Póki co idzie nieźle.
Wczoraj pierwszy bieg po wielu tygodniach 9,68 km, średnia prędkość 6:13

Wieczorem godzinne wiosłowanie na poziomie obciążenia 2 (z ośmiu). Wyszło siedem kilometrów.
Dziś rano pod pretekstem braku mleka wyskoczyłem na szybki spacer z
18-kilogramową kamizelką obciążeniową. Wyszło jakieś 3 km. Kamizelkę kupiłem jeszcze przed biegiem siedmiu boleści by dywersyfikować trening ale dopiero w grudniu zacząłem ją wykorzystywać. Nie mam zamiaru w niej biegać ale przyda się do urozmaicenia spacerów
Generalnie staram się uczyć na błędach i modyfikować trening. Wczoraj zamiast biec prosto z domu zacząłem od kilkuset metrów spaceru, przy wiosłowaniu zaczynam bardzo wolno i nie dochodzę do zbyt mocnego zgięcia nogi w kolanie, itp. Zobaczę czy to coś pomoże.
Wróciłem też do kilku fajnych nawyków żywieniowych wypracowanych w zeszłym roku. Na śniadanie płatki owsiane z rodzynkami i bananami. Kilka razy dziennie duży kubek wody ze świeżo wyciśniętym sokiem z cytryny. Swoją drogą w końcu przydaje mi się do czegoś doświadczenie zdobyte za barem, zamiast kroić cytrynę na połówkę, przecinam ją wzdłuż na ćwiartki - dużo łatwiej wycisnąć.