Aniad1312 Run 4 fun - not 4 records ;)
Moderator: infernal
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
9 czerwca 2012
I BASF Półmaraton Śrem
Ło matko, ło matko, ale to był bieg
W sensie, że ciężki...
Nie wyspałam się potwornie - po godzinie snu, obudziłam się o 1 w nocy i już przez kolejne 4h budziłam się co 30min i nie mogłam zasnąć od razu, więc generalnie masakra lekka.
Pierwsze 10km biegłam zachowawczo, miałam zamysł przyspieszyć na 11-15km, no i potem to już zejść poniżej 5:30. No i tak się stało, że to w zamyśle zostało
Dużo podbiegów dało mi w kość. Co zresztą widać po czasach, na ostatnich 3km ledwo ledwo biegłam. Nawet na samej mecie nie miałam siły przyspieszyć, a u mnie to reguła, że wynajduję jeszcze jakieś zapasy, żeby wpaść na metę z prędkością światła. Tym razem dwa podbiegi krótko przed metą mnie pokonały
Tak więc ukończyłam bieg po 2:01:01 (2:01:20 brutto).
K30 - m. 17 (na 37)
Open 377 (na 509)
Jednak nie było tak najgorzej, bo międzyczasy wskazują, że jednak parę osób udało mi się wyprzedzić:
5km 0:28:54 / 413
10km 0:57:07 / 410
15km 1:31:49 / 386
meta - 377
Sam bieg super. Trasa, mimo że ciężka dzisiaj dla mnie, jest ok. Wyprowadzona poza Śrem, kibice z okolicznych wiosek (Koko Euro Spoko - bezcenne ), na trasie kilka wodopojów, mgiełki wodne, wody i izotoników do woli, pakiet startowy z koszulką techniczną. Wszystko sprawnie i gładko. Niestety, roweru za 6 tysiaków nie wygrałam
Anyway, fajny bieg, mimo że wynik daleki od ideału
I BASF Półmaraton Śrem
Ło matko, ło matko, ale to był bieg
W sensie, że ciężki...
Nie wyspałam się potwornie - po godzinie snu, obudziłam się o 1 w nocy i już przez kolejne 4h budziłam się co 30min i nie mogłam zasnąć od razu, więc generalnie masakra lekka.
Pierwsze 10km biegłam zachowawczo, miałam zamysł przyspieszyć na 11-15km, no i potem to już zejść poniżej 5:30. No i tak się stało, że to w zamyśle zostało
Dużo podbiegów dało mi w kość. Co zresztą widać po czasach, na ostatnich 3km ledwo ledwo biegłam. Nawet na samej mecie nie miałam siły przyspieszyć, a u mnie to reguła, że wynajduję jeszcze jakieś zapasy, żeby wpaść na metę z prędkością światła. Tym razem dwa podbiegi krótko przed metą mnie pokonały
Tak więc ukończyłam bieg po 2:01:01 (2:01:20 brutto).
K30 - m. 17 (na 37)
Open 377 (na 509)
Jednak nie było tak najgorzej, bo międzyczasy wskazują, że jednak parę osób udało mi się wyprzedzić:
5km 0:28:54 / 413
10km 0:57:07 / 410
15km 1:31:49 / 386
meta - 377
Sam bieg super. Trasa, mimo że ciężka dzisiaj dla mnie, jest ok. Wyprowadzona poza Śrem, kibice z okolicznych wiosek (Koko Euro Spoko - bezcenne ), na trasie kilka wodopojów, mgiełki wodne, wody i izotoników do woli, pakiet startowy z koszulką techniczną. Wszystko sprawnie i gładko. Niestety, roweru za 6 tysiaków nie wygrałam
Anyway, fajny bieg, mimo że wynik daleki od ideału
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
10 marca 2012
10-kilometrowe opalanie. Po 5:41.
Plecy mnie ciut bolą dzisiaj, bo wczoraj chyba przez ponad ostatnie 5km walczyłam z bolącym lewym barkiem - próbowałam się prostować, na chwilę pomagało i bolało dalej. Tak więc dzisiaj trochę pobolewają. Nogi trochę też.Ale mniej niż plecy.
