR: 5 min
Trening właściwy: Dystans: 13 km, śr. tempo: 06:01, śr. tętno: 172, czas: 01:18:27
Chłodzenie: 1,53 km w marszu
Całość: 15,88 km
Temperatura: ponad 30 st. C!!

Ćwiczenia:
GR: ok 10 min po biegu

Podsumowanie:
Oj dzisiaj to jakaś niesamowita masakra. Ogólnie to chciałem zrzucić z siebie bagaż złych emocji :), ot, trochę relaksu. Niestety zaskoczyła mnie temperatura. Po powrocie do domu było 30 st. C, jak rozpoczynałem bieg, pewnie było jeszcze więcej (choć zacząłem biec ok. 18:30). W momencie startu tętno wynosiło 145, a w czasie biegu jak zerkałem, cały czas widoczne było wskazanie ok. 175. Tylko czekałem kiedy będą musiał się zatrzymać. Biorąc pod uwagę tempo biegu, dzisiaj była niezła korelacja tętna do tempa!!
No nic to, biegłem wolno, choć nie ukrywam, że biegło mi się ciężko. Na koniec obtarły mnie jeszcze spodenki.
Ciekawe czy taki trening podnosi wytrzymałość?
Awatar użytkownika
plusch
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 367
Rejestracja: 17 paź 2011, 18:43
Życiówka na 10k: 00:51:47
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

24-06-2012

Zawody: Bukowno - X Bieg o Puchar Burmistrza
Dystans: 10 km, śr. tempo: 04:41, śr. tętno: 189, tętno max.: 206, czas: 46:59 (netto)
Temperatura: +30 st. C

Podsumowanie:
Bieg super, ale temperatura zabójcza - dosłownie.
Co ciekawe, przed biegiem jakoś nie miałem motywacji na bieg. W świadomości założenie: "po prostu sobie pobiegnę", jednak realizacja wyglądała całkiem inaczej.
Wypuściłem się trochę na starcie z tłumem, chociaż startowałem z końcowych miejsc. Pierwsze kilometry bardzo szybkie, a na koniec zagwozdka, czy się nie zatrzymam. Od 5 kilometra tętno powyżej 190 (!!!) i sam nie wiedziałem czy jest sens dalej patrzeć na Garmina. Myślałem: najwyżej się zatrzymam. Do końca biegu tętno trzymało się powyżej wartości 190, a na koniec HR max: 206 (!!!).
W biegu życiówki nie było, ale jest życiówka w tętnie :). Kurcze, co, jak co, ale było bardzo wysokie, choć w dużej mierze to wina temperatury.

Poniżej międzyczasy:
km: tempo | tętno
1: 4:48 | 168
2: 4:30 | 181
3: 4:40 | 184
4: 4:35 | 187
5: 4:39 | 192
6: 4:44 | 193
7: 4:39 | 194
8: 4:55 | 195
9: 4:58 | 196
10: 4:31 | 197
Awatar użytkownika
plusch
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 367
Rejestracja: 17 paź 2011, 18:43
Życiówka na 10k: 00:51:47
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

26-06-2012

Trening:
Rozgrzewka: 2,28 km, 06:10, rozciąganie ok. 7 min
Trening właściwy: 8,57 km, śr. tempo: 05:56, śr. tętno: 146, czas: 50:51
Przebieżki: 7 x 100m / p. 30" : 1,15 km, śr. tempo dla odcinków: 03:00
Temperatura: + 15 st. C, wietrznie

Ćwiczenia:
Rozciąganie przed przebieżkami i po biegu w domu

Podsumowanie:
Sam nie wiem co dzisiaj napisać. Ważne, że wróciło zdrowie, zniknęły bóle zatok. Zastanawia mnie trochę moje tętno, no cóż, skoro w niedzielę nie zszedłem, to znaczy, że mogę biegać.
Z drugie strony po maratonie robiłem sobie badania EKG oraz USG serca. Oba badania nic nie wykazały, wszystko w normie (i bardzo dobrze). Lekarz, który robił mi USG był nieźle zdziwiony, jak powiedziałem mu, że jestem po maratonie. Odpowiedział: "Panie, ja to bym nie przebiegł 100m", a ja na to: "Niech Pan spróbuje, za pół roku, powie Pan co innego", w ogóle fajnie się z nim gadało, na koniec mu powiedziałem: "Do zobaczenia, na jakimś biegu :)"

Najbliższe starty są już zaplanowane:
- Niepołomice - 15 km (świetny numer startowy: 666) - 30.06.2012
- Rybnik - 21,097 km - 07.07.2012
- Warszawa - 10 km - 28.07.2012
Po powyższych startach zobaczymy co dalej.
W październiku chciałbym spróbować przebiec Maraton w Poznaniu, ale jak na razie stoi to pod znakiem zapytania.

