klosiu pisze:mario36 --> zawsze w końcu w takich wątkach występuje ktoś kto napisze, a co mnie to obchodzi, co znaczy ta akurat śmierć jak dziś zginęło 20 osób w wypadkach a koło mnie sąsiadkę zabili blebleble.
A smutek można odczuć, bo jak umiera ktoś kto lubił robić to samo co ja i poświęcił temu życie to mam prawo być smutny. Czuję w tym momencie że umarł ktoś wyjątkowy, a przy twojej hipotetycznej sąsiadce takiego poczucia zupełnie nie mam. Bardziej łopatologicznie tego wytłumaczyć nie można.
Wiadomo, że umrzeć nikt nie chce, ale jak już miałbym wybór, to wolałbym umrzeć niespodziewanie robiąc to co lubię, niż po pół roku leżenia w łóżku na morfinie będąc zżeranym przez raka czy w wieku 90 lat na alzheimerze nie poznając bliskich. Nie wiem czego tu można nie rozumieć.
klosiu
odezwalem sie poniewaz Polacy maja dziwna maniere ze jak ktos umiera (najlepiej znany) to momentalnie obnosza sie ze smutkiem i pojawiaja sie wpisy o niebie wiecznym odpoczywaniu itd Irytujace a wlasciwie traci to lekka hipokryzja.
Mowiac dosadnie nie obchodzi mnie jego smierc tak samo jak i WAS
ale wpisy o smutku bo biegal to odczuwalny on jest itp bla bla.
Smierc pojawia sie codziennie w mediach Spowszedniała , jest chlebem codziennym, przestałą poruszać, jedynie wywołuje zaciekawienie w postaci posszukiwania czesto taniej sensacji
Moze jednak bardziej warto zainteresowac sie hipotetyczna sasiadka bo jest bardziej fizyczna tyle ze po co Bo jak blizej to trudniej Nieprawdaz? Łatwiej epatowac smutkiem na forum i jednoscia z bracia biegaczy bo to nic nie kosztuje.
Jak bedziesz mial ze 100 lat to bedziessz chciał umrzec:) a pewnych chorob nie wybierasz po prostu dopadaja i to jest smutne owo lezenie w lozku z bolem itd