Snu mogło być więcej, ale że się wczoraj wzięłam za oglądanie meczu, to nie wyszło. I na dodatek Portugalia przegrała, zakały jedne
10-kilometrowe opalanie. Po 5:41.
Plecy mnie ciut bolą dzisiaj, bo wczoraj chyba przez ponad ostatnie 5km walczyłam z bolącym lewym barkiem - próbowałam się prostować, na chwilę pomagało i bolało dalej. Tak więc dzisiaj trochę pobolewają. Nogi trochę też.Ale mniej niż plecy.
Snu mogło być więcej, ale że się wczoraj wzięłam za oglądanie meczu, to nie wyszło. I na dodatek Portugalia przegrała, zakały jedne
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
16 czerwca 2012
W środę przez godzinę grałam w squasha. Pierwszy raz w życiu. Ale miód malina, nabiegałam się, namęczyłam, tak jak lubię Efekt taki, że na drugi dzień ledwo chodziłam, a i w piątek ciężko było. Matko, to nawet po ubiegłorocznym maratonie tak mnie mięśnie nie bolały. Czułam takie mięśnie, że nawet nie podejrzewałam, że je mam Najgorzej zniosły to pośladki i łydki.
Tak więc gdy dzisiaj zaczęłam krosa po lesie, to ojojojoj....Jak ciężko było, łydki napierniczały jak ta lala...Przerw za bardzo nie mogłam robić, bo zaraz atakowały mnie muchy i inne takie stwory, więc biegałam wolniutko.
W efekcie tempo słabiutkie....Dopiero po 8,5km puścił ból i mogłam przyspieszyć.
Tak więc wyszło dzisiaj 11.25km, średnio po 6:03
1-6:14
2-5:55
3-5:59
4-6:13
5-6:10
6-6:26
7-6:05
8-6:19
9-5:59
10-5:43
11-5:35
0.25-5:32
Masakryczna upalna pogoda na dodatek. Chyba jeszcze dzisiaj basen zaliczę na schłodzenie. Jak mi się uda przed wieczornym meczem. Nie typuję żadnego wyniku, bo i tak zawsze przegrywam
W środę przez godzinę grałam w squasha. Pierwszy raz w życiu. Ale miód malina, nabiegałam się, namęczyłam, tak jak lubię Efekt taki, że na drugi dzień ledwo chodziłam, a i w piątek ciężko było. Matko, to nawet po ubiegłorocznym maratonie tak mnie mięśnie nie bolały. Czułam takie mięśnie, że nawet nie podejrzewałam, że je mam Najgorzej zniosły to pośladki i łydki.
Tak więc gdy dzisiaj zaczęłam krosa po lesie, to ojojojoj....Jak ciężko było, łydki napierniczały jak ta lala...Przerw za bardzo nie mogłam robić, bo zaraz atakowały mnie muchy i inne takie stwory, więc biegałam wolniutko.
W efekcie tempo słabiutkie....Dopiero po 8,5km puścił ból i mogłam przyspieszyć.
Tak więc wyszło dzisiaj 11.25km, średnio po 6:03
1-6:14
2-5:55
3-5:59
4-6:13
5-6:10
6-6:26
7-6:05
8-6:19
9-5:59
10-5:43
11-5:35
0.25-5:32
Masakryczna upalna pogoda na dodatek. Chyba jeszcze dzisiaj basen zaliczę na schłodzenie. Jak mi się uda przed wieczornym meczem. Nie typuję żadnego wyniku, bo i tak zawsze przegrywam
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
cd. 16 czerwca 2012
Poszłam na basen jeszcze. W związku z tym, że jedną z zalet EURO 2012 jest to, że wywiało stamtąd ludzi przed TV, to miałam cały tor dla siebie. No to poszalałam. Zrobiłam 60x25m. Miałam ochotę na jeszcze, ale jak widziałam tych ratowników...z nogi na nogę...a 20:35 coraz bliżej...
