ZuZu :: Dobrze było, ale się skończyło. ::

Moderator: infernal

Awatar użytkownika
zu.zu
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 660
Rejestracja: 09 maja 2012, 14:42
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

Obrazek

Półmetek po 7-ym tygodniu 16-to tygodniowego planu? Bosz... :hahaha:
Ostatnio zmieniony 14 cze 2012, 18:33 przez zu.zu, łącznie zmieniany 1 raz.
New Balance but biegowy
Awatar użytkownika
zu.zu
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 660
Rejestracja: 09 maja 2012, 14:42
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

(Piątek, 8 czerwca 2012)

Tydzień 8 :: Dzień 3 z 3 :: 24 minuty - 4 x (4′ biegu / 2′ marszu) :: Dystans - 3,3 km

Powietrza!

14.30, duszno, parno, matko jak gorąco. Jednym słowem: tuż przed burzą. Myślałam, że plackiem tam padnę i szczególnie ostatni interwał musiałam nieźle ze sobą walczyć, żeby się nie poddać, bo w głowie miałam tylko jedną płaczliwą myśl: "już nie mogę". Ale starałam się tylko myśleć o tym, żeby nogami jako tako przebierać dopóki gra muzyka i okazało się, że naprzebierałam 3,3 km czyli więcej niż poprzednie dwa dni, kiedy czułam, że biegnie mi się lepiej. :hahaha:

::

I tym samym jest wreszcie. Ten, no - półmetek. :oczko:
Awatar użytkownika
zu.zu
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 660
Rejestracja: 09 maja 2012, 14:42
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

(Poniedziałek, 11 czerwca 2012)

Tydzień 9 :: Dzień 1 z 3 :: 21 minut - 3 x (5′ biegu / 2′ marszu) :: Dystans - 2,8 km :: plus sprint (przepraszam Panie Skarżyński :oczko: )

Przed każdym wyjściem na bieganie mam motylki w brzuchu jak przed randką. Serio. Wy też?

Dzisiaj też czułam wiercenie w żołądku, ale z całkiem innego powodu. Coś mnie wczoraj znienacka przyatakowało i zanim zdążyłam się zorientować co się dzieje noakutem powaliło do łóżka. Potem było już tylko gorzej. Podpierałam się nosem w pracy i marzyłam, żeby móc się teleportować pod ciepłą kołderkę prosto w objęcia Morfeusza. Byłam pewna, że to będzie pierwszy raz kiedy będę musiała spasować z treningiem. Po pracy zakopałam się w pościel i odpłynęłam z poczuciem porażki i żalu. Obudziłam się około 20-ej i stwierdziłam, że o ile w brzuchu nadal siedzi wielka twarda kula i wciąż kicham jak opętana to przynajmniej świat przed oczami nie wiruje mi już jak na łańcuchowej karuzeli.
To co? Mogę biec!
Zanim się wykokosiłam zrobiło się wpół do dziesiątej. Rudego zostawiłam w domu na wypadek gdyby mi się jednak pogorszyło na trasie i przyszłoby mi gdzieś paść plackiem bez przytomności. Wolałam nie narażać ewentualnych dobrych ludzi niosących ewentualną pomoc na ewentualne odgryzienie ręki aż po samo kolano.

Końcówka zachodu słońca. Chłodne, wilgotne i rześkie powietrze po deszczu. Delikatnie muskający wiatr. Bajka.

Zaplanowałam 2 km. Bałam się tych 5-ciu minut. Jakieś takie...groźnie konkretne mi się wydawały. W pięć minut to już można sporo zrobić, co nie? Uprasować coś. Doczekać się windy w moim bloku. Zjeść tabliczkę czekolady...eeee...o czym to ja?
Klik play w mp3-ce i jedziemy. Gdy miałam przejść z marszu w bieg wyprzedziła mnie jakaś Pani w średnim wieku (czyli tak jak ja hahaha,...łotewa) szurająca bardzo wolnym truchcikiem. "Super!" Pomyślałam. "Podczepię się pod nią! W ten sposób utrzymam wolne tempo i może nie zarżnę się w połowie pierwszego interwału." Pani Zając zniknęła mi z horyzontu po pierwszej minucie odszurowując z monotonną godnością.
Cóż, chyba o żadne zarżnięcie nie mam powodu się martwić. Będzie dobrze jeśli nie zasnę w trakcie.

