Qba - misja 3:59/km
Moderator: infernal
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
sobota, 25 lutego
38km, Puma Faas 250 Trail
trzeba było sprawdzić na dłuższym wybieganiu... to sprawdziłem...
38km, Puma Faas 250 Trail
trzeba było sprawdzić na dłuższym wybieganiu... to sprawdziłem...
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
niedziela, 26 lutego
12km, Minimusy.
Gdybym nie założył Garmina, prawie nie odczułbym tego, że poprzedniego dnia pobiełem 38km. Nic mnie nie bolało, czułem się zupełnie normalnie. Bardzo się z tego cieszę, bo to znaczy, że wytrzymałośc rośnie.
Tempo jednakże było o ok. 20 s/km wolniejsze niż normalnie - efekt sobotniego wybiegania.
poniedziałek raczej bez biegania, może uda się trochę poćwiczyć w domu.
ostatnie kilka treningów to dla mnie świetna szkoła RUN BY FEEL w praktyce:
- szybki półmaraton z niczego - po prostu cuzłem, że to jest ten dzień, w którym tego rodzaju wysiłek mi pasuje, miałem na to ochotę i wyszło rewelacyjnie.
- długie wybieganie - poza zakres komfortu - na chwilę obecną komfort kończy się po ok. 30-33 km (z zastrzeżeniem skromnego odżywiania - 0,5l soku i 100g żelek), przez strefę "ok, czuję" aż do "chce mi się rzygać" ale jeszcze nie do "rzygam! teraz!".
efekt: następnego dnia mogę normalnie chodzić i biegać.
- niedzielne bieganie - samopoczucie normalne, czucie normalne, brak bolesności, a jednak tempo gorsze - lekcja na przyszłość
12km, Minimusy.
Gdybym nie założył Garmina, prawie nie odczułbym tego, że poprzedniego dnia pobiełem 38km. Nic mnie nie bolało, czułem się zupełnie normalnie. Bardzo się z tego cieszę, bo to znaczy, że wytrzymałośc rośnie.
Tempo jednakże było o ok. 20 s/km wolniejsze niż normalnie - efekt sobotniego wybiegania.
poniedziałek raczej bez biegania, może uda się trochę poćwiczyć w domu.
ostatnie kilka treningów to dla mnie świetna szkoła RUN BY FEEL w praktyce:
- szybki półmaraton z niczego - po prostu cuzłem, że to jest ten dzień, w którym tego rodzaju wysiłek mi pasuje, miałem na to ochotę i wyszło rewelacyjnie.
- długie wybieganie - poza zakres komfortu - na chwilę obecną komfort kończy się po ok. 30-33 km (z zastrzeżeniem skromnego odżywiania - 0,5l soku i 100g żelek), przez strefę "ok, czuję" aż do "chce mi się rzygać" ale jeszcze nie do "rzygam! teraz!".
efekt: następnego dnia mogę normalnie chodzić i biegać.
- niedzielne bieganie - samopoczucie normalne, czucie normalne, brak bolesności, a jednak tempo gorsze - lekcja na przyszłość
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
podsumowanie lutego: część założeń wyszła, część wyszła bokiem.
dorwało choróbsko i od tygodnia trzyma.
dwa razy zrobiłem trochę siły.
i tyle.
kupa śmiechu, tym razem z przewagą kupy...
dorwało choróbsko i od tygodnia trzyma.
dwa razy zrobiłem trochę siły.
i tyle.
kupa śmiechu, tym razem z przewagą kupy...
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
http://wpblogs.runningtimes.com/blogs/a ... /29/alone/
bieganie, które zamiast być przestrzenią współzawodnictwa, negatywnej interakcji i budowania własnego ego z życiówek i pokonanych rywali, jest przestrzenią, w której człowiek uczy się pokory i empatii.
takie jest moje bieganie.
bieganie, które zamiast być przestrzenią współzawodnictwa, negatywnej interakcji i budowania własnego ego z życiówek i pokonanych rywali, jest przestrzenią, w której człowiek uczy się pokory i empatii.
takie jest moje bieganie.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
wreszcie mogę coś napisać...
12 km Easy - pierwsza próba po chorobie, było ok. ZENki.
przez te dni kiedy nie biegałem trochę ćwiczeń w domu, głównie na nogi.
12 km Easy - pierwsza próba po chorobie, było ok. ZENki.
przez te dni kiedy nie biegałem trochę ćwiczeń w domu, głównie na nogi.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
piątek - 10 km, ZENki. ciężko
sobota - 13 km ZENki, w tym 3+1 km poniżej 5'/km.
strasznie ciężko.
antycypuję skokowy wzrost formy
sobota - 13 km ZENki, w tym 3+1 km poniżej 5'/km.
strasznie ciężko.
antycypuję skokowy wzrost formy
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
niedziela - yyy, nie pamiętam ile :D chyba 10. Puma Faas 250 Trail - piwerwszy raz od dłuższego czasu w Lasku Marcelińskim
poniedziałek - off
wtorek - 10km, ZENki po osiedlu.
pierwsze oznaki wiosny, inne powietrze
poniedziałek - off
wtorek - 10km, ZENki po osiedlu.
pierwsze oznaki wiosny, inne powietrze
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
środa, 9 km, ZENki.
na próbę i z próby. ciężki dzień, ciężki bieg. do zapomnienia.
na próbę i z próby. ciężki dzień, ciężki bieg. do zapomnienia.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
piątek, 16 marca.
popołudniem, po pracy, 11km w tym 5 km po Lasku Marcelińskim. Minimusy.
pierwszy raz w tym roku udało się zrobić trening po pracy przed zmierzchem
delikatnie BNP, do 4:40/km.