Poszłam na basen jeszcze. W związku z tym, że jedną z zalet EURO 2012 jest to, że wywiało stamtąd ludzi przed TV, to miałam cały tor dla siebie. No to poszalałam. Zrobiłam 60x25m. Miałam ochotę na jeszcze, ale jak widziałam tych ratowników...z nogi na nogę...a 20:35 coraz bliżej...
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
17 czerwca 2012
No i Krecik vs Reksio 1:0...Jak mi żal było chłopaków, ojojojoj...Tytoń załamany taki...
Niektórzy mocno przeżywali ten wynik, nawet już o jasności słychać było na dworze "Polacy nic się nie stało..." śpiewane wężykiem
Dzisiaj 20.27km po 5:48.
Łydki jeszcze trochę bolały, ale już mniej niż wczoraj. Po 9km zatrzymałam się na chwilę rozciągania i jak mnie lewy pośladkowy nie łupnie...ło matko, jak przyszłam do domu, to musiałam zrobić specjalne ćwiczenie, które rozciąga tenże właśnie mięsień, a którego dawno nie robiłam.
Generalnie myślałam, że nie dam rady tych 20 zrobić, ale jakoś poszło.
Wpadłam znów w sporto-szał, więc dzisiaj albo basen znów, albo rower. Albo nic, jak zmienię zdanie
No i Krecik vs Reksio 1:0...Jak mi żal było chłopaków, ojojojoj...Tytoń załamany taki...
Niektórzy mocno przeżywali ten wynik, nawet już o jasności słychać było na dworze "Polacy nic się nie stało..." śpiewane wężykiem
Dzisiaj 20.27km po 5:48.
Łydki jeszcze trochę bolały, ale już mniej niż wczoraj. Po 9km zatrzymałam się na chwilę rozciągania i jak mnie lewy pośladkowy nie łupnie...ło matko, jak przyszłam do domu, to musiałam zrobić specjalne ćwiczenie, które rozciąga tenże właśnie mięsień, a którego dawno nie robiłam.
Generalnie myślałam, że nie dam rady tych 20 zrobić, ale jakoś poszło.
Wpadłam znów w sporto-szał, więc dzisiaj albo basen znów, albo rower. Albo nic, jak zmienię zdanie
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
cd. 17 czerwca
Chciałam pośmigać na rowerze. Schodzę do piwnicy, a tam na przednim kole total flak. Furia. Więc z konieczności był basen. Znów pustki, chyba jakiś ważny mecz był. Albo ludki zajęte były wyrzynaniem wszystkich filmów z 'Krecikiem' tudzież 'Sąsiadami' Znów 60x25(!) m. Tak jak patrzyłam na zegar, to chyba nawet ciut szybciej mi to poszło niż wczoraj. Minimalnie ciut Przy 55długości zaczęło się jednak robić gęstawo, więc dobiłam do 60 i spyliłam do domu.
Chciałam pośmigać na rowerze. Schodzę do piwnicy, a tam na przednim kole total flak. Furia. Więc z konieczności był basen. Znów pustki, chyba jakiś ważny mecz był. Albo ludki zajęte były wyrzynaniem wszystkich filmów z 'Krecikiem' tudzież 'Sąsiadami' Znów 60x25(!) m. Tak jak patrzyłam na zegar, to chyba nawet ciut szybciej mi to poszło niż wczoraj. Minimalnie ciut Przy 55długości zaczęło się jednak robić gęstawo, więc dobiłam do 60 i spyliłam do domu.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
18 czerwca 2012
Pływania ciąg dalszy.
62x25m. Zadowolonam, szło nawet nawet, zmieściłam się w godzinie. Po 10 długościach chwila na rozciągnięcie pleców, ewentualne ćwiczenia na nogi (choć tych mniej niż wczoraj). Stąd wiem ile długości robię, bo jakbym miała liczyć od 1 do 60, to na bank pomyłka gotowa
Jutro biegam. Zamierzam przyłożyć się do zaniedbanych ostatnio podbiegów i wiaduktów.
Pływania ciąg dalszy.
