Trochę z przeszłości:
12 maja 2012 r. XIV Międzynarodowy Uliczny Bieg Wilka
Dystans: 10 km
Czas: 53'32"
10 wśród kobiet, 8 w swojej kategorii wiekowej, ale że kategoria była od 30 do 44 roku życia to czuję się w pełni usatysfakcjonowana

Ps. Ostatnie 3 km biegłam z 58-latkiem. Fajnie się biegło bo równe tempo, spokojnie. Trochę pogadaliśmy. Jeden temat zajął nam 3 zdania: On mnie: z jaką muzą biegniesz? Ja: Coldplay. On: Aaa... to nie znam, bo ja to raczej disco polo lubię. Ja w myślach: Hm... tego to ja nie znam

I zmieniliśmy temat
I teraźniejszość:
19 maja 2012 r. XII Półmaraton Hajnowski
uważam za zaliczony. Tak, tak... zaliczony, a powinien być przebiegnięty.
Miejsce rewelacyjne, pogoda fajna, ludziska świetni (od nas ok. 10 osób). Oczywiście mój zamiar, że jadę z rodzinką spełzł na niczym, bo Starsza wyjechała w tym czasie do Szczecina na swój konkurs (Hip Hop formacje) i tu pełen sukces - 3 miejsce i kwalifikacja na mistrzostwa świata w Niemczech, a Młodsza mi się pochorowała i musiała zostać z mężem w domu. Zabieram więc kumpla, droga mija szybko. Jesteśmy. Wszystko jest fajnie. Start i... nie działają słuchawki. O żesz... 21 km bez muzy? Już rezygnować czy spróbować? A że wszyscy moi znajomi biegają bez muzyki i połówki i maratony i sobie to chwalą, więc i ja próbuję. 12 km słuchałam ptaszków, wsłuchiwałam się w siebie, dyskutowałam ze sobą. Po 12 km nie było już nic. Nuda. Kolejny km coraz bardziej nudno. Biec mi się nie chce. Siły mam, oddech równy, a biec się nie chce. Koszmar. Dla biegacza koszmar. Bo mogę walczyć z moimi słabościami, mogę więcej trenować, więcej biegać kiedy kondycja słabsza. Ale co zrobić na brak chęci? I zaczęłam spacer. To szłam, to biegłam, to szłam, to biegłam. Na 19 km nawet z jakimś młodym chłopcem za rękę, bo myślałam, że mi zejdzie po drodze. Doprowadziłam go do rogatek, zostawiłam wśród ludzi i ostatnie 1,5 km normalnym lekkim truchtem dobiegłam do mety z komentarzem 3 starszych Panów: 204 - długi równy krok, równy oddech... pani chyba oszukiwała

Nie oszukiwałam tylko... spacerowałam. Na metę wbiegłam z okropnym czasem 02:09:51. Na pocieszenie: 4 w swojej kategorii wiekowej K40. Gdybym biegła normalnie pewnie byłabym na podium
Hm... i jeszcze jedno. W tym roku mam za sobą 2 półmaratony. Ten miał być ostatni. Ale czy godzi się w takiej sytuacji tak to zostawić? Zostać z takim wynikiem w 2012 r.? Czy może jednak coś gdzieś jeszcze.... na poprawę samopoczucia....
I wiem jedno: maraton nie dla mnie. Nie ciągnie mnie. Za długo.
Dystans: 21,097 km
Czas: 02:09:51