Lewy zapiętek lekko mnie obciera
nevermind
aha, pierwszy raz w tym roku krótsze leginsy i jedna warstwa na górze od razu inaczej się biega ))))))
aha, skończyłem słuchać Dukaja... nie wiem jeszcze co powiedzieć, muszę to przetrawić.
popołudniem, po pracy, 11km w tym 5 km po Lasku Marcelińskim. Minimusy.
pierwszy raz w tym roku udało się zrobić trening po pracy przed zmierzchem
delikatnie BNP, do 4:40/km.
Lewy zapiętek lekko mnie obciera
nevermind
aha, pierwszy raz w tym roku krótsze leginsy i jedna warstwa na górze od razu inaczej się biega ))))))
aha, skończyłem słuchać Dukaja... nie wiem jeszcze co powiedzieć, muszę to przetrawić.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
sobota, 17 marca
21 km w dwóch częściach, głównie asfalt, ZENki.
Pobiegłem nad Maltę dać Yacoolowi Faasy 500 do tuningu, Z butami pod pachą biegnie się gorzej. szczególnie jeśli jest się zbyt grubo ubranym. nie doceniłem marcowej lampy
piękna pogoda, maniacka dziesiątka super się udała.
z powrotem już bez butów pod pachą i bez sił - dobrze, że miałem piątala i podratowałem się kupioną naprędce puszką coli, bo było już słabo...
21 km w dwóch częściach, głównie asfalt, ZENki.
Pobiegłem nad Maltę dać Yacoolowi Faasy 500 do tuningu, Z butami pod pachą biegnie się gorzej. szczególnie jeśli jest się zbyt grubo ubranym. nie doceniłem marcowej lampy
piękna pogoda, maniacka dziesiątka super się udała.
z powrotem już bez butów pod pachą i bez sił - dobrze, że miałem piątala i podratowałem się kupioną naprędce puszką coli, bo było już słabo...
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
niedziela, 18 marca.
od rana mały falstart... nie tak miało być. cóż...
bieganie popołudniem też miało wyglądać inaczej, jednakże brak sił nie pozwolił na realizację zamierzeń o których nawet nie chce mi się pisać - bolące zatoki i ogólna słabość zmusiły mnie do skrócenia treningu do 9km. Minimusy.
bleeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee...
jadymy dalej, za 5 lat będzie super.
chyba muszę zmienić politykę celów szybkościowych - zamiast dawać sobie kolejne 3-4 miesiące by złamać 40 minut na dychę, dam sobie rok żeby zrobić 5km w 20 minut
także cel na 2012: złamać 20 minut na 5 km. tak, cele są miarą celoczyńcy.
od rana mały falstart... nie tak miało być. cóż...
bieganie popołudniem też miało wyglądać inaczej, jednakże brak sił nie pozwolił na realizację zamierzeń o których nawet nie chce mi się pisać - bolące zatoki i ogólna słabość zmusiły mnie do skrócenia treningu do 9km. Minimusy.
bleeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee...
jadymy dalej, za 5 lat będzie super.
chyba muszę zmienić politykę celów szybkościowych - zamiast dawać sobie kolejne 3-4 miesiące by złamać 40 minut na dychę, dam sobie rok żeby zrobić 5km w 20 minut
także cel na 2012: złamać 20 minut na 5 km. tak, cele są miarą celoczyńcy.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
no dobra.
kalkulatory, świnie, pokazują, że mam trochę zapasu, że połówkę w 1:40 powinienem pobiec.
powinienem...
zawsze miałem problemy z robieniem tego, co powinienem... czuję, że teraz będzie podobnie :P
tymczasem zatoki nie dają mi spokoju, mam zamiar odżywiać si do końca tygodnia lekami żeby to wywalić cholerstwo.
w każdym razie na połówce lecę na 1:40 i najwyżej będzie katastrofa.
kalkulatory, świnie, pokazują, że mam trochę zapasu, że połówkę w 1:40 powinienem pobiec.
powinienem...
zawsze miałem problemy z robieniem tego, co powinienem... czuję, że teraz będzie podobnie :P
tymczasem zatoki nie dają mi spokoju, mam zamiar odżywiać si do końca tygodnia lekami żeby to wywalić cholerstwo.
w każdym razie na połówce lecę na 1:40 i najwyżej będzie katastrofa.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
wtorek, 20 marca
11km, średnio 4:49/km, w tym 6 km po 4:40/km. ZENki.
no, tym razem trochę lepiej poszło niż w niedzielę.
kilka szybszych kilometrów weszło.
wygląda to tak, że po 5:00 na bank bym pobiegł tę połówkę.
po 4:50-55 pewnie jeszcze też.
po 4:45 - tu już nie wiadomo, niby 6 km wesżło no ale to dopiero jedna trzecia a właściwie jedna czwarta. bardzo ciekawe.
tym niemniej miło, że coś szybszego weszło. w tym tygodniu w planach jeszcze jeden spokojny trening z przebieżkami, GP czyli piątka szybko z obudową, i w niedzielę może coś dłuższego.