62x25m. Zadowolonam, szło nawet nawet, zmieściłam się w godzinie. Po 10 długościach chwila na rozciągnięcie pleców, ewentualne ćwiczenia na nogi (choć tych mniej niż wczoraj). Stąd wiem ile długości robię, bo jakbym miała liczyć od 1 do 60, to na bank pomyłka gotowa
Jutro biegam. Zamierzam przyłożyć się do zaniedbanych ostatnio podbiegów i wiaduktów.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
19 czerwca 2012
Ja się bardzo cieszę, że sąsiedzi około-blokowi mają udane życie seksualne, ale jak mnie jeszcze raz pani swoimi okrzykami w środku nocy obudzi...po raz kolejny w tygodniu...to się wścieknę...Odgłosy są takie, że można się zastanawiać, czy jednak pan jej krzywdy nie robi...
Tyle tytułem wstępu
Ranny bieg dzisiaj. Od pierwszych kroków wiedziałam, że to będzie szarpany i ciężki trening. Plan był ok 10km + podbiegi.
A było tak:
Cz. 1 - 4.4km po 5:33
Potem się zatrzymałam, chwila rozciągania, może zacząć podbiegi? Ale może jednak nie, najpierw wiadukt, kółeczko, potem podbiegi.
Wobec tego:
Cz. 2 - 4.18km po 5:23
Później
Podbiegi po 100m + marsz
1-4:35
2-5:03
3-4:35
4-4:49
5-4:03
6-4:12
7-4:20
8-3:53
9-4:08
10-4:39
Niezbyt szybko, bo po squashu jeszcze jakiś mięsień lewo-półdupkowy się przypomina.
No i powrót 3.04km po 5:21
Mam wrażenie, że się dzisiaj unorałam treningowo. Razem wyszło 12.64km, z wyłączeniem marszu. Basen więc odpuszczam. A z drugiej strony - super trening, spokój, cisza, słoneczko, czyste niebo. Miód malina
Słonecznego dnia
Ja się bardzo cieszę, że sąsiedzi około-blokowi mają udane życie seksualne, ale jak mnie jeszcze raz pani swoimi okrzykami w środku nocy obudzi...po raz kolejny w tygodniu...to się wścieknę...Odgłosy są takie, że można się zastanawiać, czy jednak pan jej krzywdy nie robi...
Tyle tytułem wstępu
Ranny bieg dzisiaj. Od pierwszych kroków wiedziałam, że to będzie szarpany i ciężki trening. Plan był ok 10km + podbiegi.
A było tak:
Cz. 1 - 4.4km po 5:33
Potem się zatrzymałam, chwila rozciągania, może zacząć podbiegi? Ale może jednak nie, najpierw wiadukt, kółeczko, potem podbiegi.
Wobec tego:
Cz. 2 - 4.18km po 5:23
Później
Podbiegi po 100m + marsz
1-4:35
2-5:03
3-4:35
4-4:49
5-4:03
6-4:12
7-4:20
8-3:53
9-4:08
10-4:39
Niezbyt szybko, bo po squashu jeszcze jakiś mięsień lewo-półdupkowy się przypomina.
No i powrót 3.04km po 5:21
Mam wrażenie, że się dzisiaj unorałam treningowo. Razem wyszło 12.64km, z wyłączeniem marszu. Basen więc odpuszczam. A z drugiej strony - super trening, spokój, cisza, słoneczko, czyste niebo. Miód malina
Słonecznego dnia
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
20 czerwca 2012
No...Dzisiaj to się wyspałam Padłam tak, że światło gasiłam jak już świtało - nawet nie wiem kiedy usnęłam...
Miałam zaplanowany bieg na 7 rano, ale nie mogłam się zwlec z łóżka, a potem to nie mogłam patrzeć na to, co się działo za oknem. I od 8 rano czekałam aż przestanie lać, grzmieć, błyskać, whatever. Furia, that's my second name today Nosiło mnie jak nie wiem, zajęłam się porządkowaniem starych papierzysk i innych takich, ale ulgi to nie przynosiło.
W końcu!!!