P.S. Dzisiaj jeszcze mijałem starszą panią z psem, przeprowadzającą z nim dialog: "... gdzie chcesz iść? Na Błonia czy do parku?..."
Co, jak co, ale nie rozumiem psiarzy :), ... poszli do parku :)
Awatar użytkownika
plusch
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 367
Rejestracja: 17 paź 2011, 18:43
Życiówka na 10k: 00:51:47
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

28-06-2012

Trening:
Bieganie:
Rozgrzewka: 0,77 km, 5 min rozciągania
Trening właściwy: 11,60 km, śr. tempo: 06:03 , śr. tętno: 152, czas: 1:10:13 - teren pogórkowaty

Basen:
14 x 25m
15 min sauna
Relaks w Jaccuzi

Rower:
Do pracy i z pracy po 12 km

Podsumowanie:
No, dzisiaj to było wszystko, tak wyszło.
Bieg: start na Błoniach, przez Kopiec Kościuszki i lasek Wolski, powrót po płaskim: Starowolską i Królowej Jadwigi.
Na basen musiałem pójść po bieganiu, bo w domu nie miałem ciepłej wody (jakaś awaria). Przy okazji trochę popływałem i ... mogłem się umyć :).
A do pracy miałem ochotę pojechać rowerem :)

Być może dzisiaj za dużo tego przed Niepołomicami, ale jakoś na wynik się nie nastawiam, nie wspominając, że ma być niezła lampa.
Co będzie, to będzie, o życiówkę raczej nie walczę
Awatar użytkownika
plusch
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 367
Rejestracja: 17 paź 2011, 18:43
Życiówka na 10k: 00:51:47
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

30-06-2012

Trening: Diabelski numer, diabelskie zawody, diabelska temperatura: IV Bieg w pogoni za żubrem
Dystans: 15 km, śr. tempo: 05:40, śr. tętno: 180, czas: 1:23:36 (netto)
Temperatura: ponad +30 st. C

Podsumowanie:
Z takim numerem startowym nie mogło być inaczej ;) (666).
Piekielna temperatura i w zasadzie nie wiadomo było jak biegnąć. W założeniu bieg miał być w tempie 05:20, ale ciężko było to osiągnąć. Zbyt mocno skakało tętno.
Dzisiaj temperatura na prawdę zrobiła swoje, nie było czym oddychać, a w puszczy cień był taki, jakby fałszywy. Z drugiej strony po wybiegnięciu z Dąbrowy miałem wrażenie, że w ogóle cienia nie ma, gdyż słońce padało prosto na drogę. Podbieg również zrobił swoje, rozkładał totalnie.
Ostatnie kilometry z jednym z biegaczy z Zabrza i kilometry zleciały jakby szybciej. Garmin pokazał niecałe 15 km. Tempo wg. Garmina: 05:40, z listy OPEN wychodzi: 05:34.
Po biegu totalne zmęczenie, wyczerpanie i ... ból głowy.
Wieczorem basen z córką dał trochę relaksu i schłodzenia.
Miejsce Open: 208/467, czas gorszy od życiówki o ponad 7 min.
W konkurencyjnym portalu napisano, że w którymś momencie, pod koniec biegu przerwano bieg, ponieważ było za dużo omdleń. Nie wiem czy tak było, bo szybko, wraz z rodzinką, jechaliśmy do domu, żeby uciec przed gorącem.

W tym tygodniu raczej jedno lekkie rozbieganie, trochę basenu, aby się zregenerować przez Rybnikiem (półmaraton) za tydzień.

P.S. Jeszcze teraz tak, jakbym czuł suchą, leśną ściółkę w nosie :)
Dzięki Piotrek za wspólny bieg :)
Awatar użytkownika
plusch
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 367
Rejestracja: 17 paź 2011, 18:43
Życiówka na 10k: 00:51:47
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

02-07-2012

Trening:
Pływanie: 750 m, nieruchawa żabka

Podsumowanie:
Wczoraj tylko pływanie. Poszedłem na basen, przede wszystkim, żeby się schłodzić.

Dodatkowo zaczął się sezon wyprzedaży, więc poszedłem poprzymierzać trochę butów.
I tak:
- nastawiłem się na Nike Streak 4 - fajnie leżały, miękkie, rozmiar na długość ok, ale ... w prawym bucie jeden palec, jakoś dziwnie dotykał wnętrza buta i się przestraszyłem, że przy biegu mogłyby zrobić szkody paznokciowi. Nie wiem czy z czasem lekko by się nie rozbiły. Wrażenia bardzo fajne, podeszwa bardzo miękka, aż tak, jakby była za miękka. Niestety z obawy, że mogłyby gdzieś obcierać, zrezygnowałem.
- później przymierzałem Nike Zoom Elite 5 - niby mój rozmiar, ale były za duże i nie mieli mniejszych. Zatem nie miałem możliwości ich ocenić
- następnie Nike Lunareclipse 2 - rozmiar, jak w Zoomach, ale ten był dobry. Swoją drogą fajna rozmiarówka jest dla butów. Buty bardzo dobrze dopasowane do stopy. Wrażenie takie, jakby cała stopa była otulona jakąś poduszką. Pierwsze wrażenie pozytywne, ale na razie odpuściłem, bo z wszystkich powyższych są najdroższe.
- myślałem jeszcze o Adidasach, ale w ogóle nie było moich rozmiarów.

Z drugiej strony zastanawiałem się nad zakupem Adidasów przez sieć, ale po przymierzaniu w sklepie, przestraszyłem się, że zdalnie to różnie może być z rozmiarami butów. Ach, jak ja lubię kupować buty do biegania ;) Tak jak wspomniałem powyżej, najgorsze jest to, że rozmiar rozmiarowi nie równy.

A na koniec jeszcze jeden wniosek, że w sumie w Krakowie nie ma porządnych, dużych sklepów biegowych, chyba, że ktoś ma inne spostrzeżenia.

P.S.
Tego posta miałem napisać wczoraj, ale zaczęła się burza, więc przełożyłem pisanie, ale za to udało mi się zrobić takie fotki. (Nie wiem, czy je widać, bo coś chyba ostatnio źle wklejam):

Obrazek

Obrazek
ODPOWIEDZ