emerce - from zero to hero

Moderator: infernal

Awatar użytkownika
emerce
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 157
Rejestracja: 20 lis 2010, 21:16
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Obrazek


najpierw "zdrowy kręgosłup"
później miał byc cycling z Kacperkiem
ale Aga namówiła mnie na pumpa- ćwiczenia ze sztangą
trochę się bałam, co z kolanem, bo n a razie się nie odzywało, ale też nie wystawiałam go na żadną większą próbę
a tu przysiady, martwe ciągi, wypady, i wszystko z obciążeniem\

i nic
czyli mogę spróbowac w ten weekend...znowu zrobić coś głupiego :hejhej:

komentarze
New Balance but biegowy
Awatar użytkownika
emerce
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 157
Rejestracja: 20 lis 2010, 21:16
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

oj, no się zaniedbałam we wpisach :)

po nieudanej próbie startu w Transjurze (zeszłam na 30km z powodu kontuzji) spałzowałam
OP pomógł mi ułożyć wstępny plan treningów na bazie Danielsa
poza tym wróciłam na maksa na siłownię- codziennie mam 2-3h zajęć, i to nieraz takich, że ledwo chodzę
np właśnie teraz jestem w stanie totalnego zmęczenia i aż się boją jak dotrę do domu
byle nie zasnąć w autobusie :hej:
ciało reaguje od razu, widzę zmiany, czuję je

i jakiejś wewnętrznej pogody nabrałam
dziwne
tak bez okazji?


komentarze
Awatar użytkownika
emerce
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 157
Rejestracja: 20 lis 2010, 21:16
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

biegi idą co drugi dzień, raz na bieżni godzinkę, raz w terenie, bo na bieżni nie umiem przebieżek
idzie to to równo, na razie jestem zadowolona

na zajęciach też szaleję
regularne rozciąganie, siła i wygibasy
chce mi się tańczyć i szaleć, więc włączyłam zajęcia dance, zumba- takie latynoskie wygibasy, dojdzie jeszcze seksi dance

wczoraj byłam na panieńskim psiapsiółki
było super
i tak tańczyłam, że ponaciągałam mięśnie brzucha :sss: spac poszłam po 5 i zaspałam na jogę o 12 :trup:
trudno
może w domu odpalę jakąś płytkę z jogą, mam trzy, teraz gdy wiem już jak powinny asany wyglądać, moge beza strachu ćwiczyć pod dyktando szczerzących się przeokropnie amerykańskich instruktorek fitness


komentarze
Awatar użytkownika
emerce
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 157
Rejestracja: 20 lis 2010, 21:16
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

To było tak:

Obrazek LIPIEC

Prawie 200km biegania, prawie 20 godzin zajęć fitnessowych i w cholerę roweru(głównie jako środka dojazdowego, po ok 20km dziennie).

Obrazek SIERPIEŃ

Trochę gorzej, bo dostałam wymagającą czasowo pracę- więc tylko 150km biegania, 12 godzin fitnessu, rowerowania też mniej- w pracy obowiązywał strój na wysoki połysk.
Z dodatkowych atrakcji, przed jednym biegiem ciornęłam na asfalt (piękny, metrowy ślizg) po którym brakowało sporego kawałka skóry na części prawej łydki. Wymęczyłam również mój 30. maraton. Żeby go uatrakcyjnić, Mamusia Natura zafundowała mi 35'C i dużą wilgotność. Nie było czym dychać i biegło się upiornie.
Po tygodniach, gdy nie widziałam żadnego progresu, coś drgnęło. Byłam przeszczęśliwa. Wreszcie!
Z utęsknieniem czekałam na wrzesień- w ostatni weekend miałam zrobić dubla- maraton w sobotę i maraton w niedzielę. Wiedziałam, że sobie poradzę z tym wyzwaniem. Nie mogłam się doczekać Maratonu Warszawskiego! Marzyłam o nim już od miesięcy. To dla mnie największe święto w roku, chyba nawet ważniejsze niż urodziny... W końcu, to właśnie na tym maratonie narodziłam się jako maratonka ;P