Chwila przejaśnienia, zakładam ciuchy, nasłuchuję i załamka...struga deszczu. Słowa niecenzuralne jakoś tak się wymsknęły same z siebie...No, ale za chwilę ciut się przejaśniło i poszłam. Prosto w strugi deszczu
Na szczęście po niespełna 10minutach strugi się cofnęły. w ogóle to dziwnie, bo po jakichś 500m Garminiak zaczął mi pokazywać metry do tyłu, a tempa wogle nie łapał
10.1km po 5:33.
Stwierdzam, co następuje:
Wiem, że się uaktywniłam sportowo ostatnio i mogę być zmęczona, ale....Jakoś ostatnio jest tak, że jak biegnę coś szybszego, to muszę sobie przystanąć choć na chwilę. Dzisiaj np miałam przystanek po 1.5km, 4km, 7km i 9km. Normalnie jakoś ciężko mi się biegnie, nie wiem czy to lenistwo, czy coś nie halo, czy jak.
Anyway,trochę nieświadomie wyszło mi coś na kształt BNP (zaszaleję z nazewnictwem, a co! Wiem, że ściśle rzecz biorąc to do końca tak nie jest, ale dzisiaj mi wolno )
1-5:43
2-5:38
3-5:33
4-5:25
5-5:35
6-5:36
7-5:32
8-5:32
9-5:28
10-5:28
100m-5:10
Miałam jeszcze iść na basen, ale nie dam rady.
No...Dzisiaj to się wyspałam Padłam tak, że światło gasiłam jak już świtało - nawet nie wiem kiedy usnęłam...
Miałam zaplanowany bieg na 7 rano, ale nie mogłam się zwlec z łóżka, a potem to nie mogłam patrzeć na to, co się działo za oknem. I od 8 rano czekałam aż przestanie lać, grzmieć, błyskać, whatever. Furia, that's my second name today Nosiło mnie jak nie wiem, zajęłam się porządkowaniem starych papierzysk i innych takich, ale ulgi to nie przynosiło.
W końcu!!!
Chwila przejaśnienia, zakładam ciuchy, nasłuchuję i załamka...struga deszczu. Słowa niecenzuralne jakoś tak się wymsknęły same z siebie...No, ale za chwilę ciut się przejaśniło i poszłam. Prosto w strugi deszczu
Na szczęście po niespełna 10minutach strugi się cofnęły. w ogóle to dziwnie, bo po jakichś 500m Garminiak zaczął mi pokazywać metry do tyłu, a tempa wogle nie łapał
10.1km po 5:33.
Stwierdzam, co następuje:
Wiem, że się uaktywniłam sportowo ostatnio i mogę być zmęczona, ale....Jakoś ostatnio jest tak, że jak biegnę coś szybszego, to muszę sobie przystanąć choć na chwilę. Dzisiaj np miałam przystanek po 1.5km, 4km, 7km i 9km. Normalnie jakoś ciężko mi się biegnie, nie wiem czy to lenistwo, czy coś nie halo, czy jak.
Anyway,trochę nieświadomie wyszło mi coś na kształt BNP (zaszaleję z nazewnictwem, a co! Wiem, że ściśle rzecz biorąc to do końca tak nie jest, ale dzisiaj mi wolno )
1-5:43
2-5:38
3-5:33
4-5:25
5-5:35
6-5:36
7-5:32
8-5:32
9-5:28
10-5:28
100m-5:10
Miałam jeszcze iść na basen, ale nie dam rady.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
23 czerwca 2012
Dzisiaj dwu-etapowe bieganie.
Najpierw po lesie, 9.48km po 5:49. Ostatnie 2 km wolniej, bo zmęczenie przyszło, ciężko mi się oddychało i wogle.
A po południu BIEG DLA MAGDY: 4.78 po 5:37. Po parku.
