Gerard pisze:A przy okazji, czy możesz coś napisać (ew. podesłać) o szlakach określanych mianem via ferrata?
Nie ma co pisać, trzeba pojechać

.
Serio, ja tak zrobiłam trzy lata temu i się zakochałam. Na dobre.
Ferraty to po prostu ubezpieczone drogi, tak jakby wspinaczkowe, ale łatwiejsze (bo zazwyczaj nie ma takich pionów choć z tym różnie, czasem się zdarzy ...), i ze stalówką (coś takiego jak łańcuch na Orlej, ale sztywne), czasem są też różnego rodzaju bolce, stopnie, klamry, drabinki, etc.
W zasadzie powinno się na ferratach mieć zestaw do via ferrat - uprząż i lonżę, co by się wpinać w bardziej eksponowanych miejscach do stalówek, ale ja już się właściwie nie wpinam, nie chce mi się, a ekspozycję mam oswojoną. Warto natomiast mieć kask - zabezpieczenie przed upadkiem własnym i przed oberwaniem kamieniem w głowę.
W ferraty "ubranych" jest większość wapiennych masywów w Europie: Dolomity, Alpy Julijskie, masyw Dachsteinu.
Tak np. wygląda ferratowe podejście i zejście, ale czasem są to przejścia bardziej ekstremalne - dosłownie nad tzw. lufą czyli przepaścią, czasem są pionowe drabinki czy kominki (osobiście nie lubię). Gorsze od ferrat w tego typu górach są jednak eksponowane granie i sypkie, strome piargi, zatem gdy jest żelastwo w postaci tych różnych ubezpieczeń, to jest pół promila stresu mniej

.
Ogólnie polecam, choć przydaje się trochę umiejętności wspinaczkowych a choćby siły w rękach

.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.