Buddy pisze:Tiaa, z dość podobnego treningu mój maraton zmienił się po 25km z biegu w trucht. Siadły wszystkie mięśnie i ścięgna po ok 100min biegu - mniej więcej tyle ile trwały moje 3-4 "długie wybiegania".
Oj tam oj tam - że tak modnym stwierdzeniem to zbagatelizuję

Sam przecież wiesz, że to nie trening dla każdego - ja twierdzę tylko obserwując, że można. Sam nie próbuję bo jestem świadomy swoich możliwości i wiem, że na razie muszę wciąż dużo pracować na rozwojem wytrzymałości co oznacza dla mnie tłuczenie kolejnych kilometrów nie tylko biegając.
Buddy pisze:I przy okazji podobnych dyskusji warto zauważyć, że co innego trening na wynik mocno <3h a co innego na ukończenie, a jak dodamy do tego sportową przeszłość, aktualny stan zawodnika i staż biegowy, to wyjdzie z tego wątek na 100 stron

O ile znajdą się dyskutanci, żeby po raz 15972 dyskutować na ten temat

Zgadzam się z Tobą. Ale nikomu nie zaszkodzi odświeżenie tematu (szczególnie, że powszechnie 90% ludzi w internecie nie zagląda na forum dalej niż na 5. stronę), a ja się również chętnie dowiem paru rzeczy :P
Buddy pisze:Jednak takie stwierdzenie nie daje żadnej odpowiedzi na to jak trenować do maratonu, coś w stylu "fajnie być pięknym, młodym i bogatym"

No ba, że fajnie - mi tylko tej ostatniej części brakuje do szczęścia

A na poważnie recepta jest przecież prosta. A przedstawię ją na swoim przykładzie.
1. Realnie ocenić swoją aktualną kondycję - zrobiłem to przed rozpoczęciem przygody z bieganiem. Ocena była: jest tragicznie, zapuściłeś się - to tylko i wyłącznie moja wina. (i myśli o sportowej przeszłości, gdzie biegi 8-10km zaliczałem bez żadnego przygotowania w ramach treningu mięśni nóg pod koszykówkę, wcale mi nie pomagały)
2. Wybrać sobie plan na swoim poziomie - taki też wybrałem i zacząłem truchtać z planem Wojtka Staszewskiego.
3. Wyznaczyć sobie realny cel - wyznaczyłem sobie nawet kilka. Ogólna poprawa kondycji, spadek wagi, zaliczenie biegu na 10km poniżej godziny, KIEDYŚ przebiec maraton. Cele te zrealizowałem. W kolejce czekają następne cele, ale nie wyznaczyłem ich wtedy tylko znacznie później.
4. Wyciągnąć wnioski i zastosować je w praktyce -
mój wniosek nr 1 - bieganie mi służy, mam po nim lepsze samopoczucie, odprężam się jeśli biegam popołudniu/wieczorem, ładuje energią na cały dzień jeśli robię to rano.
moja decyzja nr 1 - kontynuować bieganie
mój wniosek nr 2 - udało mi się zrzucić trochę masy, a dzięki aktywności (nie tylko biegowej) utrzymuję wagę w ryzach nie przejmując się dietą o ile robię to regularnie
moja decyzja nr 2 - regularnie biegać, choćby nie wiem co (istoty regularności nie pojąłem niestety czytając tylko na własnej skórze:( )
mój wniosek nr 3 - oprócz frajdy bieganie pozwala mi w pewnym stopniu zaspokoić potrzebę realizacji siebie - poprzez wyznaczanie i realizowanie kolejnych celów - co dobrze wpływa na mój komfort psychiczny
moja decyzja nr 3 - stawiać sobie kolejne coraz ambitniejsze cele biegowe i je realizować
I tak w kółko. Ot recepta i przykład początku jej realizacji. Wiadomo, że będą błędy, będą problemy, będzie ciężko. Na tym jednak polega cała zabawa, żeby uczyć się na tych błędach, dzięki nabytej wiedzy i doświadczeniu (a czasem poradzie od kogoś mądrzejszego) rozwiązywać problemy i przełamywać swoje ograniczenia. Dokładnie tak samo działa to w życiu.
Można przebiec Maraton po krótkim okresie treningu, można bez, można po kilku czy kilkunastu latach - istotnym bodźcem do tej decyzji jest świadomość tego czy jest się na to gotowym - i to głównie psychicznie. A to już każdy musi sam ocenić i nikt mu w tym nie pomoże.