Bieg charytatywny, dla dziewczynki chorej na mukowiscydozę. Dzieciaki 2km i wpisowe 2zł, dorośli 5km i wpisowe 10 zł. Bardzo fajna impreza, bardzo fajna inicjatywa. Po biegu loteria fantowa, można było zakupić kawę i pyszne ciasta (przygotowane przez mamy uczniów ze szkoły podstawowej, do której chodzi Magda) za przysłowiową złotówkę. Cały dochód oczywiście przeznaczony na leczenie Madzi. Fajnie, że szkoła zdecydowała się na taką imprezę, bo nie wystarczyło wrzucić tylko pieniędzy do puszki, ale też trochę się natrudzić - jak zobaczyłam mega podbieg w parku, to się mocno zdziwiłam Dużo osób, ogółem ok 160.
A teraz Spain - France
Dzisiaj dwu-etapowe bieganie.
Najpierw po lesie, 9.48km po 5:49. Ostatnie 2 km wolniej, bo zmęczenie przyszło, ciężko mi się oddychało i wogle.
A po południu BIEG DLA MAGDY: 4.78 po 5:37. Po parku.
Bieg charytatywny, dla dziewczynki chorej na mukowiscydozę. Dzieciaki 2km i wpisowe 2zł, dorośli 5km i wpisowe 10 zł. Bardzo fajna impreza, bardzo fajna inicjatywa. Po biegu loteria fantowa, można było zakupić kawę i pyszne ciasta (przygotowane przez mamy uczniów ze szkoły podstawowej, do której chodzi Magda) za przysłowiową złotówkę. Cały dochód oczywiście przeznaczony na leczenie Madzi. Fajnie, że szkoła zdecydowała się na taką imprezę, bo nie wystarczyło wrzucić tylko pieniędzy do puszki, ale też trochę się natrudzić - jak zobaczyłam mega podbieg w parku, to się mocno zdziwiłam Dużo osób, ogółem ok 160.
A teraz Spain - France
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
26 czerwca 2012
Proszę Państwa, co to był za mecz!!! Na szczęście wynik po mojej myśli
Wczoraj byłam na pysznym spaghetti carbonara, poprawionym sernikiem posypanym orzechami w gorącym sosie kajmakowym, no to dzisiaj od rana:
10.3km po 5:27.
Ostatnie kaemy szybciej
9-5:12
10-5:00
Zupełnie ostatnie 300m po 4:48.
Good news, bo oprócz tego, że dwa razy zatrzymałam się, coby chusteczkie do nosa wykorzystać w celu udrożnienia go, no i po 10km na chwilkę oddechu, to nie musiałam robić przerw. Chyba tyle się o tym nagadałam znajomym biegowym, że musiało być lepiej. Bo do tej pory to ciężko było
Proszę Państwa, co to był za mecz!!! Na szczęście wynik po mojej myśli
Wczoraj byłam na pysznym spaghetti carbonara, poprawionym sernikiem posypanym orzechami w gorącym sosie kajmakowym, no to dzisiaj od rana:
10.3km po 5:27.
Ostatnie kaemy szybciej
9-5:12
10-5:00
Zupełnie ostatnie 300m po 4:48.
Good news, bo oprócz tego, że dwa razy zatrzymałam się, coby chusteczkie do nosa wykorzystać w celu udrożnienia go, no i po 10km na chwilkę oddechu, to nie musiałam robić przerw. Chyba tyle się o tym nagadałam znajomym biegowym, że musiało być lepiej. Bo do tej pory to ciężko było
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
26 czerwca 2012
Najpierw 7.5km po 5:50.
Ciut rozciągania.
Przebieżki sztuk 15 po 100m. W przerwach marsz.
Potem trochę ćwiczeń in the open air.
Powrót 2.53km po 5:43.
Nie czułam zmęczenia, które mi tak ostatnio dawało kopa. Może przez to, że się wysypiałam?