No dobra, przyznam się. Pełzłam. Fakt. Ale...nie sprawił mi ten trening trudności. Autentycznie. Strachy na lachy. Było bardzo przyjemnie. Wolniutko. Spokojnie. Troszkę czułam zmęczenie, ale bez żadnej walki o życie i każdy oddech jak to już mi się zdarzało - prawie za każdym razem. I dodatkowo sobie uświadomiłam, że to już tydzień i jeden dzień kiedy biegam bez kolki! Hip hip hura!

Zauważyłam też, że bardzo mi pomaga gdy już jestem zmęczona skupianie się na drobnych korektach postawy. Rozluźnianie spiętej obręczy barkowej. Przywracanie do pionu głowy, którą przy odczuwalnym wysiłku składam jak jakiś przetrącony łabądek na lewe ramię, wypychanie bioder do przodu i wyciąganie całej postawy. Głowa uwalnia się wtedy od myślenia o zmęczeniu a i ergonomika biegu się poprawia.

W biegu nadziei mi dzisiaj dodawał: Zoo Brazil feat. Rasmus Kellerman a Moby choroby w marszu wypędzał.

A gdy wybrzmiały ostatnie nuty mojej biegowej mp3-tki w słuchawkach niespodziewanie coś jakby zgrzytnęło, później lekko chrobotnęło i nagle wyłonił się ten rytm.
400 metrów długiej prostej. Rozgrzane mięśnie.

Nie mogłam się powstrzymać.
Nie mogłam się zatrzymać.
S.P.R.I.N.T.
Tęskniłam za tym.

Mrrauu.
Awatar użytkownika
zu.zu
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 660
Rejestracja: 09 maja 2012, 14:42
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

(Środa, 13! czerwca 2012)

Tydzień 9 :: Dzień 2 z 3 :: 21 minut - 3 x (5′ biegu / 2′ marszu) :: Dystans - 2,8 km


BIEGANIE Z PSEM


Wyobrażenie: Obrazek vs RZECZYWISTOŚĆ

:bum:
Awatar użytkownika
zu.zu
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 660
Rejestracja: 09 maja 2012, 14:42
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

(Piątek, 15 czerwca 2012)

Tydzień 9 :: Dzień 3 z 3 :: 21 minut - 3 x (5′ biegu / 2′ marszu) :: Dystans - 2,7 km


Dwie nieprzespane noce z rzędu
+
zjedzone bezpośrednio przed biegiem 600 g czereśni
-
tabletki na alergię?


Zaprawdę powiadam Wam


Obrazek


NIE POLECAM




Że też mnie tam nie rozpukło...cud.
Awatar użytkownika
zu.zu
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 660
Rejestracja: 09 maja 2012, 14:42
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

(18 - 22 czerwca 2012)

Tydzień 10 :: 24 minut - 3 x (6′ biegu / 2′ marszu) :: Dystans - 2,7 km


Nie mam serca do biegania.


Narastające problemy zdrowotne odkąd zaczęłam biegać zaowocowały generalnym przeglądem technicznym. Po miesięcznym maratonie, którego kręta trasa biegła od jednego gabinetu lekarskiego do drugiego, połowę swojej pensji zamieniłam w aptece na leki na astmę, alergie, zatoki i migrenę.
Po przeprowadzonej echokardiografii pula moich licznych wad powiększyła się o jedną: wadę serca.
Szok.

Biegowo był to najgorszy tydzień. Straciłam wiarę, że to co robię ma sens. Właściwie straciłam wiarę, że cokolwiek ma sens. Każdy krok był wewnętrzną walką, jakkolwiek górnolotnie to brzmi - tak właśnie było.

Jedyne co utrzymywało wątło tlącą się nadzieję to niesamowity zbieg okoliczności: konkurs, ogłoszony na tej stronie, w którym można było wygrać badania wydolnościowe opublikowany dokładnie tego samego dnia, w którym zlecił mi je kardiolog.
Los się do mnie uśmiecha i...nawet nie potrafię opisać jak bardzo się cieszę!