No i mamy WRZESIEŃ

Jako, że tej pracy już nie mam, zyskuję więcej czasu.
Wracam do 40km tygodniowo, w porywach do 50. Chodzę więcej na zajęcia, mam wykupione treningi personalne, uskuteczniamy pierwszy, jestem zachwycona. Więcej jeżdżę znowu na rowerze. Planujemy wypad w góry, nawet rajd jest, więc na 3-4 dni.
Wszystko to do 18 września.
Bo 19 zaczyna się dla mnie nowy rozdział. Trafiam na ostry dyżur i tuż przed północą wycinają mi wyrostek robaczkowy.
Jest ze mną tak dobrze, że w czwartek rano mnie wypisują. Fajnie, bo korytarz w szpitalu krótki, lekarze każą dużo chodzić, więc zasuwam po nim po godzinie 3 razy dziennie. Brzuch jest wydęty, wiadomo, tam gdzie ciachnięte to trochę boli, poruszam się ostrożnie. Staram się nie myśleć o Maratonie Warszawskim, ani o tym że tak w miarę to dopiero po miesiącu, a do normalności to po trzech.

Wszystkiego będę się musiała uczyć od nowa.
A najgorsze jest bycie cierpliwą. Nie mogę nic zrobić. Jeśli przesadzę, zrobię sobie tylko krzywdę.
Na zmianę wkurzam się i rozpaczam. Wszystko się sypie.


Jutro idę na zdjęcie szwów, więc wypytam lekarza ile i jak mogę zwiększać obciążenia. Wiem, że mam dużo chodzić, ale muszę uściślić to "dużo", bo doświadczenie podpowiada mi, że moje "dużo" jest inne niż przeciętnego Kowalskiego.


Ograniczam jedzenie, bo nie mam jak spalać nadmiaru. Poza tym jeszcze tydzień na diecie lekkostrawnej- niedoprawione, rozgotowane, bleee....


komentarze
Awatar użytkownika
emerce
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 157
Rejestracja: 20 lis 2010, 21:16
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Obrazek

Szwy zdjęte (to było niezwykle urocze przeżycie, ta nylonowa nitka wyciągana szybkim ruchem, przesuwająca się w moim mięsku wężykowatym ruchem, osiągnęłam zupełnie nową świadomość swojego ciała).
Rany po uczuleniu na klej z opatrunku- zagojone (niech żyje Ziaja i taka mała tubka: Maść Oliwkowa naturalny opatrunek regenerujący).

Z dnia na dzień jest lepiej. Nic już nie czuję, nie boli i nie ciągnie przy żadnym ruchu.
Chciałam od dzisiaj zacząć marsze, może kranking- takie rowerki na łapki. Teoretycznie mogę tez normalnie na rowerze jeździć, więc może spróbuję coś, ale na stacjonarnym, na siłowni.
Niby nie mogłam się doczekać kiedy zacznę się znowu ruszać, ale....

Mam jakąś blokadę. Nie potrafię się przemuc do szybszego kroku nawet....


komentarze
Awatar użytkownika
emerce
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 157
Rejestracja: 20 lis 2010, 21:16
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Obrazek

przełamanie przyszła znienacka, puściłam się biegiem i pokonałam tak prawie kilometr

i dopiero jak dobiegłam, gdzie miałam, zdałam sobie sprawę z tego że WRESZCIE, że się przebiegłam, że boziu, jak było cudownie!

mówi się, że miłość uskrzydla, ale w zasadzie to "ubiegla"?


komentarze
Awatar użytkownika
emerce
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 157
Rejestracja: 20 lis 2010, 21:16
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Obrazek

