Witam wszystkich biegających i piszących,
Jest to mój pierwszy post na tym forum więc na początku ładnie się przywitam i przestawię. Od razu uprzedzam, że to będzie dosyć długi wpis ale zdecydowanie na temat.
Michał - mam lat 43 i bieganiem zająłem się w listopadzie, wtedy wpadłem na pomysł przebiegnięcia maratonu, w połowie listopada powiesiłem poprzeczkę-marzenie na czasie poniżej 4h, w grudniu podniosłem na 3:50, w styczniu na 3:40 i na taki czas się przygotowywałem, w marcu debiut biegowy w Warszawie na półmaratonie- pierwszy bieg w życiu w zawodach - to miał być test prze Krakowem, wyszło nadspodziewanie dobrze jak na pierwszy raz i całkowicie początkującego - 1.38.01 (miało być 1:41) - przewiesiłem wtedy poprzeczkę na 3:30. W niedziele debiut maratoński i wyszło mi 3:30:06 i 494 m-ce - w sumie duże zadowolenie i tylko żal tych 7 sekund, tego podmuchu skrzydeł motyla co zadecydował o braku zupełnej satysfakcji. No i ten straszny ból na ostatnich 5 km kiedy cały czas walczyłem o wynik będąc na granicy realizacji - mimo potwornego kryzysu udało się mało stracić na końcówce, biegu po Błoniach prawie nie pamiętam, wyprzedziłem tam jeszcze 20 osób ale to wiem tylko z odczytu - niestety trochę zabrakło.
Tyle o sobie teraz ocena imprezy, której dokonałem w ankiecie - przez nią tu trafiłem:
Moje wrażenia - opinia debiutanta więc możecie ja zweryfikować jako bardziej oświadczeni:
- organizacja Maratonu była w miarę ok ale jest kilka rys na tym wizerunku, i są to rzeczy nie o przyjęcia wynikające z prostych błędów organizatorów czy tez zaniechań:
1. Umieszczenie punktów odżywiania i odświeżania na pierwszych 10km - dlaczego te punkty były w tak wąskich i kiepskich miejscach, pierwszy punkt na Al. 3 Maja - to była prawie rzeźnia, luzie na siebie wpadali, dzieciaki z obsługi nie wydalały, robił się korek, potrącenia i straty cennych sekund i nerwów, a przecież 500metrów dalej były 3 pasmowe Aleje gdzie można było stoliki rozłożyć po obu stronach, luźniej, nie tamowały by ruchu - proste. Punkt odświeżania na Plantach - to samo tylko jeszcze gorzej i jeszcze głupsze miejsce, do tego zaczynał się o razu za zakrętem - rozumiem, że dodatkowe zaskoczenie miało tu być atrakcją

- kolejne straty czasowe, nie brałem tu wody ale alejka się z prawej strony zwyczajnie zakorkowała. Punkt na 10km na podzielonej na pół Piłsudskiego, znów wąsko, gęsto i bez sensu jak 100metrów dalej pod kinem Kijów były hektary by to postawić, dalej już było lepiej
2. Czy ktoś szkolił wolontariuszy obsługujących punkty odżywiania - mi się trafiło pobrać puste kubki ze stolików, czekać aż obsługa wyszarpie butelkę ze zgrzewki typu makro a było to na dalszych kilometrach, gdzie nie było tłumu, do tego atrakcje typu wyrzucanie o połowy wypitych butelek z izotonikiem, oceniam, że na tych punktach straciłem ze 30 sekund bez sensu pomijając utratę rytmu i nerwy - obsługa i sposób organizacji punktów w Warszawie na półmaratonie i w Krakowie to dwa światy i widać tam się da tu nie - dodam, że jestem z Krakowa, żeby było bez podtekstów
3. Ilość i dostępność izotoniku na punktach - wydawało mi się, że mało było tego i słabo, przeleciałem to w 80% na wodzie mimo, że starałem się łapać tą niebieską ciecz, gdy była - słaby sponsoring albo znów organizacja - nie wiem jak wasze spostrzeżenia
4. Umiejscowienie mety - dla mnie nieporozumienie, tłok i rzeźnia za kreską, dostęp dla widzów chcących oglądać metę wątpliwy, tam jest za wąsko na takie coś- dla mnie kompromitacja organizatorów - i ten zakręt na końcówce - przyjemniej chyba finiszować widząc metę z daleka - organizator odebrał mi tą malutką motywacje - tak potrzebną na ostatnich metrach.
5. Czy ktoś szkoli panów dyktujących tempo, "kolega" prowadzący na 3:30 przez pierwszą połówkę biegł każdy kilometr 5-10 sekund za szybko, chyba w ten sposób dokonał armagedonu biegnących z nim, ja go szybko odpuściłem i biegłem swoje, na półmetku był niedaleko za biegnącym na 3:15

(spostrzeżenie kolegi - widza), ja od 15km biegnąc równo do końca podciągnąłem pozycję o ponad 300 miejsc, nawet umierając na ostatnich 7km wyprzedziłem jeszcze 70 osób - to w znacznej mierze efekt pracy pana z balonikiem 3:30. Ludzie szykują się miesiącami i wpadają później w pułapkę bo taki prowadzący budzi zaufanie i niby daje jakieś tam namiastki gwarancji- tego tempowego wyprzedziłem na 34km, biegł już wolniutko sam i chyba schodził z trasy
6. Poza tym impreza bardzo fajna i na zawsze zostanie w mojej pamięci - dużo pozytywów- pierwszy raz a do tego cierpienia z ostatnich kilometrów, nigdy tego nie zapomnę - za metą popłakałem się ze zmęczenia i wypiłem o razu 2,5 litra wody - stary chłop a taki głupi
Na zdjęciu z mety wyglądam strasznie (czułem się jeszcze gorzej) - ale nie biegałem tego maratonu by robić za modela - coś sobie chciałem udowodnić i nie chodziło o to, że jestem piękny
Jeśli ktoś dobrnął do tego miejsca to proszę o uwagi - mogą być i takie, że marudzę bo doświadczenie mam żadne a pewne rzeczy nadwątliły mój patriotyzm lokalny