Znowu łapię wiatr w żagle.

JEST DOBRZE.


Zdrowia dla Was!
Awatar użytkownika
zu.zu
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 660
Rejestracja: 09 maja 2012, 14:42
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

(25 - 29 czerwca 2012)

Tydzień 11 :: 27 minut - 3 x (7′ biegu / 2′ marszu) :: Dystans - 3,5 km


Potrząsnąwszy sobą mentalnie zażegnałam wewnętrzny kryzys i z radością przywitałam spore ochłodzenie biorąc to za dobry omen. Następstwem czego perfekcyjnie kulistą aerodynamiczność mej sylwetki podkreśliłam otrzymaną w prezencie bluzą (w intrygującym miksie kolorystycznym oczojebnego różu oraz jeszcze bielszej bieli) i tak świecąc, niekoniecznie wewnętrznym, ale jednak - blaskiem, poszłam się telepać.
7 minut. Razy 3. Boże.
Chcąc sprostać temu wyzwaniu musiałam dokonać niemożliwego - zwolnić jeszcze bardziej. Dowodem osiągniętego przeze mnie celu niech będzie zadane mi w trakcie biegu pytanie o drogę. Już sam fakt, że ktoś postanowił mi - osobie biegnącej - je zadać, powinien Wam unaocznić tempo w jakim się przemieszczałam. Tymczasem ja, nie zatrzymując się, zdążyłam owego pytania nie tylko wysłuchać ale i na nie odpowiedzieć. Ha!
Nie ma róży bez kolców, więc i ten trening nie mógł być jedynie pasmem sukcesów. Jak się bowiem okazało, wybrane przeze mnie tempo obnaża w sposób bezlitosny pewną moją anatomiczną niedoskonałość, że się tak wyrażę. Otóż mam jedną nogę krótszą. Jakoś na co dzień mi to nie przeszkadza. Organizm się adaptuje. Tu skolioza, tam lordoza i jakoś się to wszystko w sposób naturalny wyrównuje, prawda. Aż tu nagle, nie wiedzieć czemu, w trakcie truchtu...buch!
Wylazło.
Efekty widoczne są na polu:
a) medycznym - boli mnie prawa kostka (noga krótsza) i lewe kolano (noga dłuższa). Logiczne.
b) estetycznym - połączenie chybotliwego kroku z odblaskową feerią barw mojego stroju uczyniło ze mnie jedyną na świecie Biegającą Kulą Dyskotekową.


I tak, ku uciesze swojej oraz przypadkowych gapiów, dotelepałam się do końca jedenastego tygodnia.
Awatar użytkownika
zu.zu
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 660
Rejestracja: 09 maja 2012, 14:42
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

(Poniedziałek, 02 lipca 2012)

Tydzień 12 :: Dzień 1 z 3 :: 24 minuty - 2 x (10′ biegu / 2′ marszu) :: Dystans - 3,1 km


Autentycznie. Przebiegłam 10 minut bez zatrzymywania się. I to dwa razy! Myślałam, że się popłaczę z radości, ale nie było sensu. Byłam tak spocona, że pot sam zalewał mi oczy, więc jaki sens dodatkowo się produkować?
Pierwsza połówka była lepsza niż myślałam. Naprawdę nie wierzyłam, że mogę to zrobić. Po przerwie na marsz było już gorzej. Czułam się wykończona. W połowie drugiej 10-ti zrobiłam błąd i nieźle przyspidowałam kawałek, żeby przelecieć na zielonym świetle. Muszę zapamiętać, żeby na tym etapie więcej tego nie robić, bo później już nie udało mi się wrócić do równego oddechu i biegłam już tylko siłą woli. Gdy skończyłam kręciło mi się w głowie i strasznie trzęsły mi się ręce. Znowu. Następnym razem poczekam jak pan bóg przykazał truchtając w miejscu, bo plan teraz rusza z kopyta, zmiany są każdego dnia, a nie tygodnia jak było dotąd, więc jak przeszarżuję gdzieś w trakcie trasy to mogę nie dać rady dobiec do końca.