W sobotę wystartowałam w pętelkowym maratonie (w sensie, że można zejść po każdej jednej pętli, których maks trzeba było zrobić 10). Biegłam z nastawieniem, że jak nic się nie będzie działo, to biegnę do końca.
Czuję w sobie moc, chciałabym szybko, ale hamuję się. To trudne i tracę na to dużo siły. Skracam krok, żeby nie ciągnąć za bardzo mięśni na brzuchu, niecały miesiąc od operacji w końcu. Kumpel z którym zawsze biegam martwi się, bo nic nie mówię, a normalnie to ciągle paplam. A ja skupiam się na sygnałach z ciała, na opanowaniu się i nie ściganiu się z samą sobą.
Sygnały z ciała to też niezłe przewałki.
Coś mnie ciśnie! e tam, to tylko gumka z majteczek.
Szarpnęło coś! to koszulka schowana w spodniach się przesunęła i stąd takie wrażenie.
Jakieś dziwne pulsowanie! sic! to telefon schowany w kieszeni obstukuje mnie przy każdym kroku.
I tak w kółko. W końcu opieprzyłam sama siebie i nakazałam spokój.

I myślałam że pobiegnę sobie całość, ale na piątym kółku zaczęło mnie napieprzać kolano. Było coraz gorzej i wiedziałam, że nie przejdzie. Postanowiłam zejść po połówce. 2:40 nabiegane, jak na mój stan to myślę że w granicach rozsądku.
A kolano podejrzewam dostało po tyłku zaraz po operacji, gdy asekuracyjnie chodziłam lekko utykając, musiałam je wtedy przeciążyć i teraz się zemściło. Spoko, powoli je rozhulam.

W sumie to dobrze że nie pobiegłam całości. Na następny dzień miałam paskudne zakwasy, na całych nogach, i co mnie najbardziej zdziwiło- wysiadły przywodziciele. Rozumiałabym to zimą, na śliskim podłożu, ale tutaj i teraz?


Najważniejsze dla mnie, że ruszyłam. Do listopada będę tylko biegać, i niedużo na raz. Za dwa tygodnie znowu jest maraton i wtedy spróbuję całość. Oczywiście, nic na siłę. Jakoś nie boli mnie że muszę wcześniej kończyć, ot, tak trzeba i tyle.

W listopadzie, jeśli tylko uda mi się to zgrać z nową pracą, zacznę trochę więcej robić. W grudniu mam nadzieję wrócić już do normy. W końcu 19 minie 3 miesiące od zabiegu i teoretyczny powrót do normalności, koniec okresu ochronnego.


komentarze
Awatar użytkownika
emerce
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 157
Rejestracja: 20 lis 2010, 21:16
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Obrazek

zaczęłam biegać wracając z pracy- 7km, powoli, bo cały czas pod górę
raz też zaliczyłam bieżnię w klubie
no i pokusiłam się na zajęcia "zdrowy kręgosłup", większość ćwiczeń wykonywałam z radością, tak mi już tego brakuje... ale w kilku ćwiczeniach czułam dyskomfort, a kilka razy po prostu się bałam coś zrobić, jeszcze nie czas :(

odczekam chwilkę jeszcze na trening funkcjonalny, na razie skupię się na bieganiu


komentarze
Awatar użytkownika
emerce
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 157
Rejestracja: 20 lis 2010, 21:16
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Obrazek

Ubiegły tydzień był w miarę obiecujący.
Biegowe powroty weszły w krew dokumentnie, jak się nie upilnuję to grzeję o wiele za szybko jak na mnie teraz. Gdyby mnie chociaz zadyszka łapała, to miałabym cos co mnie wyhamuje, upomni. Ale nie, ciało jest gotowe do największych wyzwań.
Poza tym jednym, pociętym kawałkiem....

4 powroty po 7km
i start
miał być już maraton
czekałam z utęsknieniem na ten pierwszy pełny dystans po operacji
dwa tygodnie temu bez problemu połówka, mogłam smiało zakładać, że dam radę

ale w dniu startu nie czułam się dobrze
przez moment tak się bałam, że zastanawiałam się czy w ogóle startować- czułam to miejsce gdzie mięsnie są pozszywane
oczywiscie po pierwszej pętli nie czułam nic, ale byłam tak wydygana że zeszłam po 3 kółkach, zła i rozgoryczona

następnego dnia wszystko było ok
ot, taka złosliwosć tkanek miękkich


bilans całosciowy- 41km

komentarze
Awatar użytkownika
emerce
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 157
Rejestracja: 20 lis 2010, 21:16
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

muszę załatwić w końcu dostęp do netu w domu!