11km, średnio 4:49/km, w tym 6 km po 4:40/km. ZENki.
no, tym razem trochę lepiej poszło niż w niedzielę.
kilka szybszych kilometrów weszło.
wygląda to tak, że po 5:00 na bank bym pobiegł tę połówkę.
po 4:50-55 pewnie jeszcze też.
po 4:45 - tu już nie wiadomo, niby 6 km wesżło no ale to dopiero jedna trzecia a właściwie jedna czwarta. bardzo ciekawe.
tym niemniej miło, że coś szybszego weszło. w tym tygodniu w planach jeszcze jeden spokojny trening z przebieżkami, GP czyli piątka szybko z obudową, i w niedzielę może coś dłuższego.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
czwartek, 22 marca
9km częściowo po Lasku Marcelińskim. ZENki.
w trakcie pięć przebieżek
piątek, 23 marca
6km - do kościoła i z powrotem. dobrze, że wreszcie się wybrałem... lżej będzie biegać
o, pierwszy raz trening zupełnie na krótko.
a dzisiaj (sobota) kolejny bieg GP nad Rusałką. zobaczymy jak pójdzie...
9km częściowo po Lasku Marcelińskim. ZENki.
w trakcie pięć przebieżek
piątek, 23 marca
6km - do kościoła i z powrotem. dobrze, że wreszcie się wybrałem... lżej będzie biegać
o, pierwszy raz trening zupełnie na krótko.
a dzisiaj (sobota) kolejny bieg GP nad Rusałką. zobaczymy jak pójdzie...
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
sobota, 24 marca
GP Poznania z obudową, razem 16km. Minimusy.
bardzo ciekawy dzień. byłem dobrze rozgrzany. oczywiście nie robiłem żadnych treningów pod piątkę. z drugiej strony wierzyłem, że ogólnapraca jaką wykonuję da jednak chociażby minimalny progres również na krótkich dystansach... cóż.
ponieważ czułem się dobrze ustawiłem Garmina na 21 minut. wirtualny partner po pierwszym kilometrze pokazywał, że jest dobrze. wydawało mi się, że biegnę wciąż równie szybko, jednak z każdą minutą byłem coraz bardziej z tyłu. niestety.
około czwartego kilometra złapała mnie kolka, hie hie. no to jeszcze trochę zwolniłem, zamiast o końcowy wynik zacząłem się martwić czy mi jakiś bblowicz zza pleców nie wykicnie, co to do tej pory biegali jednak wolniej ode mnie. no i na kilometr do mety wyprzedził mnie łukasz. ambicja się we mnie odezwała, przytrzymałem się go trochę ale że wiedziałem, iż na prostej finiszowej nie mam szans, postanowiłem zaatakować na 300m do mety. tym razem JESZCZE się udało ale strach pomyśleć co będzie za miesiąc-dwa...
nic to, wynik podobny jak w poprzednich dwóch edycjach.
mcmillan mówi, że z tego 1:40 nie złamię. obaczym za tydzień
GP Poznania z obudową, razem 16km. Minimusy.
bardzo ciekawy dzień. byłem dobrze rozgrzany. oczywiście nie robiłem żadnych treningów pod piątkę. z drugiej strony wierzyłem, że ogólnapraca jaką wykonuję da jednak chociażby minimalny progres również na krótkich dystansach... cóż.
ponieważ czułem się dobrze ustawiłem Garmina na 21 minut. wirtualny partner po pierwszym kilometrze pokazywał, że jest dobrze. wydawało mi się, że biegnę wciąż równie szybko, jednak z każdą minutą byłem coraz bardziej z tyłu. niestety.
około czwartego kilometra złapała mnie kolka, hie hie. no to jeszcze trochę zwolniłem, zamiast o końcowy wynik zacząłem się martwić czy mi jakiś bblowicz zza pleców nie wykicnie, co to do tej pory biegali jednak wolniej ode mnie. no i na kilometr do mety wyprzedził mnie łukasz. ambicja się we mnie odezwała, przytrzymałem się go trochę ale że wiedziałem, iż na prostej finiszowej nie mam szans, postanowiłem zaatakować na 300m do mety. tym razem JESZCZE się udało ale strach pomyśleć co będzie za miesiąc-dwa...
nic to, wynik podobny jak w poprzednich dwóch edycjach.
mcmillan mówi, że z tego 1:40 nie złamię. obaczym za tydzień