Choć nie obyło się bez przygód, a mianowicie rewelacji żołądkowych po przebiegnięciu linii mety... być może za szybki finisz, być może to, być może tamto... o rodzinę dbam (to w nawiązaniu do innego wątku) ale ta chęć rywalizacji jest taka ogromna, że ech.. i nie mówię o rywalizacji z innymi zawodnikami bo na to jest za późno raczej choć miło jest jak się kogoś wyprzedza (odczucie zasadniczo subiektywne) ale raczej o startach w tej mojej małej prywatnej lidze własnych wyników, własnych rekordów... dotykam życia jak to ktoś gdzieś napisał..

...do następnego startu...