::

Spojrzałam na plan i dotarło do mnie, że w tym tygodniu mam przebiec bez przerwy 20 minut! Ale mam cykora! Jakoś tego w ogóle nie widzę, ale ja tak za każdym razem myślę, więc na pewno spróbuję zamiast polegać na swojej wypaczonej ocenie własnych możliwości. W ogóle jakoś się wczoraj dokładnie przypatrzyłam tej tabelce i zauważyłam, że tam dni są rozpisane nie PO, ŚR, PT jak mi się wydawało, tylko PO, ŚR, SO! Do tej pory to chyba nie miało znaczenia, ale od tego tygodnia będę biegała w soboty a nie piątki, bo przed tym ostatnim dniem jest skokowy progres i czuję, że jeden dzień więcej odpoczynku będzie mi tam potrzebny. Tylko jak wtedy poniedziałek zrobię? Haha...nie wiecie gdzie są trzymane dodatkowe dni tygodnia?

::

Zaczęłam brać sterydy i inne cuda na astmę i chyba wreszcie zaczęły działać. Przez pierwszy tydzień czułam tylko skutki uboczne i to tak paskudne, że miałam ochotę rzucić to w diabły. Ale powoli to się normuje za to pojawia się takie uczucie objętości w płucach. Nie wiem jak to opisać. Jak ktoś choruje na astmę to myślę, że wie o czym mówię. Czuję zmęczenie i mam ciężki oddech, ale wreszcie bez uczucia, że się duszę. Uczucie, że mam gdzie wtłoczyć nabierane podczas wysiłku powietrze jest niesamowite! Coś fantastycznego! Kurcze, zazdroszczę ludziom dla których to jest normalne. Jeśli to czytasz i nie wiesz o co mi chodzi, bo oddychanie to dla Ciebie sprawa oczywista i bezproblemowa to wierz mi - jesteś ogromnym szczęściarzem i masz powód do radości!

::

Zaczęłam się też rozciągać po każdym treningu. Dodatkowo wprowadzam 2 x w tygodniu w dni niebiegowe ćwiczenia core stability. To mój słaby punkt. Trzymam prostą sylwetkę gdy biegnę nawet gdy jestem bardzo zmęczona ale kosztuje mnie to za dużo energii. Trzeba się w tych okolicach trochę zmuskulacić. Będzie łatwiej i bezpieczniej dla kręgosłupa.

Przyśpieszamy!
Ostatnio zmieniony 07 lip 2012, 00:28 przez zu.zu, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
zu.zu
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 660
Rejestracja: 09 maja 2012, 14:42
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

Słuchajcie, już 18.08.2012 będzie okazja, żeby pobiegać w pięknych okolicznościach a przy okazji zrobić coś fantastycznego!
W Nowej Woli odbędzie się tego dnia Pierwszy Charytatywny Półmaraton Podlaski, z którego cały dochód przeznaczony zostanie na Hospicjum Onkologiczne dla dzieci.

Tutaj trochę więcej informacji. A jak ktoś nie lubi czytać to może sobie posłuchać.
Dla ułatwienia, bardzo proszę: formularz zgłoszeniowy.

Spartanie biegną, Ty też?
Awatar użytkownika
zu.zu
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 660
Rejestracja: 09 maja 2012, 14:42
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

Byłam u kardiologa. Pokazałam wyniki. A później stało się coś dziwnego.
Miałam wrażenie, że Pani Doktor pochyla się nade mną, dotyka mojego ucha i nagle, jak to bywa w tych wszystkich magicznych sztuczkach, wiecie, wyciąga zza niego jakąś długą, usianą drobnymi literkami tasiemkę.
Lista moich marzeń.
Rozkłada ją przede mną i patrząc na mnie z ciepłym a jednocześnie przepełnionym troską uśmiechem zaczyna je wszystkie po kolei...wykreślać.

Ogólnie myślałam, że dobrze to zniosłam. Wyszłam na świeże powietrze i chciałam napić się wody. Z trudem odkręciłam zakrętkę butelki i po chwili wyrzuciłam ją pełną do kosza. Nie mogłam jej utrzymać w rękach tak bardzo mi się trzęsły.

Na miejscu od razu miałam zrobione EKG, dostałam skierowanie - na tym razem przełykowe - echo serca i 24 godzinny holter EKG.

