11 stycznia 2011
No i po
Sztafecie...
Muszę przyznać, że sporo się napracowałam przy jej organizacji, o placku nie wspominając...

ale satysfakcja jeszcze większa.
W związku z tym, że zajmowałam się koordynowaniem biura biegu, sama nie biegałam zbyt wiele (w porównaniu z rokiem ubiegłym, kiedy to zrobiłam chyba 43-44km). W tym roku biegałam między salą gimnastyczną, a stadionem. Ale głównie po sali, gdzie przyjmowaliśmy zapisy.
Muszę powiedzieć, że za każdym razem kiedy wychodziłam z sali i patrzyłam na stadion, serce mi się radowało, kiedy widziałam truchtających ludzi w rytm muzyki. Niesamowite przeżycie, jeśli ktoś z Was był, to chyba rozumie o czym mówię

Zresztą, możecie zobaczyć sami jak wyglądał
start i reszta 
Tak więc z braku czasu, a potem już sił, mój dystans sztafetowy jest "powalający inaczej"
9.3km gdzieś średnio po 6:10.
Chciałam pobiegać w poniedziałek - nie miałam czasu. Wtorek - to samo.
W końcu udało się dzisiaj we wczesnych godzinach rannych:
10.29 śr. po 5:40.
Fajnie się biegło, trochę odpoczynku i jakaś taka świeżość się pojawiła

Może jeszcze jutro mi się uda, ale sama nie wiem, bo dużo pracy mam ostatnimi czasy.