nie mam pod ręką ściągi, ale z tego co pamiętam to kolejne tygodnie to było 30km, 20km i teraz nic, bo sie totalnie rozchorowałam :/

tresuję swoją cierpliwość

pocieszające tyle, że po odstawieniu słodyczy schudłam 4kg i pożegnałam po 7cm w biodrach i pasie, w ciągu 2 miesięcy
mam nadzieję, że kolejne pomiary, które będą w styczniu, pokażą jeszcze większą przemianę... już niedługo będe mogła zacząć uczciwie na to pracować :bum:



komentarze
Awatar użytkownika
emerce
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 157
Rejestracja: 20 lis 2010, 21:16
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Obrazek

otóż to!

ukończyłam pełny dystans maratonu

5:17
z licznymi przerwami na czyszczenie nosa, a w drugiej części biegu- na rozchodzenie kurczy
nie pamiętam kiedy ostatni raz wykręcało mi tak nogi
po pierwszych maratonach- tak, bo człowiek niewyrobiony, za mało trenował...
więc w jakiś sposób powrót do początków, chociaż bolesny, to jakiś taki też wzruszający

od razu poprawił mi sie humor, nie sądziłam że niemożliwość ukończenia maratonu tak mi ciążyła
to chyba jakieś niezdrowe podejście, ale faktycznie było to przytłaczające
i chociaz obolała, to jednak od razu zyskałam energię i większą chęć do życia i szaleństw
no i jestem tak po prostu szczęśliwa....

tak niewiele trzeba do radości- wystarczą 42 kilometry....



dzień dwa odpoczywam, żeby się doleczyć do końca i dać ciału odpocząć (chociaż łatwiej powiedzieć, wczoraj spacer na 4km, dzisiaj też dużo chodzę) a w drugiej połowie tygodnia delikatnie potruchtam w ramach powrotu do domu


komentarze
Awatar użytkownika
emerce
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 157
Rejestracja: 20 lis 2010, 21:16
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Obrazek

z pełną premedytacją nic w tym tygodniu nie zrobiłam
no, żadnych ćwiczeń i biegania, chociaż marszem ciupałam całkiem niezłą ilość kilometrów, bo ciągle coś załatwiałam, ten tydzień był wyjątkowo bogaty

przebiegnięty maraton był jak wiatr w moje, dawno już nie pracujące, żagle

nogi bolały dwa dni, przeziębienie trzymało mnie do środy
poza kilkoma zmianami w pracy(ale skromnie, miałam mało godzin), załatwiłam sobie dodatkową robotę, bardzo rozwojową(w sensie że znów usłyszałam, że trzeba mnie przysposobić i wcisnąć na jakieś kierownicze stanowisko), w państwowym molochu, odbyłam również rozmowę w sprawie jeszcze innej pracy, w budżetówce, co prawda na zastępstwo, ale z szansą pozostania jeśli się wykażę

poza tym byłam tez u lekarza, który poświęcił mi odpowiednią ilość czasu i rozwiał różne moje wątpliwości (tylko zapomniałam spytać o skoki ze spadochronem i nurkowanie), poza tym odwiedziłam też dentystę

mam nakreślony plan powrotu na wysokie obroty, bardzo ostrożny, ale i konkretny
pozostaje połączyć posiadaną wiedzę z wyczuciem własnym i niezawodną intuicją moją, będzie dobrze :D


komentarze
Awatar użytkownika
emerce
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 157
Rejestracja: 20 lis 2010, 21:16
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Obrazek

to był ciężki tydzień
w nowej pracy zaczynam od 5, więc wstawałam o 3.30 a ten pieroński organizm ani myślał przestawić się na wcześniejsze zasypianie, więc jechałam na 3-4h snu większość dni

w tym tygodniu dwa razy cycling
pierwszy ostrożny, na wysądowanie ciała, na drugim dałam już sobie w kość
było ok, chociaż ewidentnie odzwyczaiłam się od takiego wysiłku
po cyclingu na dorżnięcie biegałam pół godziny na bieżni, już półprzytomna
ale to tak miło kojarzyło mi się z najtrudniejszymi biegami, z ultra, że jakoś nie potrafiłam sobie tego odmówić

