Poniedziałek 05.12.2011
Chino-zawody
Shanghai International Toray Cup Marathon
W moim wykonaniu half-marathon, a w wykonaniu użytkownika
juniora full marathon, mam swoją drogą nadzieję, że junior się pouzewnętrznia w komentarzach

Impreza była już 15-stą z tego cyklu w Szanghaju i docelowo zakładała 25 000 uczestników - 6 000 maratończyków,8 000 półmaratończyków oraz 11 000 w biegu godzinnym. Wszystko miało się zaczynać o koszmarnej 7:30 (w grudniu nie było to konieczne ze względu na nadmiar upału, nawet biorąc pod uwagę, ż Szanghaj z jakiegoś względu jest uważany za Chiny południowe).
Tak czy siak, już w drodze do metra można było tym bladym świtem rozpoznać "swoich" po wściekle zielonych workach, w których miliśmy zdać nasze ciuchy do depozytu. Na miejscu startu był już straszny rozgardiasz i nerwowe latanie w poszukiwaniu odpowiednich autobusów (do złożenia depozytu) oraz toalet - te akurat były, choć ukryte, to w wystarczającej ilości. Sam start to jeszcze większe zamieszanie, bo z tego samego punktu startowały wszystkie 3 biegi, z tym że bieg zdrowi od razu skręcał, a maraton i półmaraton biegły razem.
Ale trzeba przyznać, że pogoda była wymarzona - 6-10 stopni C i słoneczko! Sama trasa też znakomita - prawie cała płaska (to "prawie robi różnicę, którą znakomicie widać po moich czasach), z 2 podbiegami na mosty na obwodnicach oraz morderczą góreczką tuz przed metą.
Zapychałam zdrowo i wcale nie w myśl artykułu "Zacznij wolniej". Co prawda, wszystko według tego artykułu dzień wcześniej wyliczyłam, ale pozostało na papierze i w głowie, a nie w nogach :P
To wszystko spowodowało, że pareset metrów przed metą najpierw mi się zrobiło gorąco, a potem zimno i dreszcze - jak mniemam jakieś zmęczenio-odwodnienie zaczęło dawać się we znaki. Oblałam się moim bidonem, podkręciłam wewnętrzny auto-doping i cisnęłam dalej.
Garmin nówka zagrał mi melodyjkę końcową jakieś 100-150m przed metą wskazując 01:58:41 (na 21.100 km), łypnęłam na to okiem i dał mi ten "przygraniczny" czas jeszcze finalnego kopa, żeby i z czipa wyszło poniżej 2 godzin. I jest - 01:59:13 !!!! Miejsce nr 279 (na 8000, to nieźle

Po przebiegnięciu na metę akurat załapałam się na finisz zwycięzcy maratonu, pana Etiopczyka (póki co nie pomnę nazwiska). W ogóle to "kolorystyka" zawodników wygądała tak - czarne \długo, długo nic\ białe, biało-żółte, żółte

A potem po pakiecik jedzeniowy, wyniki:D, medal :D:D, oddać czipa i odebrać ciuchy.
Tyle radochy, a teraz minusy imprezy:
- bajzel na starcie i ogólne zamieszanie;
- brak jedzenia na trasie półmaratonu (junior, jak zostało to rozegrane na maratonie??);
- a i za metą woda mineralna i snickersy tylko (Ok, marudze, ale to 15-sta edycja tej imprezy i w dodatku na trasie atestowanej, więc można pomarudzić);
- wąskie przebiegi przy punktach z wodą, przez co trzeba było się przeciskać i walczyć trochę;
- brak ciepłych/gorących napojów na mecie (wlałam w siebie ze 2 litry mineralnej, ale marzyłam o ciepłej zielonej herbacie tym bardziej, ze ceregiele po zakończeniu imprezy a przed odebraniem ciuchów zajęły dobre pół godziny)
- brak pryszniców;
- marne szatnie (2 zbiorcze namioty postawione na chodniku, bez boksów, bez wieszaków, bez wykładziny-więc wszysto odbywało się na płytach chodnikowych)
Tak czy siak sezon uważam za zamknięty dobrym i satysfakcjonyjącym startem (i to bez brzydkiej rzeczy na k)! Teraz przeprowadzka nr 3, roztrenowanie, a potem zimowy trening siły i dynamiki (miejsce nr 3 idealnie się do tego nadaje).
Trenowałam do tego półmaratonu wg treningu 21km dla średniozaawansowanych (5 tr. w tygodniu) ze strony bieganie.pl. Nie zdążyłam zrealizować całego treningu, tylko jakieś 8 tygodni. W tym czasie odpuściłam tylko 1 trening, a w całym cyklu przygotowań 3 razy w tygodniu robiłam core stability, codziennie (poza tygodniem romantycznym:P) 2x 8 min ABS, 1x 8 min BUNS i serię ćwieczeń na ITBS.
Bardzo dziękuję za słowa wsparcia Strasb, oraz wzajemny krypto-doping z Wolf Teamem
garminowane.cn
całość podzielona na lapy 1-kilometrowe + 100 metrów na końcu
czas: 01:58:41 || dystans: 21.100 km || sr tempo: 5:38/km || sr tętno: 170 (maks: 177)
1 5:36/km
2 5:39/km
3 5:39/km
4 5:52/km
5 5:53/km (podbieg pod most)
6 5:35/km
7 5:12/km (zbieg z mostu)
8 5:28/km
9 5:38/km
10 5:38/km
11 5:34/km
12 5:38/km
13 5:33/km
14 5:42/km
15 5:40/km
16 5:41/km
17 5:42/km
18 5:41/km
19 5:41/km
20 5:34/km
21 5:36/km
100m 5:10/km
Sprzęt
New Balance 1064 Ladies (dodaję za ten tydzień 50 km, czyli 960 km przebiegu)
Garmin sztuka nówka :D