I BASF Półmaraton Śrem
Ło matko, ło matko, ale to był bieg

W sensie, że ciężki...
Nie wyspałam się potwornie - po godzinie snu, obudziłam się o 1 w nocy i już przez kolejne 4h budziłam się co 30min i nie mogłam zasnąć od razu, więc generalnie masakra lekka.
Pierwsze 10km biegłam zachowawczo, miałam zamysł przyspieszyć na 11-15km, no i potem to już zejść poniżej 5:30. No i tak się stało, że to w zamyśle zostało

Dużo podbiegów dało mi w kość. Co zresztą widać po czasach, na ostatnich 3km ledwo ledwo biegłam. Nawet na samej mecie nie miałam siły przyspieszyć, a u mnie to reguła, że wynajduję jeszcze jakieś zapasy, żeby wpaść na metę z prędkością światła. Tym razem dwa podbiegi krótko przed metą mnie pokonały

Tak więc ukończyłam bieg po 2:01:01 (2:01:20 brutto).
K30 - m. 17 (na 37)
Open 377 (na 509)
Jednak nie było tak najgorzej, bo międzyczasy wskazują, że jednak parę osób udało mi się wyprzedzić:
5km 0:28:54 / 413
10km 0:57:07 / 410
15km 1:31:49 / 386
meta - 377
Sam bieg super. Trasa, mimo że ciężka dzisiaj dla mnie, jest ok. Wyprowadzona poza Śrem, kibice z okolicznych wiosek (Koko Euro Spoko - bezcenne


Anyway, fajny bieg, mimo że wynik daleki od ideału