Tak, to nie jest najszczęśliwszy dzień mojego życia. Idzie burza. Ja idę pobiegać.


Dbajcie o siebie!
Awatar użytkownika
zu.zu
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 660
Rejestracja: 09 maja 2012, 14:42
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

(Środa, 04 lipca 2012)

Tydzień 12 :: Dzień 2 z 3 :: 28 minut - 2 x (12′ biegu / 2′ marszu) :: Dystans - 3,4 km


Dziś nie biegałam.

Dziś uciekałam. W nocy. W deszczu. Napędzana złością.
Każdy krok był jak pełne protestu tupnięcie trzyletniej dziewczynki, która chce akurat TĄ lalę a mama mówi: NIE.


Wróciłam do domu spokojna.
Awatar użytkownika
zu.zu
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 660
Rejestracja: 09 maja 2012, 14:42
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

(Sobota, 07 lipca 2012)

Tydzień 12 :: Dzień 3 z 3 :: 20 minut ciągłego biegu :: Dystans - 2,6 km :: Średnie tempo 7:41


Ta-dam! 20 (słownie: dwadzieścia) minut ciągłego biegu! HaHa!

Temperatura: 35°C
Godzina: 22-ga
Powietrze: BRAK

Spłynęłam potem już przy naciąganiu legginsów a kończąc sznurować buty spałam jak lokomotywa. Gorąco! Rudy nawet nie próbował się wkręcić na wyjście. Leżał i dysząc patrzył na mnie z politowaniem gotowy czmychnąć gdzie pieprz rośnie gdybym tylko próbowała się zbliżyć z obrożą. Yhm. Dzisiaj biegam sama.
Spełzłam na dół i z duszą na ramieniu ruszyłam. Uruchamiając muzykę niechcący wcisnęłam guzik z napisem: panika. Zaczęłam myśleć, że to dla mnie za dużo i nie dam rady i zaraz mi mięśnie siądą i zaraz się uduszę i w ogóle to chce mi się siku i co to za głupi pomysł w środku lata takie eksperymenty robić...! I w ogóle. Kusiło mnie. Żeby stanąć. Wrócić, usiąść przed ekranem i napisać: sorry, nie dałam rady. Wylogować się na zawsze i przerzucić na zbieranie znaczków albo coś.
Ale nie, no przecież nic mi nie jest, zu.zu do cholery opanuj się. Nie dasz rady to się zatrzymasz. Nie płyniesz wpław samotnie przez ocean. Zmęczysz się to przestaniesz przebierać nogami. Patrz, przecież oddychasz spokojnie, nie jesteś zmęczona, wyluzuj, dajesz radę mała - lecisz!
Wszystko siedzi w głowie - wrzuciłam na luz. Było dobrze. Rozluźnione mięśnie potrzebują mniej energii. Oddech się wyrównał i uspokoił.
Przez chwilę jeszcze raz poczułam strach, gdy w połowie zaplanowanego dystansu rzeczywiście byłam już zmęczona, oddech stał się ciężki a twarz zaczęła palić purpurą, że może to jednak głupota, że jeszcze kilka godzin temu wyglądałam jak szalony zamachowiec samobójca, gdy oklejona elektrodami i owinięta kablami byłam podpięta pod 24 godzinny holter EKG i że skoro w połowie dystansu opadam z sił to co będzie dalej? Ale wtedy wzięłam ostatni zakręt pętelki i zobaczyłam z oddali dom. Już blisko. Dam radę.
I nagle cisza.
Jak to? MP3-ka się popsuła? Patrzę i nie mogę uwierzyć. To już. Skończyłam. Przebiegłam 20 minut.
Dom widzę w oddali. Skończyłam dużo wcześniej. Musiałam biec dużo wolniej niż zakładałam. Zaczynam maszerować, ale choć jestem zmęczona to czuję też, że mam jeszcze zapas sił.
Jest dobrze.