no a w niedzielę ostatni krosowy półmaraton w tym roku
niewyspana po całym tygodniu i zamulona wprowadzonymi ćwiczeniami miałam ogromne trudności z dyscypliną na trasie
w drugiej połowie sporo już chodziłam, naprawdę mi się nie chciało, nie miałam siły i trochę odpuściłam

no i miałam ten czas co zawsze- 2:33

trochę mnie to wkurzyło, bo gdybym cały czas biegała, to z 10 minut szybciej na pewno bym była, a to znaczy że jest ok, że jestem na dobrej drodze, i nie straciłam tyle, ile się bałam


nie wiem tylko jak zinterpretować ten start, czy do tego rozleniwienia przyczyniło się tylko niewyspanie? cycling mnie zmulił? a może wydolność do poprawki? ostatnio nie odżywiam się też za dobrze, nie ma czym w piecu palić

w każdym razie muszę rozwiązać ten problem w ciągu 3 tygodni, bo tyle mam do ostatniego w tym roku maratonu i chcę ugryźć 5h

wiem, że jestem w stanie to zrobić!


komentarze
Awatar użytkownika
emerce
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 157
Rejestracja: 20 lis 2010, 21:16
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Obrazek

w tym tygodniu kilometraż nieco większy bo już prawie 40km

zobaczymy jak wyjdzie w tym świątecznym tygodniu, czasu trochę więcej, po jedna praca mi odpadła, a w drugiej mam na razie tylko 1/4 etatu :(

tylko jeden cycling uskuteczniłam i to taki lewy, bo na normalnych zajęciach zabrakło dla mnie rowerka, więc jak już wszyscy skończyli to sama na pustej sali szalałam,to nie to samo....

dzisiaj mijają 3 miesiące od operacji, więc mogę już wrócić powoli do ćwiczeń, pierwsze próby wypadają pomyślnie i dają nadzieję na możliwość solidnej pracy bez większych trudności

jedyne co, to motywacja mi siadła- okres świąteczny to najlepszy moment na kończenie znajomości przecież.... mamy jeszcze rozmawiać, ale w tej kwestii nie mam już ani nadziei, ani złudzeń


komentarze
Awatar użytkownika
emerce
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 157
Rejestracja: 20 lis 2010, 21:16
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Obrazek

biegowo bez zachwytu- raptem 30km, z czego większość na bieżni

kontrolny trening, który miał mi powiedzieć w jakim jestem stanie, na jakim etapie

zakres ruchów i utrzymywanie równowagi dobre
trener zdziwił się że tak szybko opanowuję rzeczy które z początku wydawały się bardzo trudne
ale jak już jakiś ruch zrobi się te dwa-trzy razy to już łatwiej to opanować, już wiadomo co i jak
mięśnie nieźle dostały po tyłku
poza brzuchem o który bałam się najbardziej
pomimo kolejnych utrudnień i obciążeń nie odczułam żadnych trudności w wykonaniu ćwiczeń

pierwszy raz mi się zdarzyło, że mięśnie nie bolały w dniu treningu, tylko na następny dzień
było to na swój sposób zabawne
po treningu zwykłe zmęczenie, następnego dnia myślałam że umrę- bolały mnie mięśnie piersiowe(od pompek), pośladkowe (siedzenie było wyjątkowo przykre, więc starałam się cały czas leżeć) i czworogłowe (gorzej niż po maratonie, człowiek się zastanawiał dwa razy czy na pewno chce wstać albo usiąść)- rano nie potrafiłam wstać z łóżka!

przy okazji zrobiliśmy też pomiary i znowu ubyło mi kilogram, ale tym razem samego tłuszczu
gdyby nie to że znowu sobie folguję ze słodyczami, pewnie byłoby więcej :/
nie zwróciłam na to uwagi, teraz już się pilnuję
nieszczęśliwa miłość to dobry pretekst do zajadania niezdrowych rzeczy
dobrze że mam konkretny cel, to nie pozwala się zupełnie poddać


komentarze
ODPOWIEDZ