27 czerwca 2012
Zastanawiałam się czy iść, czy nie iść...Jak było słonecznie, to mi się nie chciało. Ale potem letko trafiły mnie nerwy, bo komp-gruźlik rzęzi tak, że miałam ochotę rzucić nim o ścianę. A że porządkowałam różne rzeczy, to ciut mi to zajęło. No to poszłam. Wybiegłam, cofnęłam się coby zmienić spodenki na krótsze. Wybiegłam, cofnęłam się, bo zapomniałam założyć biegowej-pumowej-bransoletki na ocieranie twarzy. Wybiegłam i już biegłam dalej Od początku jakoś tak szybko i za nic nie mogłam zwolnić. Tym razem zatrzymałam się ze 2-3 razy (gdzieś chyba po 7km o ile dobrze pamiętam), no ale tempa miałam takie, że oczom nie wierzyłam, bo daaaaawno takich nie miałam. Więc wybaczam sobie. No i nie chyba ze 3 dni nie jadłam obiadu, gdyż nie chciało mi się nic gotować.
Tak więc wyszło 9.6km po 5:06.
1-5:16
2-5:21
3-5:16
4-5:17
5-5:03
6-5:09
7-5:04
8-4:47
9-4:57
0.6km-4:39
Mam nadzieję, że Portugalia pójdzie dalej
Najpierw 7.5km po 5:50.
Ciut rozciągania.
Przebieżki sztuk 15 po 100m. W przerwach marsz.
Potem trochę ćwiczeń in the open air.
Powrót 2.53km po 5:43.
Nie czułam zmęczenia, które mi tak ostatnio dawało kopa. Może przez to, że się wysypiałam?
27 czerwca 2012
Zastanawiałam się czy iść, czy nie iść...Jak było słonecznie, to mi się nie chciało. Ale potem letko trafiły mnie nerwy, bo komp-gruźlik rzęzi tak, że miałam ochotę rzucić nim o ścianę. A że porządkowałam różne rzeczy, to ciut mi to zajęło. No to poszłam. Wybiegłam, cofnęłam się coby zmienić spodenki na krótsze. Wybiegłam, cofnęłam się, bo zapomniałam założyć biegowej-pumowej-bransoletki na ocieranie twarzy. Wybiegłam i już biegłam dalej Od początku jakoś tak szybko i za nic nie mogłam zwolnić. Tym razem zatrzymałam się ze 2-3 razy (gdzieś chyba po 7km o ile dobrze pamiętam), no ale tempa miałam takie, że oczom nie wierzyłam, bo daaaaawno takich nie miałam. Więc wybaczam sobie. No i nie chyba ze 3 dni nie jadłam obiadu, gdyż nie chciało mi się nic gotować.
Tak więc wyszło 9.6km po 5:06.
1-5:16
2-5:21
3-5:16
4-5:17
5-5:03
6-5:09
7-5:04
8-4:47
9-4:57
0.6km-4:39
Mam nadzieję, że Portugalia pójdzie dalej
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
1 lipca 2012
Podsumowanie czerwca; 203.87km. Przyzwoicie.
Generalnie miał być wczoraj jeszcze jeden czerwcowy trening, ale świętowaliśmy koniec roku szk, no i kładłam się spać o godzinie takiej, o której często wstaję na ranne bieganie, więc nie dało rady...
A dzisiaj 15.33km po 5:54.
Ożesz, jak masakrycznie gorąco. Chciałam biegać do południa, ale że burze i inne deszcze postanowiły mieć pierwszeństwo, to wyszłam na trening dopiero chyba ok 13:30. Koszulkę miałam chyba bardziej mokrą niż po praniu.
A wieczorkiem - emocje. Nie wiem komu mam kibicować, bo moje kryterium estetyki trudne jest tym razem do rozstrzygnięcia
Podsumowanie czerwca; 203.87km. Przyzwoicie.
Generalnie miał być wczoraj jeszcze jeden czerwcowy trening, ale świętowaliśmy koniec roku szk, no i kładłam się spać o godzinie takiej, o której często wstaję na ranne bieganie, więc nie dało rady...
A dzisiaj 15.33km po 5:54.
Ożesz, jak masakrycznie gorąco. Chciałam biegać do południa, ale że burze i inne deszcze postanowiły mieć pierwszeństwo, to wyszłam na trening dopiero chyba ok 13:30. Koszulkę miałam chyba bardziej mokrą niż po praniu.
A wieczorkiem - emocje. Nie wiem komu mam kibicować, bo moje kryterium estetyki trudne jest tym razem do rozstrzygnięcia