I na koniec Rudy z zimnym okładem na łbie:

Obrazek


Jak Twoja Psina Dobajka daje radę poginać w taki upał to ja nie wiem. :szok:
Awatar użytkownika
zu.zu
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 660
Rejestracja: 09 maja 2012, 14:42
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

(Poniedziałek, 09 lipca 2012)

Tydzień 13 :: Dzień 1 z 3 :: 28 minut - 2 x (12′ biegu / 2′ marszu) :: Dystans - 3,7 km


"Ale to już było..." jak śpiewała Rodowicz.
Ano było. Ale wróciło. A jako, że wróciło to i stresu nie przysporzyło. Raz zrobiłam to zrobię i drugi. Ciekawość mnie za to rozsadzała od środka, bo po raz pierwszy w planie było repetowanie, więc pojawiła się szansa na porównanie wyników i sprawdzenie rozmiaru postępów. Bo że postępy były to czułam w kościach. Bolały. :hejhej:

Biegłam z głową w chmurach. Noc dawała prztyczka ustępującemu dniu i na jednolicie szarobłękitną połać wtaczały się stadami miękkie, wełniste, nisko zawieszone kłęby chmur w nasyconym odcieniu granatu. Biegłam z głową zadartą wysoko do góry, czując się jak Alicja w Krainie Czarów. Wydawało się, że gdzieś tam, za którymś z wieżowców, siedzi bajkowy olbrzym produkując z gigantycznej maszynki kolorową watę cukrową i że wystarczy wyciągnąć rękę z patyczkiem w ręku, by móc owinąć wokół niego trochę puchatej słodkości i ze smakiem skosztować.
Nie zdziwiłoby mnie, gdyby nagle zza tych niebieskości wychynął Cheshire.

Obrazek


::


Starałam się utrzymać - nie bez trudu - mocniejsze niż ostatnio tempo i do domu dobiegłam z przekonaniem, że przebiegłam 6, e! - gdzie tam 6! - co najmniej 16 kilometrów! :hejhej:


3,7. Też nie źle. :hahaha:
Awatar użytkownika
zu.zu
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 660
Rejestracja: 09 maja 2012, 14:42
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

(Środa, 11 lipca 2012)

Tydzień 13 :: Dzień 2 z 3 :: 22 minuty - 5′ biegu / 2′ marszu + 15′ biegu :: Dystans - 3,1 km


No. I się doigrałam. Rozkalibrowała mi się makówka z pozostałymi członkami.
"5 minut? - myśli głowa - Phi!"
"5 minut?! - krzyczą nieskoordynowane, powłócząco-dyndające członki - Ratunku!"

Kompromisem powłóczylim, pocharczelim ale dobieglim.
Nie tylko 5 ale i 15 minut.
Ha!
Awatar użytkownika
zu.zu
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 660
Rejestracja: 09 maja 2012, 14:42
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

(Sobota, 14 lipca 2012)

Tydzień 13 :: Dzień 3 z 3 :: 20 minut ciągłego biegu :: Dystans - 2,8 km :: Średnie tempo 7:09 (Gryzzelda dzięki! :bum: )


No to teraz już wiem, że sprawa jest poważna. Moja makówka rozkalibrowała się nie tylko z resztą mojego ciała, ale i ze wszystkimi makówkami innych ludzi. Bo nie rozumiem:


Dystans: 2600
Czas: 20 minut
Prędkość: 7,8 km/h
Tempo: 7:42

Dystans: 2700
Czas: 20 minut
Prędkość: 8,1 km/h
Tempo: 7:24

Dystans: 2800
Czas: 20 minut
Prędkość: 8,4 km/h
Tempo: 7:90

Dystans: 2900
Czas: 20 minut
Prędkość: 8,7 km/h
Tempo: 6:54


Już tłumaczę gdzie mnie boli. Bierzemy stały czas. Tu 20 minut. I stopniowo zwiększamy pokonywany dystans. Czyli przyśpieszamy, tak? OK. Prędkość to pokazuje, bo również się zwiększa proporcjonalnie do dystansu. Ale tempo...?
Nie rozumiem. :lalala:

Jest tu jakaś dobra dusza, która wytłumaczy forumowemu matołkowi o co w tym chodzi? :niewiem:

edit: Zagadka rozwiązana. Diagnoza: jestem matołkiem. To już oficjalne. :hahaha:
Ostatnio zmieniony 19 lip 2012, 07:20 przez zu.zu, łącznie zmieniany 1 raz.
ODPOWIEDZ